Trzy dni samotności. Moja Sportowa Żona z córką przedszkolakiem odleciały na południe, jak wędrowne ptactwo, tyle że bliżej i samochodem. A ja zostałem sam z bieganiem, pracą i pustym domem. Nie wiem, jak się w człowieku włączają takie mechanizmy, ale kiedy w poniedziałek rano poszedłem się golić, to sięgnąłem po maszynkę do szafki, w której maszynka była cztery lata temu, kiedy to MSŻ mieszkała jeszcze w Rabce i mogliśmy tylko wydzwaniać do siebie w ramach darmowych minut albo odwiedzać się w innych ramach.
Potem poszedłem na bieganie. Jeśli poniedziałek to siła, sześć podbiegów Słonika. Najszybszy, ostatni, zrobiłem w 1:27, miałem szansę na jeszcze lepszy wynik, ale doping nie wystartował. Do 200-metrowego odcinka Słonika przymierzały się dwie nastolatki, wyraźnie z klubu, przyszły z trenerem, długo się rozgrzewały, ale ruszyły pół minuty po tym, jak przebiegłem koło nich. Polska biega.
Dalej praca, praca i rajd po parkingu z córką licealistką, która za tydzień z hakiem zdaje egzmin na prawo jazdy. Pomożecie trzymać kciuki?
We wtorek szybkie bieganie, umówiliśmy się z Dzikim przy Torwarze na trzy razy trzy wzdłuż Wisły. Czyli trzy razy po trzy kilometry w tempie, które Dziki planuje na niedzielny półmaraton w Radzyminie czyli kilometr w 4:17. Odpoczynki – po pół kilometra w bardzo wolnym tempie (km ponad 7:00). Bo tak się podbija wytrzymałość szybkościową. Jeśli zrobicie odpoczynek półtorakilometrowy i przebiegniecie go po 5:15, to ja nie wiem, co to ma trenować.
Pokazałem Dzikiemu swój pas biegowy (on kupił sobie podobny miesiąc wcześniej, porównywaliśmy zapięcia, wielkość buteleczek, kieszonkę zasuwaną itp.). A Dziki pokazał mi ajfona. To nie jest historyjka tylko o stereotypowym umiłowaniu gadżetów przez facetów po czterdziestce. Ale też o tym, że pamiętam jeszcze, jak Dziki, człowiek w sandałach z korzeniami w kontrkulturze, wyrobił sobie pierwszą kartę do bankomatu; to było trochę jak zdrada ideałów. A teraz? Czas biegnie, szybciej niż Polska.
W środę miało być długie wybieganie. Ale o 20. wychodzimy z córką licealistką na pociąg, nie mamy miejscówek, ani kuszetek, więc trzeba jechać na Wschodni zanim pociąg podstawią i szturmować. Jak w dawnych czasach pachnących kontrkulturą i śmierdzących Peerelem. Mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia, trochę pracy i dużo sprzątania, bo w poniedziałek przyjadę tu razem z kontrolą czystości, umówiłem się, że mieszkanie będzie wysprzątane, nie tak jak wtedy, kiedy mieszkałem tu sam z maszynką do golenia w innej szafce i mogliśmy się tylko z MSŻ odwiedzać. Dlatego półtoragodzinne wybieganie skróciłem sobie do godziny. Pobiegaliśmy z Kamilem po Lesie Kabackim. Zaczynając w 5:30, potem większość dystansu biegnąc po 5:00, czyli dla mnie było to mocny pierwszy zakres, dla Kamila, który na razie jest trochę wolniejszy – drugi.
Kamil sprawia wrażenie, jakby się budził ze snu zimowego. Od wiosny męczyły go kolejno: zapalenie oskrzeli, kontuzja stopy (piłka nożna), uraz nogi (piłka nożna), domniemany zawał (który okazał się nie-zawałem, ale treningów i tak przez parę tygodni nie było) i wreszcie uraz dłoni (zauważyliście, że Kamil w Szkle Kontaktowym zawsze chowa lewą rękę za oparciem?). Wczoraj napisał mi esemesa „Przełamałem się”, bo w końcu zrobił porządne interwały. A dziś poczuł na dziesiątym taki przypływ energii, że namówił mnie na mocne przyspieszenie. Zamiast rytualnych trzech przebieżek był najpierw kilometr w 4:09, następny w ok. 3:50, a na końcówce już lecieliśmy jak Boeingi.
Wrzucam blog wcześniej, bo w rytualny czwartek będę szedł z córką licealistką z Kuźnic przez Halę Gąsienicową, Kozi Wierch do Doliny Pięciu Stawów. A jaki cudny będę miał w piątek trening.
Acha, jeszcze tytułowe pytanie: co robi facet bez żony? Biega.
biegofanka
2009/08/12 18:29:16
Wojtku – to przede wszystkim udanej wyprawy z córką w Tatry, córce życzę zdania egzaminu na prawko za pierwszym razem:))
Dziki – bardzo dobrego wyniku na najbliższym półmaratonie:))
–
pict
2009/08/12 22:45:50
O widzę, że nie tylko ja wybieram się do Radzymina. Będę się ścigać nie tylko z moją życiówką, ale także z legendarnym Dzikim hura!
–
johnson.wp
2009/08/13 08:45:57
Oj tak, karta bankomatowa – pamietam jak System zmusił mnie do tego. Miałem obolałą duszę – teraz się przyzwyczaiłem i wędzidło już tak nie boli. A bez żony to oczywiście bez sprzątania było i nawet maszynki do golenia nie miałem…
–
piotrek.krawczyk
2009/08/13 15:46:14
… czyli Dziki. Dzięki biegofanko. Jak nie będzie duchoty to będzie dobrze. Pict – będę miał jaskrawozieloną koszulkę z logo Polska Biega, może się zatem poznamy 🙂 Przez ostatni tydzień słucham się zaleceń Johna, czyli Wojtka. Zmniejszyłem objętości na rzecz szybkości, mam głód biegania. Dziś robię BNP nie jak zwykle ok. 20 km, ale tak jak Mistrz kazał: 15 minut I zakres, 20 minut II zakres, 10 minut III zakres. Jak skopię ten start, to będę miał łatwe wytłumaczenie, że przez Johna i jego metody:) Minimum zyciówka (1:31:45), cel złamanie 1,5 h. Pict – na ile lecisz? Pozdrawiam. Dziki
–
biegofanka
2009/08/13 18:44:27
Pict – to też wymarzonego wyniku w tym półmaratonie życzę:))
–
wqu
2009/08/16 19:45:37
Dzisiejsza 35-ka już nie poszła tak łatwo jak tydzień temu. Może dlatego, że nie miałem głowy zajętej myślami, jak wtedy. A może przez ten upał. Trochę zaspałem, więc wybiegłem późno i skończyłem dopiero przed drugą. Niby w lesie upał aż tak nie dokuczał, ale było już wtedy ze 30 stopni. Ciężko. Na ostatnich 6 kilometrach przyspieszenie. Bardzo cieżko. Dobiegłem. Ufff… Wypiłem zostawiony za drzewem napój izotoniczny ale dalej pić się chciało. A tu w moim stroju biegowym poza kluczami nic. Ani grosika. W hotelu Mrówka w Powsinie w ogródku pod parasolami ludzie siedzą. Zimną Colę piją. Normalnie za Colą nie przepadam, a tu aż mi ślinka cieknie. Zapytałem kelnerkę, czy by mi takiej Coli nie dała gratis. W Powsinie widać biegaczy lubią. Diewczyna uśmiechnęła się i przyniosła. I wiecie co. To była najlepsza Cola jaką w życiu wypiłem!
–
pict
2009/08/16 20:15:15
No i po Radzyminie. Plan zrealizowałem w 100% – miałem złamać 1:27 i wyszło 1:26:27 (3 sek stracone na przejeździe 😉 Generalnie bardzo zadowolony jestem z wyniku, bo sama impreza taka średnia (powiedzmy 3 z plusem). Dziki gratulacje złamania życiówki!
–
piotrek.krawczyk
2009/08/16 22:24:12
Dzięki Pict. Gratluję wyniku! Zaraz Cię zidentyfikuję w wynikach 🙂 Gdzieś musieliśmy się widzieć, bo zrobiłem korektę po pierwszej piątce po 4’05/km czyli za szybko. Przejazd!, k.. j… m… Słyszałem wcześniej o takim biegu na los. Kto się załapie przed pociągiem wygrywa, nie wiedziałem, że to właśnie połówka w Radzyminie. Postałem trochę dłużej i 1’30 odjechało osobowym do Tłuszcza. Ale parę sekund życiówki netto piechotą nie chodzi 🙂 Szkoła pokory. Zgadzam się z oceną biegu. Siermiężna organizacja z epoki Ośrodków Sportu i Rekreacji (czasy „z ręki”, medale w reklamówce, odbiór numerów tylko przed startem – stąd opóźnienie rozpoczęcia o ponad kwadrans, itp. folklor) Biegnę poprawić się na połówce w Szczecinie za 2 tygodnie. Pozdrawiam. Dziki
–
piotrek.krawczyk
2009/08/16 22:33:23
Specjalne gratulacje dla Jakuba za walkę na finiszu 🙂 Dziiki
–
pict
2009/08/16 22:54:36
Piotrze, na finiszu minąłem jednego biegacza, ale to chyba nie Ty byłeś – a mnie odstawił znów człowiek, z którym biegłem ostatnie 3-4 km. Gdzie więc mogliśmy się mijać?
–
piotrek.krawczyk
2009/08/17 16:00:05
Pict 🙂 Następny zawodnik przybiegł 1 sekundę za Tobą – stąd moja wizualizacja walki na finiszu. Przypaliłem po starcie, pierwsze 2 km po 3’58, stąd przypuszczam, że przeszedłeś mnie koło 5-8 km. Pozdrawiam.
–
pict
2009/08/17 16:56:28
Piotrze złudne to w przypadku Radzymina – zdaje się, że są wśród sąsiednich wyników (być może dotyczy to również mojego, choć nie jestem pewien bo próbowałem zmierzyć sobie własnym sprzętem czas netto) wyniki poprawione przez sędziów z przejazdu kolejowego. W każdym razie jak wbiegałem to aż takiego tłoku nie było 😉