blue monday – 19 stycznia 2009

Miałem dziś najbardziej podły trening w sezonie. Postanowiłem o tym napisać jeszcze zanim się dowiedziałem, że według psychologów dziś jest najgorszy dzień w roku, z angielska blue monday.

Obolały fizycznie i psychicznie po niedzielnej Chomiczówce wyszedłem rano na trening. Ma być siła, będzie siła. Ale od soboty wieczór nasze kieszonkowe autko stało pod prestiżowym fitness klubem, gdyż Moja Sportowa Żona miała tam zebranie z drinkami. Mam pobiec po samochód, to pobiegnę.

Skipy robiłem na ulicy, co już jest kretyńskie. Oraz na budowanym właśnie blokowisku, na prawo blok, na lewo dźwig, a pod nogami betonowe błoto na lokalnej drodze dla ciężarówek. W międzyczasie się spociłem, leciałem obrzydliwie oblepiony wilgocią oraz deszczem, bo przecież zima w stolicy. I jeszcze wilgotny od środka, bo jakaś infekcja mnie na Chomiczówce złapała i się rozlała po zatokach.

Tak się z tym podle czułem, bo trening ciężki, okolica nieciekawa, wilgoć okropna. Sześć serii skipów A (60 podwójnych kroków), B (30), C (60) plus 30 wieloskoków. I jeszcze podbiegi, nie po drodze mi było dziś do lasu, więc podbiegałem (sześć razy) na skarpę, między blokowiskiem na stajnią. I akurat w tym momencie pod stajnię podjechał szambowóz i rozpoczął pobieranie masy. A ja akurat byłem na zawietrznej.

Myślałem sobie jeszcze na bieganiu, że takie paskudne treningi to, jakby powiedzieli psychologowie od blue monday, szansa na odłożoną przyjemność. Czym bardziej się teraz zorasz, tym większą radość poczujesz w biegu na wiosnę.

W niedzielę biegłem Chomiczówkę. Z marszu – po piątkowej sile biegowej, po sobotnim długim wybieganiu (półtorej godziny w Puszczy Kampinoskiej po 5:15 na kilometr, na koniec trzy szybkie przebieżki po 30 sekund). To taki start kontrolny, byle poniżej godziny.

Najpierw jest Bieg Bielan na 5 km. Córka licealistka szykowała się do złamania wreszcie 25 minut. Raz to zrobiła w Toruniu, ale atestacja tamtego dystansu wydaje mi się podejrzana. Ostatnio przebiegała piątkę w jakieś 27 minut, a na dziesiątce zrobiła pięć kilometrów w 28. Od jesieni potrenowała, Mikołaj wsparł to nawet biegową bluzą.

Biegliśmy razem, ja w roli stopera. Pierwszy kilometr idealnie, a potem zaczął się nastoletni dramat. Jakaś kolka nie do pokonania, przestaliśmy wyprzedzać, zaczęliśmy być wyprzedzani. Dwa odcinki marszu i czas 29 minut z hakiem. Słabo, córka licealistka przez kilkanaście minut sprawiała wrażenie, jakby miała psychologicznie mówiąc najgorszy dzień w roku.

Biegacz uczy się na błędach. Co było nie tak? Chyba pół banana zjedzone 20 minut przed startem. Może też kubeczek herbaty wypity chwilę później. Co Cię nie załamie, to Cię wzmocni, Marysia.

Potem moja piętnastka. Pisałem, że chciałbym złamać godzinę i to wystarczy. Oczywiście trochę oszukiwałem, bo kiedy pierwszą piątkę zrobiłem w 19:30 i czułem się jak intercity zacząłem marzyć o życiówce czyli złamaniu 58 minut. Druga piątka w tym samym tempie, ale niestety powoli zamieniałem się w parowóz. Trzecia niestety powyżej 20 minut, już nie tylko ja wyprzedzałem, ale też straciłem parę pozycji. Czas 59:12, niby nieźle, ale nie olśniłem się sam sobą.

Biegł też biegający szef, na piątkę. Zrobił 20:19, więc miał 20 sekund niedosytu. Ale sprawdził, że w swojej kategorii wiekowej (gdyby była taka klasyfikacja, bo akurat na 5 km nie było) był pierwszy, więc się ucieszył. Ja byłem dwunasty, w dodatku dwie pozycje przegrałem na finiszu, o trzy sekundy. Bieganie z szefem to taka dyscyplina sportu, w której należy znaleźć taką klasyfikację, w której szef będzie wyżej.

Ja z kolei udowodniłem sobie, że pobiegłem lepiej od zwycięzcy Pawła Ochala. Otóż jeśli przemnożyć jego wynik przez trzy to wyjdzie czas o 10 minut gorszy od jego rekordu życiowego w maratonie. A jeśli mój wynik przemnożyć przez trzy, to czas jest tylko o 7 minut gorszy.

Więc może zrobię w tym sezonie życiówkę. Czego życzę i sobie, i Pawłowi Ochalowi, i biegającemu szefowi, i córce licealistce, i B&B, która z Dubaju przywiozła gorycz porażki i zdjęcie z HG, i wam wszystkim. Skoro dziś był najgorszy dzień w roku, to może być już tylko lepiej. 

Updated: 13 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.