Do maratonu w Krakowie zostało sześć dni. Odliczanie włączone. Dziś było ostatnie długie wybieganie.
Wstałem o 6.10, żeby przed porannym treningiem napisać, co miałem do napisania. Jak już się przemyje oczy i wstawi herbatę, to może być, ale pierwsze minuty to dla mnie koszmar. Podziwiam ludzi, którzy najspokojniej w świecie sobie piszą w komentarzach, że wyjdą na bieganie przed szóstą.
Wyszedłem z domu o 8.19 i stanąłem przed dylematem podróżnika – a dokąd tu dziś. Postanowiłem polatać dwie godziny. Wziąłem pulsometr, żeby pilnować intensywności treningu. Miał być pierwszy zakres czyli u mnie między 140 a 150. Przekroczyć to mi się zdarzyło może z dwa razy, ale czasem tempo zjeżdżało poniżej 140 i musiałem mocniej docisnąć.
Przeciąłem las, tak już ładnie rozzieleniony i rozkwitnięty na biało (ciekawe jak nazywa się ta przyroda, która manifestuje się tym białym kwieciem). Wbiegłem w pola, sady, przeciąłem linię kolejową i dotarłem do Konstancina. Atrakcja miasteczka to tężnie solankowe. Wielka konstrukcja z drewna wypełniona drzewnymi witkami (takimi jak w starej miotle), a wszystko emitujące sól. Zapach, który do ciebie wróci.
Stamtąd z powrotem przez las. Na wymierzonym kilometrze złapałem sobie tempo pierwszego zakresu. I tu rzecz, której nie rozumiem: na początku treningu przy tętnie około 145 biegłem kilometr w 5:12, sprawdziłem na trzech kolejnych kilometrach. W drodze powrotnej to samo tętno dawało tempo znacznie szybsze – ok. 4:55. Czary mary? Adaptacja zmęczeniowa?
A w południe mieliśmy randkę z Moją Sportową Żoną. Wybraliśmy się do kina na "Juno". To film jednak bardziej dla nastolatków, ale mądry. Pokazujący dobre ludzkie podejście do trudnych ludzkich spraw, nie będę zdradzał szczegółów, bo to nie recenzja filmowa, tylko blog biegowy. W kinie czułem, że się za mało rozciągnąłem, mięśnie ciut bolały. Przeszło mi nawet przez głowę, czy nie wyciągnąć nóg na fotel w niższym rzędzie i nie porozciągać łydek. Ale trzymaliśmy się tak czule z MSŻ za ręce, że zapomniałem o nogach. Przynajmniej o swoich.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.