Kiedy siatkarze zaczęli latać nad siatką i wbijać Włochów w parkiet nie wytrzymałem z emocji. Rozłożyłem sobie przed telewizorem matę i zacząłem robić brzuszki – proste, skośne i scyzoryki.
Siatkówka jest fantastyczna. Na amatorskim poziomie, jak nie umiesz fruwać nad siatką, zawsze odnajdziesz się w roli broniącego lub rozgrywającego. Ma tylko taką wadę, że trzeba do niej zebrać przynajmniej ósemkę chętnych (wiecie, że wtedy trzy osoby stają z przodu, a jedna z tyłu, a nie po dwie jak się czasem ustawiają ludzie na plażowych boiskach?).
Biegać można samemu. Na razie nie biegam, tylko jogginguję i w sobotę robiliśmy to we czworo: z Adą, Tomkiem i Tomikiem po podwarszawskich lasach. Na koniec zamiast przebieżek zrobiliśmy gonienie zająca. Zającem był każdy po kolei – zrywał się w pewnym momencie i uciekał grupie przez dwadzieścia podwójnych kroków, a reszta miała go gonić. Nie dogoniliśmy Tomika, który fortelem odwrócił naszą uwagę w prawo, a sam pognał w lewo.
Ada i Tomek dołączyli właśnie oficjalnie do grona moich podopiecznych. Chłopaś bój się (Ady), Kamil bój się (Tomka). Kancelaria się rozwija tak, że już przerosła nasze ubiegłoroczne bożonarodzeniowe życzenia. W sobotę wieczorem był u nas na małym szkoleniu Maciek – nowy trener Kancelarii. Od tego tygodnia Maciek poprowadzi – zgodnie z naszym programem, który przy tej okazji musieliśmy spisać – grupę biegaczy, których nazwałbym mediowcami.
Wychodzi nam niezły Bieg z Narastającą Prędkością. W skrócie BNP. Na święta będziemy życzyć sobie tylko, żeby nie dopadł nas kryzys. Bo wszystko biegnie dobrze.
W niedzielę akcent sportowy był nieznaczny i merkantylny. Święty Mikołaj poprosił mnie o pomoc w kupieniu sztangi lub hantli dla syna fotografa, gdyż syn fotograf intensywnie pakuje na siłowni. Namówiłem więc na wyprawę do Decathlonu* innego Wojtka, który po latach hodowli brzucha (z sukcesami) wziął się ostatnio za rower, jeździ trzy razy w tygodniu. Wojtek kupił kurteczkę na polarze i lampki rowerowe, córka 3klasistka wyskakała się na batucie i pohasała po sklepie na hulajnodze, a ja muszę jeszcze przegadać sprawę z Mikołajem, bo ponoć zaawansowany kulturysta potrzebuje sztangi z gryfem olimpijskim, który waży 20 kilo, a nie zwykłym, kilkukilogramowym. A syn fotograf w siłowni ma wynik jakieś 3:10 w przeliczeniu na maraton.
Właściwie wszystko można by tak przeliczać – na wyniki maratonu. Siatkarze zagrali w Japonii na jakieś 2:11, a gdyby dali radę Brazylii (naprawdę to było możliwe w sobotę) i Rosji (naprawdę trzeba się postarać, żeby przegrać tajbreka przy stanie 14:9), to byłoby jakieś 2:07.
Atmosfera u mnie w pracy jest na jakieś 4:30. Sytuacja w strefie euro – 4:55. Szanse polskiej reprezentacji na Euro – 5:50. Działania premiera Donalda Tuska w drugiej kadencji – każdy niech sam ocenia.
Jutro ping pong w ciągle poszerzającym się składzie. W ping ponga gram na jakieś 3:50, Tomik 3:55, a Dziki odskoczył na 3:35.
* Żaden sklep sportowy nie był sponsorem tego odcinka bloga.
johnson.wp
2011/12/05 22:07:38
Mój chwilowy powrót do wspinaczki oceniam na 4:20. To było dzisiaj, na ściance blisko domu, ale siły starczyło na godzinę, potem rączki spuchły jak u nowicjusza. Do poziomu 3:00 nie mam szans powrócić w żadnej sensownej perspektywie. Chociaż sztuczną ściankę lepiej porównywać do 1.5km, bo o progres walczy tu się na każdym kroku.
A w okolicach achillesa już po strachu i prawie po bólu… tym dzisiejszym bólu, zadanym przez stalowe palce S. Marszałka. Pół dnia potem kuśtykałem, tak mnie wyściskał:) Jednak wybrałem się do niego, to mój guru i chyba znowu mnie uformował, jak 3 lata temu. Mam koślawą prawą stopę i powstaje ustawiczne naprężenie od wewnętrznej i górnej części łydki, aż do miękkiej tkanki na lewo od achillesa. Jednak przyczep achillesa do chrząstki także na tym cierpi. Teraz mam codziennie sobie robić taką krzywdę jak mi guru zrobił dzisiaj. No, może bez grzebania igłą w mięśniach, bo i tego doświadczyłem…
Pan Sławomir także lubi długie trasy, w tym roku zaliczył hardkorowego Rzeźnika. oczywiście skorzystałem z okazji i mu pogratulowałem. Na mój tegoroczny schemat: 3x w tygodniu z naciskiem na regenerację, przytaknął życzliwie i wyznał, że on, z braku czasu, biega tylko 2x tygodniowo… w weekendy. Oczywiście wykonuje wtedy normę tygodniową czyli… 65km:) Pasuje mu to, bo czuje superkompensację równo co 5 dni:)
–
podopieczny_bartek
2011/12/05 22:07:44
Wojtek, skoro w pracy jest na 4:30 to 3mam mocno kciuki za Kancelarię, oby tak dalej – coś mi mówi, że to dopiero rozgrzewka, a prawdziwe bieganie dopiero się zacznie;)
–
marta_szewczuk
2011/12/05 22:34:03
Wojtku! Metafora z przeliczaniem zjawisk na czas maratonu – REWELACJA! Trzeba to jakoś mocniej wykorzystać 🙂
Ja dziś napisałam coś optymistycznego. O czymś dobrym. Chciałabym się tym móc dzielić materialnie, dać każdemu po kawałku lub po pajdzie. Tylko nie wiem jak to przeliczyć na wynik w maratonie…? Zresztą, to chyba bardziej jakieś ultra!
Tak czy siak, zapraszam: mszewczuk.pl/dom-spokojnej-mlodosci/
–
piotrek.krawczyk
2011/12/05 23:31:49
Tu Dziki
Nie będzie, co Dziki dziś. Coś tam było biegane. Rozbroił mnie Szewczuk, dziękuje…
Dziki kiedyś przeliczał tu wyniki maratonu na wyniki w konkursach o dotacje, Rzeczywiście przełożenie na różne dziedziny i zjawiska jest rewelacyjna i dynamiczna, lepsza od skali 1 -10. Fajny wpis, Twój potencjał i pozycja w Agorze są porównywalne do wyników w maratonie, nie przesądzaj John. A Dziki dziś – muszę to napisać – miał spotkanie z Bardzo Ważnym Radnym Warszawy. Zawsze przed spotkaniem z politykiem działania polityczne, łącznie z problemem, jak się ubrać, itp. Wchodzę w Google, szpieguję z kim będę miał przyjemność i… Znam! Biegacz, lubię, lataliśmy po Puszczy, dziwnie się światy przenikają… A spotkanie bardzo dobre, kontakt i konkret. Bo biegacz z biegaczem? Niekoniecznie… Bo bieganie otwiera? Tak. Dziki
–
johnson.wp
2011/12/06 00:04:39
Bas – nie mogłem się powstrzymać, bo pracuję nad głupotami, to wklejam: „Bass słoneczny żyje w płytkich, szybko nagrzewających się jeziorach, spokojnych odnogach rzek i starorzeczach oraz wolno płynących, niewielkich rozmiarów ciekach, preferując ich silnie zarośnięte partie ” http://www.iop.krakow.pl/gatunkiobce/default.asp?nazwa=opis&id=103&je=pl
–
basdlamas
2011/12/06 08:33:08
Johnson – jak to mówią :)… RYNCE OPADAJĄ …:)… zostałem przyrównany do Ryby:)
–
sten2012
2011/12/06 08:34:25
Johnson – miałem już wcześniej takie przeczucie, że Bass to gatunek obcy:)
–
mrz
2011/12/06 17:13:33
I co Wy na to? Mam wrażenie, jakbym się z większością argumentów zgadzał:
http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=44&code=29694
–
johnson.wp
2011/12/06 18:50:28
mrz – dobry temat na jesienne wieczory 🙂
punkt 0 – moje wrażenie z lektury „Biegania” akurat odwrotne, ale co do „RW” to podobne skojarzenia z Kapitanem Żbikiem, jednak czasem kolega prenumerujący podeśle mi coś ciekawego
p.1 – także przestałem wierzyć w wartość izotoników, po prostu lepiej unikać biegania w upale 🙂 w Pierwszych 2 latach piłem dużo, teraz od roku prawie wcale.
p.2 – zdanie przeciwne, bo… nie jestem Kenijczykiem i parę razy mnie w życiu i w rzyci zabolało
p.3 – no cóż, jako biolog muszę potwierdzić, ale… dwa razy do roku robię sobie „kurację” po 3mce za 60zł, a nuż jednak coś wchłonę. Poza tym i tak ciągnę do prochów…
p.4 – odżywki działają, niech autor zapyta kulturystów, chyba są gładsi na twarzy niż on. Ja nie stosuję, bo do biegania lepiej być lżejszym. Co do możliwości zmodyfikowania ludzkiego genomu przez kukurydzę to niech autor boi się sam, ja mu nie pomogę, bo nie potrafię dyskutować z analfabetami. Natomiast zwróciłbym uwagę na wysoki indeks glikemiczny kukurydzy – tym węglowodanom mówimy nasze stanowcze nie. Lepiej sięgnąć po czekoladę:)
p.5 – podpisuję się obiema rękami i jedną koślawą stopą. Jednak skoro tak potrafię, to jestem chyba odpowiednio rozciągnięty… Tak bez żartów – dajmy sobie 2 lata na powolny rozwój, ale kto tego posłucha. Może zrobię sobie napis na koszulce – „moje buty są ze mną od 2000km”.
p.6 – no, to akurat sprawdziłem więcej razy, bo codziennie od 3 lat i może dlatego działa?
p.7 – każdy może sobie wymyślić jakąś kosmiczną tezę, a potem ją zgrabnie obalić. O tej akurat nie słyszałem…
p.8 – easy, easy… akurat skarpety kompresyjne przepisują ludziom z kłopotami krążeniowymi od dziesięcioleci, niech autor zapyta swoją babcię czy ma lepsze osiągi dzięki temu. Poza tym rzeczywiście to raczej dział na zdrowie a nie na rekordy
p.9 – tak, często czuję się pipą, ale zdecydowanie wolę czuć się „doopą”:)
p.10 – tutaj znowu mam odwrotnie, nogi dobre ale głowa słaba, sprawdzone doświadczalnie
W sumie chyba nie ma o czym dyskutować :)))
–
podopieczny_bartek
2011/12/06 19:59:37
mrz – super artykuł:) też się z większością zgadzam; najbardziej podoba mi się pkt o izotonikach i przetrenowaniu:):)
–
piotrek.krawczyk
2011/12/06 20:08:51
Tu Dziki
Dziki dziś rano przegrał z Johnem w ping ponga, a potem było tylko gorzej. Zaczęły mnie boleć lewe przywodziciele jak zawsze, kiedy robi się zimno, jak co roku od kilkunastu lat, od wypadku rowerowego, kiedy wjechał we mnie z tyłu nieoświetlony ciemny lanos i uciekł, kiedy zobaczył, że się ruszam i nawet wstałem po kilkunastometrowym locie, w tym locie Dziki zrobił szpagat ze śrubą i półtora salta, naderwały się ścięgna, przy gojeniu skróciły się i zrosty zesztywniały, od tego czasu przpominam sobie jak cudownie ocalałem zawsze w pierwszej połowie grudnia. To Dziki dziś przeleciał swoje 120 minut z bólem, nie będę robił przerwy ani odstępował od planu treningowego Dzikiego, bo już wiem, że nawet kilkutygodniowa przerwa nie pomaga, a tylko tracę wtedy mitochondrialne kompetencje… To dziś zimno, wiatr, boli w kroku aż do kolana, to na dobicie pobiegłem wałem z Tarchomina wzdłuż Wisły i z powrotem. Chciałem przeprawić się przez wieczną budowę Mostu Północnego i wrócić Gdańskim, ale znowu wyrzucili Dzikiego inżynierowie, uprzejmym: tu nie wolno biegać, to ja przejdę, powiedział Dziki, też nie: nie można tu przebywać, nie będę przeszkadzał i zaraz mnie tu nie będzie – prosi Dziki… zawróciłem fartlekiem i nauczyłem się fajnego zwrotu: wio stąd do lasu, piękna i prawdziwa fraza, powtarzałem ją sobie w arcynudnym biegu po wale w tę i z powrotem. Tam za Białołęką jest dziki brzeg, zaraz jak kończą się bloki stoją mazowieckie chaty kryte strzechą, ale nudno, lepiej mi było wio stąd do lasu… To 126 minut i dobrze, że Garmin tego nie mierzył… Dziki
–
piotrek.krawczyk
2011/12/06 22:15:23
Ale jak Wam się pobiegło w Mikołajki? Czepiaku? A Ty, Rob?
Na biegajznami.pl jest już zajawka Trzeciego Biegu po Prawdziwej Warszawie. Forum – Imprezy krajowe.
Dziki
–
popellus
2011/12/06 22:18:42
Dziki Ty się tym mostem nie przejmuj, jak go otworzą to przez miesiąc nie pobiegniesz. Bedzie tam zawsze wiało, zimno, slisko, ogólnie kiepsko.:)) wierz mi…
<br/>A dzisiaj biegałem w quartecie, w Bydgo…Gar też podróżuje.:) Wybacz Dziki nie wiem czy to było w opcji.
<br/>Ale, ale….Ja, polar, gar i ejdżtici…i wyszło—ja myślałem, że 16, polar nic nie widział, gar 13,800, a ten ostatni 14,02…już wiem co jest na rzeczy:)
<br/>A dzisiaj to każda satelita była na mnie chyba.
<br/>
<br/>Najlepszego
<br/>Pope
<br/>
<br/>artykuł typu kominek.in, większość to oczywiste oczywistości:)
–
grido71
2011/12/07 11:19:18
facet.onet.pl/tagi/krzysztof-dolegowski,27497,tag.html – Polski Tarahumara w akcji ;-).
Niestety filtr antyspamowy nie pozwala wrzucić bezpośredniego linka.
–
czepiak.czarny
2011/12/07 13:51:34
Hej,
Mikołaje były.
Fajny happening, prezenty dla dzieciaków, miły dla oka widok czerwonych ludków, przyjemna trasa.
Bieg to nie był, i nie miał być. Jestem na to za gruba i boję się coś przeciążyć, a człapanie bezbólowe jest całkiem sympatyczne. Z ciekawości biegać próbowałam przed metą, nie dlatego że finisz, ale dlatego, że w życiu nie biegłam na tartanie i chciałam spróbować jak to się je. Sprężyste i fajne. <br/>Czasowo 2.20.54, a na zegarze 2.22.20. W wynikach coś innego, nie wiem, czy zmienili, w każdym razie sprostowali. Miało być 2.30, ale wyszło tak, na zegarek nie patrzyłam, równo na pewno nie było. Dziwny bieg nie bieg, ze spacerowaniem na punktach, bez zmęczenia, zakwasów, domsów, a przede wszystkim bez bólu piszczela (i czegokolwiek innego)! Miła zabawa dla kogoś, kogo porwałam i kto pierwszy raz widział z bliska taką imprezę. Przyznacie, że fala czerwonych czapek może robić wrażenie, cieszę się, że komuś zrobiłam przyjemność. Swoją oddałam, by kibic był stosownie omundurowany 🙂 Tyle, pa.
–
rob-ss
2011/12/07 18:06:17
Hej Dziki, Bieg mikołajkowy zaliczony ale w perspektywie czasu nie był to dla mnie udany weekend. Na kabaty jechałem już w poczuciu, że łapie mnie jakaś infekcja, czułem się jakoś tak nie ten tego, ale jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć i B – więc pobiegłem. Sam bieg był OK, luźna przyjemna impreza biegowa choć organizatorów przerosła chyba ilość chętnych na starcie. Moim celem było a jakże 🙂 zmierzenie się z 50 no i nie udało się. W sumie nie jestem zdziwiony bo skoro nie udało się choć było blisko 11 listopada to tutaj było o wiele trudniej. Zawodnicy nie mieli czipów, czas mierzony był od strzału startera więc już na starcie straciłem sporo sekund. Natomiast lepsze jaja były na końcu bo czas zatrzymywał jeden człowiek pikający specjalnym czytnikiem kody kreskowe znajdujące się na numerach startowych. W rezultacie kolejka do mety zaczynała się już ze 100 metrów przed nią 🙂 mój czas z garmina różni się od tego pikniętego aż o 4 minuty – tyle mniej więcej czasu trwało oczekiwanie na piknięcie kodu. Również kultura części współbiegaczy pozostawiała wiele do życzenia. Niektórzy nie zwracali uwagi na to, że ustawiona jest kolejka i wciskali się do niej na samym początku. Obrazek normalnie jak z warszawskich ulic gdzie przed każdym skrzyżowaniem kierowcy wciskają się ze środkowych pasów. Na mecie już po wypikaniu kodów w kolejnej mega długiej kolejce na wyziębionych biegaczy czekała gorąca herbatka i czekoladowy mikołajek. Niestety nie na wszystkich czekał pamiątkowy medal bo organizatorzy nie przygotowali wystarczającej ich ilości. W każdym razie do domu wróciłem już z niezłym katarem i drapiącym gardłem i zamiast w niedzielę zostać w domu to o 7 rano pobiegłem rano po lesie 21 km a w poniedziałek wylądowałem u lekarza :(i skończyło się na zwolnieniu lekarskim do piątku.
marta_szewczuk: bardzo fajny wpis na Twoim blogu. Poziom optymizmu w Twoim Domu Spokojnej Młodości mniej więcej jak 2:03:38 w maratonie 🙂
Wojtek, po jakich „podwarszawskich” lasach biegaliście ? Pytam z ciekawości jako przedstawiciel „podwarszawskiej” społeczności.
robSSon
–
piotrek.krawczyk
2011/12/07 21:07:08
Tu Dziki
Czepiaku – fajnie się czyta, jak miałaś przyjemność z tego sympatycznego półmaratonu. Jakbyś nie była dziewczyną to Dziki napisałby, że całkowicie i wyłącznie biegłaś doopą 🙂 A tak, to głupio napisać… A może to właśnie zbędny seksizm? Dobra, biegłaś doopą – w basowym tego słowa znaczeniu…
Rob – to nie wyleczyła Cię niedzielna połówka, musiałeś się nieźle wychłodzić w kolejce do czytnika. A w Twojej relacji widać bezsens czytnika w tej sytuacji, lepiej, jakby sędzia spisywał numery, a drugi zapisywał czas. Taki ręczny pomiar był stosowany na zawodach Pucharu Maratonu Warszawskiego, tam też czasem startuje ponad 300 zawodników i nawet na najkrótszym dystansie 5 km meta jest drożna. A Dziki dziś trening 80 minut, czyli najkrótszy w cyklu tygodniowym. Po Łosiowych Błotach i Lesie Bemowo z krótką zahaczką o Puszczę. Razem 86 minut, boli w przywodzicielach, ale jakby mniej, albo wolniej Dziki biegł, nie wiem, Garmin podróżuje po świecie.
A na III Bieg po Prawdziwej Warszawie szykuje się ekipa z Lublina, z największego miasta w Polsce po prawej stronie Wisły. Sprzęt nagłaśniający dla Rafała Przewodnika został zakupiony, Rafał szykuje niespodzianki varsavianistyczne, tajemniczy jest… I Rafał w grudniu wchodzi na listę płac Stowarzyszenia Terapeutów. Bo jest uważnym terapeutą, potrafi i chce pracować z trudnymi i nieumotywowanymi rodzinami i osobami z autyzmem. A bieganie to dodatkowy atut… 🙂 Dziki
–
popellus
2011/12/07 23:31:17
Dziki,tak gar:)podróżuje w pelnym oprzyrzdowaniu teraz.Dzieki.:):) W ogóle to po Bydgoszczy jestem umotywowany,trening o 5,górki jak z opisów MarSikora…wszystko jakoś plynniej przychodzi…
A tak poza tym,to BaS piękny film upublicznil,ultra to jest to:)Poznan już to wie…kawa w Poznaniu na dworcu tez pyszna…:)
Najlepszego
Pope
–
basdlamas
2011/12/08 08:04:24
POP – dlaczego nie dałeś znać ze byłeś w Poznaniu? byśmy se ta kawę razem pierdalneli 🙁
–
basdlamas
2011/12/08 08:34:20
Ha..od 2 dni Bas walczy z bólem pleców (co przewiało chyba 🙁 – ale dzisiaj idzie juz biegać). To wczoraj z WIFE ustaliliśmy że pojadę z nią w góry na Narty…ale ja na nartach jezdizc nie będę…. tylko sobie BIEGAŁ po GÓRKACH całe dnie:))).. w góre,, w dół,, w boki… z kijkami.. bez :)))). Mój Pierwszy Basowy Obóz 🙂
–
mksmdk
2011/12/08 12:31:31
Wszystko wskazuje na to ze dam rade organizacyjnie i wystartuje w III Biegu po Prawdziwej Warszawie. Ciesze się!!!!!!!
w ramach rewanżu wklejam zaproszenie od siebie:
Zaprasza się zaprzyjaźniona Ekipę z pod bloga i ich przyjaciół 🙂 na imprezę biegową.
Pomyslałem że możne byście sobie pobiegali w odprężeniu do zakupów świątecznych.
17.12.2011 Jest organizowany jak się okazuje już co roczny towarzyski 2 Bieg od Metra po trasie I linii metra w warszawie po powierzchni oczywiście.
Szczegóły: bardzo fajne kameralne towarzyskie bieganie na dyst. 23 km Z Młocin do Kabat w Warszawie w tempie luźnym, treningowym ostatnie 5 km już na al. KEN każdy jak lubi tu jest dopuszczalne ściganie.
W zeszłym roku brałem udział w tym roku może się ktoś dołączy? Liczę na Wasz odzew
PS Tak było w zeszłym roku Zimno!!!! -15 Galeria poniżej
picasaweb.google.com/gosia.gtdivers/BiegOdMetra#
Z biegowym pozdro.
MKSMDK
start : sobota 17 grudnia h – 22,00 , A23 Młociny, Warszawa
PS: impreza jest z definicji undergrandowa – nie ma www, info mailami,
lub jak kto woli w stylu arabskiej wiosny i innych oburzonych tj. zwoływana internetowo 🙂 jedynie trzeba mieć odblask.
–
piotrek.krawczyk
2011/12/08 21:29:43
Tu Dziki
Od pół tygodnia zastanawiam się nad odpowiedzią na pytanie z tytułu wpisu. Premier trenuje pod pierwszy maraton, jeszcze nie wiadomo czy wystartuje wiosną czy jesienią, ze startów kontrolnych coś tam wynika, połówka poszła nieźle, dysponuje dobrym finiszem, bierze co się da od uznanych zawodników, czasem bezkrytycznie, czy zna swoje rzeczywiste możliwości?, czy trening nie jest zbyt eksploatujący?, czy nie jest typem zawodnika, co wie lepiej niż trener?, jak działa na premiera doping na trasie?, czy prawdziwe zawody mobilizują go czy może paraliżują?, trenuje, trenuje, rywale będą faulować, nawet ci, co nie przebiegli nigdy nawet 10 km, obstawiam dobrze wykonany maraton w trudnym terenie, równo od startu do mety, z efektowną końcówką, bez robienia sobie krzywdy po drodze, ale też bez nadmiernego oszczędzania się, będzie miał ochotę wymawiać się warunkami na trasie, pobiegnie poniżej swoich skrytych oczekiwań, premier jako zawodowiec w byciu premierem, powinien po maratonie szybko zacząć trenować do następnego…
A w niedzielę III BIEG PO PRAWDZIWEJ WARSZAWIE. Start o 13:30, żeby zobaczyć panoramę stolicy o wczesnym zmierzchu, żeby nie zmuszać kolegów z Poznania i z Lublina do wstawania o nieludzkiej porze, żeby każdy zdążył do domu na kolację. Dla tubylców to najmniej odpowiednia pora, bo bieg ustawia cały dzień, ale czy inaczej jest na zawodach? Startujemy spod Kolumny Zygmunta, proszę Poznaniaków o kontakt i informację, czy nocujecie, skąd Was odebrać, czy z dworca, o której, itp. 502 255 301; piotrek.krawczyk@gazeta.pl
Dziki – ale naplotłem o premierze, trudno, niech idzie… Dziki
–
piotrek.krawczyk
2011/12/08 21:43:29
A Dziki dziś zero minut biegu. Trenowałem cały dzień jako trener ekipę menedżerów wydelegowanych przez miasto stołeczne Warszawę do zapewnienia sprawnej organizacji EURO 2012. To jest machina! Wszystkie wydziały Urzędu Miasta są zaangażowane. Zdrowie, drogi, edukacja, polityka społeczna, nawet geodezja… Sam sztab to ponad 60 osób, za każdą stoi kilka instytucji… Problem etyczny Dzikiego polegał na tym, że szkoląc formację odpowiedzialną za EURO w stolicy przyczyniałem się do optymalizacji funkcjonowania imprezy, której wolałbym nie mieć w moim mieście…