Telewizory od rana pokazują panów Lipińskiego i Mojzesowicza z PiS-u namawiających posłankę Beger. Mało co nie spóźniliśmy się przez to do przedszkola, bo nie mogłem się oderwać od ekranu. Załatwiła ich jak dzieci. Mnie tylko raz chciał skorumpować jeden gościu – opowiadam w tym blogu, bo miało to związek ze sportem – żebym pisał o jego firmie (to było w pierwszym zdaniu) za pieniądze (w drugim). Odpowiedziałem mu, że jak za pieniądze, to niech idzie do biura ogłoszeń. Ale rozmowa była bez kamer TVN, więc pozostał mi tylko niesmak. A nie ‚taśmy prawdy’. Kiedy dzieci w przedszkolu siadały do śniadania, to ja leciałem w stronę Pól Wilanowskich. Leciałem, bo dziś był drugi zakres, czyli pół godziny szybkiego biegu. Ponieważ miało być wyluzowanie, to zrobiłem tak: – 12 minut szybko – 6 minut człapania – 12 minut szybko plus minutka truchtu na koniec. Z pracy leciałem szybko do domu (samochodem), bo umówiliśmy się na 16. z Moją Sportową Żoną na godzinę badmintona pod blokiem. Gramy tam od lipca zaanektowaliśmy mini boisko do koszykówki, które leżało odłogiem, gdyż ktoś urwał kosz. Bo po co komu kosz? Okazało się, że remontują nam od wczoraj chodnik pod blokiem. I górę piasku potrzebną do remontu zwalili na środku boiska. Bo komu potrzebne w tym kraju boiska? Pół podwórka patrzy na nas jak na patologię sportową! Co innego, gdybyśmy obalali browary na ławce, to byłaby norma. Popykaliśmy chwilę na trawniku, a potem Moja Sportowa Żona leciała na fitness, który prowadzi na drugim końcu miasta. Oferty pracy z okolic Ursynowa mile widziane, bo będziemy mieć więcej czasu na badmintona. Teraz zostały mi jeszcze do zrobienia grzbiety. Pamiętacie takie ćwiczenie z podstawówki: cała klasa leży na podłodze w sali gimnastycznej i na trzy cztery podnosimy do góry rączki i główkę? Szczyt infantylizmu, można by powiedzieć. Dopiero w ostatnich latach odkryłem, że mięśnie grzbietu to podstawa. Czego to ja nie robiłem, żeby się przestać garbić. Drążek, atlas, sztanga – na nic. A do prostej postawy wystarczy wzmocnić właśnie mięśnie grzbietu. Teraz kiedy zaniedbam takie ćwiczenia przed zawodami, czuję potem, że nie mam mocy w biegu. Tak jakbym zasuwał nogami na maksa, ale bez energii. Jak nie przymierzając nakręcana kaczuszka w wannie. Dopiero z kręgosłupa idzie prawdziwa moc. Właśnie tak, panie ministrze Mojzesowiczu, panie ministrze Lipiński.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.