śnieg

Biegać czy nie biegać w tym śniegu? Wczoraj na kursie zapytałem samego Gajdusa, czy to na pewno ma sens. Bo w piątek się nieźle schetałem na ścieżce rowerowej między Powsinem a Wilanowem. Zrobiłem dwie godziny w drodze do pracy – rano Moja Sportowa Żona poszła na zajęcia na Kabatach, ja się z nią przejechałem, bo to bliżej lasu, pobiegałem godzinę po ubitych śnieżnych ścieżkach i wydawało mi się, że to ciężkie i wolne bieganie (kilometr po jakieś 5:40, oddechowo pierwszy zakres). Aż przebiegłem za Powsin, tam zrobiłem z półtora kilometra w tempie 5:20, bo po odśnieżonym chodniku, a tam gdzie nie sięgnęły służby odśnieżające – tempo zleciało mi do 7-8 minut na kilometr. Końcówka przyzwoicie, małe BNP (bieg z narastającą prędkością) na ostatnich trzech kilometrach, do 4 mnut z hakiem.

Ale ból stopy (wrażenie jakbym miał w ciele kapsułkę umieszczoną przez Obcych w wierzchniej części stopy) po treningu tak się nasilił, że nie mogę już oszukiwać siebie i innych, że nic się nie dzieje. Próbowałem go rozbiegać w sobotę rano, ale znów po treningu noga zaprotestowała. Jakby mi chciała powiedzieć: nie lataj kretynie po tym śniegu.

Siła biegowa to hard core. Jeśli nie macie przekonania, nie róbcie. Żadnych skipów, nawet podbiegów możecie nie robić. Bo najważniejsze jest zdrowie, to taka myśl z sobotniego spotkania na kursie z Piotrem Haczkiem (1 razy 400 m). Takie rzeczy to ruletka, grasz w nią, jeśli zależy ci na dużej wygranej (życiówka, megażyciówka). Ale możesz przegrać.

Z tym że teraz, na tym śniegu, to nie da się nie robić siły. – Biegać? – zapytałem Gajdusa, kiedy na części teoretycznej w niedzielę usiedliśmy razem w ławce.

– A co? Nic masz nie robić? – Gajdus na to. Zalecił tylko, żeby znaleźć sobie pod koniec długiego śnieżnego treningu kawałek odśnieżonego chodnika, 100 m wystarczy. I zrobić tam kilka żywszych przebieżek. Spojrzał na mnie i dodał: – Ty zrób dziesięć.

Pytasz Pict, czy ma to sens. Moim zdaniem, a Gajdus albo Jabłoński (którego cytował Dziki pod tajemniczą ksywką Mistrza na O.) mnie w tym upewniają – bardzo duży. Liczy się tętno. Liczą się korzyści wynikające z treningu siły, bo przecież gramy w tę ruletkę na życiówki. To inwestycja we włókna szybkokurczliwe, która nam się zwróci po kilku treningach szybkości bezpośrednio przed startami. Też inwestycja w mechanizm spalania tłuszczu, jeśli robimy wystarczająco długie wybiegania. Quentino przeklina te treningi, ale jak pamiętam łamiąc czwórkę w maratonie (w debiucie!) trenował głównie z prędkościami szybszymi od startowej – zobaczysz wiosną, ile Ci da to wędzidło.

Gajdus zalecił mi na stopę Olfen w talbetkach, ale to jest tylko na receptę, a do lekarza się dziś nie dostałem. Pani w aptece poleciła mi Voltaren, to samo w mniejszej dawce plus smarowanie Olfenem. Dodatkowo po dzisiejszych podbiegach Słonika – z Kamilem i jeszcze jednym chłopasiem – obiecałem sobie dwa dni przerwy. Przyda się, bo w domu trwa wielkie sprzątanie, wczoraj wyczyściłem ławeczkę i zobaczymy co dalej. Z powodu remontu na chwilę tylko dorwałem komputer i nawet nie miałem czasu zliczyć, jaki jest wynik sondy – czy ławeczka ma zostać, czy zniknąć. W razie czego jest jeszcze możliwy stan zawieszenia, czyli wydzierżawienie Tomikowi.

A ten chłopaś, to Chłopaś Marcin. Sorry, pewnie masz dosyć żartów z nazwiska, ale nie mogłem sobie darować. Gadaliśmy we trzech o treningach na śniegu i w mrozie. I wiecie, co myślę: nie ma takiej pogody, która uniemożliwia wyjście na bieganie. I takiego śniegu też nie ma.

 

 

 

Updated: 8 lutego 2010 — 18:55

  1. johnson.wp

    2010/02/08 19:03:14

    Nie ma takiego sniegu, który by nas zniechęcił… a mnie wręcz wciąga ta ryzykowna gra, bo byle pólko staje się przygodą – wyzwaniem. Chociaż, akurat czytam „Imperium” Kapuścińskiego i tamten snieg zupełnie mnie nie pociąga jakoś…
    Jednak widzę że i u nas Królowa Śniegu rani swoich chłopców – u mnie, na szczęście, żadnych kontuzji. „Dzisiaj było „wystarczająco długie wybieganie”. Wykonałem 16km patrol po polach między kampusem uniwersyteckim, poligonem i Wartą. Rozpoznawałem ten teren zeszłej zimy, ale wtedy to bylo zawsze po ciemku. Teraz, dzięki „warunkom”, była nie mniejsza przygoda – otwarte, pagorkowate przestrzenie i gdzie niegdzie przemykająca zwierzyna. Do tego na szczęście tylko trzy odcinki po głębokim sniegu. Tym razem byłem zmęczony po sobotnich zawodach przełajowych (poprawiłem się o minutę i wyszło 25min/5k) więc zamiast wieloskoków były spokojne wielochody, a całość po 7:00/km.


    ocobiegatu

    2010/02/08 20:48:00

    Rozbawił mnie Gajdus z tym – nic nie robic..A nie mozna chodzić po śniegu ?
    Ja nie biegam w ogóle po śniegu. Zima dla mnie to sezon chodziarski. Później w marcu – „śluza” czyli mieszanie chód -bieg i powolne przejście do biegania.
    Chodze ostatnio w weekendy 15k po ubitym śniegu i bardzo to sobie chwalę.
    Obciążenie na stawy min. 2 razy mniejsze , wzmacniają sie stopy, miednica , korpus.
    Wzmacniają sie mięśnie. No i więzadła. Czuje w tych chodach co się wzmacnia – czyli co czasem pobolewa,,:). A więc mięśnie w okolicy piszczeli , więzadła poboczne od wnętrza kolana – nawiasem mówiąc kiedyś dr Witek pisala na bieganie.pl ze to fantastyczne wiezadla – same sie regeneruja nawet po zerwaniu- a wiec wiezadla chodziarskie sa debesciaki..:).Chodząć te 15k w 1.39 jak ostatnio – trudno aby to nie był również trening szybkości połączonej z siłą ( jest coś takiego??) .A do tego strefy cardio jakie sie chce – mozna spokojnie sobie chodzić w III strefie na dużej kadencji kroków – a któż na ubitym śniegu i śliskim ma ochotę pobiec III strefę? No cóż , chciałem opisać moje doświadczenia chodziarskie w kursie..:), ale nikt sie nie zainteresował więc lekcje weekendowe przepadły…)
    Ale tak to jest z Wami biegacze ( teraz nim nie jestem ..hihi) – jesteście strasznie zatwardziali w swojej dziedzinie sportu.


    quentino-tarantino

    2010/02/08 20:59:09

    PRZEPIS NA ŚCIANĘ NA…DRUGIM KILOMETRZE
    Tiaaa…ja, taki doświadczony biegacz ( z półrocznym stażem…;-) i taki błąd…
    Dziś rano „się mnie nie chciało” – znacie to uczucie? No i wymyśliłem – krótko ale szybko.
    Zacząłem zgodnie z planem – 1,5 km wolno z przygotowaniem pod 5 km na ostro czyli w moim przypadku 4:30 km. Generalnie to mam bardzo dobrze opanowane wyczucie własnego tempa aż tu nagle…ruszyłem i biegnę i biegnę i wydaje mi się, że trochę za wolno jak na 4:30. Pierwszy błąd – nie sprawdziłem tempa po 500 m…Gdy dobiegłem do pierwszego km było już „po ptokach”…4:02…się przeraziłem i ucieszyłem zarazem…
    Po następnych 200 m wiedziałem, że żadnych 5 km ze średnią 4:30 już dziś nie wycisnę…więc postanowiłem utrzymać to ostre tempo na 2 km…dawałem ostro ( się mnie wydawało..) a drugi km wyszedł 4:24…a potem już luzik…6 km w tempie 6:00

    To jest doskonały przykład na podłoże do ściany w maratonie!
    Gdybym biegł maraton na złamanie „4” w tempie 5:10 pierwsze 10 km to skończyłbym w 4:15…o ile bym skończył…wiem co mówię bo umierałem w październiku na MP ale wtedy pociągnąłem nie płucami, nie mięśniami, nie ścięgnami ale siłą woli…

    Wojtek – co do biegania w śniegu, to wiesz, że trochę się droczę… a i tak robię swoje…i liczę na porządne przełożenie w warunkach choć trochę przyjaznych „białemu człowiekowi”…Kenijczycy i tak będą sie scigać z TGV czy jakimś innnym PĘDolino ( ocobiegatu – mam nadzieję, ze odnotowałes…;-)


    ocobiegatu

    2010/02/08 21:21:31

    Dodam jeszcze , że z doświadczeń zimowych w chodzie sportowym po ubitym śniegu mogę nazwać ten sport – sportem więzadłowym…:).
    Miałem na myśli więzadła poboczne oczywiście od strony wewnętrznej kolana a nie wewnątrz kolana. Wewnątrz kolana sa więzadła krzyżowe. Ich przerwanie ( np. piłka nożna , narty) skutkuje tym , że aby kolano mogło działac jako tako ( nie było rozklekotane na boki itp.) – muszą wzmocnić sie inne więzadła w kolanie – np. poboczne ,podkolanowe.Można nawet , jako tako, biegac z przerwanymi więzadłami krzyżowymi ale trzeba mieć super wzmocnione inne więzadła.
    Tak więc trenowanie chodu sportowego wzmacnia nam więzadła stabilizujące kolano. Przyda się w bieganiu.
    Viva chód sportowy..:)


    biegofanka

    2010/02/08 21:24:28

    Ocobiegatu – nieprzerwanie reklamujesz chód…uparciuch z Ciebie…;))


    biegofanka

    2010/02/08 21:32:13

    A ja dzisiaj na odwrót zrobiłam najdłuższy trening, który zawsze biegam pod koniec tygodnia… i oczywiście jak pisałam, przebiegłam 2 godzinki… całkiem przyjemna pogoda dziś była, no i założyłam w końcu pulsometr, bo ostatnio lekarz, który okresowo bada syna sportowca, powiedział mi, żebym chociaż od czasu do czasu biegała z pulsometrem… tętno utrzymane w I zakresie… tak, jak przypuszczałam… ja pulsometr to już w głowie mam:))


    biegofanka

    2010/02/08 21:38:16

    Ocobiegatu – ale muszę przyznać Ci rację, że chyba lepiej chodzić po tym śniegu, niż za mocno szarpać w biegu… ja owszem biegam, ale u mnie to jest bardzo delikatny bieg z racji mojej wagi (ok, 50 kg) nie ma tak mocnego obciążenia i biegnę tak cicho, że czasem przechodnia wystraszę, jak omijam… ludzie mnie nie słyszą w przeciwieństwie do męża tupania…;))


    biegofanka

    2010/02/08 21:44:24

    Wojtku, Sfx – trzymam kciuki za to, aby ból Waszych stóp minął szybciutko… dbajcie o swoje nogi… spokojnie, nie forsujcie się za bardzo… i tak jesteście już na pewno świetnie przygotowani do wiosny…:))


    chlopas

    2010/02/08 21:47:45

    chłopaś jest całkiem znośnie. niektórzy nawet nie pamiętaj jak mam na imię, albo myślą, że chłopaś to ksywa. gdybyś t dodał gdzieś w środku byłoby natomiast gorzej 🙂 tego niezdzierżam zwłaszcza w urzędach 😉


    jatzi

    2010/02/09 09:07:19

    Fakt, że odkąd mróz zelżał, biega się znacznie przyjemniej. W sobotę zrobiłem 20 K, z czego zdecydowana większość ubitą śnieżną ścieżką oddaloną jakieś kilka metrów od czegoś, co zwykle było morzem, a teraz jest bajkowo wyglądającym spiętrzonym lodem. Chciałem zrobić fotkę, ale niestety nie miałem czym 😉 Postaram się to nadrobić w najbliższy weekend. W każdym razie zapraszam na przyjemne treningi pomiędzy Gdynią a Gdańskiem. Wrażenie naprawdę wspaniałe.


    run-4-fun

    2010/02/09 11:26:24

    Motto: No Pain More Gain

    Wprawdzie to nie jest wpis o bieganiu po śniegu, raczej o chodzeniu po wodzie, ale postanowiłem go wstawić ze względu na ciekawość. Interesuje mnie Wasza biegowa opinia na ten temat. Cytat z miesięcznika Pływanie nr4/2008, Dział: Klinika Pływania, Artykuł: Sukces to ruchomy cel strona 20:

    „Koniec z rozciąganiem przed startem i treningiem.

    Wyniki najnowszych badań całkowicie zmieniają nasze dotychczasowe spojrzenie na kwestię stretchingu, rozciągania przed wysiłkiem. Badania wskazują, że długotrwałe statyczne rozciąganie (napięcia dłuższe niż 10s) wyłączają w naszych mięśniach i ścięgnach mechanizmy wzmacniające dynamikę i siłę ruchu. Badania potwierdzają, że rozciąganie jest bardzo ważnym elementem w pracy nad zwiększeniem ruchomości stawów i przy zapobieganiu kontuzjom jednak powinno być realizowane na oddzielnych sesjach treningowych lub nie później niż na cztery godziny przed treningiem lub startem. Inną możliwością jest realizowanie [grupowych] zajęć rozciągania zaraz po treningu lub zawodach, gdy rozgrzane mięśnie są bardziej podatne na zwiększania elastyczności. Dużo lepszy wpływ na rezultaty ma rozgrzewka składająca się z elementów bardziej dynamicznych, takich jak podskoki, biegi wymachy [a w wodzie ćwiczenia z długimi pociągnięciami]
    Wniosek: trening rozciągania powinien być składnikiem programu treningowego, ale nie należy go łączyć bezpośrednio z zawodami lub treningiem [w wodzie].”

    I co Wy na to?


    wojciech.staszewski

    2010/02/09 13:00:39

    rozciąganie – trzy razy tak, ale PO treningu.
    też słyszałem ostatnio z różnych stron (trener Grzegorz Wagner przy wywiadzie, Piotr Haczek na kursie), że odchodzi się ostatnio od stretchingu na koniec rozgrzewki czyli zarazem PRZED startem. ale porządnego rozciągania PO wysiłku, treningu, zawodach, będę bronił jak niepodległości.


    ocobiegatu

    2010/02/09 19:37:03

    To by się zgadzało. Żaden tam pitekantropus erectus przed biegiem/ chodem za pożywieniem się nie rozciągał- strata czasu..:).
    Ale jak juz dotarł do celu i sie dobrze najadł bananów/termitów to aż mu błogo było i bez wątpienia się przeciągał ..:).


    jatzi

    2010/02/10 09:38:42

    trochę z innej beczki, ale pomocy i rady pilnie potrzebuję.
    Postanowiłem urozmaicić sobie wczoraj monotonny zimowy trening biegowy i poszedłem grać w piłkę… Niestety nagrałem się jakieś 10 minut, kiedy poczułem przy gwałtownym zwrocie silny ból po wewnętrznej stronie uda. Bolało na tyle mocno, że musiałem zejść z boiska. Byłem przekonany, że to naciągnięcie przywodziciela, jednak w domu okazało się, że zrobił się w tym miejscu widoczny, około 15 cm. pionowy krwiak. Wszystko zatem wskazuje, że niestety go naderwałem. Jest to po wewnętrznej, raczej tylnej stronie uda, niemal na samej górze. Jakieś 10 cm od pachwiny. Bardzo proszę Was o radę co robić możliwie szybko, żeby kontuzji nie pogłębić, no i przede wszystkim, kiedy mogę znowu biegać, choćby na początku bardzo delikatnie. Przygotowywałem się właśnie do maratonu w Dębnie… Myślicie, że jest nadzieja?


    piotrek.krawczyk

    2010/02/10 13:18:56

    jatzi – lód i odpoczynek
    zapytaj Ewy Witek-Piotrowskiej: kontuzje@gazeta.pl
    Pozdrawiam Dziki


    jatzi

    2010/02/10 13:30:29

    dzięki wielkie. właśnie posłałem.


    beautyandb

    2010/02/10 14:43:16

    🙂 uzbrój się w cierpliwość. Nie jestem pewna, czy Ewa tak szybko odpowie 🙂 Szczegóły na innym forum w znamiennym wątku cięzarówek 😉
    A w ogóle to tak zajrzałam, dzień dobry napisac…


    wojciech.staszewski

    2010/02/10 14:56:22

    jatzi – nie wiem. oczywiście, że się narzuca przykładanie lodu i niecnierobienie przez jakiś czas. ale za chińskiego boga/Boga nie podejmuję się wchodzić w rolę lekarza. może spytaj zwykłego lekarza w przychodni/pracy, co zrobić i jak długa powinna być przerwa.


    quentino-tarantino

    2010/02/10 17:50:12

    jatzi – przy mojej ostatniej dolegliwości (pięta) pomógł lód – Dziki, jeszcze raz dzięki.

    Dziś rano obudził mnie śpiew skowronka…poranne promyki słońca i największe zaskoczenie – temperatura – plus 16C ! Byłem bardzo przyjemnie zaskoczony – miła odmiana, a tak narzekałem na aurę. W tak pięknych okolicznościach przyrody, i niepowtarzalnej ruszyłem na poranny bieg. Pięknie! Twarda sucha nawierzchnia, zero śniegu i błota, zapach wiosny…Poznań jest piękny przy takiej pogodzie! To było rewelacyjne, ruszyłem ostro z kopyta i 10 km śmignęło bardzo szybko. Czułem moc w nogach i płucach! Wojtek, miałeś rację! Po zimowej walce w fatalnych warunkach teraz lekkość biegu jest niesamowita! Kenijczycy i Etiopczycy żałujcie, ze Was nie było w grudniu i w styczniu w polskich zaspach! A potem…a potem się naprawdę obudziłem i wybiegłem w to kur…two na zewnątrz. Walka z ratrakami trwała godzinę czyli 10 km.
    Dobranoc…


    sfx

    2010/02/10 17:54:16

    nie kur…two tylko królestwo

    a ja – kurcze blade – nie biegam
    wciąż
    i już mi to ciąży


    quentino-tarantino

    2010/02/10 18:01:01

    sfx – oczywiście, że tak, sorry, zwykła literówka…;-)


    andante78

    2010/02/10 21:14:01

    SFX – trzymaj się, sprawdziłem, dopiero nie biegasz 2 dni, więc praktycznie norma, lepiej czasem zacisnąc zęby i powstrzymac się. Doskonale Cię jednak rozumiem, w te dni co nie biegam to chce mi się najbardziej biegac i sama myśl o braku możliwości biegania niemal paraliżuje moje myśli :-).

    A co do myśli to ostatnio wymieniliśmy ich parę z Biegofanką 🙂


    biegofanka

    2010/02/11 09:26:27

    Właśnie Andante – nie przypuszczałam, że z Ciebie aż taaaki zawodowiec…:))
    To w końcu biorę się do roboty… jak to miło ostatnio Marysieńka mi napisała… że uparta jestem w tym temacie, a to dla mnie z jej ust niesamowity komplement:)


    biegofanka

    2010/02/11 09:29:39

    Sfx – nawet, jak kilka dni odpoczniesz, to Ci na pewno nie zaszkodzi… a jak już Cię tak bardzo „nosi”, to idź na basen popływać, potem trochę do sauny… ostatnio w niedzielę tak się relaksowałam, świetnie mi to zrobiło. Powodzenia:))


    biegofanka

    2010/02/11 09:33:25

    A właśnie odnośnie relaksu w saunie zimową porą, mam parę przepisów na mieszanki olejków eterycznych do polania na kamienie… jedna relaksuje, inna dodaje energii…

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.