Każdy sprzedawca butów powie Wam: nie wolno prać ich w pralce. Widocznie mają to na szkoleniach i wypowiadają to równie serio jak absurdalne „Jeżeli nie zgadzasz się na nagrywanie, rozłącz się” na wszystkich infoliniach świata. Ale każdy doświadczony biegacz wiosną pierze swoje buty. I nigdy nie zdarzyło się, żeby but rozwalił się od prania, bo buty biegowe rozwalają się wcześniej czy później od… biegania.
Tydzień przed planowaną datą prania butów biegowych w pralce rozpoczynamy negocjacje z żoną-pedantką. Obiecujemy bardzo zadbać o czystość podczas prania butów i nie wrzucać brudnych butów do pralki. Chociaż niestety jesteśmy w tym nie do końca szczerzy, bo właśnie dlatego zamierzamy buty wrzucić do pralki, że są brudne.
Wracamy z pracy i doprowadzamy negocjacje do końca. Żona dyktuje nam instrukcję postępowania w siedmiu punktach. Kładziemy spać dziecko, zjadamy kolację i przystępujemy do realizacji prania.
20.20. Liczyliśmy, że w domu jest tzw. szczoteczka do paznokci, którą mieliśmy zgodnie z pkt. 2 instrukcji wyczyścić podeszwy z piasku. Szczoteczki nie ma. Szybki kurs do sklepu – w osiedlowych sklepach szczoteczek brak, trzeba biec do hipermarketu. Wielkie dzięki dla pani w długiej jak półmaraton kolejce do kasy za przepuszczenie nas z jednym produktem.
20.50. Wyciągamy ze schowka buty – pięć par. Błoto aż kłuje w oczy. Fotka na blog i rozpoczynamy procedurę. Nalewamy do miski wodę i świeżo zakupioną szczoteczką czyścimy buty z piasku i błota. Niestety zostają kamienie.
20.55. Kamienie nadal tkwią w podeszwie.
21.00. Wpadamy na pomysł: trzeba przynieść śrubokręt. Wydłubujemy kamienie z nacięć w podeszwie. Przypomina nam się opowieść z dzieciństwa o czyścicielu słoniowych kopyt.
21.05. Pierwsze buty są gotowe do umieszczenia w pralce. Mamy wrażenie, że są rzeczywiście zupełnie czyste. Ale na wszelki wypadek przenosimy je spod prysznica do pralki nad miską, żeby nie nakapać na podłogę. Wodę z miski wylewamy, zgodnie z instrukcją do sedesu, żeby nie zatkać odpływu prysznica.
21.20. Następne buty okazują się dużo prostsze, podeszwy nie absorbują kamieni w takim stopniu, śrubokręt przydaje się sporadycznie. Oczyszczenie pozostałych czterech par zajmuje nam tyle co pierwszej. W pralce jest jeszcze miejsce na 2-3 pary. Czyli na jedno pranie zmieściłoby się 7-8 par butów biegowych.
21.21. Ustawiamy skrócone pranie na 40 stopni. Wsypujemy na wszelki wypadek proszek do kolorów i włączamy pralkę. Robimy Boomerangiem wirujący filmik na Fejsa.
21.30. Doprowadzamy do lśniącej czystości łazienkę. Najtrudniejsze jest doczyszczenie miedniczki, która rzeczywiście oblepiła się piaskami Gorców, Mazur i podwarszawskim lasów. Patrzymy na instrukcję: wyszorować Cifem. Krótki namysł, czy wziąć Cif Power & Shine, czy Cif Cream z mikro-kryształkami . Ten drugi wygląda bardziej zjadliwie i to chyba dobry wybór, bo miska odzyskuje gładkość.
21.35 Żona wraca z treningu personalnego i jest rozczarowana, że dopiero teraz wstawiliśmy pranie. Spodziewała się, że szybciej wykonamy procedurę. Żałujemy zjedzonej kolacji.
22.20. Półtorej godziny od rozpoczęcia akcji wyciągamy buty z pralki. Lekki zawód: trzeba było dodać płyn o zapachu konwalii. Ale wizualnie wygląda super, jakby buty zrobione były z samych odblaskowych elementów. Wystawiamy je na balkon, żeby poranne słońce zamknęło akcję.
9.40 rano.
Konwaliowy płyn okazał się zbędny. W procesie schnięcia uaktywnił się konwaliowy proszek do prania, buty pachną. Żona-pedantka po zaakceptowaniu stanu czystości pralki i łazienki jest w sumie zadowolona, że entropia w dziedzinie biegania wzrosła.
9 thoughts on “Jak wyprać buty biegowe w pralce mając żonę pedantkę”
Alternatywa: pakujesz do worka, idziesz do pralni samoobsługowej gdzie za kilka złociszy w spokoju buty się wypiorą a ty sobie poczytasz w spokoju….
DJ rav, tak zrobimy – ja myślałam, że takie samoobsługowe pralnie to tylko w tv w „Cudownych latach”, zostajesz już Kanclerzem/Doradcą rodziny Staszewskich :).
No gdzie, są obecne, działają nawet! A tego typu usługi u mnie macie w pakiecie, jako klienci VIP! 🙂
Za NASK’iem mamy taką samoobsługową pralnię 🙂
Ładnie wyglądają te buciki ustawione w rządku na balkonie. Ale Przykazanie 6 w biblii biegacza – nigdy nie susz butów na słońcu. Tu na obrazku są w cieniu, opowieść głosi coś innego.
Mi się zdarzyło raz wysuszyć na słońcu i miałam od razu buty 2 numery mniejsze i na dodatek cała amortyzacja w bucie stała się twarda jak blacha do pieczenia ciasteczek owsianych.
Przyznam, że ja rzadko prałam buty biegowe. Zazwyczaj po jesiennych błotach i słotach wychodziłam w uwalonych buciorach na zimowy puchowy śnieżek i wracałam z butami czystymi jak ze sklepu. Wystarczyło tylko wyprać skarpetki, które i tak przecież zawsze piorę. Wiosną buty może już nie były tak czyste jak sklepowe, ale po co mają lśnić w i tak ostrym wiosennym słońcu? Trochę się przykurzą latem, uwalą błotem jesienią i zimą znów oczyści je biały zimowy puch.
Kamienie usuwałam z bieżnika tylko przed asfaltowymi maratonami i to bezpośrednio przed nimi stojąc w strefie startowej. Używałam znalezionego gdzieś w pobliżu patyka, rogu tubki żelu (jeśli w ogóle taki miałam przy sobie) lub agrafki.
PS. Nie wyjmujecie wkładek z butów?
Mi się zawsze buty prędzej rozwalą niż pobrudzą. 600-700k max.
p.s. Biorę wkrótce udział w czymś takim: XXXVII Gośliński Mały Maraton Weteranów / XXII Mistrzostwa Polski Masters w Półmaratonie
Patrząc na poziom z lat ubiegłych to nie jest kosmicznie, ale PZLA / Mistrzostwa Polski / Masters – te wszystkie słowa brzmią fajnie. Min 35 lat to wymóg. Fajne?
Mel, no właśnie – już Ci chciałem napisać o twoim sposobie prania, że nie znika wtedy „walenie z butów”. A dodałaś dopisek o wkładkach. Nie wyjmuję (i stąd może powyższy problem). A Ty jak robisz?
gz – szkoda, że nie ma zawodów od 50 lat wzwyż 🙂