Moja krew

Jestem w połowie drogi do darmowego autobusu. A nawet przekroczyłem półmetek. Dziś w punkcie krwiodawstwa zacząłem zastanawiać się mocno nad życiem.

Kiedyś oddawałem krew maniakalnie. Wtedy przyjmowali co dwa miesiące, więc jak tylko okres mijał leciałem do punktu. Raz mnie chyba nawet musieli odesłać, bo przyszedłem o dzień za wcześnie.

Potem zaczęli mnie odsyłać, bo miałem za niską hemoglobinę. Organizm się nie regenerował. Prosiłem, czekałem miesiąc, wracałem. A potem przyszło do mnie bieganie, starty i zacząłem sam zwracać uwagę na poziom hemoglobiny. Każdy wie dlaczego, ale na wszelki wypadek wyjaśnię, że hemoglobina odpowiada za transport tlenu do komórek, a przecież biegamy na tlenie.

Przed czterdziestką dogonił mnie cień nadciśnienia. I zaczęli mnie odsyłać z tego powodu. Najlepiej, jak poszliśmy oddać krew z Moją Sportową Żoną ze trzy lata temu na Saską. Ją odesłali z powodu zbyt niskiego ciśnienia, a mnie przez zbyt wysokie.

Teraz z ciśnieniem jakby lepiej. A lekarze mówią, że po miesiącu poziom hemoglobiny się odbudowuje, więc postanowiłem oddawać krew dwa razy w roku – w listopadzie i w czerwcu czyli po sezonie jesiennym oraz wiosennym. Wymyślilem sobie nawet własną teorię, że tak stymulowany organizm będzie skłonny podbijać poziom na zapas, ale nie wiem, czy ma to coś wspólnego z rzeczywistością.

Nie biorę dnia zwolnienia z powodu krwiodawstwa, pracę mam taką, że mogę to spokojnie połączyć. Nie odliczam darowizny od PIT-u, bo nie. Ale zamierzam skorzystać z przywileju darmowych przejazdów komunikacją, w Warszawie przysługuje on po oddaniu 18 litrów krwi. To 40 wizyt w punkcie. Ja mam za sobą 21. Pierwsza dwudziestka zajęła mi 12 lat. Jeśli druga będzie taka sama dosłużę się przywileju w wieku 54 lat. Ciekawe jaki będę miał wtedy czas w maratonie?

Na fotelu szpitalnym dopadła mnie znów ta myśl o przemijaniu, starzeniu się, te listopadowe dziady: czy jeszcze w tym wieku biorą od człowieka krew? No dobrze, pewnie biorą, ale te całe obliczenia, to już taka mocno życiowa perspektywa. Następne 12 lat i emerytura. A do tego te życiówki, których w tym roku nie było. Może jestem za szczytem, może jestem za półmetkiem.

Jako maratończyk powinienem oddać krew 42 razy w życiu. To ładny symbol byłby.

Krew bulgotała w palstikowym woreczku na trząchającej się tacce, a mi się przypomniały te dramatyczne, listopadowe po trzykroć, Wasze wpisy. Ojciec Kalabris, który się nie daje. Syn Tarantina, za młody na OIOM. Córka Dzikiego przed operacją. Trzymam kciuki za zdrowie waszych najbliższych. Jeśli teraz biegacie, to w tempie medytacyjnym – nie tylko dlatego, że obowiązuje powszechne roztrenowanie.

W punkcie krwiodawstwa byłem dziś na rowerze. Wymyśliłem sobie, że spokojna przejażdżka przez pół miasta w pierwszym zakresie obniży mi ciśnienie i mnie nie zdyskwalifikują. A w niedzielę wyciągnąłem na rower córkę 1klasistkę. Pół godziny przejażdżki po okolicy, ona na rowerku, a ja biegiem.

W sobotę były brzuszki/grzbiety/plecy, czyli zaliczyłem swoje minimum. Trzeba się czegoś trzymać w treningu, inaczej człowiekowi się tydzień rozłazi, tak jakby nie miał planów, nie miał kalendarza, nie miał budzika.

A w piątek polataliśmy 45 minut z Kamilem D. tym razem po Łazienkach. Czyli treningi w zeszłym tygodniu były trzy.

W tym będą dwa. Paradoksalnie to i tak więcej niż średnia krajowa. A jeśli dodać te ciągłe rowerki, rolki, to kilka razy więcej niż średnia krajowa.

Potrzebuję hemoglobiny, żeby walczyć o wyniki. Ale jeszcze bardziej potrzebuję sportu, ruchu, żeby czuć, że mi krąży krew.

Updated: 23 listopada 2009 — 18:55

  1. ocobiegatu

    2009/11/24 00:00:08

    sportowiec oddaje krew , bardzo szlachetne..
    Erytropoetyna – niektorzy to ładuja w siebie , aby poprawic wyniki..
    Ja to nazywam – poezja erytrocytów..:).
    Niestety nie mogę sie pochwalic czyms podobnym ale taki tekst jest bardzo inspirujący ( chyba biorą M50, zdaje sie do 60..). Moja mama nawet w tym roku jakos wspomniała , że skoro jestem zdrowy , dużo biegam , nawet maraton – to powinienem oddac dług sprzed 51 lat.. Ktoś oddał jej krew gdy była chora na gruźlicę i w Zakopanem przycięli pół jednego płuca a na stole operacyjnym byłem tez ja. A i pewnie sie zgadza , ze jest jakas super-kompensacja nie tylko w biegach. Mama jak na 85 to swietnie sie czuje i robi maratony na dzialce..)) , wierze w taka superkompensacje wiec i po szokujacych dla organizmu rzeczach – typu operacja.


    pict

    2009/11/24 15:28:59

    Ja dziś 7,5 km w pierwszym zakresie, który znajduje się na grzybach 😉 Biegłem jakieś 5:30 i wolniej (czasem szybciej) i naprawde to było raczej lekko powyżej 145. 2 tygodnie od Biegu Niepodległości i takie spustoszenia? (wtedy pierwszy zakres był w granicach 5:05 – 10)


    quentino-tarantino

    2009/11/24 21:16:33

    Trzeba szukać wątków optymistycznych:
    – Pierworodny powoli wraca do zdrowia,
    – Dziki – dziękuję za „kalkomanie” ( kojarzycie takie „cuś” 😉
    – pobiegłem rano o 8 – wyszło 11 km. Wiatr jak cholera w Poznaniu na Piątkowie.
    Znacie to uczucie ? – biegniecie względnie szybko ale pod ostry wiatr a czujecie jak stoicie w miejscu 😉 ? Sprawa druga – śmigacie 4 km w jedna stronę pod wiatr – potem wracacie i…znowu macie pod wiatr ? Normalnie himalaista chwali się Koroną…Syzyfowi…
    Jedno jest pewne – w taką pogodę szlifujemy charakter. A w razie braku takowego pracujemy nad zarodkiem 😉


    piotrek.krawczyk

    2009/11/24 22:45:12

    Wmordewind – zna każdy rowerzysta.


    piotrek.krawczyk

    2009/11/24 22:49:34

    W którąkolwiek stronę, zawsze wiatr w mordę 🙂


    izabiegajaca

    2009/11/24 23:26:48

    Dostałam książeczkę dawcy po tym, jak oddałam jedną jednostkę dla mamy przez operacją zastawki. To motywuje. Ale tego darmowego biletu chyba nie doczekam 🙁


    wojciech.staszewski

    2009/11/25 01:14:07

    Zjawisko wmordewindu narasta czym większa jest prędkość obiektu poruszającego się. Przy dużej prędkości biegacza (lub rowerzysty) – powiedzmy 15 km/h nawet wiatr wiejący W PLECY z prędkością powiedzmy 10 km/h staje się de facto wmordewindem o prędkości 5 km/h. Czy popełniłem jakiś błąd w rozumowaniu?


    sfx

    2009/11/25 08:18:42

    A tak mówiąc po „wiatrzemu” to jakikolwiek wiatr o prędkości 3 m/s staje się jest podczas biegu w tempie 5 min/km wmordewindem.


    sfx

    2009/11/25 08:20:35

    W lecie jest to nawet przyjemne… bo im szybciej biegniemy tym fajniejszą bryzę w twarz odczuwamy.


    ocobiegatu

    2009/11/25 09:01:37

    Czystego wiatru w plecy albo w oczy teoretycznie nie ma. Jest parcie i ssanie wiatru.
    Jesli staniemy przy budynku i wiatr nas przypiera do sciany – to parcie.Pojdziemy do boku, na sciane szczytowa to tam juz ssanie – wypycha nas od budynku na zewnatrz.To samo po drugiej stronie budynku – sila ssania jest tylko ca. 30% mniejsza od parcia.
    Ponadto sa rozne sily krawedziowe ( jak jestescie na dachu budynku to nie stawajcie na rogu bo tam wieje ze 30% bardziej..) , wiry , obciazenia dynamiczne. Wiry nazywane sa od nazwisk odkrywcow – np. wiry Benarda-Karmana to wiry , ktore oddzialuja na kominy .
    Czesto stosuje norme wiatrowa wiec mozna sie pytac.:).
    A biegacz w ruchu ? pewnie jest to samo – parcie z tylu i ssanie od przodu – czyli…wszystko do przodu ( pomijam wiry)…Reszta – wqu..:).
    Wiry sa tez w glowie biegacza – np. wir NDR – nie dam rady..:)


    izabiegajaca

    2009/11/25 22:59:16

    Piotrze, dostałam nagrodę konkursową – Piękne dzięki 🙂
    W kwestii wiatru…mam zagadkę…może nawet będzie nagroda?
    Skąd jest ten cytat?
    „Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża…”
    Gdyby było za trudne, będą podpowiedzi 😉


    quentino-tarantino

    2009/11/25 23:23:22

    izabiegajaca nam tu z Ewangelią o tej porze i poznańskim wietrze…tak się też pewnie Nikodem zdziwił, gdy mu Jezus taki wariant wejscia do Królestwa zaproponował. Gdy ja biegnę to faktycznie „wiatr wieje tam gdzie chce” 😉


    wojciech.staszewski

    2009/11/26 00:03:26

    Jakieś dziesięć lat temu, kiedy walczyłem o złamanie o 3:20 w maratonie przygotowałem się mocno do maratonu w Toruniu. To był chyba mój najlepszy maraton tyle, że trasa była z Chełmna do Torunia. Z wiatrem huraganowym w twarz. Naprawdę, pamiętam, że wiatr wywracał parasole w kawiarenkach. Miałem 36 miejsce na 219 startujących. Z czasem 3:30:39.


    izabiegajaca

    2009/11/26 00:14:41

    quentino tarantino…pokłon składam…swoją drogą, mój ulubiony cytat…może dlatego, że trochę romantyczny…
    Napisz do mnie, a pogadamy o nagrodzie… iza*@*plusnet.pl


    quentino-tarantino

    2009/11/26 12:51:09

    iza – wielkie dzięki ale nagrody nie są najważniejsze 😉
    Ja już w tym roku Nagrodę dostałem – Bruno 🙂
    Więc od 5 listopada mój ulubiony cytat brzmi:

    „Ruszaj się Bruno idziemy na piwo,
    niechybnie brakuje tam nas,
    Od stania w miejscu niejeden już zginął Niejeden już zginał kwiat…” 😉


    quentino-tarantino

    2009/11/26 12:53:44

    ad.ostatni wers powinno być -” Niejeden zginął już kwiat”


    biegofanka

    2009/11/26 13:43:45

    Iza – a wiesz, że internet to kopalnia wiedzy… wystarczy wpisać cytat nie znając utworu;) a Quentino inteligenty i sprytny jest…


    wqu

    2009/11/26 15:17:03

    Ach ta Biegofanka


    biegofanka

    2009/11/26 15:19:59

    Wqu – wiem, wiem… co jakiś czas namieszam i podpuszczę;)


    quentino-tarantino

    2009/11/26 16:24:26

    biegofanka – ta moja ukochana Demaskatorka 😉 Jaki sprytny ten Quentino – wygrywa konkurs i nie chce nagrody 🙂 Chyba jakiś Gapcio a nie Spryciarz…
    A tak serio to kilka „rzeczy mi sie obiło o uszy” w życiu…się żyję dłużej niż 16 lat to się wie 🙂


    biegofanka

    2009/11/26 16:42:28

    Quentino – ależ nie musisz się tłumaczyć… za Twoją inteligencją „idzie” też wiedza… (ale Ci dosłodziłam):))


    biegofanka

    2009/11/26 16:48:13

    tak tu zaglądam dzisiaj w przerwach od „bawienia się” na giełdzie… parę zł. dodatkowo przyda się na prezenty świąteczne… no i podniosłam sobie moje zbyt niskie ciśnienie…


    ocobiegatu

    2009/11/26 17:30:15

    no nie , nieważne jak wygrany konkurs..:)
    Pamiętam jak profesor mówił nam na studiach- ” inzynier nie musi pamiętać , inzynier musi wiedziec gdzie znaleźć”.
    Np. nie musimy pamiętać gdzie zostawiliśmy żonę ale musimy wiedzieć gdzie możemy ją znaleźc..:)


    ocobiegatu

    2009/11/26 17:58:02

    np. żona mojego kolegi nie pamięta co mąż mówił – gdzie on będzie…
    ale ona wie , że zawsze może go znaleźć w knajpie „Janosik” bo taka tu mamy we Wrocławiu..:) . To naprawde , zdaje sie , dobra regulka.


    piotrek.krawczyk

    2009/11/26 20:23:15

    Hej Tarantino. Bierz nagrodę jak dają 🙂 Bedzie dla Bruna. A Andrzej Gałązka śpiewał w ostatniej zwrotce: „Niejeden zginął już świat”
    To mój ulubiony wykonawca Stachury. Kiedyś w prehistorii na bieganiu po Puszczy ustaliliśmy z Johnem (czyli Wojtkiem, Szkieletem, itp), że John jest od Hłaski, a Dziki od Stachury. Taka nam poetyka życiowa. Jak teraz? John, pobiegamy o tym? Pozdrawia Dziki


    piotrek.krawczyk

    2009/11/26 20:31:21

    John, masz 179. czas we wszystkich polskich maratonach w tym roku. Rewelacyjne statystyki Alexa Celińskiego na stronie www. byledobiec.pl.


    piotrek.krawczyk

    2009/11/26 20:32:15

    John, masz 179. czas we wszystkich polskich maratonach w tym roku. Rewelacyjne statystyki Alexa Celińskiego na stronie www. byledobiec.pl.


    quentino-tarantino

    2009/11/26 20:48:21

    Piotrek – ja się na Hłasce i Stachurze wychowałem literacko więc jestem od Hłaski i Stachury 😉 To były piękne czasy – Piękni dwudziestoletni – spod lady w księgarni, jeszcze ciepła książeczka niesiona z wypiekami na twarzy a potem pochłaniana…ech…biegofanko, wyobraź sobie, że przeczytałem wszystko Hłaski zanim pojawiły się google 😉


    biegofanka

    2009/11/26 21:15:17

    Nie muszę sobie tego wyobrażać…:))


    biegofanka

    2009/11/26 21:39:54

    Ocobiegatu – jak zwykle, mądrze to ująłeś…:))


    izabiegajaca

    2009/11/26 21:56:44

    Ja wiem, że pangoogl wie prawie wszystko. Cieszę się, że komuś chciało się szukać. Nie mam takich ślicznych figurek biegaczy (i biegaczek) jak dziki, ale jakaś fajna niespodzianka by się znalazła, ale rozumiem, ze Bruno starcza za wszystko.
    Z tym konkursem, to ja chciałam pokazać, że wiatr był natchnieniem od bardzo dawna, poza tym, ten cytat jest bardzo romantyczny…jak na Biblię, oczywiście, ale to już pisałam 😉


    quentino-tarantino

    2009/11/26 22:01:33

    izabiegająca – Bruno starcza za wszystko ale jak Kobieta kusi jakąś fajna niespodzianką to się chyba odezwę na maila 😉

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.