III Armia Poznańska

Widziałem człowieka szczuplejszego. Nazywa się Marek T., jest szefem Maratonu W. i postanowił przebiec maraton w innym kraju (Włochy) i innej lidze niż dotąd. Schudł chyba kilogram, ale optycznie ubyło mu tyle, że nawet ślepy jak ja zauważy.

O tym samym piszą mi polskobiegacze, którzy szykują się na Poznań. Niewiele lżejsi, zwykle smuklejsi. W miejsce tłuszczowego bagażu, dopracowali się mięśni, żywej tkanki. Już chciałem się zacząć chwalić swoją sprawnością, ale zawstydziłem się trochę, bo od Warszawy ani razu nie robiłem brzuszków. A to jeden z elementów, którym zawdzięczam życiówkę. Właściwie to każdemu elementowi przygotowania maratońskiego ją zawdzięczam, gdybym jedną rzecz zrobił gorzej – nie urwałbym tych sześciu (ostatecznie) sekund. Gdybym nie robił brzuszków, albo nie zrobił kilometrówek, albo nie miał żeli energetycznych, albo nie zjadł makaronu, kolacji, sporego śniadania, albo nie robił ultradługich wybiegań, albo co. Może można było coś zrobić lepiej. Na pewno można było coś zrobić gorzej.

Teraz Wy, III Armio Poznańska, oddziały jawne i cichociemne. Nie poprawicie niczego, co zrobiliście w przygotowaniach do maratonu. Teraz tylko odpoczynek. Dodatkowe rozciąganie w dzień. Wieczorem zimny prysznic na nogi – po pierwszym szoku, całkiem przyjemne. A po wyjściu z łazienki nogi wypełnia ciepły balsam. To własna krew, lepsze lekarstwo niż transfuzja a la Tour de France.

I spać, spać, spać. Jak zobaczę kogoś w internecie po 23, to w Poznaniu ochrzanię 😉

Pijcie w piątek trochę więcej niż zwykle. W sobotę dużo więcej. Mój standard w tym dniu to – oprócz tego, co zawsze, herbat, coli itp. – półtoralitrowa butelka mineralnej (lepiej o wysokim stopniu mineralizacji, zdecydowanie powyżej 500 mg/l, bo przy maniakalnym piciu wody słabo zmineralizowanej grozi nam wypłukanie sodu i zaburzenie gospodarki elektrolitowej).

Makaron, banany, pieczywo, węglowodany. Przypomnę moje ulubione zdanie o ultramaratonie (ale do maratonu też pasuje) z książki „Urodzeni biegacze”: „Ultramaraton to konkurs jedzenia i picia”. Trzeba się do niego przygotować przed startem. Ja zamierzam w sobotę wieczorem zjeść taką kolację, żebym pękał w szwach (ale sami oceńcie, czy wasz organizm przyjąłby taką receptę).

Zacznę na pasta party. Wtedy będziemy już po spotkaniu z korpusem głównym III Armii Poznań. I mam nadzieję spotkać – w Arenie, a potem w klubie, o którym pisał Quentino albo Johnson – połączone siły I i II armii.

Od razu proszę. Nie gniewajcie się na mnie, jeśli kogoś nie poznam. To nie wyraz lekceważenia, tylko ślepota połączona z fatalną pamięcią. Zresztą na pewno jesteście teraz smuklejsi niż rok czy dwa lata temu.

A dla tych, co w niedzielę będą nam kibicować na trasie albo w sieci: polskobiegacze mają numery 2001-2033 oraz 3000-3013 i 3032-3040. Nie wykluczone u niektórych też koszulki  albo bandamki z logo ze strusiami. Krzykniecie nam Polska Biega?

Updated: 7 października 2010 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.