sekunda

Bieg Powstania. Atmosfera podniosła, bo Powstanie Warszawskie dla wszystkich Warszawiaków z krwi i duszy, to rzecz ważna. Nie chodzi tu o oczywisty patos, ale o decyzje tamtych dzieciaków, walczyć, nie walczyć. Śmiertelnie poważne wybory. Mój ojciec, którego odwiedziłem przed biegiem, miał wtedy czternaście lat, raptem pięć lat więcej od córki 2klasistki i walczył, chociaż dziś nie za bardzo potrafi już o tym opowiedzieć.

Kilku z tych dzieciaków stało w sobotę na trybunie honorowej. Siwi, w płaszczach, garniturach peerelowsko eleganckich. A my w koszulkach, spodenkach, adidasach i skarpetkach biliśmy im długo, długo brawo. Ten bieg ma duszę.

Ruszamy, udało mi się stanąć w trzecim rzędzie, więc nie muszę się za bardzo przepychać. Pierwszy kilometr, ostrzeliwuje nas grupa rekonstrukcyjna, ciarki i jakieś 3:25. Drugi dość słabo, zdaje się 3:45, to niemożliwe, chyba tablice źle stoją. Nie mam Garmina, bo wisi na naderwanym pasku, poproszę ojca Mojej Sportowej Żony, zegarmistrza rabczańskiego o pomoc, więc nie znam tempa.

Biegnie się dobrze. Pogoda idealna, chociaż może zbyt mokra jezdnia, ale ile przez to stracę, pół sekundy na kilometrze? Założyłem premierowo kompresyjne skarpetki adidasa? Chyba nie biegają za człowieka, ale mam wrażenie, że rzeczywiście pomagają, będę w nich startował. Najsilniejsze wrażenie jest, kiedy się je założy na nogi i stopy momentalnie robią się lekkie. Na trzecim kilometrze wyprzedza mnie Darek K., jego widziałem w poprzednim sezonie w skarpetach kompresyjnych, teraz biegnie w normalnych. Podarł czy schował? Na czwartym doganiają Szymon D. i Bogdan B., oni biegną na dychę. Więc kontratakuję, jak imperium.

Ale przede mną kolarska premia, podjazd do mety, słynna Sanguszki, na której rok temu na maratonie świadomie zwolniłem, żeby się nie zakwasić dwa kilometry przed metą. Straciłem wtedy 20 sekund. Ale teraz na Sanguszki trzeba zaczynać finisz. Zaczynam za wcześnie, potem przechodzi mnie parę osób, a potem jest już prosta do mety, widzę przede mną kobietę, gonię, przeganiam, wpadam, zegar pokazuje 18:10. Wygląda to na wiceżyciówkę.

Znowu nie udało się złamać tej osiemnastki, chociaż teraz się nie dziwię, bo jestem trzy tygodnie po oddaniu krwi, zamulony podbiegami, dopiero na początku drogi do Piły. Ale co się udało, okaże się dopiero w domu. Myślałem, że moja życiówka ustanowiona w czerwcu na Siekierkach to 18:06. Tak było na stoperze. Ale patrzę w wynikach, a tam stoi 18:08. Czyli zabrakło mi dwóch sekund? Nie! Bo w wynikach Biegu Powstania wynik netto mam 18:08.

Wyrównałem życiówkę na piątkę. Drugi raz w tym sezonie. Poprzednio wyrównałem ją w Biegu Konstytucji na 18:13, potem poprawiłem na 18:08, a teraz wyrównałem na 18:08. Jeśli dopisać do tego jeszcze 18:14 w Biegu Ursynowa, to wychodzi, że tej wiosny w czterech startach na piątkę osiągnąłem wyniki w sześciosekundowych widełkach.

Sekunda. Można by się teraz godzinami zastanawiać, jakiego treningu mi zabrakło. A może trzeba było zjeść banana. Albo jednak wypić kawę. Wyspać się lepiej. Przyspieszyć na finiszu i wyrzygać na mecie. Ale nie tędy droga.

Przygotuję się teraz jak najlepiej umiem do połówki w Pile. A potem na tej długodystansowej podbudowie, na maratońskim bieganiu w Warszawie nadbuduję ostrą szpicę. I w pierwszą sobotę listopada, jeszcze przed dychą w Biegu Niepodległości, spróbuję w końcu ugryźć tę piątkę tak mocno, żeby nie trzeba było liczyć sekund na ostatniej prostej. Do pięciu razy sztuka.

Ps. Pozdrowienia z Rabki :- )

  

Updated: 1 sierpnia 2011 — 18:55

  1. corvus78

    2011/08/01 22:13:57

    przeklejam…
    kiedyś w tym dniu pamiętałem następujący fragment: „Lecz zaklinam – niech żywi nie tracą nadziei I przed narodem niosą oświaty kaganiec; A kiedy trzeba – na śmierć idą po kolei, Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!..” ale od pewnego czasu również przeciera się http://www.youtube.com/watch?v=xZb3jJE8pYM kiedyś rozmawiałem z moją Babcią dlaczego tak łapczywie je i mi odpowiedziała, że raz nie zjadła kolacji i później była 6 lat głodna – przeżyła okupację w Warszawie i uciekła do Poznania w czasie powstania
    spokojej


    fajka

    2011/08/01 22:51:33

    A ja na swój sposób uczciłem rocznicę Powstania, katując „Powstanie Warszawskie” Lao Che..Ile mocy w głośnikach..Z książeczką w ręku..Od kilku lat sięgam po tę płytę w tym dniu..I zerknąłem na medal mojego dziadka, medal dla żołnierza AK, jedną z najważniejszych pamiątek jakie mam..To szczególny dzień dla mnie, od dawna.
    I zazdroszczę Wam Warszawiacy tych wszystkich biegów Powstania, Niepodległości, itp. 🙂
    Andante – fakt, dawno my się nie widzieli..Co lecisz jesienią ?? Ja Warszawę i może Poznań ? Pewnie gdzieś się spikniemy ?? Myślę o połówce w Bytomiu (niedalego Twoich stron, to tam gdzie Wampir grasował). Ale nie wiem czy połówka tydzień przed maratonem to dobry pomysł ?? Hmm ??

    A ja jutro wyjeżdżam. Jakiś czas będę odcięty od netu. To dobrze, czasem tak trzeba. Po powrocie poczytam Was. Trzymcie się biegowe ludziska 🙂


    ocobiegatu

    2011/08/01 23:00:18

    Jako ktoś rozmiłowany w 5km szczególnie gratuluję nowej życiówki na 5km , bo…w tabelach wiekowych są lata i powiedzmy nawet miesiące….
    Ja z kolei mam pewien problem. Gdybym nie wiedział , że jest coś takiego jak maraton, półmaraton , a co nie wiedzialem 32 lata temu, to bym teraz najchętniej biegał tylko 5km. Mam syndrom powrotu do tradycji tej wiosny. To mnie ciągle spotyka.Zaczynam mocne tempo na 10km a robię mocniejsze 5km bo mi się nie chce 10km. Nawet na 15km rozpoczynam za szybko i jest decyzja aby zrobic 5km. Nie umiem biegać więcej jak 5km. Chyba się starzeję..:).
    Z tego wniosek ,ze maraton trzeba pojść. W tym sezonie ze mnie biegacza nie będzie , zwłaszcza, że taki grubas..:). No dobrze – pojść . To też nie jest takie proste ..
    Jak mnie „nauczyła” na blogu po górasku najmłodsza córka Wojtka – bojno jest …:).


    nuggers

    2011/08/01 23:09:30

    z pracy oglądaliśmy dziś, z naszego 31. piętra Rondo1, przelot Herculesa zrzucającego ulotki wzywające do zatrzymania się w godzinę W. rozczarowało mnie wykonanie tej akcji, bo tak genialny pomysł wyłożył się przez puszczenie samolotu za wysoko i za późno. ulotki spadły na powiśle już po 17:00 – bez sensu…

    cenię odwagę i desperację Powstańców, bo przyszło im żyć w straszliwym momencie historii. jak nie w powstaniu to zginęliby na pewno później, walcząc ze stalinowskimi władzami (jestem pewien, że nie pozwoliliby się komunistom zbyt wygodnie urządzić), więc całe to zło wydarzyłoby się prędzej czy później. ale nie toleruję kompletnie bezkrytycznego patrzenia na to (jak i w ogóle jakiekolwiek) wydarzenie, bo jak każdy moment z naszej historii podlega ocenie obiektywniejszej niż na jaką było stać jego uczestników. i szlag najjaśniejszy mnie trafia, jak jedna z opcji politycznych zawłaszcza już nie tylko słowa „patriota”, „honor”, „Ojczyzna” czy „Polak”, ale również prawo do wypowiadania się w tej sprawie. dopiero co na pewnym portalu społecznościowym zwolenniczka tej opcji na jej profilu (który siłą rzeczy musiałem „polubić”, żeby móc się wypowiadać..) napisała mi podobnym przeciwnikom tejże opcji, żeby się wyprowadzili z kraju, bo ona nie będzie za nimi na pewno tęsknić. ja kiedy indziej przeczytałem pytanie kto mi płaci za to co wypisuję.. nie o taką Polskę walczyli Powstańcy na pewno…

    a z biegowych spraw – zapisałem się już na Warszawę :))) i właśnie wszedłem w BPS’a! :)))

    pozdr 4all,

    M


    piotrek.krawczyk

    2011/08/02 00:43:06

    Nuggrs – nie zajmujmy się tymi głupcami. Ci co wiedzą o co chodzi, stali piękni, osiemdziesięcioletni, na starcie Biegu Powstania. Jak pisze John, moc od nich bije. Andante – Partnerze. Znowu równo, pięknie! A setka w Beskidach – myślałem, że pobiegnę, połówkę wybieram, mam cel… Jestem Twoim kibicem i zawsze partnerem.
    I też przeklejam, bo pod poprzednim odcinkiem ujawniła się Zuza. Zależy mi, żeby każdy zauważył. Ujawniona Zuzia, córka Dzikiego, moja osobista bohaterka Biegu Powstania, to Green_up 🙂
    „Witaj Green Up 🙂 Cześć Córko Chmurko. A Zuza ostatecznie nie „zwróciła” na mecie, piszę z kronikarskiego obowiązku. Za to biegła cały dystans z żołądkiem zawiązanym na supeł. To skutek obiadu z wybitnym akcentem strączkowych. Wujek Johnson jest specjalistą habilitowanym od tych długo przebywających w trzewiach roślinek 🙂 Biegła z kolką, czymkolwiek to jest, potem kolki były już dwie. Teraz jest wynik odniesienia do planowanego na jesień półmaratonu. Ale my, Etiopczycy, robimy szybkie postępy 🙂 Będzie konkurs na wynik Zuzy na połówce w debiucie. Dochodzą maile z adresami do wysyłki nagród. Przyślijcie adresy wszyscy, to nie ściema. Ściema będzie w Koszalinie w listopadzie, i w dodatku Nocna Ściema 🙂 Wysyłka nagród za tydzień – dwa.
    A Dziki dziś ok. 18 km bez zegarka. O Godzinie „W” stawiłem się nie bez przeszkód w Wierszach, a tam stacjonowało Zgrupowanie Kampinos, armia liczaca ponad 2700 żołnierzy AK, które kontrolowało znaczną cześć Puszczy Kampinoskiej, kilkadziesiąt wsi, przez kilka miesięcy był to teren wyjęty spod okupacji, proklamowali Wolną Rzeczpospolitą Kampinoską. To niesamowita historia, mało kto wie o tym. Stamtąd do Powstania i do szturmu na Dworzec Gdański poszedł na śmierć pradziadek Green Up (czyli Zuzy), plutonowy Kazimierz Krawczyk „Socha”, ojciec siedmiorga dzieci, w tym taty Dzikiego.
    Dziki”
    To pa. Dziki


    biegofanka

    2011/08/02 08:44:01

    Witaj Zuza – jeszcze raz gratuluję!:))


    biegofanka

    2011/08/02 08:59:33

    Zrobiło się pod blogiem wczoraj tak, jak powinno być… to ważne, uczcić pamięć… nie tylko dla Warszawy, Warszawiaków… ważne dla nas wszystkich, Polaków… tak poczytać opowieści o Waszych rodzicach, dziadkach… o Waszych Bohaterach Powstańczych… aż mnie ścisnęło… kamienie… szaniec… dwa słowa… nie da się zapomnieć ich znaczenia w tych tragicznych, a jednocześnie tak bohaterskich, odważnych czynach… dobrze jest na chwilę zatrzymać się, uczcić pamięć, wspomnieć… łezka w oku się zakręciła… dziękuję Wam za opowieści, choć namiastkę wspomnień…


    biegofanka

    2011/08/02 09:08:57

    … Bo gdyby przyszło znowu Wam powstać,
    wziąć kamień, szablę, broń I walczyć o wolność, godność, o Polskę!
    Zrobilibyście bez wahania ten krok!
    Dlatego chcemy Was znowu wspomnieć,
    Waszą odwagę i walkę i cierpienie…
    Czy było warto? Ktoś znowu zapytał.
    A Powstaniec odrzekł:
    Choćby mi przyszło trzy razy się obudzić
    jako młodzieniec w tych latach,
    trzy razy podjąłbym tę walkę…
    O to się nie pyta.


    biegofanka

    2011/08/02 09:11:12

    No właśnie… zatrzymałam się na chwilkę… dzięki Wam…


    karlowiczlive

    2011/08/02 09:18:52

    Mój Ojciec i Dziadek byli żołnierzami Armii Krajowej. Walczyli w Powstaniu Warszawskim, broniąc Elektrowni na Powiślu. Jestem im coś winna, dlatego w sposób mi najbliższy, czyli w Biegu oddaję im hołd za odwagę. Sama biegnę najszybciej jak potrafię, daję z siebie wszystko, tak jak Oni wtedy dawali. W tym roku pobiegłam 30 sekund lepiej jak w zeszłym. Jestem dumna z siebie i z „moich żołnierzy”.


    biegofanka

    2011/08/02 09:27:22

    Karlowiczlive – witaj:)) I o to właśnie chodzi, o Wasze opowieści, wspomnienia tak cenne… piszcie…


    basdlamas

    2011/08/02 12:39:58

    Bas wspomnień brak 🙁 rodzina jakaś słaba .. a może po innej stronie stali :)… niestety nie mam się czym pochwalić. Jutro jadę na urlop nad Morze nasze…. trochę pobiegam, ale więcej popływam w otwartych akwenach:)


    quentino-tarantino

    2011/08/02 13:25:59

    BAS – za Twój pierwszy wers 11 na 10, w 9 stopniowej skali.


    nuggers

    2011/08/02 13:29:47

    a ja mam do Was pytanie, trochę w kontekscie tych skarpet kompresyjnych, nt. masażu zaraz po zawodach – zrobiłem dosyć niedawno temu kurs masażu klasycznego, a że interesuje mnie też masaż sportowy, to rozmawiałem sporo na ten temat z moim instruktorem (zresztą specjalistą od m. sportowego). no i z tej rozmowy dowiedziałem się, że zaraz po biegu takim jak maraton czy 1/2M nie należy masować partii ciała, które najbardziej pracowały w czasie wysiłku, tylko te najbardziej oszczędzane (np. ręce), żeby przez wzajemne oddziaływanie pobudzić regenerację przemęczonych kończyn, a właściwy masaż należy zrobić dopiero następnego dnia po starcie (a już na pewno nie w pierwszych godzinach po bieganiu, kilka razy byłem po porannym treningu na tym kursie i faktycznie jakoś tak źle znosiłem masaż nóg…). jak to się ma do namiotów wystawianych zaraz za metą przez orgów, w których kochani masażyści leczą męczenników? 🙂 w końcu masaż podgrzewa mięśnie i stawy, a wszędzie czytam, że w pierwszej kolejności należy je schładzać celem regeneracji.


    wojciech.staszewski

    2011/08/02 15:51:58

    nuggers – to się jedno z drugim wyklucza. ktoś nie ma racji – albo twój instruktor, albo organizatorzy maratonów. nie wiemy tylko, kto.
    oco – ale pamiętasz plan? jak iść, to proszę bardzo, ale na 50 km. zdaje się, że miałeś już gdzieś wymierzone 7,8 km na dojście do startu.
    powstanie – myślę, że w kategoriach politycznych ta decyzja raczej była błędem. że lepiej byłoby jej nie podejmować, nawet jeśli wynikała wtedy logicznie z różnych kalkulacji, ustaleń itp. to oczywiście możemy powiedzieć z perspektywy historycznej, nie wiemy, jakie przesłanki mieli wtedy dowódcy.
    wiemy, że miasto zostało zniszczone i z paryża północy zmieniło się w najbardziej eklektyczną (niektórzy mówią: najbrzydszą) stolicę europejską. wiemy, że ci co poszli walczyć, to bohaterowie. i wiemy, że dużo tych bohaterów zginęło, a to dzieci często jeszcze były.


    nuggers

    2011/08/02 16:08:10

    Wojtku, no właśnie widzę tę sprzeczność 🙂 znalazłem coś takiego na necie, na stronie halhigdon.com (pierwszy wynik jaki znalazłem, mowa jest o starcie w maratonie w niedzielę):
    „Tuesday: No running! Todays a good day for a massage. (Schedule one before the marathon.) Although getting a quick rubdown at the finish-line massage tent may have felt good, a massage 24 to 48 hours after the marathon works best.”
    tak więc to by się zgadzało z tym, co mówił mi instruktor 🙂 kierując się tą logiką to za linią mety nie powinny stać namioty tylko baseny z lodowatą wodą 😉

    m


    johnson.wp

    2011/08/02 18:49:07

    nuggers – na Silesii to tak właśnie wyglądało, ale jakoś nie miałem ochoty skorzystać :))
    Co do Powstania, to gratuluję Dzikiemu i Fajce ich dziadków, a Wojtkowi ojca. Mój tato to rocznik 1925 i był szkolony do GS Szarych Szeregów. Wszedł do akcji dwa razy. Za drugim razem obstawiał odbicie AKowców z więzienia w 1945 po „wyzwoleniu”. Może miałby kto ich bronić gdyby nie przykład zmiażdżonego Powstania? Mądrych dowódców, którzy by doceniali różnicę między visem a Tygrysem zawsze brakuje. To widać niestety również i teraz.


    basdlamas

    2011/08/02 22:25:48

    bas jedzie nad morze. Niestety dzisiaj po 3 km ból łydek był nie do wytrzymania… pauzuje…. teraz będzie tydzień pływania… a bieganie za tydzień … szkoda ale tak trzeba.

    Trzymajcie się:)


    piotrek.krawczyk

    2011/08/02 22:45:15

    A Dziki wraca z Suwalszyzny, ojczyzna wzywa, czyli obowiązki w stowarzyszeniu. Odwiozłem Jakże Piękną Żonę z małymi dziwczynkami i z powrotem. A Agata już regularnie biega po urodzeniu Lilianny. W drodze powrotnej zatrzymałem się między Suwałkami i Augustowem żeby zrobić półtoragodzinny trening po Puszczy Augustowskiej. To zupełnie inny las niż Puszcza Kampinoska. Grzeczniejszy, mniej zróżnicowany, ale wcale nie mniej piękna augustowska puszcza. Za to było sucho i raczej płasko. To dało radę zrobić akcenty szybkości na objętości pod 19 km. Trzy śródtreningowe interq..wały po 3 km, nieregularnie dawkowane:
    3 km po 2 km biegu – tempo 4’37
    3 km po 11 km – 4’22
    3 km po 15 km – 4’16
    Szybko się jedzie po szybkim treningu.
    John, a jak stan przygotowań do obozu? Dziki


    piotrek.krawczyk

    2011/08/03 21:26:10

    Halo. Nikt dziś niczego nie skomentował? No to Dziki nadaje. Zuza została rasową biegaczką. Dziś na 12 km wieczornego wspólnego wolnego wybiegania stanęła i nie mogła dalej biec. Mieliśmy zrobić wolne 15 km po Puszczy i włączać takie 1,5 – 2 godzinne wybiegania do stałego planu raz w tygodniu. Ból pojawił się z tyłu kolana, stopniowo się nasilał, aż trzeba było przerwać bieg. W szybkim marszu nie ma dolegliwości, w dotyku nie ma, brak zaczerwienienia czy obrzęku. Wczoraj Zuza eksperymentowała sama ze skipami, chyba też z wieloskokami… Może też przykurcz się ujawnił po wysiłku w Biegu Powstania. Mrożenie i rozciąganie. A Zuza najbardziej była zła na to, że nie dokończyła treningu…
    A Dziki w dni treningów z Pierwotodną Córką ma dni obozu biegowego. Więc raniutko 18 km średnio po 4’47/km ze śródtreningowymi trzema odcinkami specjalnymi po 2,5 km w tempie półmaratonu, około 4’15. 2,5 km – 4’13
    2,5 km – 4’16
    2,5 km – 4’12
    Puszcza wchłania wodę, ale wybierałem tarasy wydmowe, tam zawsze jest sucho, za to bieganie trochę lekko górskie. Dziki


    ocobiegatu

    2011/08/03 21:46:28

    Wszyscy są zaszokowani bajecznym biegiem po Puszczy Augustowskiej , tylko już idą spać , nakrywają na ucho poduszkę i o tym marzą . Przynajmniej ja…:). Protestuję co do płaskiej trasy. Już w okolicy Suwałk , przy jeziorze Krzywe są warunki do trenowania podbiegów.Im wyżej Suwałk tym lepiej. Wszak i Kilimandzaro tam mamy koło Jeleniewa..:)


    johnson.wp

    2011/08/03 23:14:31

    To ja skomentuję Dzikiego:) Po płaskim asfalcie to bym za Tobą dał radę pogonić i miałbym życiówkę na 3×2.5 🙂 ale w takich warunkach to poduszka bliższa duszy…
    Niestety nie pokibicujesz mi na triathlonie, bo to 4 września. Nawet Ty nie zdołasz dobiec z Sochaczewa. Szkoda i żal i nieutulenie….

    Dzisiaj był drugi dzień testowania pianki, którą nabyłem w Decathlonie. Z długimi rękawami i nogawkami więc zimnej wody już się nie boję. W ogóle to świetny patent na polskie letnie czyli zimne wody. Są też krótkie pianki za 74 zeta i można sobie pływać do woli.
    Trasę na jeziorze wymierzyłem Geoportalem, ale mi się w naturze cypel pomylił i zrobiłem o 500m za dużo:) To moja pierwsza mila morska (+500m) w akwenie otwartym! Czuję się oswojony po tych 68 minutach kraulowania, a i prognostyk na 1900m w zawodach wychodzi na 55min. Teraz tylko połączyć trzy dyscypliny w jeden łańcuszek… Chciałbym się zmieścić w 6 godzinach. Na wszelki wypadek półmaraton liczę aż na 2h.


    piotrek.krawczyk

    2011/08/04 00:05:58

    Oco – Suwalszczyzna jest morenowa, często górzysta, okolice Smolnik, Cisowa – tam są góry. Ale Puszcza Augustowska płaska. Jezioro Krzywe jest na północny zachód od Puszczy, czoło tej moreny wchodzi w puszczę od zachodniej strony Jeziora Wigry. Johnson – tak, jestem w mocy, pobiegnę w Sochaczewie na życiówkę, jak skończę, Ty już będziesz dawno po ostrym testowaniu startowym pianki, będziesz kończył rower i przesiadał się na nogi. Też jesteś w mocy. Poczekam na Ciebie na mecie mojej soft połówki… Kurcze, w życiu nawet 10 minut nie przepłynąłem kraulem.


    wojciech.staszewski

    2011/08/04 12:28:55

    Ja jestem w stanie utrzymać kraula przez 20-30 sekund. Potem muszę przejść na żabkę, żeby nie zatonąć 😉
    Trzymam kciuki za frakcję triathlonową.
    Obóz – obieguję teraz trasy, szczegóły wieczorem.
    Corvus – myślę o tym masażu, chyba rzeczywiście twój fizjoterapueta ma rację, jeden przeciw większości organizatorów. Zdaje się, że na m.warszawskim w zeszłym roku był masaż lodem. Chyba tędy droga.
    Zuzia_Up – nie rób wieloskoków przez najbliższe dwa lata, a skipów przez najbliższy rok. Za duże ryzyko urazu. Rok temu wyjąłem tak kilka tygodni z życia biegowego mojej początkującej szwagierce.


    nuggers

    2011/08/04 13:28:43

    Wojtku, no właśnie… osobiście uważam, że granica między masowaniem relaksacyjnym a głębszą penetracją tkanki mięśniowej po tak wyczerpującym doświadczeniu dla organizmu jak maraton jest bardzo, bardzo cienka. do tego (przynajmniej z tego co do tej pory widziałem) do namiotu z masażem czeka się jakiś tam czas, który chyba dużo lepiej spożytkować na baaaaaardzo dokładne rozciąganie nić na wystygnięcie po czym ponowne rozgrzanie organizmu (nawet relaksacyjny masaż wywołuje ten efekt, a chyba nie jest to najbardziej pożądane zjawisko po maratonie). a jeśli w Wawie był masaż lodem to gratuluję orgom 🙂
    na mój debiut w każdym razie planuję jakąś lodową kąpiel, odstąpię swoje miejsce w kolejce 😉

    m


    wojciech.staszewski

    2011/08/04 15:01:23

    nuggers of course, nie corvus, sorka


    zanetabylewska

    2011/09/02 20:02:14

    panie wojtku podobnie jak pan zaczelam biegac amatorsko i tak już 4 msc.zaczynam sie nudzic gdyz bigam sam czy pana też dopadła nie chęc do biegania jak sie od nowa zmotywowac ,co pan sądzi o zegarkach z pulsometrm i wyznaczanym treningiem przez zegarek może lapiej biegac bez ja korzystam z sunto m24 i biegam sredni 5dni w tyg

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.