Co mi to przypomina, co mi to przypomina? Acha, lekcje wuefu. Żebyście nie myśleli, że sobie odpuszczam, to piszę, że rano był mocny trening: dobieg do lasu (3 km) tam 20 odcinków po 30 sekund na maksa (udało mi się osiągać tempo ok. 3:20 na odcinek, w planie jest chyba 3:00) z 30-sekundowymi przerwami. I z powrotem luźny bieg do samochodu i do pracy. Tam zacząłem od rozmowy z biegaczem – dyrektor generalny dużej firmy, człowiek wielkiej skromności. Biega, bo stwierdził, że jeśli chce zarażać ludzi entuzjazmem i energią, to musi mieć organizm pełen energii, a na maratonach czerpać pokłady entuzjazmu. Będzie o nim za miesiąc w ‚Bieganiu’. Ale naprawdę mocny akcent biegowy miałem na koniec dnia. Moja Sportowa Żona pojechała do pracy, córkę przedszkolaka zostawiliśmy z rewelacyjną opiekunką, a ja prosto z Gazety skoczyłem na halę na Siennickiej. Rozpisywałem się o tych zajęciach tydzień temu. Dziś był podobnie, tylko zamiast piłek – ćwiczenia na materacach, dziwne brzuszki, świece, wykręcania się. I więcej ministerstwa dziwnych kroków – 30 metrów skipów A albo C, albo wieloskoków, albo pajacyka, albo Bóg wie czego jeszcze (o ile istnieje), a potem 30 metrów przebieżki. Wszystko po to, żeby nowy element, który wytrenowujemy skipem czy wieloskokiem utrwalił nam się w kroku biegowym. Robiłem te dziwactwa i nagle mnie olśniło, skąd ja to znam. Najnudniejsze lekcje wuefu, które pamiętamy ze szkoły. – Proszę pana, pogramy w piłkę? – Nie, dzisiaj mamy na sali. I chłopaki wydają z siebie nieprzyjazne buczenie. A potem na sali robi się tę całą gimnastykę. Pamiętacie? Też tego nie znosiliście? Nie tędy droga (jak pisze Adam Wajrak w blogu poświęconym Rospudzie). Nie da się zachęcić dzieci do sportu takimi ćwiczeniami, wręcz przeciwnie można je skutecznie zniechęcić. Najpierw trzeba pokochać ruch. To bieganie za piłką, bieganie bez piłki, tę radość z potu, pot z wysiłku, wysiłek dla radości. A potem można robić ćwiczenia, które pomogą w cieszeniu się bieganiem, trenowaniem, startowaniem, meczami, rywalizacją. Wyobraziłem sobie dziś zawody w bieganiu skipem A na 400 metrów. Wielki stadion, ośmiu zawodników staje w blokach i biegną podnosząc wysoko kolanka. Liczy się czas oraz noty sędziów za styl. Śmieszne by było, prawda? Otóż szkoła na wuefie zbyt często zachowuje się, jakby chciała przygotować dzieci do takich zawodów (albo w skłonach, albo w skrętoskłonach, albo w krążeniach bioder). I wyjątkowo nie jest to wina ministra Giertycha.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.