Hel, piekielnie długie wybieganie

Wakacje w Jastarni to odłożona obietnica z zeszłego roku. Mieliśmy chociaż na weekend przyjechać do mekki surferów, bo Moja Sportowa Żona stawia już drugie, a nawet trzecie kroki na desce. Ale się nie złożyło, dopiero w teraz przyjechaliśmy na przedłużony weekend na półwysep. Teraz ja stukam w kafejce internetowej, MSŻ ma lekcję z instruktorem na wodzie, a córka przedszkolak puszcza latawiec na brzegu.

Dotarliśmy w piątek po południu, jak tu jest daleko, nawet Rabka wydaje się leżeć pod Warszawą w porównaniu z Jastarnią. Cudem znaleźliśmy pokój i zatopiliśmy się w wakacjach. Czyli poszliśmy na plażę, gdzie MSŻ cieszyła się piaskiem i słońcem, a ja pobiegłem na półgodzinny trening siłowy. Na półwyspie trudno o miejsce do podbiegów, ale uznałem, że bieg po plaży po kopnym, suchym piasku będzie ok.

A myślami byłem już przy sobocie. To, że zacząłem w ten weekend BPS pod Warszawę, to jedno. Drugie, że zrobię długie wybiegania wg Greiffa, ale w pełnym prawie wariancie. Bo na wiosnę robiłem co tydzień 30 km, a teraz będę robił uczciwie zalecane 35. A prawie – bo Greiff każe dodawać po 3 km końcowego szybkiego odcinka w tempie maratonu, ale uznałem że w moim wieku, z moimi możliwościami i z trudnościami w ogóle do utrzymywania na treningach maratońskiego tempa – dodawanie po 2 km wystarczy.

Ale ważne dla mnie było po trzecie. Zrobić ten trening spektakularnie. Ponieważ na mapie drogowej półwysep od Helu do Władysławowa ma 34 km, to lepszego pomysłu nie było. Rano MSŻ na plażę, a ja pociągiem na Hel. Piekielny upał, łagodzony trochę wiatrem, niestety w twarz. Dotknąłem wody, włączyłem stoper i ruszyłem. Najpierw trzymałem zaplanowane tempo 5:30 na kilometr, a pulsometr pokazywał nawet, że się obijam – tętno było ok. 140, czasem 145. Biegłem leśnymi ścieżkami, a kiedy przy Juracie zrobiły się zbyt piaszczyste, po chodniku. W Jastarni pobiegłem na plażę pomachać rodzinie i łyknąć wody. Ale dwukilometrowym biegiem po plaży się nieźle zmachałem, spadło mi też tempo. Kiedy przed Kuźnicami wróciłem na ścieżkę rowerową wzdłuż szosy miałem już przeciętną ok. 5:45 na kilometr, a tętno 150, czyli takie jak powinno być. Następne kilometry, to coraz większa mordęga, coraz wolniejsze tempo – nawet po 6:30 – przy tym samym tętnie w górnej części pierwszego zakresu. Na maratonie to klęska, na treningu to walka. W Chałupach kupiłem sobie w sklepie kefir – Boże, nigdy kefir nie był taki pyszny, jak w Chałupach – i tempo się poprawiło na 6:20.

Całe szczęście na pierwszym wybieganiu wg Greiffa się nie przyspiesza pod koniec, dopiero za tydzień czekają mnie szybkie 2 km. Ale postanowiłem: kupuję pas z bidonikami. Trening ma być efektywny, a nie bohaterski.

Na rondzie we Władysławowie czułem się jak bohater powracający po przegranej bitwie, ale jednak bohater. Półwysep został zdobyty. 3 godziny 38 minut 20 sekund, 36 km, przeciętna na kilometr 6:04. Potem obiad z MSŻ i jej deska. Do wieczora mi to bohaterstwo nie przeszło, szczególnie, że przyjechali do Jastarni na nieprzedłużony weekend Grzesiek i Agnieszka (ci od parku linowego) ze znajomymi i mogłem się wieczorem chwalić przy piwie.

W niedzielę była regeneracja, bo organizmowi należy się regeneracja po takim wysiłku. Pamiętajcie o tym. Pograliśmy tylko trochę w siatkówkę na plaży, razem z MSŻ, co sprawiło mi bardzo wiele radości. Powiem bez ogródek: sądzę, że wspaniale jest uprawiać różne rzeczy z żoną, ale raczej nie ogródek.

Dziś zrobiłem trening siłowo-interwałowy. Bieg po plaży, na jej nachylonym szerokim fragmencie dwanaście 19-sekundowych podbiegów, a w drodze powrotnej sześć szybkich półminutówek. W BPS-ie, bezpośrednim przygotowaniu startowym do Maratonu Warszawskiego, będzie mniej siły (zasadniczo raz w tygodniu), a więcej szybkiego biegania. Dziś było miękkie przejście.

Koło naszego domku w Jastarni leży orlik. Jak zauważyliśmy głównie odłogiem. Jest boisko piłkarskie (tam czasem biegają jakieś drużyny), a obok drugie z tartanu – do koszykówki, siatkówki albo tenisa. Można opuścić siatkę i pograć. Umówiliśmy się na to jutro z rana.

Mieliśmy jeszcze uprawiać turystykę rowerową, wypożyczalni tu dostatek. Ale nie wiem, czy się uda, bo pogoda zbyt ładna, MSŻ ciągnie na plażę. A niech tam, ja już swoje przebiegłem. Zrobię jeszcze jutro dłuższy trening, ale wyjadę z tytułem Zdobywcy Półwyspu, co z tego, że w słabym stylu. Trening był rzeczywiście piekielny, to też jest jakieś doświadczenie. Zimny prysznic.

Rozciągnąłem się potem, porządnie. I poprawiłem zimnym prysznicem.

 

Updated: 3 sierpnia 2009 — 18:55

  1. sfx

    2009/08/03 19:57:28

    A ja, zgodnie z tradycją, zaczynam serię wpisów pod kolejnym odcinkiem 🙂

    Na wstępie pochwalę się znajomymi… 34 i 61 w I Karkonoskim… miejsce i czas mniej ważne – doznania bezcenne.

    A na koniec pochwalę się innym znajomym, którego po raz pierwszy spotkałem na treningu na Górze Chełmskiej… dla mnie 10k wolno po 5:25/km + skipy i wieloskoki w 10 seriach… na koniec 2k truchtu
    a znajomy wolniutkie 10k po 4:10/km… a w Lęborku pogonił 2h39/42,2km… jest na fali… po 7 latach biegania

    ehh.
    pomarzyć.


    biegofanka

    2009/08/03 21:06:35

    Ja też za kilka dni nareszcie zobaczę znowu morze…, usłyszę ten szum fal…, poczuję ten zapach… Jak dziecko nie mogę się doczekać. Dzisiaj zrobiłam interwały, a jutro dłuższe wybieganie:))


    mksmdk

    2009/08/04 09:22:41

    O jak miło poczytać o „moich ulubionych” wakacyjnych rejonach biegowych.
    Ostatnio spędziłem tam wszystkie weekendy lipca oraz 2 całe ost. tyg lipca.Na chwilę wystawiłem nos do Pucka na 1 Półmaraton Pucki który jest kontynuatorem Maratonu Puckiego który po 25 edycjach zakończył swój żywot.
    Uwielbiam biegać po półwyspie.Uwielbiam płw jestem tam od 15 lat co roku ale od 4 biegam robiąc tam obóz treningowy połączony z rodzinnym letnim wypoczynkiem. W lipcu z moich marnych 269 km, 210 było po półwyspie z tego ok 70% po plaży.
    Jak tam jestem biegam raczej wzdł. wybrzeża po plaży przy czym pierwsze 2-3 km biegnę ścieżką rowerową a następnie już tylko plaza. 🙂
    Z moich tego rocznych osiągnięć wakacyjnych pochwalę się trasą
    1 Jurata-Hel plażą posztormowa miękka 15k w 1:20 2 Jurat -Hel-Jurata ścieżką rowerową powrót szybszy 19k w 1:37
    3 Darżlubie-Puck (półmaraton) 1:30,09
    Do pełni szczęścia zabrakło mi czasu na odcinek który planowałem od dawna tzn Kużnica – Władysłwowo oczywiście plażą (W zeszłym roku zrobiłem odc Kużnica – Jurata) Wtedy bym zamknął cały płw helski plażą – oczywiście nie jest to to samo co w jednym kawałku jak Wojtek ale planuje również za rok w tzw ciągu tyle ze plażą.

    Wojtku w zeszłym tyg zacząłem BPS pod projekt Berlin /Warszawa i nie wiem co robić z jednej strony czuje się lekko zmęczony po „obozie” wiec w tym tyg lekko ale co od następnego? co byś poradził?


    beautyandb

    2009/08/04 18:35:18

    Ha, mnie wyszło 35 km w średnim tempie 5:57, ale bez plazy 😉 Też Greiff… Aż sie boję przyspieszen w tę sobotę…


    johnson.wp

    2009/08/05 11:42:22

    Jeszcze jeden przyczynek do teorii rozciagania: doświadczyłem klasycznej prawdy o zbawiennych skutkach długiego wybiegania ale w zakresie do 75% Tmax. W niedzielę zrobiłem 25km inspekcję po moim Lesie Rzecholeckim gdzie robię za Rumcajsa. Wcześniej miałem w nogach maraton w Karkonoszach i wejście w 5-dniowy program treningowy. Z tego chyba powodu WB2 przy tempie maratońskim (82%Tmax) biegło mi się ciężko bo ponad 30″ gorzej niż na wiosnę. A tu wczoraj to samo tempo wykonałem przy zaledwie 77%Tmax! Przy rozciąganiu juz wiedziałem o co chodzi – takiego zakresu rozciągnięcia dawno u siebie nie widziałem. Dzisiaj WB2 już o 10″ lepsze. Czyli jak źle idzie to trzeba zwolnić, bo dzięki temu wkrótce będzie szybciej.


    sfx

    2009/08/05 15:05:22

    A tym razem o piłach, no może o jednej.

    Po mocnych wypowiedziach, a w zasadzie opisach metod walki johnsona.wp mam coraz większe wątpliwości co do moich postępów. Widać ilość startów, jak to zresztą można przypuszczać, jest często odwrotnieproporcjonalna do postępów. Choć można by rzec, że johnson startuje często sam ze sobą :), ale to nie to samo.

    W tym roku hulałem już 10-krotnie na startach od 6,5 do 42k. Przede mną zaplanowanych kilka imprez. Chyba sierpień będzie miesiącem nadzwyczaj spokojnym. Zmieściły się tu tylko dwie imprezy, ale dość koleżeńskie i krótkie.
    Mianowicie w najbliższy wtorek… bawimy się na znanym przez johnsona stadionie. Taki nasz klubowy, nieoficjalny miting… 100, 400 i 1500m. Życiówki padną we wszystkich konkurencjach i zrobi je niemal każdy uczestnik. Aż się boję.

    Drugim ze startów jest 5km II Cross Góry Chełmskiej. Tu będzie się działo. Choć nie liczę na rewelacje z mojej strony to postaram się mocno zapracować na 1100m podbiegu (przypomnę – 85m w górę).

    A początek września to Piła. I w tej Pile będzie też johnson. Ojojoj… trzeba zakasać rękawy i nie oglądać się za siebie. Jutro wolne :).


    wqu

    2009/08/05 16:36:59

    Zaciekawiony Waszymi wpisami postanowiłem dowiedzić się, co to jest ten Greiff. I okazało się, że ja też rozpocząłem mój BPS pod Warszawę wg Greiffa, bo pobiegłem 15km tempem 5:45 czyli 15 sekund wolniej od planowanego tempa maratonu (jak wyczytałem pierwszy tydzień BPS Greiffa zaczyna się właśnie od takiego biegu, a dopiero kończy się 35km „biegu ekstensywnego”).
    Zbieżność z planem Greiffa wyszła jednak dośc przypadkowo. Zaniepokojony bowiem tym, że przy próbach długich biegów tempem 5:30 – zgodnie z planem Skarżyńskiego -moje tętno przekracza granicę drugiego zakresu, postanowiłem sprawdzić, co będzie, jeżeli pobiegnę tempem 5:45 i będę pilnował, by nie przyspieszać (poprzednio nie pilnowałem, więc czasem biegłem np. 5:20). Uznałem, że dziesięć kilometrów to za mało, więc pobiegłem dużą i małą pętlę kabacką. I tak wyszedł mi Greiff. I tętno w okolicach 154, więc 81% Hrmax.
    W ubiegły weekend z kolei w równie zdyscyplinowany sposób pobiegłem tempem 6:30 (co w moim przypadku daje zalecane przez Greiffa tempo biegu ekstensywnego) dwie duże pętle czyli 20km. Tętno 71% Hrmax.

    Pobiegłem 20 km, bo mam w pamięci, że gdzieś pisałeś Wojtku, iż przekraczanie tego dystansu nie daje dodatkowego efektu treningowego. To daje, czy nie daje? Wyjaśnijcie proszę jak to jest z tym Greiffem.
    Czy mam dążyć do tego, by dało się w końcu przebiec 12km tempem 5:30 utrzymując tętno w drugim zakresie, jak chce Skarżyński (może mi się to uda jak będę bardziej pilnował tempa; właśnie miałem spróbować)? Czy też tempem wyższym od planowanego tempa maratonu biegać tylko interwały a za to pobiec raz w tygodniu 35km tempem 6:30 (może z próbą przyspieszenia do 5:40 pod koniec :-)? I czemu metoda Greiffa nie jest zalecana dla maratońskich debiutantów?


    beautyandb

    2009/08/05 17:11:20

    Ciekawa jestem opinii Wojtka… Dlaczego nie dla debiutantów – moim zdaniem jest po prostu bardzo ciężki. Mnie w ub. tygodniu wyszło 112 km. A biegałam wariantem oszczednym (jak w planie 15-20 – to ja 15). W tym bedzie mniej, bo mi jeden trening wypadnie. Jakby mi dwa lata temu ktoś dal taki plan, pewnie bym już nie biegala 😉
    W tym roku namowili mnie koledzy trójkolamacze, widząc jak się męczę z pewną barierą, biegam dużo, ale czegoś mi brakuje…


    ocobiegatu

    2009/08/05 19:25:01

    Gdybym trenowal wg czegokolwiek to filozofia Greifa by mi chyba troche pasowala- dlugie wybiegania , przyzwyczajaja do wysilku psychicznie i fizycznie , dziala to tez jak laboratorium na samym sobie ..
    My amatorzy powinnismy przede wszystkim zwracac uwage na wlasne odczucia.
    W takich sprawach zaden trener nam nie doradzi – no chyba , ze jest naszym trenerem a zarazem wujkiem i mieszka o dwie ulice obok..))
    Co z tego , ze np. ktos wierzy , ze trenujac tylko do 20km pobiegnie maraton.
    Moze sie udac jak jest w miare zdolny jesli chodzi o gromadzenie glikogenu a jak jest malo zdolny ? to katastrofa po ilus tam km bo sie nie sprawdzil choc raz na te 35km.
    Wedlug mne debiutant moze czuc sie w miare bezpieczny jesli chodzi o „sciane” jesli maraton pobiegnie na 50% wydolnosci tlenowej czyli 69% Hrmax.
    Wtedy jest najwieksze spalanie tluszczu ( tak do konca nie wiadomo ile , jedne badania 70% inne 50%) i ze stosownym , optymalnym „dowozem” – czyli ca. 60g węglowodanów na godzinę ( 240kcal) amator -debiutant bedzie jako tako dobrze sie czul…
    Tyle , że inna sprawa jak szybko biega „na tych parametrach” – jesli wyjdzie mu czas wiecej jak 5,5 godziny to chyba lepiej dac sobie spokoj albo…pobiec znacznie szybciej i zgodzic sie juz na „dzien dobry” ze sciana….
    Tętno ok – ale sprawdzcie sobie oddechy w czasie biegu dlugiego – takiego np. na 30km – jesli w stalym tempie oddechy sa na tym samym poziomie pod koniec biegu to jest super – znaczy sie parametr RER , czyli ten oddechowy ( to co badaja na biezni – maska na buzke) jest ok. Jak jeszcze tetno nie wzroslo to tez super bo nie ma cardiac drift . No i raz sie tak przebadajac juz wiemy , ze opcja treningow niekoniecznie juz tych na 30km ale powiedzmy na 21-25km jest dla nas i Greif niekoniecznie…ale moze cos innego…
    A tak w ogole to nie ma czegos lepszego jak plany biegowe indian Tarahumara – biegac 40km codziennie w roznych sprawach po Sierra Madre w Meksyku to maraton mamy jak w garsci..))


    ocobiegatu

    2009/08/05 19:47:19

    Jeszcze o Greifie…
    Chetnie czytam jego artukuły na jego stronie ( greif.de) jednak myśle , że ten sympatyczny starszy pan sie strasznie skomercjalizował – poprawka na niego sie przyda…)),
    juz jak sie zalogowalem to dostaje z jego strony mnostwo propozycji urlopow z biegami w Turcji , butow itp…
    Raz czytalem jego artykul o roli hiperwentylacji w biegach , czyli – sprawa sporna, czy oddychac glebiej czy plyciej w biegach dlugich…
    Podal badania – na 5 zawodnikow…)) , przeciez naukowo to po prosto smieszne …
    Moje zdziwienie pod koniec artykulu sie zupelnie rozwialo…tuz pod artykulem facet promuje jakis produkt , taki pod temat , juz nie pamietam jaki…
    Wkurzylam sie – z tego faceta trzeba wyciagnac pierwiastek trzeciego stopnia…))
    jest po prostu komercyjny , komercja go zgubia – a raczej mysle jego znacznie mlodszych doradcow…


    johnson.wp

    2009/08/06 10:34:30

    wqu – jesteśmy na podobnym poziomie, przynajmniej w stosunku do tego co potrafi Wojtek, i ja miałem podobny dylemat przed Krakowem. Wybrałem utrzymywanie tempa kosztem tego, ze zamiast WB2 wychodziło mi 89% Tmax… Po 4 takich treningach (raz w tygodniu 14-16km) puls zeszedł mi o 10 jednostek ale to wciąż bylo 84%. Tak wiec postęp był ale myślę, że wynikał nie z poprawy wydolnosci ale z poprawy techniki i do tego ten eksperyment się przydał. Co do wydolności to sądzę, że było to raczej szkodliwe, bo obciazenia były zdecydowanie za duże. Co do interwałów to nie mam zdania, bo jeszcze ich nie stosowałem. Na naszym poziomie główna korzyść to chyba znów poprawa techniki. Rezygnacja z szybszego tempa ale utrzymanie się ponizej 81% Tmax i dystans ok 12-14km to mój wybór na teraz. Nie grozi tu przetrenowanie, bo wtedy maraton i tak ładnie nie wyjdzie, a myśle że efekt czyli wzrost tempa pojawi się z czasem. Ja spróbuję to robić 2x tydzień jako piaty trening, co przy okazji daje większą sume tygodniową. NA naszym poziomie to lepsze niż 35km w jednej porcji, obojetnie w jakim tempie. Za to raz na miesiąc na pewno można poszaleć…


    wqu

    2009/08/06 11:54:32

    Czyli są dwie szkoły i dalej nie wiem, którą wybrać. Wojtku, napisz coś proszę.

    Na razie dziś było sześć kilometrówek w tempie o 30s szybszym od tempa maratonu. Pobiegłem je jednak według Greiffa, czyli przerwy w truchcie były nie 90-120s ale cały kilometr. Razem wyszło 15km. Tętno w czasie kilometrówek było ok. 86%. Według Greiffa powinno być ponad 90%, więc z poziomem wytrenowania chyba jest nieźle. Na razie wydaje mi się, że bardzo długie wolne wybiegania z ew. przyspieszeniem na końcu robią mi lepiej niż treningi szybkościowe z tempem szybszym od 5:00. Zresztą po co mi takie tempo, jak mam biec maraton 5:40? Pobiec 35km jeszcze teraz nie próbowałem. Ale wycieczkę biegową 39,5km, którą zrobiłem na początku maja tempem ok. 6:20 całkiem dobrze wspominam. Do 35km biegło się super. Na 37 tempo spadło poniżej 7:00. Nie wiem czy powodem była ściana, czy to, że pobiegłem kawałek ścieżką leśną, po której się bardzo kiepsko biegło w porównaniu z asfaltem. Jak wybiegłem z lasu to w końcówce udało mi się znów przspieszyć do 6:20.
    Co do techniki biegu, to Greiff twierdzi, że przyspieszenie na ostatnich kilometrach trzydziestki piątki zdecydowanie ją poprawia. Oczywiście jeżeli uda się przyspieszyć 🙂 Próba nie strzelba, więc postanowiłem choć raz pobiec te 35km. Kłopot w tym, że we wszystkich planach treningowych mocne akcenty są w weekend, a ja w weekend mam zawody jeździeckie. Myślę, że jechać parkur po 35km biegu to byłaby przesada. Chyba już lepiej pójść po tym do pracy, więc spróbuję pobiec w poniedziałek skoro świt.


    biegofanka

    2009/08/06 12:39:29

    Takie mądre wywody tu czytam, że się nie wtrącam, żeby nie „palnąć” czegoś niestosownego…;))


    biegofanka

    2009/08/06 12:42:37

    Oczywiście piszcie, piszcie dalej… próbuję wysuwać wnioski… może się jeszcze douczę…, coraz bardziej przeraża mnie wzięcie udziału w maratonie…, może zostać przy rekreacji i krótszych biegach…, a biega mi się dobrze:))


    wojciech.staszewski

    2009/08/06 14:28:17

    masz rację, biegofanka, w komentarzach jest już tak inżynieryjnie, że przestaję rozumieć. odpowiadam, gdzie zostałem wywołany do odpowiedzi.

    greiff nie dla debiutantów, bo jak pisze b&b jest piekielnie ciężki. u skarżyńskiego bodaj jest napisane, że trening powyżej dwóch godzin nie jest już budujący, tylko eksploatujący. nie znam równań, które by tego dowiodły, ale czuję to zdrowym rozsądkiem. jeżeli decyduję się teraz na przekraczanie tych barier, to dlatego, że wiem, że mnie to nie zabije, tylko wzmocni. bo poznałem już siebie, swoje możliwości i czuję, jaki nowy bodziec zaaplikować organizmowi, żeby go wzmocnić, a nie zabić.

    michał mks – biegasz już na tyle długo i mądrze, i ostatnio skutecznie, że najchętniej bym ci powiedział: sam pomyśl, co zrobić w BPS-ie. z tego co pamiętam z naszych rozmów i nieudanej próby rozpisania ci BPS-u dwa lata temu przed NY – nie przetrenuj się. rób 4 treningi w tygodniu, nie wskakuj na pięć. pomyśl, co ci pomogło zrobić skok w bieganiu przed łodzią. interwały, długie wybiegania, zmiana tempa długich wybiegań, treningi siłowe, bnp? i wzmocnij ten bodziec. innych nie zaniedbaj, ale postaw na to, co teraz przynosi progres. i rób wszystko z możliwie pełnym zaangażowaniem. jak długie wybieganie, to długie. jak szybkie interwały, to szybkie. nie patrz za bardzo na zegarek, słuchaj serca. zarówno metaforycznie, jak i w sensie pulsometru.
    myślę, że to co napisałem do michała, to zresztą dość uniwersalne rady.


    wojciech.staszewski

    2009/08/06 14:35:22

    wqu – doczytałem, co piszesz o greiffie. odradzam. możesz sobie zafundować takie wyzwanie – trening na 35 km – ale lepiej będzie, kiedy wyzwaniem będzie start w maratonie, a treningi nie będą przekraczały dwóch godzin. pamiętaj, gdzie byłeś rok temu.
    robię tu od czasu do czasu zastrzeżenie, żeby nie kopiować moich treningów. każdy ma inny staż, inne prędkości. większość z was biega wolniej, krócej – więc powinni trenować słabiej. ale są wśród czytelników tacy, którzy biegają szybciej ode mnie (spotkaliśmy się ostatnio na biegu powstania, na finiszu) – ich treningi raczej będą szybsze albo dłuższe od moich.
    chodzi o to, żeby nie przekraczać pewnej bariery obciążenia. można trenować lżej niż ta bariera mówi, wtedy efekt będzie słabszy. ale nie można trenować mocniej, bo efekt nie będzie wcale mocniejszy.
    wqu, rozpędzaj się spokojnie. bardzo mocno poprawiłeś życiówkę na 10 km i ogólną kondycję, pracuj nad tym dalej. po nowe, silne bodźce sięgnij za 5 lat, kiedy zwykłe przestaną działać.


    wqu

    2009/08/06 15:41:48

    Dzięki Wojtku.
    Przyznaję, że kiedy robiłem poprzednie wpisy nie przeczytałem całego planu Greifa. W międzyczasie doczytałem do końca i faktycznie dalsze tygodnie są z mojego punktu widzenia dość ekstremalne. Wcale nie chcę porywać się z motyką na słońce. Czuję satysfakcję ze swojej życiówki na 10km. Zresztą ostatnio pisałem tu na blogu, że nie chcę porywać się teraz na jej poprawianie. Jedyne, na co chcę sie teraz porwać, to złamanie czwórki w maratonie. Mam nadzieję, że to jest cel realny i rozsądny. Jest, Wojtku?
    Podstawą moich przygotowań były (wg. Skarżyńskiego) biegi tempem 5:30, ale problemem było zbyt wysokie tętno. Przeczytałem, że nawet niewielkie przekraczanie progu drugiego zakresu jest szkodliwe (dlaczego?). U Greifa też są takie biegi, ale tętno w drugim zakresie ma być dla tempa 5:40 (w moim przypadku), a przy tempie 5:30 może być ciut wyższe (takie jak u mnie).
    Plan Greifa jest na pewno dla mnie za cieżki. Ale podstawą wytrenowania jest w nim objetość a nie szybkość i siła. Szybko u Greifa jest jednak zawsze ciut wolniej niż szybko u innych. Za to dużo oznacza więcej (zarówno biegu jak i regeneracji). I czuję, zę mi to pasuje. Może więc Wojtku zrobiłbyś taką wersję Greifa dla mnie.


    ocobiegatu

    2009/08/06 19:20:38

    fajnie sie to wszystko czyta ale i tak nie rozumiem, zamiast tetna wystarczaja mi oddechy , nie wiem co to kilometrowki , jakies WB . Sa jakies strefy ale jak przeczytalem , ze u jednych trenerow sa trzy , u innych cztery strefy ( z ta rekreacyjna) , a w dodatku sa inne zakresy tetna na tych strefach , w USA dla odmiany jest 5 stref – to dalem sobie spokoj. A w dodatku duze niedokladnosci w Hrmax.
    Nie moge biegac jakichs tam interwalow albo zrywow ( minutowki ?) bo mam dosyc duza krotkowzrocznosc ( jak widac nie kazdy moze biegac wszystko) , nie robie skipow i innych rzeczy , takich jak podbiegi . Kultowa sprawa to tylko tempo – intensywne , no i chod sportowy…
    Ale mimo tego tez biegam jak Wy..))


    wqu

    2009/08/06 19:44:11

    ocobiegatu – rozumiem, że mam nie traktować siebie tak serio. Nie traktuję. Ale jak postawię sobie jakiś trudny cel, to go traktuję serio, żeby przyjemnośc była większa. I jak sie uda i nawet kiedy nie wyjdzie. Analizowanie metod osiągniecia celu dodatkowo mnie motywuje. A do tego, żeby przygotowac sie do maratonu według według jakiejkolwiek sensownej metody potrzeba dużo motywacji. Analizowanie metod osiągniecia celu pozwala cieszyc się myślą o sukcesie na długo zanim sie go osiągnie. I, co niezwykle ważne, ta radośc zostanie nawet gdy się nie uda, czego wykluczyć nie można jeżeli cel jest naprawde trudny. Dzieki temu ewentualna porażka nie zniechęca tak, jak zniechęciłaby gdyby próbowac zaliczyć cel ot tak „z biegu”. Zresztą Tobie nie musze tego tłumaczyć, bo to właśnie Ty zamieściłeś tu w komentarzach najwięcej dywagacji i analiz na temat biegania. Nie udawaj więc, żeś taki luzak 🙂


    biegofanka

    2009/08/06 20:27:43

    No ja zanalizować potrafię… rentowność przedsięwzięcia mając wymagane dane… co do analiz treningów biegowych i postępów w moim przypadku…. przemilczę…;))


    biegofanka

    2009/08/06 20:39:40

    Dodam jednak, że przy moim ekonomiczno-humanistycznym wykształceniu mam ograniczone możliwości technicznego rozumowania i „rozbierania” biegów treningowych na czynniki pierwsze pod względem techniki wydolności i możliwości mojego organizmu, wolę trenować intuicyjnie oczywiście korzystając jak najbardziej z planu treningowego Wojtka (przynajmniej w częściowym zakresie), co z tego wyniknie, zobaczymy:))


    biegofanka

    2009/08/06 20:42:40

    Cieszy mnie oczywiście, że opisując to tak dokładnie przekazujecie również wyniki swoich postępów, wielu zaczerpnie z tego dla siebie coś konkretnego:))


    biegofanka

    2009/08/06 20:48:48

    No i oczywiście dobrze jest popolemizować konstruktywnie, jak na tym blogu, z takich dyskusji zawsze można „wynieść” coś nowego, ciekawego…:))


    1arturro

    2009/08/06 21:09:11

    Co do planów-piszecie, że będziecie wykonywać ten, lub inny, z jakimiś zmianami-sorry, ale wtedy to już jest wasz autorski , zupełnie inny plan. Ludzie tak robią, potem się użalają że powiedzmy Greif jest do d… ( albo np plan Szkieleta-żartuję oczywiście;) ), tylko się okaże, że np skrócili długie wybieganie bo ich zdaniem to nie ma sensu, interwały robili szybciej bo mieli siłe itd itp, a wtedy można co najwyżej powiedzieć, że ich plan był do d…, tzn nie zadziałał, bo krytykować cudze plany można , jak sie je dokładnie zastosuje, tam naprawdę liczą sie czasami drobne niuanse, a ludzie zmieniaja zasadicze rzeczy i maja obiekcje…


    ocobiegatu

    2009/08/06 21:29:01

    wqu – jestem luzak….)), dla mnie to co najbardziej lubie to bieg w polaczeniu z analiza pod wzgledem fizjologii wysilku a wiec posrednio – poznania siebie ( mamy to oczywiscie wszyscy) ale nie na podstawie WB cos tam albo sporow co do ilosci powtorzen ..
    Poniewaz jestem budowlancem to sprawa jest juz latwiejsza – znam sie na wytrzymalosci materialow…)).
    Ja plany treningowe mało czytam.
    Co absolutnie nie znaczy , ze ich nie szanuje albo w nie nie wierze. Rady trenerow , doswiadczonych zawodnikow sa bardzo cenne i zawsze slucham uwaznie ale w mojej opcji rekreacyjnego – nie ma czegos takiego abym wybral jakis plan. Moze kiedys , biorac do zyczliwej wiadomosci wiele planow , sprobuje poskladac z nich mocnego Frankensteina dla siebie….


    wojciech.staszewski

    2009/08/07 09:13:47

    Wqu, muszę się przyznać, że byłem zbyt leniwy, żeby wyguglać gdzieś plan Greifa w oryginale. wystarczyła mi inspiracja na temat długich wybiegań raz w tygodniu, o czym usłyszałem od Darka K., a potem podczytałem na biegajznami.pl.
    to jest tak jak pisze Arturo – ja nie biegam wg Greifa czy nawet Skarżyńskiego. układam sobie sam plan treningowy inspirując się tylko ideami czy pomysłami mistrzów.

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.