Najbardziej zabiegany tydzień w moim życiu. Wtorek 6.30 zbieramy się pod pałacem kultury, mało się znamy, gadamy z Dzikim, Kamilem, obok różne grupki. Polączy nas bieganie. Na razie łączy czekanie.
Po pół godzinie zjawia się ktoś z organizatorów, uśmiechy, ale nadal nic nie wiadomo. Koszulki, bluzy, buty Pumy (nie każdy jeszcze ma) dojadą, buty też. Mija godzina, są dwa busy. Pół godziny i są już cztery, na cztery strony Polski. Organizator wręcza nam kluczyki. Mamy jechać biegać.
Zdobyłem więc dodatkową sprawność: kierowcy busa. W drodze do Piątku sztafeta sę integruje, chociaż ja głównie patrzę się na drogę. Z przodu siedzimy we trzech – z Dzikim i tryskającym życzliwością archetypicznym działaczem sportowym Czesławem F. z Zakopanego. Od razu jest temat, bo do ślubu w Zakopanem z Moją Sportową Narzeczoną, archetypiczną góralką, mam pięć dni.
W Piątku, skąd ruszają sztafety na cztery wiatry, telewizyjna feta, kamery, młyn. Wybiegamy na południe i spokój. Zaczyna się cisza, puste drogi, samotność długodystansowców. Pierwszy na trasie leci Sierpień. Taka ksywka, bo Sierpień nazywa się August, a to nie jest Anglia biega, tylko Polska Biega.
A potem miejscowości raz mniej raz bardziej puste, które ja oglądam zza szyby busa. Sztafeta wysiada, biegnie z dzieciakami, jeśli są, dalej leci ktoś inny. I zostawiamy ich z nadzieją, że gdzieś im zostanie w głowie to ziarno, że byli tacy, co biegali, że może to bieganie jest fajne. Uścisk dłoni burmistrza, dyrektora i rytualny okrzyk z dzieciakami: Polska biega, biega, biega.
Najgorszy jest drugi dzień, pogoda się psuje, chociaż ja biegnę z rana (a sprawność kierowcy busa zdobywa wtedy Dziki), jeszcze przed ulewą. Kawałek z Sierpniem, a potem sam, transowo, przedślubnie, z Jaromirem Nohavicą po czesku i po polsku na empetrójce. Po mnie na trasę wchodzi Czesław. Przede mną biegła Beata Sadowska. Tu zaskoczenie, myśleliśmy, że przyjedzie pani z telewizji, a Beata uczciwie przebiegła pierwszego dnia 16 km, a rano kolejne 10. Szacun. Rekord świata pobił za to Artur Partyka, medalista olimpijski. Miał z nami biec te 16 km z Łodzi do Pabianic, przez telefon uzgodnił, że biegnie tylko 2-3 km, pojawił się na Piotrkowskiej, wypowiedział do kamery telewizyjnej i przeleciał z nami 200 metrów. Tym samym do rekordów Polski w skoku wzwyż Partyka dołożył rekord w innej dyscyplinie.
Polska Biega to nie jest sama sielanka. Są ulice Radomska wypełnione dzieciakami z balonikami (może zapamiętają sobie to bieganie). Są wsie za Radomskiem, których nazw nie pamiętam, ale pamiętam dzieciaki gnające z nami kilometrami, nieustanną sztafetę gimnazjalistów z klubów piłkarskich i niepiłkarskich. Panią wójt, panią od wuefu, pana trenera.
Ale jest też druga strona buta. Że liczy się tylko kamera TV, a jak jej nie ma, to jest pusty Bełchatów albo ostatnia miejscowość przed Bełchatowem, gdzie przybiliśmy piątkę z wójtem i sekretarzem gminy, dostaliśmy kubek ciepłej herbaty i napoje na wynos (to miłe), ale pies z kulawą nogą tam nie myślał o bieganiu.
Zostawiłem sztafetę przed Częstochową i pojechałem na Podhale się żenić. Ale teraz, w piątek rano, trochę mi brakuje. Dzikiego (dzięki zwłaszcza za wieczór kawalerski w Pabianicach, byliśmy we dwóch w Siódmym Niebie, tak się nazywała knajpa, którą polecił nam policjant). Czesława, z którymi obdzwanialiśmy w kółko miejscowości przed nami. Szalonej Maryśki, która ma życiówkę w maratonie lepszą ode mnie – z czasów, kiedy była zawodniczką – a gadane i upór w dążeniu do celu podobne do MSN. Stonowanej Agnieszki, urodzonego pedagoga, która jako wicemistrzyni Polski w biegu tyłem w wiosce przed Piotrkowem dała pokaz w wyścigach z uczniami. Dzieciaki się wywalały.
Facetów: rzeczowego, kompetentnego Sieirpnia, ultramaratończyka z rekordem Polski w biegu 48-godzinnym (coś koło 370 km), który tak drobi nóżkami w biegu, że nie postawilibyście eurocenta na to, że da radę przebiec choćby 30 km. A taką dawkę treningową Sierpień serwował sobie na sztafecie codziennie. Darka i Andrzeja, z którymi nie przebiegłem razem zbyt wiele, ale razem tworzyliśmy dobrze trybiącą maszynę. Małgorzaty Rydz, olimpijki, która dołączyła w Radomsku i od razu widać, że ma serce do biegania (widzisz, Artur, sportowcy też mogą). Wszyscy zrobili mi niespodziankę i na koniec wręczyli numer startowy z najlepszymi życzeniami na ultramaraton życiowy z MSN.
Sztafeta biegnie już przez Śląsk. W sobotę Sierpień się urwie do swojej Rudy Śląskiej, bo organizuje tam bieg Polska Biega, jeden z pięciuset iluś w Polsce. Jedną z nagród będzie piłka do koszykówki, którą dostaliśmy od władz Łodzi (tam się szykują koszykarskie mistrzostwa Europy). Ale na niedzielę wróci, żeby dotrzeć do Cieszyna. Przez te dwa dni Polska będzie biegała. A ja w sobotę o 14. w Zakopanem wbiegnę na nową drogę życia.
sfx
2009/05/08 11:59:20
No to pozostało od teraz 26h do maratonu… maratonu życia… u mnie rozpoczął się on niedawno… raptem 7 lat temu.
Życzę wszystkiego naj. A rozpisywać się nie ma co, bo o maratonach wiesz pewnie więcej niż niejeden z nas :)… a że i przygotowany jesteś na 200% to myślę że na ścianę nigdy się nie natkniesz.
A ja jutro o 14 będę po raz pierwszy pomagał przy sędziowaniu zawodów LA. Też mam tremę.
–
mksmdk
2009/05/08 17:38:20
sztafeta jest w Misteczku ślaskim to już śląsk pokonalisny etap czestochowa – miasteczko
zaraz kolacja
to wszytko co przeczytalem powyżej jest tak prawdziwe
pozdrowienia z wewnatrz 🙂
PLbiega
–
ocobiegatu
2009/05/08 18:36:22
Powodzenia na nowej ścieżce biegowej życia..
A ja z kolei taką typowa ścieżke biegacka sobie w parku wyznaczam – nowe 5km. Juz kilka miesięcy testuje różne warianty , nawet dziś. Ciężka sprawa , trasa ma byc szybka , prosta , po miękkim w całości, bez ostrych zakrętów a jak zakręty to abym wcześniej miał szanse zobaczyć rowerzystów -niektórzy jadu tu w parku Tour de Pologne..)).
Na starej 5km mam w połowie trasy drogę , która rozdziela dwie części parku, dwa razy ja przekraczam , tam i z powrotem. Jak dobiegam to słyszę szum samochodów i się wściekam, wszelkie mozliwe przekleństwa mi sie nasuwają ..), znów trzeba poczekac , życiówki zalezne od samochodów….Pocieszam sie , że nowatorskie interwały – bieg , zatrzymanie , bieg ..
Ciekawe co byście myśleli ,gdybyście musieli 8 razy czekać aż przejadą gdzies samochody w czasie półmaratonu…Ech macie fajnie biegając w imprezach – taki luksus , biegnie sie normalnie , bez zatrzymywania a i nie trzeba napojow szukac w krzakach..
Z kolei ja boje sie tych twardych nawierzchni , oby to nie była dla mnie niemiła niespodzianka w pierwszej imprezie. A w weekend pobiegam wokół Stadionu Olimpijskiego z Polska Biega. Jak nie da rady na stadionie to trzeba na zewnatrz..)
–
tomikgrewinski
2009/05/09 20:31:31
Wojtku najlepsze życzenia dla ciebie i małżonki.
Powodzenia!