Szukam kurtki zimowej. Własnej. Z komórką w środku. Dziś dzień regeneracji. Po tygodniu treningów, a przede wszystkim po sobotniej imprezie w góralskiej knajpie Siwy Dym. Przy okazji dowiedziałem się, że buduje się już drugi Siwy Dym – na naszym Ursynowie. Się będzie działo. Poranne słońce obudziło nas, byśmy prędzej poczuli stan zatrucia alkoholowego. Pierwsze słowa Mojej Sportowej Żony: – Nie idziemy na narty! Na narty zebraliśmy się półtorej godziny później. Słońce prażyło niemiłosiernie, byśmy mieli świadomość, że tej zimy już zimy nie będzie. Pozjeżdżaliśmy z Maciejowej trochę z córką przedszkolakiem, koleżanką o ksywce Radio Fitness i jej córeczką. A trochę we troje dorosłych, gdyż babcia córeczki koleżanki wykazała się uczuciami opiekuńczymi nie tylko do własnej wnuczki. Wygląda mi to na pożegnanie z nartami. Chyba że wypali jeszcze Kasprowy za miesiąc. Pożegnanie miałem nieco niefortunne, bo wywaliłem się w kolejce do wyciągu i pobolewa mnie kolano lewe. Mam nadzieję, że to drobiazg. Natomiast z kurtką to nie drobiazg. Kiedy cztery dni temu dojechaliśmy do Rabki, zdziwiłem się, że nie zabrałem z Warszawy kurtki zimowej. Miałem ją przewieszoną przez torbę, ale najwyraźniej zostawiłem w domu, bo coś jeszcze do torby tuż przed wyjazdem wkładałem. I właśnie wróciliśmy do Warszawy. I właśnie się okazało, że kurtki w domu nie ma. Musiała chyba wylecieć po drodze. To duża naiwność sądzić, że ktoś ją znalazł, przechowuje i czeka na ogłoszenie, żeby ustalić właściciela i z radością mi ją wręczyć. Zaraz napiszemy to ogłoszenie i rozwiesimy.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.