Wakacje, rodzinne wyjazdy. Dla jednych to oczywisty powód, żeby zawiesić bieganie, a przynajmniej treningi biegowe. Dla innych oczywisty powód, żeby więcej i ciekawiej pobiegać.
Czytam o waszych Suwalszczyznach, moi podopieczni z gazetowych drużyn na trzy maratony też biegają teraz po Tatrach albo Chorwacji. Ja biegałem nad Zalewem Czorsztyńskim. Wczoraj wybraliśmy się tam z szóstką kobiet w tym dwie nieletnie. Po przyjeździe widząc, jak leniwie rozwija się akcja i spowalniająco świeci słońce wrzuciłem Murakamiego na uszy i poleciałem w Gorce. Nie dobiegłem do szlaku z Lubania na Turbacz, bo droga w pewnym momencie zamieniła się w strumień, a potem w bezdroże, zaś trening z biegowego w podskakiwanie do góry w tempie 3,5 km/h. Zaliczyłem godzinę z hakiem po górkach z subiektywnym odczuciem obciążenia w górnej strefie pierwszego zakresu. Czyli akurat.
Potem były dwie godziny kajakiem po jeziorze. Pamiętam protesty ekologów u schyłku PRL-u przeciw zaporze. Z perspektywy widzę to raczej jak liberum veto, bo piękne jezioro rozpościera się u stóp Pienin i Tatr. Nie wiem, ile endemicznych gatunków wyginęło przez zaporę, ale mam przekonanie, że inne gatunki otrzymały możliwość rozwoju. Ciekawe ile km trzeba by zrobić, żeby obiec całe jezioro?
Dziś rano zrobiłem szybkie interwały. Bo po pierwsze potrzebuję już szybkości przed Piłą. A po drugie nie chciałem zostawiać grupy na pastwę. Sześć powtórzeń po 3 min. w tempie zbliżonym do półmaratońskiego (powinno być szybsze, ale nie umiałem) na 2-minutowych przerwach w truchcie.
Biegnę przed siebie, a ciągle mam w pamięci obóz. Jeszcze jedna fota poniżej, ze stadionu.
Obóz skończył nam się w piątek zajęciami na stadionie. Najpierw były piłki lekarskie, bo bardzo wierzę w siłę także dynamiczną. Potem płotki, bo na obozie powinny być płotki. A na koniec, jak na każdej imprezie lekkoatletycznej – sztafety.
Zrobiłem stary myk: dwuosobowe sztafety biegają 8 razy 400 m (każda osoba 4 razy, na zmianę), potem przerwa i wszyscy wiedzą, że będzie jeszcze raz taka sama seria. Tylko nikt nie wie, że klasyfikacja nie zależy od czasów, a od różnicy między czasem z drugiej serii i pierwszej. Kto mniej straci albo więcej zyska, ten lepszy.
Ale o co chodzi? O to, żeby zrobić osiem 400-metrowych interwałów w dwóch seriach po cztery i żeby końcowe nie były wolniejsze od pierwszych. Cudownie było patrzeć, jak nasi biegacze gwałtownie podnoszą sobie współczynnik VO2max.
Następnego dnia było smutno się żegnać. Może to nieprofesjonalne, ale zainwestowaliśmy w ten obóz mnóstwo emocji, a wywieźliśmy jeszcze więcej. Te emocje mają imiona. Na zdjęciu powyżej rzędy podczas „pędzlowania płotków” prowadzą Lucek i Zbyszek. Na zdjęciu poniżej podczas stretchingu na sali od lewej widać: lustrzane odbicie Marysi, Moją Sportową Żonę, Anię tyłem, odbicie Asi i bluzkę Joli w lustrze.
A teraz bomba. Kiedy w piątek wieczorem żegnaliśmy się nieoficjalnie w Siwym Dymie zadzwonił telefon od mojego zięcia. Marysia urodziła Jasia. Zostałem biegającym dziadkiem.
biegofanka
2011/08/15 22:14:47
Wojtku – gratuluję! I koniecznie pogratuluj swojej córce i zięciowi!:))
–
corvus78
2011/08/15 22:28:34
Wojtek gratulacje!!!! – masz Wnuczka Jasia, to wielkie wyzwanie i piękna droga przed Tobą/Wami – pozdrawiam i życzę zdrowia dla Marysi i Jasia oraz wszystkiego co najlepsze dla całej Waszej Rodziny
–
majka.bally
2011/08/15 22:42:38
wow, gratulacje!
a ten obóz… świetna sprawa, naprawdę.
–
basdlamas
2011/08/15 23:23:48
Gratulacje
–
johnson.wp
2011/08/16 00:17:47
Leśne Dziadki pozdrawiają prawdziwego dziadka:) Kolejne pokolenie do rozbiegania:) Trzeba trzymać kondycję – czyli jest cel…
Teraz do własnej legendy:) Znacie tą historię o trzech braciach, których drogi rozeszly się pod wiekowymi dębami? Dzisiaj miała swoje dopełnienie. W samym centrum Puszczy spotkali się ponownie… Jeden przybył z zachodu, drugi z centrum, a trzeci w drodze na północ. Ten trzeci przywiózł ze sobą chleb z dzikiej mąki wypieczony. Mityczny chleb. Nie jeden chciałby go skosztować… Niestety – do jutra zniknie, ale pamięć o nim będzie trwała, jak ta o blogo-biegaczach w Białowieży. Ja to pamiętam tak, że ledwo zakiełkowało marzenie, a wnet się ziściło. Tak – ziściło się wnet. Takie bajkowe słowa pasują do tego wydarzenia. Jestem wzruszony i przejęty. Z samego centrum Puszczy, przez Miejsce Mocy, do ktorego nas wpierw ciągnęło, a potem przerzuciło tak, że nie zauwazylismy w pędzie stojacej tam wieży widokowej (rodzina była tam po nas i weszla na nią). Dalej Czerlonka – wioska taka, że można by film o Hubalu kręcić. I zapewne niejeden wojenny dramat się w tych lasach rozegrał. Najpierw połowę ludności Białowieży wywieźli bolszewicy, a potem naziści. Teraz tą złamaną sprężynę próbuje naprawić Uniwersytet Powszechny w Teremiskach teremiski.edu.pl. Niezwykłe Miejsce Mocy. W przyszłym roku przyjeżdżamy w to miejsce. Kto jeszcze?
Cudownie udało się zawieruszyć, knieje nas ochroniły przed upałem, a ja miałem dzisiaj dzień konia, ale nawet w takiej kondycji nie spodziewałem się pochwały od Mistrza Puszczy za postawę biegową:) Jastrzębiu – dobrze się razem cwałowało, chociaż Twoje podkowy ze skaju musiały Ci doskwierać. Jeden dzień kajakowania się należy.
Fragmenty historycznego przekazu można znaleźć w kronikach: connect.garmin.com/activity/106847939
picasaweb.google.com/joalek07/BiaOwieskieSpotkanieBiegowe15Sierpnia2011?authuser=0&feat=directlink
Mozna tam ujrzeć ów dziki chleb, braci, ślady stóp na mapie oraz owe stopy w całej okazałosci:) Tu mały konkurs – kto prawidłowo rozpozna do kogo należą stopy?
–
bolek.03
2011/08/16 02:12:40
Dziadku Wojtku, gratulacje!
–
beat.usia
2011/08/16 09:47:29
Gratulacje dla rodzicow i dziadka Wojtka!!!
Gratuluje rowniez swietnego obozu!!!
–
anna.bl
2011/08/16 10:44:43
Wojtku, serdeczne gratulacje! 🙂
–
pict
2011/08/16 11:24:23
Wojtek gratulacje!
–
piotrek.krawczyk
2011/08/16 12:49:34
John – Mały John, ten to ma Dziadka… Mało kto ma dziadka w takiej formie i kondycji. Gratulacje dla Ciebie i szczególne gratulacje dla Małego Johna – za Dużego Johna.
Johnson – album jest pusty 🙁
–
ocobiegatu
2011/08/16 13:26:25
Gratulacje ! A po co się od razy mierzy i waży niemowlaka? . Chodzi o prognozę maratońską !..:).Przypominam mój uniwersalny wzór na wynik w maratonie :
W = 10 x BMI x tętno spoczynkowe ( w sekundach )…:).
–
johnson.wp
2011/08/16 13:35:49
Sorki. Pi-Kasia się ulepsza i coś pochrzaniła. To tutaj
picasaweb.google.com/joalek07/BiaOwieskieSpotkaniaBiegowe2011?authuser=0&authkey=Gv1sRgCNy1lLe3l7ypigE&feat=directlink
–
biegofanka
2011/08/16 14:38:15
Na zdjęciu pierwszym modele trzej… chlebek piękny, ale stopy na ostatnim zdjęciu już mniej;)
–
tanczacy_jastrzab
2011/08/16 15:24:52
Okropne to zdjęcie z tymi paluchami!!! Miała być prezentacja pięknie wysklepionej Jastrzębiowej stopy.
Ale q nie!!! musiał Dziki a za nim Johnson podstawić swoje rozczłapane podeszwy i te długie paluchy..feee;).
Wasz Jastrząb
–
johnson.wp
2011/08/16 16:26:10
Jastrzębiu – Twoja Pięknie Wysklepiona została dodana do albumu. Zwracam honor – oczywiście, że to było niewłaściwe zestawienie. Przy okazji spaliłeś konkurs:)
Należy się jeszcze komentarz do pięknie wysklepionego dzikiego chleba. Dziki nam tłumaczył jak się osiąga taką doskonałość jak widać na zdjęciu. A więc koło chleba trzeba chodzić i obkładać folią z różnych stron, żeby wnętrze było pulchne i wyrośnięte, a skórka nie przypalona. Może Dziki sam to opisze. Przed chwilą nieporadnie tłumaczyłem Corvusowi, ale nie jestem pewien czy dobrze. Wnętrza chleba nie sfotografujemy, bo wyłączyliśmy myslenie przy sniadaniu…
–
biega_czu
2011/08/16 20:18:58
Dziadek Kołcz :))) Brzmi nieźle. Wszystkiego Najlepszego!!!
–
jaskrawy.pomaranczowy
2011/08/16 20:35:28
Gratulacje!!!
–
corvus78
2011/08/16 22:18:59
Dziki proszę o przypomnienie Twojego przepisu na chleb, tak krok po kroku; ostatnio/kiedyś się nie udało, ale chyba wiem gdzie popełniłem błąd (wiedziałem lepiej niż Mistrz), tym razem musi być lepiej – będę wykonywał dokładnie polecenia;
mam już chyba wszystko co jest do tego potrzebne, bo pomysł ponownej próby stworzenia dzikiego chleba zrodził się około 2 tygodni temu, ale wówczas to był zły czas na takie wypieki; cóż więcej napisać, proszę również o przywrócenie cyklu przepisów wegetariańskich wg Dzikiego
spokojnej nocy
–
corvus78
2011/08/16 22:22:11
a to uzupełnienie wpisu pod ostatnim odcinkiem http://www.endomondo.com/workouts/r0khrwBZbas
mam nadzieję, że teraz działa 🙂
–
johnson.wp
2011/08/16 23:18:09
Corvus – teraz działa. Nie mówiłeś, że od 5 do 7 km popłynąłeś rzeką 🙂
–
tomikgrewinski
2011/08/16 23:44:51
Jasiowi gratulujemy dziadka!
A dziadkowi życzymy zdrowia! I dużo sił!
–
z3us.pl
2011/08/17 12:00:17
Gratulacje 🙂 a poniżej zestaw dziadków 🙂 w linku. Dobierz sobie swój typ: nonsensopedia.wikia.com/wiki/Dziadek
Pozdrawiam i gratuluje.
–
corvus78
2011/08/17 14:22:56
Johnson to była moja tajemnica 🙂
–
sten2007
2011/08/17 16:19:50
Mimo że nie jestem osobą biegającą składam uprzejme gratulacje dziadkowi Kołczowi.
–
basdlamas
2011/08/17 17:36:58
Sten – jak sytuacja?
–
piotrek.krawczyk
2011/08/17 20:58:19
Tu Dziki ostatni raz w tym roku z Suwalszczyzny. Chyba, że los lub tęskonota mnie tu przywiodą. To dziś znowu coś jak z Greiffa (czy jak go się pisze). Na 24 kilometrach pierwszy i cztery ostatnie kilometry szybko, znacznie szybciej niż połowka na 1:30, reszta czyli środkowe 19 km od 5’00 do 4’38. Bieg wokół trzech jezior, w tym jedno o romantycznej nazwie Kupowo z przebiegiem przez wioskę Kupowo. Pierwszy kilometr szybko, bo nie chciałbym w Sochaczewie przyspieszać jak na treningach BNP, lokomotywa parowa od 5’30 do szybkości światła, bo dystansu na życiówkę nie starczy 🙂 To tak: 1 km – tempo 3’45
2 – 20 km – od 5’00 do 4’37, średnio po około 4’50
21-24 km – 3’57
Trasa na początku, poza pierwszym kilometrem przez wieś nawet krosowa, po 7 kilometrach dobra twarda droga gruntowa, od 17 kilometra asfalt po falistym terenie. Zdaje się, nie policzyłem dokładnie, że ostatnie 21,1 km przebiegłem w czasie koło 1:35. Czyli pięć minutek szybciej w Sochaczewie i jestem w nowej lidze w półmaratonie 🙂 Zaczynam w to wierzyć. Chociaż 5 minut to jest całe mnóstwo sekund i sekundeczek, to dobrze ponad kilometr, to tysiąc kroków i prawie tysiąc uderzeń serca… Ja mam w półmaratonach startowych pecha, mało ich biegałem, dwa razy byłem przygotowany na złamanie 1:30 i raz w Łomży nie dość że górki to jeszcze bieg w pełnym słońcu przy temperaturze 32 stopnie, a w Radzyminie przejazd kolejowy, szlaban i pauzowanie 2 minuty. To Dziki targa się na niemożliwe, 1,5 minuty od życiówki własnie w Radzyminie A.D. 2009. Znów jestem przygotowany. Czy jestem? Czy znowu coś wyskoczy? Dziki
–
piotrek.krawczyk
2011/08/17 21:29:32
Corvus – okej. Trudno koresponencyjnie robić chleb z żyta, przepisy pisane nie sprawdzają się, bo dużo tu zmiennych i niuansów. Rodzaj mąki, właściwości pieca, temperatura otoczenia, stan psychofizyczny właściciela ręki, co miesza zaczyn i potem ciasto na chleb… To okej. Krok 1.
Nalej dwa kubki wody do dzieży. Dzieża to duże naczynie, w którym robisz zaczyn. Doskonały jest kamienny garnek, może być stalowy emaliowany w środku, nie może być aluminiowy, miedziany, ze stali kwasoodpornej też lepiej nie. Dawno dzieże były drewniane, kwas trzymały w zakamarkach nawet po umyciu naczynia. Do wody dodaj mąkę żytnią i tylko żytnią, taką, jaką masz. Do konsystencji gęstej śmietany. Przykryj czystą ściereczką i to koniec pierwszego kroku. Niech stoi do jutra. Jest ciepło, będzie mu dobrze. Uwaga! Nie używać gotowych produktów, typu „mąka na chleb – dodasz wodę i chleb gotowy”. To nie chleb, to chała 🙂 Dzix
–
corvus78
2011/08/17 22:21:39
Dziki dziękuję – alea iacta est
mąka żytnia typ 2000 wymieszana z wodą niestety w słoju, bo we wszystkich naczyniach kamiennych rezydują ogóry, ale słój przykryty i zacieniony
spokojnej nocy
…. a biegowo to wczoraj nie biegałem, bo majster spóźnił się ponad półtorej godziny i jak zwiozłem Rodzinę to już było ciemno; dzisiaj nie biegałem, bo wywoziłem ponad tonę drewna z dziewiątego piętra i jak zwiozłem Rodzinę to było jeszcze jasno ale sił mi brakowało; a jutro chyba też nie będę biegał bo będę w terenie ponad 12 godzin, choć mam nadzieję, że doświadczenie szybciej się skończy i pomęczę moją górkę…
–
kawonan
2011/08/17 22:48:41
Wojtek gratulacje za wnuka,dla wnuka, dla mamy i taty!! A ja dziadkuję mojej wnuczce Mai już trzeci miesiąc. W niedzielę mieliśmy Chrzciny!
–
basdlamas
2011/08/17 23:11:56
kawonan-gratuluje 🙂
–
sten2007
2011/08/18 08:57:12
Bas – u mnie leczenie. USG wykazało na rozcięgnie podeszwowym jakieś zgrubienia, zrosty i inne nieprzyjemności. Mam zakaz biegania i chodzę na rehabilitację. Podobno ma sie skończyc razem z sierpniem.
–
ocobiegatu
2011/08/18 11:58:06
Najbardziej mi się podoba jak ktoś pisze , że zrobił coś w treningu a la zawody.Danie jest przygotowane wcześniej . Dobrze gdyby nie było popieprzone…:). Nie jest tak ,że coś się trenuje na niby a te zawody mają zaowocować jakąś super dyspozycją.
Nigdy tego nie rozumialem w planach treningowych ,ze ma tak byc , że trenujemy relatywnie lekko a ma nam to pomoc w tym jakims super dniu w zawodach i wtedy biegniemy ciezko. Zawody na priva mogą być każdego dnia.Tak trenuję kenijczycy i różni inni dzicy….:).
Nie. Nie trenują…Oni zrywają się do biegu i biegną ku słońcu, czasem księżycowi.
!3 zgłoskowiec teraz ? Nie . Może innym razem..:).
–
tanczacy_jastrzab
2011/08/18 12:57:28
Oco, podpisuję się pod tym co napisałeś:) Jastrząb
–
johnson.wp
2011/08/18 13:32:09
Kto lubi pokrzywy? Ręka w górę! Ten pan co stał w pokrzywach po uszy i nie było go widać przy głosowaniu, to byłem dzisiaj ja :/ Ale jak tu pokazać gest Kozakiewicza podskakując? W moim ulubionym Kazimierzu bardzo się dzisiaj zniesmaczyłem zielonym „Szlakiem Niepodległościowym”. Nie było go już na samym starcie na rynku, a potem zniknął dwa razy. Popełniłem najgorszy błąd podróżnika i zapytałem zbieraczy malin o drogę. Oczywiście miłe panie nie znały swojej okolicy, a mapa nie kojarzyła im sie z niczym znajomym. Ani się tym podetrzeć, ani księżnej Dyjany nima na okładce. No i zrobiłem 3km w dół tak jak mi pokazały i potem, pod tym samym kątem 3 km w górę. To ten zawijas w środku trasy. connect.garmin.com/activity/107451330 Jak bym ich nie spotkał to zamiast 6km byłoby 0.5…
Gdy już wróciłem na szlak, to wyprowadził mnie podstępnie w rzeczone pokrzywy na mokradłach. Stał tam patryjotyczny krzyż i patryjotyczna tablica, a szlak dalej nie był już pomysłodawcom potrzebny… Cofnąłem się rympałem do rzeczki, znalazłem jakąś kładkę i po kilku km znalazłem tą patryjotyczną ścieżkę. Niestety ktoś ją musiał pociągnąć dalej inaczej niż na mapie w kierunku kolejnego krzyża, tym razem zupełnie nie patryjotycznego. Spojrzałem na zegarek i okazało się, że wyszedłem z domu przed trzema godzinami a urobiłem zaledwie 20km. Przyznaję się do zdrady narodowej sprawy. Uciekłem na szosę co te unijne zdrajce właśnie remontują i wezwałem pomoc. Nie mogłem patrzeć Rodakom w oczy dopóki w Kazimierzu nie wypiłem piwa…
–
piotrek.krawczyk
2011/08/18 21:03:18
Johnson – Dziki lubi pokrzywy, młode z tluczonymi ziemniakami i masłem (przy okazji przepis wegetariański – im wiecej pokrzyw, tym lepiej, zielona gęsta breja, pokrzywy umyte porwać w rękawiczkach gumowych i dodać do parujących własnie ugotowanych i posolonych pyrek, utłuc, pokrzywy tracą jad, dodać masło i już). Dziki z zasady nie pyta o drogę, zawieruszanie jest cudowne… A kiedyś w amoku biegowym w Puszczy zapytany wskazałem odwrotny kierunek, po dwóch kilomatrach wróciłem do tej rodzinki z korygującą informacją, oni już znali właściwa drogę i już mnie nie lubili… A Dziki dziś 6 km po Powiślu i Czerniakowie w Warszawie. Takie sobie bieganie w dniu przerwy, wyszło 4’41/km, a chciałem się tylko roztruchtać po wczorajszym przyzwoitym biegu pod litewską granicą. Gdzieś na granicy Powiśla i Czerniakowa ma swoją siedzibę Klinika Ortoreh, tam byłem umówiony z Zuzią na jaj konsultację i przyjechałem trochę wcześniej własnie żeby pobiegać chwilę. I kolejny raz z przyjemnością patrzyłem, tym razem nie jako pacjent, jak Andrzej P. pracuje – profesjonalny i skupiony. Są ćwiczenia, wszystkich Zuza popróbowała, są zalecenia butowe i trafne sugestie treningowe. Wszystko po gruntownym wywiadzie i badaniach w rożnych formach i pozycjach. Zuza wypowiedziała zaś przy swoim nowym rehabilitancie cel: dyszka poniżej 50 minut. W tym roku. Odpuszczamy połówkę, zostawimy na wiosnę 2012. Dyszka z czwórką z przodu to jest coś! Ten nieokreślony cel: wszystko po trochu – piątka/dyszka z ewentualnym maratonem, połówka czemu nie, być może ultra jak najbardziej – to nasz grzech główny. Andrzej spytał po prostu: „jaki cel?” i wszystko jasne! Tak jak Dziki ma jasność „jaki cel”. Połowka poniżej 1:30 za dwa i pól tygodnia. Potem maraton, setka, jakaś dyszka jak się trafi… 🙂 Dziki
–
ocobiegatu
2011/08/18 22:33:04
Tekst Dzikiego – „byłem umówiony z Zuzią na jaj konsultacje”. Rozbawiło mnie to . Chyba u urologa to było…:).