Highway to Hell

Zając na Tatarowej, sarny albo kosmici przy paśniku i koń z horroru. Coraz dziwniejsze spotykam na bieganiu zwierzęta.

W pierwszy dzień świąt po uroczystym śniadaniu ubraliśmy się wszyscy w stroje narciarskie i przykeliliśmy nosy do szyby. Bo za oknem padał deszcz. Lało. Nie mieliśmy takiej determinacji, żeby iść pojeździć na sztucznym śniegu w Spytkowicach. Ale do biegania determinację miałem. Podjechałem pod Krzywoń, wbiegłem w las potężny jak Puszcza Jodłowa, dobiegłem do mojego ulubionego podbiegu koło potoku, przedostatnie 50 m jest już takie ciężkie, że człowiek czuje się jak na siłowni, a ostatnie 50 jest prawie płaskie, ale i tak biegnie się jak słoń na cmentarzysko. Stanowczo ostrzej niż radzi guru Skarżyński, ale chciałem sobie tak właśnie mocno dołożyć. Sześć półtoraminutowych powtórzeń. Razem 30 minut biegania i do domu na herbatę i dalszy ciąg biesiadowania. Napotkane zwierzęta – zero.

Na narty poszliśmy następnego dnia. Córka 1klasistka już naprawdę śmiga. A Moja Sportowa Żona pokazała pazur instruktorki narciarstwa zjazdowego, pokazała mi, jak trzymać ręce i od razu zacząłem wyglądać na stoku dwa razy lepiej. Teraz ćwiczę akcentowanie skrętu kijkiem, przez co coraz lepiej harmonizuję się ze stokiem. Są sporty, które człowiek powinien rozpoczynać z instruktorem – narty, ping pong, tenis. Nie wiem, czy bieganie też.

Bieganie było po nartach. MSŻ wysadziła mnie w górnej Rdzawce i ruszyłem na Stare Wierchy. Na uszach AC/DC, akurat zabrzmiały riffy Thundersuck, kiedy wbiegłem na polanę i zobaczyłem ośnieżone, oświetlone i bliskie jak nigdy Tatry. Z radości zacząłem robić samolot. Dobre bieganie, półtorej godziny, z czego połowa lekko pod górkę, jedna czwarta lekko w dól i jedna czwarta niestety za mocno w dół. Na Tatarowej już w przedwieczornej szarówce przemknął mi przed oczami zając.

W niedzielę zrobiłem sobie wolne, były tylko brzuszki i dodatkowe rozciąganie. I narty, i słońce.

Ale takiego biegania, jak dzisiejsze to dawno nie miałem. Od rana mieliśmy mały kocioł, wybiegłem dopiero o 15.20. Właśnie spadł świeży śnieg, pomyślałem, że spokojnie pobiegam po Rabce, tylko na pół godziny skoczę w góry. Ale w górach było cudnie do kwadratu, poniosło mnie wyżej, wyżej i szarówka zastała mnie na szlaku z Maciejowej do Ponic, w ciemnym borze, potężnym jak cała literatura Żeromskiego. Przestalem widzieć szlak na drzewach. Ledwo dostrzegłem paśnik obok ścieżki. Coś przy nim czmychnęło, prawdopodobnie dwie sarny, ale było już tak tajemniczo, że równie dobrze mogli to być dwaj żywiący się sianem kosmici.

Lubię te biegowe wyprawy, z gubieniem szlaku i szukaniem sensu. Na uszach druga płyta AC/DC, przed oczami już nie szarówka, ale regularny zmrok (16.40). Znalazłem dość dużą drogę wzdłuż strumienia, w dodatku ze śladami kół, postanowiłem się jej trzymać, bo wszystkie potoki (w tej okolicy) spływają do Poniczanki, czyli tam, gdzie chcę dobiec. Te piętnaście minut zbiegu to właściwie czas wyjęty z treningu, bo było tak ślisko i z górki, że nie biegłem, tylko starałem się raczej przyssać do gruntu i wyhamować grawitację. Nie za bardzo przy tym było widać, co jest pod nogami, bo ciemno, pada śnieg, kryje mgla. W pewnym momencie zaczęło mi się zwidywać, że idzie przede mną grupka ludzi. Dobiegam – a to krzaki. Za chwilę znów: wóz konny albo co. Dobiegam – a to czarny placek ziemi przy strumieniu. Tak z pięć razy. Trochę jak w Blair Witch Project.

I wtedy, kiedy na uszach zabrzmiało Highway to Hell jakieś 20-30 metrów przed sobą zobaczyłem w tej wilgotnej szarudze wóz konny. Słuchajcie, gdyby woźnica odwrócił się, strzelił iskrami z racic i prasnął ogonem, to bym się nie zdziwił. Facet zwoził drzewo z lasu i chyba też wziął mnie za ducha. Ominąłem wóz i robotnego wałaha, i zanim numer z empetrójki się skończył, zobaczyłem światła Ponic.

Dwie godziny wolnego biegu, pod koniec trzy przyspieszenia po 30 sekund. Z myślą przede wszystkim o czwartkowym Biegu Sylwestrowym w Krakowie. A teraz idę się rozciągnąć.

Słuchajcie, jeśli myślicie o bieganiu, zaczynacie biegać, postanawiacie, że zaczniecie – nie biegnijcie na razie tą ścieżką. Drogą przygody w śniegach, wycieczek biegowych na szlakach. Do tego punktu trzeba dobiec i to najlepiej nie za szybko, w kilka lat. Teraz przyjemności dostarczy Wam pierwszy półgodzinny kawałek przebiegnięty bez odpoczynku po płaskiej trasie na osiedlu. Przyspieszanie na ostatnim interwale. Wyjście na 45 minut treningu w śnieg. Powoli, spokojnie, tak jak spadają płatki śniegu za oknem. One się nie spieszą.

Updated: 28 grudnia 2009 — 18:55

  1. ocobiegatu

    2009/12/28 19:42:09

    Bardzo lubię takie teksty romantyczne , dodam- trochę ironiczno-romantyczne..
    A na koniec..
    Zobacz jak są płatki śniegu , więc zaczynaj wolno w biegu…:).
    Podpisuję się każdą częścią ciała co by dała radę wziąć pióro i się podpisać pod tym.
    Koniec kropka , tak duża jak torbiel Bakera pod kolanem , co to podejrzewałem a jej nie mam ..:)


    johnson.wp

    2009/12/29 16:00:11

    Moje pióro też nie dało by rady opisać tej jodłowej żeromszczyzny, ale nasz Gospodarz jest w tym mistrzem! Znowu zabrałem sie z Tobą na wycieczkę w góry – już nie moge się doczekać własnych zajęczych ścieżek… a przygotowania nabierają rozpędu. Po pierwsze primo – zaczynam kusić „silnego faceta, który też biega” perspektywą bieszczadzkiej masakry. Po drugie primo – dotarły zamówione górskie buty siedmiomilowe. Tutaj mały konkurs, bo na poprzedni się nie załapałem. Mi do głowy przyszło, że Dziki dostał na gwiazdkę dzika i dlatego musi się wyprowadzić za miasto. SFX – też jestem porażony Twoją przenikliwością.

    KONKURS: w jakich butach pokonam Bieszczady ? Odpowiedź nie będzie łatwa, a nagrodą w konkursie – satysfakcja, czyli konkurs zawiera to o co nam chodzi w bieganiu i w wogóle w życiu. Podpowiedzi: buty są czerwone, wymyślono je za oceanem (lecz wyprodukowano oczywiście w Chinach).


    sfx

    2009/12/29 20:08:50

    Chyba polegnę na polu Twojego, dżonson, pytania. Jedyne co mi przychodzi do głowy to amerykańskie conversy, ale to ni do biegu ni do chodzenia… czyli do ni-tschego? 🙂


    quentino-tarantino

    2009/12/29 20:35:18

    Wojtek – po niedzielnym Biegu Sylwestrowym chyba coś drgnęło u mojego syna-10-latka…chciałby zacząć biegać 😉 Czy możesz podpowiedzieć kilka sensownych rad tak abym Go nie „zajechał maratońsko” 😉
    ocobiegatu – tę prośbę kieruję też do Ciebie z uwzględnieniem Twojego podejścia do wysiłku fizycznego 🙂


    sfx

    2009/12/29 20:47:59

    niech biega to co w szkole i piłka oraz berek z kolegami + rozgrzewki razem z Tobą
    wstrzymałbym się z regularnymi (krótkimi) treningami jeszcze 2-3 lata

    a wgłębiając temat to poniekąd 1k dla 13-latka to tyle ile 10k dla 30-latka


    quentino-tarantino

    2009/12/29 20:55:23

    sfx – dzięki za podpowiedź. Chodzi 2 razy w tygodniu na karate i jak to chłopak w tym wieku „lata po świecie ogólnorozwojowo”. Pytanie czy jakieś mini ukierunkowanie można mu zacząć zapodawać…
    biegofanko – tak naprawdę to w pierwszej kolejności powinienem skierować zapytanie w tej kwestii do Ciebie 😉


    ocobiegatu

    2009/12/29 21:06:14

    quentino- no fakt moje podejście do biegania jest jak podejście na K2 – ciągle zakładać wolno, spokojnie kolejne obozy na wyższych partiach gór..:). W tym wypadku atak na szczyt ca. na 30-stym roku życia (maraton) a szybkościówy oczywiście wcześniej. Dzieciak sie rozwija i chyba póki wszystko się nie wykształci to powoli.Najlepiej wiedzą fizlolodzy – przykład Klimek Murańka – czyli Szybkokurczliwy..:). Dzieci mają wyższe tętno spoczynkowe i wysiłkowe bo muszą nadrabiac słaba jeszcze frakcje wyrzutową serca (sv) po to aby pojemnośc minutowa ( cardiac output) była odpowiednia dla wysiłku.Z kolei dzieci są świetne na obwodach – tj. mało przeszkód w tętnicach – typu blaszki miażdżycowe. No i słyne vo2max co sie składa z centrali i obwodów jako tako wychodzi..:).
    Kenijskie dzieci biegają do szkoły te 15-20 w jedną i drugą..ale raczej nie do polecenia..)


    ocobiegatu

    2009/12/29 21:10:33

    Dzieci są słabsze na centrali bo to rodzice są centralą..:
    ale na obwodach no super , pozazdrościć..)


    ocobiegatu

    2009/12/29 21:19:28

    w tabelach testu coopera widac , że maksy w szybkości sa w wieku 17-20 lat , dzieci ujęte są od wieku 13-14 – wyniki słabsze około 10%..
    w ogóle to ciekawa lektura , lepsza od kryminału..:)


    quentino-tarantino

    2009/12/29 21:23:46

    ocobiegatu – kryminał to jest w 12 minucie testu Coopera 😉


    ocobiegatu

    2009/12/29 22:06:46

    no tak – wtedy nieźle się dostaje w kuper..:)


    piotrek.krawczyk

    2009/12/30 10:01:43

    Salomony


    johnson.wp

    2009/12/30 15:57:26

    Dziki jesteś już za oceanem, więc podpowiadam, że to firma na „N”.
    Wiem, że poszalałem z tą zagadką ale zakładam, że się nudzicie i chcecie uciec od przepełnienia miażdżycą poświąteczną. Butki juz przetestowane, są czerwoniutkie i mają takie płomieniste żółte wzory na bokach :))). Bardzo charakterystyczne ale też mało znane, więc zagadka jest trudna.
    Do tej pory używałem w terenie Saucony TR2, które sprawdziły się świetnie równiez w górach jak na ich niewielką cenę. Nowe (tu podać nazwę) kupiłem o kolejne pół numeru większe żeby mi wreszcie paznokcie nie schodziły. Mam taką dziwną kombinację lekkiej wagi z iksami w kolanach, więc stopy mi nadmiernie pronują pomimo BMI 20.5 (becnie 21) i z tego powodu po przetoczeniu ląduję na dużym palcu.


    johnson.wp

    2009/12/30 15:59:05

    tzn. po przetoczeniu stopy, a nie krwi obwodowej 😉


    quentino-tarantino

    2009/12/30 16:31:45

    johnson – tylko nie mów, że z Ciebie taki RUCKY CHUCKY man…;-)
    Jeśli to są buty z San Francisco via Chiny to chyba…The North Face..?


    sfx

    2009/12/30 17:00:51

    NorthFace


    sfx

    2009/12/30 17:02:41

    wiecie co… powiem, ale możecie nie wierzyć… jeśli to northface, to chciałem tego użyć zamiast conversa, ale jakoś tak mi nie pasowało. a jeśli to nie to, to znaczy, że przeczucia właściwego nie miałem.


    wojciech.staszewski

    2009/12/30 17:25:12

    quentino – tylko zabawa (nie sylwestrowa). dzieci w tym wieku jeszcze nie powinny trenować, tylko bawić się, cieszyć sportem. oczywiście możemy wymyślać z nimi takie zabawy, które będą de facto treningiem. jakiś berek. jakieś gonienie za rzuconą piłką. wyścigi na różnych dystansach (krótkich, ale można się pościgać parę razy), najlepiej z kolegami, bo rywalizacja jest dobrym motywatorem.
    u małych dzieci nie rozwijamy jeszcze wytrzymałości, tylko szybkość. to potem zaprocentuje. tyle wiem po kursie instruktorskim, myślę sobie jeszcze, że stosowanie serii wyścigów na dystansie ok. 100-200 m, to ćwiczenia wytrzymałości szybkościowej, ale to bardziej intuicja niż wiedza. mam nadzieję, że dokładniej dowiem się tego na kursie trenerskim, który zaczynam w połowie stycznia. to taki prezent świąteczny od matki Agory. spełnienie jednego z marzeń.

    Wszystkim Wam życzę fajnych marzeń przed sylwestrem i ich spełnienia w nowym roku.

    spotkamy się dopiero w styczniu, bo właśnie wyruszam do krakowa na sylwestra i na bieg sylwestrowy. tu też mam małe marzenia: być w pierwszej dwudziestce, stanąć na podium w kategorii wiekowej i pokonać roberta korzeniowskiego.


    ocobiegatu

    2009/12/30 18:34:34

    johnson – podobno Nike wymyśliło jakies super butki co to reagują na wiele co to w stopie(nodze) mamy, typu ustawienia, itp…), jakoś kojarzę chyba kiedys czytalem na jakims bieganie.pl albo coś tam..).
    Generalnie z mojej strony zawsze wierzę w najtańsze butki od adidasa za 129 albo 179 zł…. zależy od przeceny..:).
    Mam stronkę naukową z netu o tym ,że najdrozsze buty i te najlepsze są najgorsze.. ..bo takie sa wyniki naukowych badań – to w Nowym Roku podeślę..
    Nie chcę Cię dołować przed Sylwestrem..:) .
    Na razie wyjeżdzam i zyczę wszystkim szczęścia w Nowym Roku , pod kątem osobistym , zawodowymi i sportowym..


    biegofanka

    2009/12/30 19:38:28

    Wojtku – powodzenia w jutrzejszym biegu i… pokonania, kogo chcesz:))

    Quentino – tak, jak Wojtek i inni napisali, w tym wieku to jeszcze niech się bawi bieganiem i biega z Tobą trochę. Młodszy syn, kiedy towarzyszy nam w biegu, to biega takim szarpanym tempem, można to nazwać interwałami dla dzieci, wtedy też ćwiczy już szybkość, czasem starszy syn robi mu trening, ale oczywiście to jest taki trening biegowy przerywany zabawą. W czasie treningów piłki nożnej też mają chłopaki trochę truchtu, myślę, że Twój syn w czasie treningów karate też lekki rozruch ma. Możesz szukać klubu lekkoatletycznego i spróbować go zapisać (nasz starszy syn chodzi od 12 roku życia). Rób mu małe treningi, jak chcesz i się razem przy tej okazji bawcie, to tylko pogłębi Waszą więź:))


    biegofanka

    2009/12/30 19:45:56

    Z okazji zbliżającego się już „wielkimi krokami” Nowego Roku 2010 wszystkim Wam życzę:
    zdrówka końskiego,
    uśmiechu codziennego,
    radości z życia Waszego,
    szczęścia jak najwięcej,
    spełnienia marzeń najgoręcej
    i tych życiowych i tych biegowych…
    Oby Wam się dobrze darzyło i wszystko, co zapragniecie, spełniło.


    ocobiegatu

    2009/12/30 21:35:58

    Wojtku gorąco kibicuję abyś dokopał w stylu piłkarskim chodziarzowi co to PRZESZEDŁ na bieganie..((((((((,
    póki nie będzie Polska Chodzi moje zdanie co do tego jest niezmienne..


    beautyandb

    2009/12/30 22:42:42

    Nike ma takie Fire coś tam… Ktoś mi o nich opowiadał… Albo Air Maxy…


    johnson.wp

    2009/12/31 12:21:35

    AND THE WINNER IS…. QUENTINO!!! Gratuluję obycia w szerokim świecie! 🙂 Tak, moje „czerwońce” to Rucky Chucky. Nie musiały być czerwone, ale innych kolorów u nas nie dostaniecie, zresztą mogłem zamówić w poznańskim sklepie. Inne alternatywy, które rozważałem i przymierzałem to Saucony Progrid Xodus (piękny wibram ale ciut za płaskie jak na moje płetwy), Adidas Supernova i Response (drogie, chociaż około lutego, gdy zwykle zaczynają plajtować nasze cudowne galerie handlowe to da się wyszarpać nawet modele z goretexem za mniej niż 3 stówy. Jednak jakoś nikt z biegaczy górskich szerzej o nich nie napisał, więc przyjąłem poprawkę, o której pisze tutaj ocobiegatu), flagowe modele Salomona (b. drogie, b. dobre dla wyczynowców, ale niestety trwałość średnio jeden sezon), Montrail Hardrock i Masochist (można dostać b. tanio (240-275zł) zeszłoroczne modele i mają b. dobre opinie za oceanem, ale u nas dostępne tylko w necie więc bałem się zaryzykować czy będą pasowały). Modele NB (dobre ceny) i Asics (b. drogie) sprawiały na mnie wrażenie jednak raczej szybkich trailowych niż górskich długodystansowych, a o takie mi chodziło. Inne firmy w dziedzinie trail, nie mówiąc już o górach, to pic i fotomontaż, z Nike na czele.
    Z góry odrzuciłem patenty goretexowe, bo noga latem i tak się w nich latem spoci, a prawda jest taka, że goretex chroni od wilgoci w kierunku od zewnątrz, więc jak się w środku zrobi zupa od potu i wdepniesz dodatkowo w głebszą kałużę to klops. Myślę o stuptutach na wypadek ulewy, albo zastosuję patent oklejania taśmą :))

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.