Rozciąganie, moja religia

Bieganie jest jak wiara. Nigdy nie wiesz, jak pobiegłbyś Maraton Krakowski, gdybyś oparł przygotowania na olbrzymim kilometrażu, a jak, gdybyś zdecydował się wyłącznie na krótkie i mocne treningi. Wierzysz, że jakaś ścieżka doprowadzi cię do celu (to już frazeologia zupełnie ewangeliczna) i decydujesz się na nią. Przed Krakowem uwierzyłem w trzydziestokilometrowe wybiegania, a teraz w siłę biegową, do której dodam od tego weekendu trzydziestopięciokilometrowe wybiegania. To jak różne obrządki.

Ale religia, której jestem wierny od dobrych pięciu lat, to rozciąganie. Rozciąganie to nie jest fanaberia, nie jest dodatkowy smaczek treningu, nie żadna polisa bezpieczeństwa, którą można wykupić albo nie. To podstawa regeneracji biegacza.

Dowiedziałem się o tym w bolesny sposób, bo dziesięć lat temu nie rozciągałem się wcale. Po kilku latach treningów i startów przyszedł feralny maraton w Lęborku. Jeden jedyny raz myślałem, że nie ukończę biegu. Na zbiegu, a zbiegów tam dużo, koło 15. kilometra poczułem ból w kolanie. Przeszło. Ale na 20. kilometrze (znów duży zbieg, a to obciąża kolana) kolano znów się odezwało. Jeden krok – boli, drugi – boli, trzeci – nie ma kolana. Lecę w dół. Zero podparcia.

Stanąłem, zacząłem kuśtykać. Próbowałem podbiec, znów to samo. Szczęście, że zaraz był punkt medyczny, dostałem bandaż, kolano zaczęło funkcjonować, dotruchtałem do mety w jakieś 3:40. A w Warszawie – do lekarza.

Ortopeda zapisał mi jakieś prądy, nazywało się to bodaj DDT. Przyczepiali mi do nogi nad kolanem dwie elektrody i czułem fizycznie, jak zwinięte do bólu mięśnie powoli odpuszczają, rozprostowują się. Bo diagnoza była wlaśnie taka: przykurcz mięśni spowodowany wieloletnim treningiem bez rozciągania.

Wiecie, jak to jest. Podczas treningu mięśnie się naprężają, przykurczają, tężeją, kamienieją. Mieliście kiedyś nogi z kamienia? Jeśli nie damy im po bieganiu bodźca rozkurczającego, rozprężającego, rozciągającego, to one będą powoli wracały do pierwotnego stanu i wrócą, ale nie całkiem, jeden promil przykurczu zostanie, po następnym treningu drugi. A po setnym spadnie nam efektywność biegu, bo przecież chodzi o skurczanie i rozkurczanie mięśnia bez sztucznego ogranicznika. A wreszcie po tysiącznym grozi nam naderwanie (bo mięsień będzie już naprężony jak postronek) czy inna kontuzja, której nazwy nie znam, bo nie jestem fizjoterapeutą.

Zdarza mi się zbagatelizować rozciąganie, zrobić je nieporządnie albo nie zrobić w ogóle – ale mam wtedy wyrzuty sumienia. Bo rozciąganie to norma. Może są ludzie, którzy tego nie potrzebują, mają taką konstrukcję, że mięsień sam się rozkurcza – gratuluję wspaniałego ciała, ale to wyjątek, odstępstwo od normy. Nie polecałbym nikomu próbować, czy jest wyjątkiem. Bo po treningach po prostu się rozciąga.

Dziki wiecznie trapiony lekkimi kontuzjami, ciągle piszący w esemesach, że boli pachwina, łydka i chgw co – dał się przekonać naszej polskobiegowej fizjoterapeutce Ewie W. i w końcu przestał udawać, że się rozciąga, tylko robić to naprawdę. Teraz pisze esemesy o przebiegniętych kilometrach, tempach i napotkanych zjawiskach przyrody.

Kamil, kiedy zaczynał bieganie był z siebie zadowolony – że tak sobie mocno dał, że go nogi bolą. Dowiedział się o rozciąganiu, zaczął stosować i przestał mierzyć trening miarą obolałości.

Moja Sportowa Żona robi na koniec każdych zajeć (fitnessu) stretching. A jeśli coś sobie przeciąży, to w domu dodatkowo to rozciąga.

Znam szereg relacji o dobroczynnym wpływie rozciągania. Nie wiem nic o zgubnych skutkach rozciągania.

Szkodliwe mogą być skipy albo wieloskoki. Na wtorkowych podbiegach zrezygnowałem z cotygodniowej porcji tych ćwiczeń, bo znów się zmagam z kontuzją stawu skokowego. Dopadło mnie to po Maratonie Krakowskim, teraz boli zwłaszcza jeśli przesadzę ze skipami. Skipy to dodatek, biegowa galanteria, można się bez tego obejść. Podbiegi mi wystarczą. Zrobiłem we wtorek sześć krótkich – na skarpę, po 29 sekund. A potem dodałem sześć szybkich minutówek po płaskim z minutowymi odpoczynkami w truchcie (jakbyście chcieli, róbcie dłuższe przerwy). Bo jednak trochę się zmartwiłem brakiem szybkości na niedzielnym biegu.

W środę dla odmiany były podbiegi Słonika. Sześć razy 400 m pod górę w tempie ciut lepszym niż 4:00. A po południu spotkaliśmy się z Dzikim na chińską herbatę. Nie mogę przekonać Dzikiego do krótkich, szybkich treningów, on woli biegać długo, po 100 km tygodniowo, niestety ciut za szybko. Ja wierzę, że dobrze zrobiłby mu przynajmniej jeden trening w tygodniu naprawdę krótki (30 min.) i naprawdę szybki. Dziki nie ma zaufania do takiego obrządku.

Co do rozciągania, nasza wiara jest taka sama.

Updated: 30 lipca 2009 — 18:55

  1. sfx

    2009/07/30 12:21:49

    Na szczęście mobilizacji mi starcza na rozciąganie po każdej porcji treningowej… czasem na zakończenie, czasem przed siłą biegową…

    A ja przez ten rok z hakiem nauczyłem się wolniej biegać…
    … niegdyś pierwszy zakres kończyłem na 150-152 bpm … teraz kończę przy 138-140
    (moje max. zakładam że wynosi 190, choć nigdy tego nie zmierzyłem – na treningu osiągałem 182)


    ocobiegatu

    2009/07/30 16:19:45

    wiara to wiara a nie nauka ze swoimi dowodami..)). Świetnie Wojtku , że napisałeś tak szczegółowy, wiele objaśniający ,tekst. Ja na razie w rozciągania nie wierzę ,kiedys je troszke robilem i nic ciekawego , może kiedys uwierzę. Wierzę najbardziej w stosowny odpoczynek po bieganiu, w sumie mało biegam przez to bo max. 3 razy tygodniowo. Nie jest to łatwe bo jak jest ładna pogoda to ciężko jest pomyślec , że danego dnia nic z biegania…Wiec dokładam regeneracyjne chody sportowe.


    1arturro

    2009/07/30 17:20:54

    3:40/km?).
    Zaś co do tematu przewodniego-ja rozciąganie nie demonizuję, chwilę się pobawię po treningu, ewentualnie w trakcie, ale naprawdę minimum-pewnie 2-3 minuty i jest ok. Szwagier z kolei stwierdził, że jemu wręcz szkodziło, od kiedy przestał, nic mu nie dolega:) Kuzyn, który trenował w klubie (w wieku ok 13 lat 2:50 na km), mówił, że robili tego masę , czasem wręcz cały trening po rozgrzewce. W sumie-jak widać-zależy,ogólnie na pewno pożyteczne, ale jednak jesteśmy różni. Pozdrowienia:)


    1arturro

    2009/07/30 17:23:16

    3:40 na km)


    sfx

    2009/07/30 18:00:32

    1arturro
    nikt nie pyta, a mnie nurtuje
    „3:40 na km” ??


    ocobiegatu

    2009/07/30 20:53:10

    Dodam jeszcze , że oczywiscie wierze w zmeczenie a potem odpoczynek. Taki duet…
    Swiat jest dualny.))).
    Mam ogromna wiare w zmeczenie jako cos najbardziej wartosciowego w treningu.
    Doszedlem juz do tego , ze bieganie tych 1okm w 60-63 minuty mi nic nie daje. Jak bieg dlugo , wolno – to musi to byc cos konkretnego – te 20km. Dla kogos kto zaczyna to jesli 1km robi zmeczenie to jest ok ale zmeczenie zawsze musi byc …
    Zmeczenie – stosowny odpoczynek – mniejsze zmeczenie- stosowny odpoczynek – jeszcze mniejsze zmeczenie na tym samym dystansie..
    Generalnie w ogole jestem fanem intensywnych biegow – tych prawie na maksa , nic i nikt nigdy mnie nie przekona , ze jest cos lepszego…( latwiej to pisac jak robic).
    Jest sie czym zmeczyc i jest z czego odpoczac…
    Porownuje to sobie do sytuacji kiedy to ..hmmm 45 lat temu ukladalem zamki z klockow ( trening) , po treningu radosc – jest wynik ! a kiedy najlepszy wynik ? jak zamek jest wysoki czyli z trudem zbudowany ( stosowne zmeczenie). A potem taki zamek mozna rozwalic kopniakiem ..). A pozniej dluzszy odpoczynek.Bo jak dziecko nie odpocznie, nie nabierze nowych checi . sie nie przespi , to nastepny zamek robi niechlujnie i zamek moze sam sie nawet rozpasc bez kopniaka…


    ocobiegatu

    2009/07/30 21:06:03

    Na imię mam Bond ..James Bond…
    Na imię mam Zmęczenie …Duże Zmęczenie…))


    biegofanka

    2009/07/31 08:38:49

    Ocobiegatu – tylko żeby po Twoim komentarzu debiutanci biegowi (piszę też o sobie, bo co to jest 4 m-ce treningów) nie zaczęli robić zbyt szybkich treningów biegowych, bo może się to źle skończyć…;) Odnośnie wiary, wierzę, że Wojtek pisząc ma rację i stosuję się do jego zaleceń treningowych. Jak już pisałam, doświadczyłam na swoim przykładzie, że jak był zbyt intensywny, długi trening biegowy, dostosowany do tempa doświadczonego, szybkiego biegacza, to od razu odczułam to niemiło na sobie… Jednak wolę tak, jak pisał Wojtek, jak długo, to wolno, jak trening szybkościowy, to krótki… Owszem, niech każdy biega tak, jak czuje, że może biegać, ale jak to już mądrze zostało napisane: lepiej rozsądnie, a biegać do końca życia, niż zbyt intensywnie, ale niestety krótko… Fakt, każdy z nas ma inny organizm, inne predyspozycje sportowe, a do tego im później się zaczyna, tym bardziej trzeba uważać… szanujmy nasze nogi, niech nam dłuuugo służą…:))


    biegofanka

    2009/07/31 08:48:01

    Odnośnie skipów i wieloskoków dodam, że faktyczne są to świetne ćwiczenia dla kilkunastoletnich lekkoatletów, bo potrafią rzeczywiście rewelacyjnie poprawić, jak to ujmuje Sfx: wydajność, później mogą się przydać, jak to widzimy na przykładzie Marysi, która, jak pisała, intensywne je ćwiczyła i pewnie nadal ćwiczy, ja jednak zgodzę się tutaj również z Wojtkiem, że niekoniecznie muszą przydać się mi, bo i tak nie osiągnę super wyniku w biegu, bo to już nie ten wiek na rozpoczynanie kariery i dla mnie liczy się głównie przebiegnięcie dystansu… Owszem, sama ćwiczę też skipy, wieloskoki, ale robię to na miarę moich możliwości i czuję, że nie powinnam zbyt intensywnie ich ćwiczyć, ale to jest moje odczucie, bo mój organizm…:))


    wqu

    2009/07/31 10:47:00

    Na własnej skórze przekonałem się, że zbyt mocny trening może zaszkodzić.
    Jesienią ubiegłego roku pierwszy raz spróbowałem skipów (ale bez wieloskoków). Fakt, że się solidnie do tych skipów przyłozyłem. Na drugi dzień pojawił sie ból lewego czworogłowego. Taki dziwny, nie bolało jedno miejsce, tylko ból przemieszczał się w obrębie uda. I nie bardzo dokuczliwy, można było dalej biegać. Zresztą po chwili biegu ból znikał. Skipów juz więcej nie robiłem, ale ból, po kazdym szybszym biegu wracał coraz mocniejszy. Potem pobiegłem 10km na Kabatach. W czasie biegu noga nie bolała. Za to po biegu trudno juz było na niej chodzić. Prawie dwa miesiące przerwy w bieganiu.
    Skipów odtąd nie robiłem. Ale późną wiosną tego roku, nakręcony rosnącą formą próbowałem coraz szybciej biegać kilometrówki. Pojawiły się podobne objawy, tyle ze w drugiej nodze. Najpierw bolało tylko trzoszkę. Ale jak pierwszy raz udało mi się pobiec kilometr w 4:01 zaczęło boleć mocno. Prawie dwa miesiące przerwy w mocnych treningach.

    Dlatego tak ostrożnie podchodzę do szybkościowych prób przed Maratonem Warszawskim.

    Cóż, biegofanka ma rację. Im później się zaczyna, tym bardziej trzeba uważać.


    johnson.wp

    2009/07/31 10:54:20

    ocobiegatu – no i widzisz co narobiłeś? Obraziłeś nasze religijne uczucia dotyczące święta rozciągania;) Dodam swoje: pytasz o efekt 2 minut rozciągania. U mnie już po 30 sek i przerwie na drugą nogę zakres rozciągania zwieksza się od 3 do 5cm! Po prostu siegam dalej. Więc efekt jest, ale oczywiście po bieganiu gdy mięśnie są pzrykurczone. W artykule, ktory dałeś mi do czytania (bardzo ciekawy więc powtarzam link http://www.coachr.org/ten_laws_of_running_injuries.htm) podają, że rozciaganie PRZED bieganiem nie ma efektu zabezpieczajacego. Artykuł dotyczy pzryczyn urazów ponizej kolana i podaje jednak szokujące wnioski zmuszające do rewizji utrwalonych pogladów. Dlatego polecam tą lekturę. Jak sie komus nie chce czytac to wystarczy zerknąc na tabelkę na koncu. Wyjdzie m.in. na to, że nawet brak rozgrzewki i bieganie po twardym nie szkodzi, Autorzy pisza, że kłopotów z kontuzjami nie maja ci zawodnicy,ktorzy gnetycznie dysponują elastycznym ścięnem Achillesa. Myślę zatem, że ci którzy z tym ścięgnem maja kłopoty to powinni rozciągac tylne mięśnie, bo ściegien zdaje sie że nie da się rozciągnąc. Obala sie więc twoja teza o rozciąganiu.

    Teraz jesli chodzi o przykurcze mięśni, o ktorych pisze Wojtek – u mnie sie pojawiły już po 4 miesiącach biegania – były to malutkie punkty w posladkach i w przywodzicielach. Pewnie rozciąganie wiele mi nie pomogło chociaż je stosowałem- po prostu za ostro biegałem. Dopiero digipresura je roluźniła – więc jednak problem dotyczył przykurczonych czyli nie rozciągnietych mięsni głębokich.
    Zatem jak boli – trzeba zwolnic czyli odpocząc czyli niech się mięśnie same rozciągną przy zwykłym chodzeniu


    biegofanka

    2009/07/31 13:06:55

    Chciałam „dorzucić” jeszcze komentarz do poprzednich zdjęć dodanych Wojtku przez Ciebie – nareszcie dałeś zdjęcie, na którym Twoja Żona promienieje uśmiechem. Taka piątkowa popołudniowa refleksja: życie jest piękne i ludzie są piękni, jak się uśmiechają, jak widać tę radość… No tak, piątek popołudniu, nic dziwnego, że mi wesoło;) i idę wieczorkiem pobiegać:)


    ocobiegatu

    2009/07/31 16:10:05

    biegofanko – nie mialem na mysli szybkich treningow ale treningi w czasie ktorych trzeba sie sporo zmeczyc ( ale nia na maksa) , a mozna to zrobic tez wolnym dlugim biegiem , nie tylko szybkim.
    johnson- ostatnie slowo Twojego wpisu jest fantastyczne..- chodzenie..
    nie jest dobrze jak ktos duzo biega a pozniej wsiada do samochodu , siedzi za biurkiem..
    A co do rozciagan to moze i sie przyjme kiedys do waszego Zakonu.. , w tych sprawach jestem Elastyczny…)). Na razie troche sie pogubilem bo biegam juz prawie dwa lata ,w zasadzie bez rozciagan ,ale jednak chyba sie teraz nagle nie wystrasze..)). Choc…Lubie nieraz pochodzic na palcach , wolno po pokoju – trudno aby to nie wzmacnialo stopy- rozciegno podeszwowe ( troche mniej bo to tkanka laczna) , Achillesa , lydke..Moze jednak jednak cos tam robie w tym wzgledzie..
    A to takie proste cwiczenie..
    Co do rozciagan to jednak trudno mi zrozumiec aby ewolucja nie przygotowala nam pewnych mechanizmow adaptacyjnych. Wedlug kilku teorii ewolucji ,sluzyla nam ona po to abysmy sie poprawiali .. Wg jednej teorii ewolucja byla jak mechanik ale taki troche malo zdolny , nie sadze aby byl az tak malo zdolny aby nie poprawil czegos w tak zasadniczej dziedzinie jak bieg i chod – czyzby to nasi przodkowie nie mieli racji nie rozciagajac sie? To racje ma sport ? to mrugniecie powieki w ciagu dnia w stosunku do ewolucji.
    Trudno mi sadzic aby nasi przodkowie sie rozciagali . Zna ktos jakies przekazy historyczne ? ” Stanęli ( woje) mężem skrajem boru , dał znak (król) ,mąż za mężem pchali drzewa , krokiem w tył „…), nie to niestety nie Długosz…to ocobiegatu…)).
    Ale na powaznie – ciekawy temat – rozciaganie po wysilku fizycznym wg przekazow hstorycznych ale i literatury – bo to tez madrosc ludu…Zna ktoś cos takiego ?
    Może na hieroglifach egipskich cos bylo a moze pretorianie sie rozciagali ?
    Ja wiem , ze indianie Tarahumara , slynni biegacze dlugodystansowi , sa jak przeniesieni z tamtych czasow – wszyscy sie dziwia , ze oni przed zawodami ( a ciezko ich do nich namowic) nawet rozgrzewki nie robia …wszystkich to dziwi – co oni robia z tym bieganiem a jednak maja sie swietnie…


    1arturro

    2009/07/31 16:10:25

    Po prostu ucina mi notorycznie tekst, który próbowałem kilka razy wpisać, jak już nie będzie, to spróbuję powtórzyć:)


    1arturro

    2009/07/31 16:11:58

    4 h w Poznaniu


    1arturro

    2009/07/31 16:12:16

    o i znowu… 🙁


    sfx

    2009/07/31 19:22:34

    Ucinanie już rozgryzłem…

    UWAGA NA ZNAKI MNIEJSZOŚCI I WIĘKSZOŚCI bo strona to przyjmuje jako element języka HTML


    biegofanka

    2009/07/31 22:37:59

    Jednak człowiek jest tak skonstruowany, że jak ma „bata” nad sobą, to się mocniej dopinguje… widać to choćby po mnie, moim „batem” jest udział w zawodach, dlatego bez względu na to, czy mam tzw. siłę, czy ochotę po pracy, czy nie, zakładam wieczorem strój biegowy w wyznaczone dni i … na ścieżkę biegową. Ale to dobry „bat”, dlatego też dobrze jest wyznaczać sobie cele, czyli udziały w biegach, aby móc potem osiągnąć ten upragniony cel… przebiec maraton… Czytam i obserwuję Wojtku, że masz dobrze zmotywowaną drużynę par debiutujących w maratonie poznańskim:))


    1arturro

    2009/08/01 14:12:15

    Dzięki SFX, teraz wszystko jasne, rzeczywiście w ucinanym tekście używałem tych znaków…Więc odnosiłem się do biegu Powstania sprzed tygodnia-dzięki wszystkim za gratulacje , cały czas strasznie się cieszę i nie mogę uwierzyć w swój wynik i w to jak dobrze się biegło. Mam kopa do dalszej pracy, teraz plan to poniżej 4h w Poznaniu, a po drodze może 45 min na dyche i ew. 3:40 na km 🙂 Pozdrawiam


    izabiegajaca

    2009/08/02 00:18:30

    Dzięki temu tekstowi Wojtku, potraktowałam dziś rozciąganie poważnie, przejęłam się normalnie. A było po czym, mocne interwały 🙂


    johnson.wp

    2009/08/02 07:46:10

    SFX – no i wreszcie zagadka tajemniczego hieroglifu „3:40/km” została rozwiązana!
    Brawo dla Twojego zmysłu analitycznego;) Idę właśnie na 25k do mojego lasu, którego nazywam Rzecholeckim…
    Za Twoim przykładem robię plan mistrza S. na 3:20 ale moje treningowe tempo maksymalne to będzie 5:0. Wykorzystuje ten schemat aby robić 5 treningów w tym 2xWB2 +3 minutowki oczywiście – niezła zabawa…


    sfx

    2009/08/02 13:16:40

    johnson.wp

    mam nadzieję, że te minutówki nie wychodzą Tobie, jak mi…
    ja po tym WB2 osiągam prędkości minutówek niezbyt urodziwe… a i tętno mi już nie potrafi skoczyć – czyli chyba są one za lekkie – ale już po prostu nie mam do nich sił

    a aktualne tempo ciągłe oscyluje mi w granicach 4:45-4:50

    spróbuj pobawić się w łączenie skipów z wieloskokami, ale ostrożnie
    mi na ostatnie tygodnie plan mistrza S. pozostawia jedynie wieloskoki (7x150m lub 10x100m – mi wyjdzie albo 90 albo 60 sztuk łącznie na obie nogi)


    ocobiegatu

    2009/08/02 15:47:01

    jej , no naprawde jak od miesiecy czytam ten blog to sie tu czuje jakbym byl z innej planety.. ( nie mowie , ze tej lepszej)…jakies tam – po ile km , jakies tempo , jakies WB, jakies interwaly , jakies skipy , jakies powtorzenia…
    Ja bez pulsometru , po ile tam oddechow na minute , po ile spalanie tluszczu (%), po ile vo2, poczucie zmeczenia ( skala wlasna) …no i nierozciagający..)) Dzis stracilem bezcenny trening – mialo byc sprawdzanie w trudnych warunkach temperaturowych , mialo byc tak- 5km nad Odra z wazeniem sie przed biegiem i po..
    pierwszy raz w bialej czapeczce..
    A pozniej mialo byc to samo czyl 5km po godzinie odpoczynku ale bez czapeczki…
    A skonczylo sie tym , ze jade na grilla…))


    sfx

    2009/08/02 19:24:12

    ocobiegatu… dla pocieszenia powiem, że ja chyba też jestem z innej planety 🙂 i też nie mówię, że z lepszej…

    ot co… ostatnio biegam te magiczne WB2, czy jak kto woli bieg ciągły w II zakresie, a dla jeszcze innych określę to jako 75-85% tętna maksymalnego…

    mam w planach ostatnio np. 16km (poza doznań rozgrzewkowych i zakończeniowych, które powodują wydłużenie treningu do niemal 22km)

    gdzie to biegam ? na bieżni (!), którą osobiście poznał johnson.wp
    a więc licząc 450m po zewnętrznym torze wychodzi 48 kółeczek…


    ocobiegatu

    2009/08/02 21:42:01

    sfx …dla mnie to kosmos co piszesz , chyba bym nie wytrzymal tyle powtorzen , na pewno bym siadł …. Kombinuję w tych długich , wolnych biegach – robie piątke w parku ,kupuję Gazetę w kiosku na skraju parku ( niby poszedlem po gazete)….wracam do domu , popijam, później 11km -kółko nad Odra, wracam do domu, nawadniam sie ,ide do parku i dorabiam 10km na koniec – to taki mój hit lata – ulubiony bieg na weekend , taki na 28km …ale chyba troche przesadzam bo pozniej zostaje mi tylko ostra dycha w srodku tygodnia… No ale na szczescie, mimo malych roznic, jestesmy w tym samym wszechswiecie biegackim – kochamy nasze bieganie…- uwaga – nie przesadzac ! autor blogu nie lubi patosu..))


    ocobiegatu

    2009/08/03 13:52:58

    4,05/km..)


    johnson.wp

    2009/08/03 18:18:17

    ocobiegatu – jesli po tym 4.05/km nie usiadłeś to gratuluję 😉 jaki dystans?

    sfx – moje minutówki to 3:33/km czyli 10 latarni 🙂 Kręcę je spokojnie bo moje WB2 to na razie zaledwie 5:40. Najwyraźniej nie doszedłem jeszcze do siebie po Karkonoszach. Ćwiczę jednak ze spokojem i pokorą żeby nie przekraczać pulsu maratońskiego czyli 82% Tmax. Jestem dopiero po 1 tygodniu mojego 10 tyg BPS przed Poznaniem. Na wiosnę na tym pulsie wyciągałem 5:11. No cóż, miałem długą przerwę w biegach szybkich. Twoja średnia za to zapowiada że ho, ho! Siłę biegową robię jak zwykle czyli na 100 metrach mieści mi się 50 s.A + 40 wieloskoków (10x), a czasy od 32″ do 25″.

    Jutro jeden z głownych celów tego roku – 3 dniowy traperski wyjazd w Tatry. W planie Gerlach, Ganek i Rumanowy + dzikie i bezludne doliny. Nocowanie w kolebach czyli tak ja to się robiło 100 lat temu…


    johnson.wp

    2009/08/03 18:21:37

    PS. I Maraton Karkonoski miał cudną pogodę. Zazdroszczę im, a czasy jak dla mnie kosmiczne. Może sie uda zapisać na przyszły rok.


    ocobiegatu

    2009/08/03 19:46:31

    johnson – ja tak troche zartowalem z tym 4,05 – tak arturopodobnie..)),
    otoz to jest tempo biegu z mojego rekordu sprzed 30 lat ( 17.35 na 4,3km) , wtedy biegalem sobie za czasow Hopfera rekreacyjnie tylko w niedziele i zawsze na maksa..
    Tak szybko nie biegam , nie biegam minutowek , interwalow…
    Ale rekord z tak dluga broda peknie , nawet nie watpie , trzeba jednak zrzucic jeszcze te przynajmniej 5kg..


    cw36

    2009/08/04 13:27:38

    Witam – wpisuje sie pierwszy raz i od razu o prosbie – prosze o namiary na biegowa fizykoteraupeutke – EWE W.
    – a niech strace – tu tez sie zapytam:
    z zapalem realizowalem plan 13 tygodniowy do maratonu poznanskiego ( z zeszlego roku) i w wersji od maja (taka moja extended wersja) i tak po okolo 10 treningach chcialem polkac 10km -co mi sie udalo w 72 min tetno okolo 160 – (i naprawde czulem sie super – poza znudzonym) niestety na drugi dzien opuchniecie kolana (tego samego w ktorym mialem wode jakies 7 lat temu i do dzis cos tam nie tak jest choc zadne badania nic nie wykazuja) ze sporym uposledzeniem chodzenia – ortopeda – jakies leki przciwzapalne – duzo lodu i jest w miare miare – ale ciagle czuje ze cos tam w nim siedzi. Ale od kilku tygoni nie biegam i mysle ze moj plan poznanski spali na panwece – obecny ortopeda mowi o mikrokontuzjach i przeciazeniu – nie zabranie jednak biegac – co jutro uczynie

    ale wreszcie moje pytanie – co robic – jak sobie pomoc – czy jest szansa na pozbycie sie tego czegos?

    prosze o pomoc i dobra rade.

    PS – jezeli moge biegac tylko od rana – to biegac na czczo czy nie – ewentualnie co jesc i ile? (o ile jesc bezposrednio przed treningiem)

    PS II – mam straszny problem z rozciageniem- tzn – nie chce mi sie – gdzie moge znalesc jakies „fajnie” sposoby na rozciaganie

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.