Co to jest warszawa

W Nowy Rok wbiegłem pod górę. Pod górę Krzywoń w Rabce Zdrój. Półtorej godziny znów nie do końca z sensem, bo pod górę to się prawie idzie, a z góry się prawie schodzi. Ale pięknie. Na szczycie Krzywonia jest zresztą płasko jak na góry (na Mazowszu nazwalibyśmy to terenem mocno pagórkowatym), więc tam bieganie przypominało trochę trening.

Rozpamiętywałem krakowskiego Sylwestra, jakiego jeszcze nie przeżyłem. Bal w tak wypasionym hotelu, w jakich bywam tylko na wyjazdach służbowych i to finansowanych raczej nie przez matkę Agorę. Do tego blask złota (i srebra) medalistów olimpijskich. I blask Mojej Sportowej Żony. Podczas rozciągania mięsnią piersiowego z jednoczesnym wzmacnianiem stawu skokowego wyglądała tak:

msz 2009/2010

Ze mną przy boku tak:

msz i ja 2009/2010

A z Robertem Korzeniowskim w tle tak:

msz, żona Blanika i rk 2009/2010

Na koniec fotorelacji oglądanie fajerwerków nad Krakowem. Na pierwszym planie Leszek Blanik z żoną Magdą.

2009/2010

A od niedzieli wieczorem Warszawa. Wiecie, co to jest Warszawa? Wieloaspektowy zespół depresyjno-dołujący niezdiagnozowany u MSŻ. Chciałbym, żeby to miasto pokochało ją chociaż w jednej dziesiątej tak, jak ja ją kocham.

Swoją Warszawę zacząłem od poniedziałkowego biegania. Żeby nie było zbyt ostrego przeskoku po Gorcach podjechałem w drodze do ojca na skraj Puszczy Kampinoskiej. A tam te same śniegi, zmieniające się co kilka kilometrów bory bory. Zacząłem tydzień od półtorej godziny biegu, złapałem gdzieś tempo 5:40 na kilometr. To może ciut za wolno, lepsze byłoby bieganie w 5:15, ale z poprawką na śnieg jest ok. Nie trenujcie za szybko. Pamiętacie, że jak świętej Barbary po lodzie, to Boże Narodzenie po wodzie? Nie lubię przysłów, ale nie mogę sobie darować: Kto w styczniu śmiga, na startach rzyga. Sorry, lepszego rymu nie znalazłem.

Na to, żeby być szybkim jak brzytwa albo ekspres TGV – przyjdzie czas. Najpierw powoli, jak żółw ociężale. Najpierw, a nie potem.

Zarzuciłem brzuszki i grzbiety. Naprawdę trudno mi się zmuszać do tego regularnie. Szczególnie w wersji MSŻ – bezpieczniejszej dla kręgosłupa, ale nie do przyjęcia dla mojej psychiki i dla mojej konstrukcji mięśniowej.

Z lubością się rozciągam. Poszedłem dziś w gazecie zrobić sobie herbatę w kantorku, czajnik szumiał, a ja w szerokim rozkroku rozciągałem przywodziciele. Weszła koleżanka: – Ty nigdy nie przestajesz?

W pracy też zaczynam rok sportowo, mam przygotować cykl sportowych, a raczej rekreacyjno-poradnikowych tekstów do pewnego przedsięwzięcia. Umówiłem się na pierwszą rozmowę jutro, więc musieliśmy przełożyć z Dzikim wtorkowego ping ponga na następny tydzień. Bo wiecie, co to jest dla mnie Warszawa? Miasto stu sportów, kilku stadionów, niezliczonych ścieżek biegowych, leśnych, puszczańskich, hal sportowych i wszelkich gymów. Z jednego wraca za chwilę MSŻ.

Updated: 4 stycznia 2010 — 18:55

  1. economygirl

    2010/01/04 21:51:42

    Pana Żona mi przypomina bardzo kobietę o której był reportaż bodajże na TVN Style kiedyś – bardzo fajny reportaż na dodatek, bo na chwilę zarzuciłam robienie brzuszków i się mocno przyjrzałam. jeśli coś pomyliłam – to pardon bardzo. dlaczego nie lubi Pan brzuszków? mega przyjemność przed bieganiem.


    economygirl

    2010/01/04 21:53:25

    aha – warszawa jest najlepsza do biegania. co prawda mieszkam we wrocławiu przez większą część tygodnia, ale w weekend nie ma to jak się przebiec wzdłuż ambasad i łazienek. 😉 szczególnie wieczorem przy tych pięknych latarniach.


    sfx

    2010/01/05 06:28:52

    wtrancę siem tak organizacyjnie 🙂
    … szkielet to dla biegaczy żaden Pan i nam wszystkim Panować nie trzeba 😉


    grekosz

    2010/01/05 09:54:25

    Wojtek zapomniałeś dodać, że Warszawa to miasto,,, z fatalnie niską ilością ścieżek rowerowych. A te które już są w połowie nie nadają się do jazdy.


    bolek.03

    2010/01/05 10:42:20

    Wojtek, ESB, Cichociemni – Dobrego Roku. Szkielet, myślę że słusznie znalazłeś się na tym balu.Przede wszystkim dlatego, że w lansowaniu sportu jesteś mistrzem. Mieszkam w stolicy od 5 lat. I teraz mogę powiedzieć, że polubiłem to miasto. Choć na początku łatwo wcale nie było.


    ocobiegatu

    2010/01/05 10:48:31

    Przyjrzałem się zdjęciu z Robertem Korzeniowskim. Przekaz ewidentny jest.
    Jak to łatwo czytac z twarzy !!! – tak , nie udało sie zrobic w Polsce chodu sportowego jako sport narodowy , jak na przykład w Hiszpanii,Meksyku lub innych krajach latynoskich. Ale nie myślcie , że tak ma byc zawsze , będziemy walczyc dalej ! ( tu Mistrz wskazuje reką dla podkreślenia).
    Oj jest super w Nowym Roku….:)..
    Z drugiej strony trudno sie dziwic – moze brakuje nam żywiołowości latynosów , ale przeciez ruscy też są dobrzy w chodzie – widac trzeba mieć do tego duszę.


    biegofanka

    2010/01/05 12:09:21

    No tak, pod blogiem komentarz Ocobiegatu bez „chodu” to jak dla mnie whisky bez lodu (choć czasem piję bez…);))


    wojciech.staszewski

    2010/01/05 13:35:40

    economy – Pani obserwacja jest bardzo słuszna 😉 Kinga z TVN-u to dokładnie MSŻ.
    bolek – dzięki za słowa otuchy. ale nie za bardzo widzę, żeby u MSŻ miało się to w rok odmienić. zbliżają jej się już cztery lata w waiwe.
    ocobiegatu – a masz w planach Na Rynek Marsz? 😉


    wqu

    2010/01/05 16:15:04

    Witajcie w Nowym Roku! Wszystkiego dobrego 🙂

    Jeszcze nie biegam, więc się długo nie odzywałem. Czytałem tylko jak Wy biegacie.
    Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Polubiłem basen! Sam w to uwierzyć nie mogę, bo dotąd basenu nie znosiłem. Jednak biegając nauczyłem się czerpać radość ze ścigania się z samym sobą. Zmuszony przez lekarzy do chodzenia na basen postanowiłem więc pościgać się sam ze sobą kraulem, którym wcześniej nie pływałem, bo przy każdej próbie wymiękałem po niecałej minucie. I nagle okazało się, że chodzenie na basen może być przygodą. Prawda, że i baseny teraz nie takie jak te, które pamiętam z młodości.

    Ten rok zacząłem od „życiówki”. Złamałem godzinę na dwa kilometry kraulem. Ten wynik to pewnie zaledwie coś jak złamanie godziny na dychę biegiem. Nadal wszyscy wokół pływają szybciej. Tylko, że rzadko kiedy więcej niż 10 basenów. Patrzą więc z pewnym szacunkiem jak ja zasuwam 40, płynąc godzinę bez przerwy i bez specjalnego zmęczenia. Przyszłość więc przede mną. Nie mogąc na razie snuć – jak Wy – ambitnych planów biegowych, postanowiłem nauczyć się tak pływać, by 2 kilometry kraulem przepłynąć w czasie życiówki z biegu na 10km.

    A tak przy okazji. Jak szybko pływacie? Czy ktoś potrafi przepłynąć dwa kilometry w tyle czasu ile biega 10? Triathloniści pewnie potrafią. MEL?


    ocobiegatu

    2010/01/05 16:20:17

    Wojtku – mam w planach , gdyby to byl taki chod na zasadach jak zawody biegackie a wiec z wynikami open , kat. itd. W Krakowie jest chod zawodowcow i jakis chod na 5km dla amatorow tylko w tym roku nie dopatrzylem sie wynikow open, wiec rozumiem , ze jest to tylko chod rekreacyjny , podobny chod jest latem(?) w Warszawie. Wiadomo , ze z chodem jest problem. Musza byc sedziowie , ktorzy np. sprawdza regule olimpijska chodu ( racewalking) – czyli wyprost nogi w kolanie w momencie kontaktu z podlozem az do momentu przeniesienia ciezaru ciala. Sam kiedys doradzales aby w maratonie odpoczywac w chodzie i starac sie o wyprost w kolanie , wtedy miesnie te bardziej biegackie odpoczywaja. Jak jest w chodzie kilkuset zawodnikow to trudno ich sprawdzic , chyba ze dopuscic zawody jako power walking w ktorych dopuszcza sie lekkie zgiecie nogi w kolanie. Zawody open w chodzie , trudna sprawa ale mam nadzieje, ze z czasem to bedzie skoro juz w nordic walking sa zawody.


    ocobiegatu

    2010/01/05 16:34:20

    slusznie to ujal wqu , ze mozna sie w sporcie swietnie realizowac , znajdowac przejsciowo inny sport. Jak o triathlonie to mam np. od dawna taki szalony pomysl – prywatny triathlon : chod , powrot do domu – ergometr rowerowy a pozniej bieg ..
    Dystanse trzeba ustalic..:)


    johnson.wp

    2010/01/05 20:36:01

    wqu – ja zaczynałem swój odwrót od kanapy od basenu właśnie, ale dopiero po roku biegania czas na 10km i na 40 basenów mi sie wyrównał. łączyłem te dwie dyscypliny zeszłej zimy ale to było wyczerpujace raczej więc marzenia o triatlonie odłożyłem na starość żeby konkurencja sie wykruszyła. Niemniej jednak zabawa na basenie może mieć podobne elementy jak w bieganiu: interwały, long slow distance. W bieganiu to tylko ocobiegatu potrafi łączyć różne style 🙂


    kawonan

    2010/01/05 23:11:08

    Witam Wszystkich serdecznie w Nowym Roku,zdrowia życzę! Ostatnio trochę nie biegałem, ale pływać to i owszem.Od kiedy mamy basen w mieście(08.2006),jestem tam 2,3 razy w tygodniu, w godzinach rannych( do 8.00), bo zniżka 50%. Pływam 500 m na przemian kraul z żabką,po 50 m.Zajmuje mi to około 13 min.Pozostały czas to masaże wodne i jacuzi( czy jak się to tam pisze).A latem startowałem w aquatlonie- 600m pływania i 3000m biegu. Dumny byłem tylko z ukończenia, bo wynik mizerny- coś około 27min.Pływałem też” maraton pływacki”-3 km na akwenie otwartym w czasie około 45min,ale nie wiem , o ile dystans przepłynięty przez uczestników, był krótszy od podanego przez organizatorów.


    mksmdk

    2010/01/06 10:45:37

    Wqu- Ma życiówka na 10 k w bieganiu jest zdecydowanie gorsza od życiówki na 2 km kraulem.
    Gdybym miał je na tym samym poziomie to wygrywał bym pewnie zawody w lesie kabackim na tym dystansie lub ew ścigał się z czołówką.Nie jestem jednak reprezentatywny w tym zestawieniu. Swoją przygodę ze sportem rozpoczynałem od pływania na poziomie „pół-prof”. Jestem pełen podziwu dla osób które stawiają sobie za cel poprawę umiejętności pływania na długich dystansach (technika technika i jeszcze raz technika). Ja obecnie mam zdystansowany stosunek do pływania jednak z wiekiem córki powraca do mnie stare uczucie do pływania. Po głowie nawet kołacze się jakiś Tri-atlon jednak permamentny deficyt czasu nie za bardzo pozwala na przygotowania do dystansu Iron no i ten rower który jest kluczem do sukcesu. Zeszło roczne nie zrealizowane założenie to był start w Tri na dyst olimpijskim wstyd powiedzieć – planu nie wykonałem.
    Zdradzę wam sekret – co było najbardziej nie przyjemne/deprymujące w treningu pływackim ( w mojej i nie tylko opinii)- wchodzenie (6 dni w tyg) do niedogrzanego basenu o 6 rano na 1,5-2 godz (w tamtych PRL-owskich czasach w kraju nad Wisłą- panował permanentny deficyt ciepła) 2gi trening po południu to już był Pan Pikuś


    biegofanka

    2010/01/06 12:46:40

    Dziki – przyłączam się do akcji… moje propozycje na nazwę:
    ” Dwa Dziki na Ustrzyki”,
    ” Dwa Dziki z Komańczy na Ustrzyki”,
    ” Andante i Dziki na Ustrzyki”,
    ” Polska Biega – Chłopaki z Ferajny”;
    jak coś mi jeszcze strzeli, napiszę;))


    biegofanka

    2010/01/06 12:55:49

    Jeszcze wierszyk poza konkursem:

    Wybierają się Andante i Dziki
    na bieg Rzeźnika
    z Komańczy na Ustrzyki.
    Trenują już ostro od Nowego Roku
    namawiają się razem
    jak dotrzymać w tym biegu kroku.
    Chociaż zima jeszcze trzyma,
    oni już zacierają ręce,
    chcą byka za rogi chwycić
    i Pucharem Rzeźnika się szczycić.


    biegofanka

    2010/01/06 13:12:30

    I jeszcze jeden wierszyk:

    Na to Johnson odpowiada:
    „Będzie niezła tam zabawa.
    Wszak ja też się tam wybieram,
    już me nowe buty ubieram.
    Szukam jeszcze do drużyny,
    kompana na ścieżyny.
    Wszak Rzeźnika zdobyć muszę
    i ja Poznaniak w te góry ruszę”.


    ocobiegatu

    2010/01/06 13:40:42

    dziki nieraz w puszczy bieży
    a andante zas w Gliwicach kazdy z nich goraco wierzy ze w tym biegu och i ach !…:)


    ocobiegatu

    2010/01/06 13:48:54

    by nie było ouu i auuu !!
    no to trzeba sie rozciągać ..
    każdy by medale brał trzeba sie w te rzeczy wciągać…!…:)


    biegofanka

    2010/01/06 13:56:20

    Ocobiegatu – z nowym rokiem i rozciąganie zacząłeś propagować…no, no… jakie zmiany;))


    ocobiegatu

    2010/01/06 14:07:49

    biegofanko-no jestem elastyczny …:)

    rzeznik to sie zle kojarzy
    kazdy woli cukiernika..
    lecz andante o nim marzy na kompana ma wiec dzika !..:)

    no dobrze ide do pracy bo powiedza , ze w budownictwie nic nie robia zima..:)
    biegofanko – ale to Twoja wina , to Ty zaczelas..:)


    piotrek.krawczyk

    2010/01/06 18:09:02

    Tu Dziki
    Dzięki za fajne i bardzo fajne propozycje nazwy teamu na Rzeźnika. Ale jak wybrać, jak wyłonić zwycięzcę i zarazem nazwę dla nas dwóch? Bo z Andantem już się porozumiewamy pozablogowo, decyzje podjęte, zobowiązania również, czas się zgłosić do biegu, a do tego nazwa musi być. Nabyłem dziś buty na ślisko i na góry. Saucony na literę S 🙂 xodus. Na wibramie, ale lekkie. Jutro próba w lesie, bo dziś już biegałem. Polecam gorąco sklep w stolicy na bliskim Ursynowie – prowadzi go Jacek Gardener, wie wszystko o butach i stopach, nogach i bieganiu, a to dlatego, że stale biega i wygrywa. Raz doradził mi buty telefonicznie podczas swojego treningu. Bezbłędnie dobrał.
    Wiem, że buty to nie wszystko żeby się do Rzeźnika dobrze przygotować. Jeszcze przecież koszulka…
    A to moja propozycja na nazwę teamu Andante – Dziki:
    O C O B I E G A T U

    To pozdrawiam, Dziki


    johnson.wp

    2010/01/06 23:06:35

    biegofanko – jestem wzruszony, trafiłem między wiersze!

    A na razie startuję w sobotę jako pierwszy reprezentant Polska Biega na pierwszym przełajowym Grand Prix Poznania. Będzie ponad 400 zawodników i chyba niezła przepychanka na tych 5km 🙂


    johnson.wp

    2010/01/06 23:08:36

    ocobiegatu – wygląda na to, że w czerwcu jedziesz w Bieszczady jako maskotka ekipy Polska Biega :))), no chyba że jako dyrektor klubu 🙂


    ocobiegatu

    2010/01/07 09:04:45

    johnson – mogę robić za CHODZĄCĄ maskotkę – zabawkę , tylko wymyśleć korbkę na plecach aby mnie puszczać…:)


    biegofanka

    2010/01/07 09:52:55

    Ocobiegatu – to już szykuj się na czerwiec dopingować obu drużynom na Rzeźniku… już Ty jakąś korbkę do nakręcania skonstruujesz;)
    Johnson – życzę powodzenia w sobotnim biegu:))
    Ja też się będę dobrze bawić uczestnicząc w niedzielnym pierwszym biegu z tegorcznego cyklu Grand Prix Świdnicy jako zawodniczka Polska Biega , do pokonania my kobietki mamy 3 km, mężczyźni – 4 km:))


    bolek.03

    2010/01/07 10:55:52

    Dziki, Andante- szacun! Jestem chłopak z Bieszczad. Tę trasę to przejść jest trudno za jednym zamachem,a co dopiero przebiec…


    ocobiegatu

    2010/01/07 19:23:03

    no tak..ultra i to w górkach..
    nie wiem dokładnie co to za bieg – coś 80km i we dwoje – chyba nie sztafeta ?
    czytałem o ultra w USA ( 100 mil czyli 161km) – biegacze zastanawiaja sie ile włączyc chodu i kiedy.Kazdy ma indywidualny ( ale tez i zmienny po trenowaniu chodu) próg ekonomiczny chód -bieg. Na płaskim dla kogos kto nie trenuje chodu jest to pewnie coś koło 7-8km/h. Na pochyłościach bieg jest ekonomicznie bez sensu w ultra.
    No tak …tyle ,że wcześniej trzeba trenowac chód i to chód na pochyłościach i to z dobrymi technikami aby nie byc zaskoczony , że cos tam sie złego dzieje w mięśniach .itp.

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.