remanent 2011

Zostało mi parę rzeczy z zeszłego roku. A jedna nawet z roku 2006. Był gorący, letni dzień, uczucie też było gorące i świeże i wybraliśmy się z Moją Sportową wówczas jeszcze nie Żoną na Babią, z Krowiarek przez Markowe Szczawiny.

Na szczycie samowyzwalacz zrobił nam fajną fotę:

b

Po drugie padło pytanie, co po Babiej zrobiliśmy z Sylwestrem. Obeszliśmy z grupą znajomych w namiocie gastronomicznym na Maciejowej 🙂

s

ss

sss

Gra na bębnach z nieznanym rastafarianinem. Niebiegająca Iza, MSŻ i jej biegająca siostra Sabina. Sabina i MSŻ przeżywające.

Po trzecie prezent od adidasa. Poprosiłem ich na początku grudnia o buty z goreteksu, bo nigdy takich nie miałem i chciałem na własnych nogach sprawdzić, jak to działa. Przyszły w paczce do Gazety parę dni przed Świętami. Pierwsze wrażenie zaskakujące, bo chodziłem w nich cały dzień po redakcji i czułem, jak mi się grzeją nogi.

Obiegiwałem je w Rabce i znalazłem drugi plus. Traperska podeszwa rzeczywiście pomaga utrzymać się na śliskim śniegu albo błocku. Jak któregoś dnia dla kontrastu pobiegłem w zwykłych butach biegowych, również adidasach, to czułem się, jak tancerz rewii na lodzie.

Trzeci plus jest największy, ale na razie z małym znakiem zapytania. Wróciłem z pierwszego górskiego wybiegania na Luboń i nie musiałem zaraz po biegu zmieniać skarpetek. Po Starych Wierchach tak samo. Już zacząłem układać w głowie pochwalny hymn, ale kiedy pobiegłem raz w tych drugich butach, też mi nie przemokły, bo zima tamtego roku w Rabce sucha była.

A kiedy biegałem po Babiej (dla porządku statystycznego dodam: równe 20 km, czas 3:39:12 czyli tempo średnie razem z zabawą w dziecko we mgle – 10:58 na kilometr), więc kiedy biegałem po Babiej to jednak buty zareagowały, jakby je ktoś moczył w wodzie. No bo rzeczywiście moczył w wodzie tyle że zamarzniętej.

Więc generalnie jestem na tak, ale z ostateczną oceną wstrzymam się do powtórnych prób śnieżnych w czasie ferii. A może w Warszawie spadnie śnieg i da się zrobić rzetelny test.

Po czwarte wreszcie kajet Ocobiegatu. Wygląda na dowód na twierdzenie Fermata 🙂

kajet

A po piąte moich 15 najlepszych roków. Ine Kafe:

Ahoj!



Updated: 5 stycznia 2012 — 18:55

  1. pict

    2012/01/05 20:07:55

    Dzięki za kartkę z notesu. Dzięki za przypomnienie o planach i o tym gdzie byłem rok temu. To pomaga wstawać o 5:30 na trening 🙂 a robię ich w tym sezonie 6 w tygodniu. Ale planu, co chcę osiągnąć jeszcze nie mam.


    piotrek.krawczyk

    2012/01/05 20:28:11

    Tu Dziki
    John – nic nie zrozumiałem, gdzie tu fabuła? 🙂 A kajet piękny, prawdziwy ocokajet, tak go sobie wyobrażałem…
    A dziś w Gazecie Stołecznej w Co Jest Grane pojawiła się informacja o Biegu po Prawdziwej Warszawie z mini wywiadem z Dzikim. Dziki się wkurzył. Ani słowa o Stowarzyszeniu! Bieg jest organizowany przez Stowarzyszenie Terapeutów, nie inaczej, inaczej by go nie było, Dziki nie ma potrzeby lansować swojej osoby fizycznej, ani Rafał Przewodnik, w tekście, który posłałem do Gazety i w rozmowie z dziennikarzem podkreślałem sprawę „mostu” między naszym bieganiem, a naszą misją jako organizacji pożytku publicznego. Czy można pisać o autorskim, jedynym takim projekcie bez uwzględnienia instytucjonalnego autora? Maila do Gazety wysłałem z firmowego adresu, w rozmowie przedstawiłem się jako szef podmiotu, który organizuje imprezę. O co chodzi? Może o politykę Gazety, żeby nie wymieniać z nazwy dla dobra ogólnego i sprawiedliwości? Nie. Dwie strony dalej artykuł o Wielkiej Orkiestrze, ktora też w niedzielę organizuje bieg. Też jest organizacją pozarządową o statusie organizacji pożytku publicznego, WOŚP robi dobre rzeczy, Stowarzyszenie Terapeutów też, przez cały rok… To nie jest przeciwko Jurkowi, który jest jakby nie było moim kolegą. Chodzi o to, że robimy coś fajnego i wyjątkowego dla stolicy, dla ludzi, bez wołania o kasę, może mam rację, że rzetelność i uczciwość nakazuje wymienić nazwę twórcy tego zdarzenia. Chociaż raz… A tak tego tekstu mogłoby nie być…
    A Dziki dziś został zającem na Półmaratonie Warszawskim. Na ładny czas, 1:45. Ładny, bo to oznacza bieg w tempie 5’00/km czyli na przełamanie bariery. Zapraszam do grupy 🙂 Rob – a może… 1:45? Proszę Cię o adres maila, bo naszą korespondencję zostawiłem w pracy. A Dziki dziś pobiegł na podbiegi w okolicy Mostu Północnego, a właściwie Mostu Marii Curie Skłodowskiej. Dobieg 28 minut, potem sześć podbiegów pod wjazd na most z wysokości Wisłostrady, idealny podbieg, skończy się wraz z uruchomieniem mostu, tamtędy będą pędziły samochody z Centrum w stronę Huty i węzła Młociny. To 6 X około 500 m, nie mierzyłem czasów, długość kiedyś zmierzyłem w zamierzchłych czasach z Garminem. Zmęczyłem się, powrót 30 minut. Pa. Dziki


    ocobiegatu

    2012/01/05 21:41:57

    Jak zeskanowałem kajet i wysłałem dla Wojtka to od razu zobaczyłem błędy…
    Pracuję cały dzień przy kompie – to jakieś adaptacje , że nie widzę błędów w zwykłym kajecie?..:)
    Przecież Tomik zrobił spokojnie 4.15 a i się zbliiżył do 4. Inna sprawa – pewnie błędy na ultra , bo ultra to taki dla mnie obcy świat, jakoś nie rozumiem , niby czytam ale nie notuję ,więc nie pamiętam czy Dziki złamał 12h na 10km. No dobra. Nikt mi piwa za prowadzenie nie postawił . Wszystko przed Wami..:).
    Jestem bałaganiarzem. Czesto jak coś porządnie schowam to tracę mnóstwo czasu aby to znaleźć..Tak samo można powiedzieć w bieganiu..Lubimy bałagan , bez żadnych planów to lecimy . Lubimy rygor , precyzyjne plane treningowe , to poszalejmy i w tym..:). Oj za bardzo filozoficznie wyszło. Co do podsumowania roku na kajecie jeszcze dam znać..:).
    NO dobra


    piotrek.krawczyk

    2012/01/05 22:15:42

    Z ostatniej chwili
    Jutro Któryśtam Trening Otwarty. Start z Truskawia, Żerowskiego, Wólczyńska, prosto 3 Maja, przez Laski, Izabelin do Truskawia, do końca, do samego lasu – tam jest start. O godzinie 13:00. Biegniemy na Ławy, Wiersze, Karczmisko, około 20 km, Jastrząb mierzy dystans, Dziki mierzy czas. Zapraszamy. Dziki


    piotrek.krawczyk

    2012/01/05 22:19:35

    Oco – Dziki na 10 km złamał 12 godzin 🙂 Zanotuj. A na setce Dziki zrobił sobie na własne życzenie 108 km i nabiegał 12:08. Nie notuj 🙂


    tomikgrewinski

    2012/01/06 09:05:59

    Dziki
    Tak to czesto bywa z redakcjami….
    Nie ma sie co denerwowac dogadaj sie zeby za 4 tygodnie napisali tekst o kolejnej edycji i wtedy niech podkresla role stowarzyszenia
    Ja wczoraj czytale gazete i znalazlem i wywiad i wzmianke w co jest grane.
    Wiec informacja poszla do ludzi, moze dzieki temu frekwencja bedzie lepsza 🙂
    Oco masz racje – ja juz blizej 4 dokladnie 4.05 w warszawie
    Pict podziwiam….ja ledwo wstaje o 7 a biegam o 9
    Zaraz ruszam na 1.45 a jutro 10 w Falenicy!
    Podobno bedzie kolcz:)


    johnson.wp

    2012/01/06 11:00:38

    Oco – fantastyczny materiał na murala, wkomponuj gdzieś w skali 100:1 na jakieś swojej budowie, tak żeby inspirować biegaczy:) Poproszę też dla mnie kopię do wydrukowania, na pamiątkę, na polcyn@amu.edu.pl, powieszę na swojej ścianie biegowej, Dziki widział:)

    Pict – jak zwykle onieśmielasz 🙂 mój grudzień to 2x na tydzień…
    Dziki, nie obawiaj się, u mnie główny bodziec treningowy to regeneracja:) Poza tym lubię jak chce mi się biegać z doopy, a to wymaga żeby bieg był atrakcyjny sam w sobie, ale do trenowania wkrótce się zabiorę. Na razie mam za sobą miesiąc chodzenia na ściankę wspinaczkową z wiernym partnerem z czasów młodzieńczych. Tutaj też niestety regeneracja wymaga dużo czasu, więc chodzimy raz na tydzień, stosownie do wieku, a i tak chroniczne DOMS-y w obręczy barkowej… Za to zabawa na maksa, robię to zamiast pływalni, bo nie chce mi się na razie moczyć… Zrobiłem sobie skalę porównawczą wspinanie (tylko skałkowe) versus bieganie, wg krzywej Gaussa, bo inaczej to nie ma sensu. We wspinaniu skala ma 17 stopni trudności, z czego stopień 5 jest dla większości dostępny i odpowiadałby 4h w maratonie lub 50min na dychę. Onegdaj ocierałem się o stopień dziewiąty, wg nomenklatury fachowej 7a, teraz to zaledwie górna granica stopnia szóstego (6a+), czyli na nasze w okolicach 3:40 lub 45min na dychę… Pochodzę jeszcze miesiąc, dwa i zdam raport, czy postęp w tym wieku jest możliwy. Za to spotykam mnóstwo twarzy z dawnych lat, bo w Poznaniu tylko jedna ścianka. Twarze równie dotknięte czasem, ale jak oni się wspinają! Balet, poezja, power…


    ocobiegatu

    2012/01/06 14:08:15

    Dziki – no tak, złamać 12h na 10km to rzecz przyzwoita.Moje głupie tłumaczenie jest takie , że miałem na myśli 10km na Antarktydzie..:). Czytam o garminie w instrukcji. Dziś nie pobiegnę, dopiero jutro.Będę zdawał relację. Garmin będzie przebadany na wszelakie sposoby. Mam go już do końca kadencji i wyślę (oco)biście z powrotem.


    tomikgrewinski

    2012/01/06 14:47:42

    18k zrobione i nawet w trakcie snieg przestal padac
    Mokro na calej trasie, slisko bedzie jutro w Falenicy…
    Dziki ja sie zglaszam do grupy na warszawe, tylko pod warunkiem ze to bedzie 1.45 netto a nie brutto…inaczej nie dam rady! 🙂
    Chyba ze staniesz z cala grupa gdzies blisko startu zeby nie bylo duzej straty 🙂
    Johnson z twoja kondycja i wynikami to 8a jest na pewno do zrobienia…


    marta_szewczuk

    2012/01/06 14:58:21

    Ładne te zapiski, chociaż niewiele jestem w stanie wyczytać… Zazdroszczę Wam, że biegacie!

    Dziki, a powiedziałeś im? Tym z GW? Nie z pretensją, nie z żalem, tylko normalnie – oficjalnie i służbowo – że powinni to zrobić inaczej. Hm? Jestem zagorzałą fanką informowania ludzi o ich złym postępowaniu. Może dzięki temu ktoś następny będzie miał lepiej.

    Pozdrowienia


    1.marsz

    2012/01/06 15:02:55

    jutro mały bnp, a w niedzielę 20 km, podjąłem też wyzwanie i rozpoczynam „6 weidera”; porównuję czasy i tempa treningów z analogicznym okresem roku ubiegłego i niestety (bo wydawało mi się, że powinny być lepsze) są prawie identyczne – czy wyciąganie wniosków
    i prognozowanie wyników startowych na podstawie takich porównań ma sens? wojtku?
    marsz


    podopieczny_bartek

    2012/01/06 15:25:31

    Tomik, Wojtek, będziecie jutro w Falenicy?
    pozdrawiam, b


    biegofanka

    2012/01/06 16:48:04

    Ocobiegatu – a ja zwróciłam uwagę, że tak kolorowo w Twoich zapiskach dzięki kółeczkom… i ten chaos… podoba mi się ten artystyczny nieład:))


    biegofanka

    2012/01/06 16:50:48

    Też, jak Johnson, niestety z braku sił po całych dniach pracy i dodatkowych zajęciach tylko 2 x w tygodniu teraz treningi biegowe, ale ważne, że nie odpuszczam i mimo wszystko biegam… dziś znowu z grupką biegaczy po lesie… opady śniegu… wiatr… warto było…


    tomikgrewinski

    2012/01/06 18:52:09

    Bartek
    Ja bede, wojtek z tego co wiem tez.


    podopieczny_bartek

    2012/01/06 19:14:52

    To do zobaczenia – postaram się być w biurze zawodów ok 10.15-10.20


    piotrek.krawczyk

    2012/01/06 20:25:38

    Super jest w Falenicy. Żadnej przesady w nazwie, to iście górski bieg. Dziki biegł pod pierwszego Rzeźnika cały cykl, zawsze po pierwszym z trzech okrążeń miałem jedną myśl, że już dosyć…
    Szewczuku – tak też uczynię. Bo nie znam motywów, redaktor redaguje, szpalty brakuje, niecały procent społeczeństwa wie, czym jest III sektor w ogóle… I jak Tomik radzi przed następną edycją następne podejście do mediów, może wcześniej, może bardziej wyraźnie… Dziękuję.
    A Jastrząb dziś, i Dziki, pobiegli w las. Jastrząb 20 kilometrów, Dziki 120 minut, dało się połączyć te intencje w Pierwszy Trening Otwarty AD 2012. Jakoś rok temu spotkaliśmy się z Jastrzębiem na starcie 4. Biegu Otwartego Dzikiego. Trzy pierwsze TO Dziki biegał sam… Od tej pory to są nasze, Jastrzębia i Dzikiego Treningi Otwarte. Dołączali się koledzy, koleżanki, w 10 TO pobiegło ponad 20 zawodników, a team Dziki Jastrząb trwał. I trwa 🙂 Jakże innym biegaczem był rok temu Jastrząb, dziś zobaczyłem to z całą jaskrawością. Najkrócej – Jastrząb był biegaczem, teraz jest zawodnikiem. Wyniki w zeszłym roku mówią za siebie, w tym roku te wyniki Jastrząb unieważni, na pewno, już wiosną na warszawskiej połówce, potem z orzełkiem na piersi na zacnym maratonie poza krajem. To Dziś z Truskawia przez Mały Truskaw na błotnisty odcinek specjalny z przeprawami po konarach rzuconych w bagno, tam, gdzie przebiegał wyscigowy odcinek Biegu Czterdzieści i Cztery, potem Ławy, opuszczona wioska zarastająca Puszczą, rympał udany bez zawieruszenia w stronę Zaborowa Leśnego, Krętą Drogą przez odradzające się ze zgliszcz po trąbie powietrznej obszary przy uroczysku Karczmisko, po mostkach nad bagnem do Truskawia. Prawie 20 kilometrów, tylko pięciominutowa dokrętka do pełnego dystansu. A przy Karczmisku spotkaliśmy Marcina, kolegę Dzikiego z dawnych czasów. Marcin mieszka na Ursynowie ale przyjeżdża biegać do Puszczy, w liceum chodziliśmy razem do Puszczy na wagary. Wiedziałem, że Marcin biega, teraz dowiedziałem się, że jest najbardziej nakręcony na Sky Alpinizm, pod takie zawody będzie za tydzień zdobywał biegiem Czantorię na zawodach. Straszny podbieg, nartostradą, góra koło 1000 mnp, a podbieg straszny. Dzięki Jastrzębiu. Pobodzenia dla wszystkich startujących w Falenicy. Jastrząb się wybiera…
    I nie zapomnijcie o Biegu po Prawdziwej Warszawie. W niedzielę, start spod wieżowca ORCO na skrzyżowaniu Al. Jerozolimskich i Al. Jana Pawła II. Adres: Alej Jerozolimskie 81 od strony Al. Jerozolimskich 🙂 Zwiedzamy dzielnicę Ochota. Zapraszamy każdego 🙂 Dziki


    wojciech.staszewski

    2012/01/07 08:55:14

    1marsz – nie za bardzo warto zajmować się parametrami treningowymi. Warto pracować teraz nad wytrzymałością i siłą. I nie dać się pokusie dociśnięcia szybszymi treningami, co w tej chwili by Cię przyspieszyło, ale nie dało podbudowy pod przyspieszenie wiosenne, kiedy będziesz miał kluczowe starty.
    Prognozować można z testowych dyszek albo półmaratonów.

    bartek – tak, zaraz ruszam do Fa. Do zo


    piotrek.krawczyk

    2012/01/07 12:50:32

    No jak tam Falenica?


    podopieczny_bartek

    2012/01/07 14:33:47

    Rewelacja:) u mnie była pewna życiówka (bo pierwszy raz biegłem w górskim biegu);) – wyszło 47 min; Kołcz oczywiście sporo przede mną; generalnie super wrażenia, idealna pogoda – naprawdę fajna zabawa; Gratulacje dla wszystkich, którzy dzisiaj zmęczyli się na wydmie:)


    wojciech.staszewski

    2012/01/07 16:28:15

    Bartek, nie tak sporo, z półtorej minuty. Mój bieg miał swoją historię, opowiem w poniedziałek. Super miejsce na treningi.


    gepaard

    2012/01/07 17:03:41

    Falenica? I ja tam dzisiaj byłem, piach pod nogami młóciłem i o życiówkę walczyłem. Której niestety nie zrobiłem. Ale podbiegi jak zwykle zmęczyłem 🙂
    Zabrakło 25 sekund do życiówki, ale złamanie 44 minut ze sporym zapasem (sekund, nie sił) przy moim aktualnym poziomie treningu uważam za wynik bardzo satysfakcjonujący.
    Niestety najpierw pół godziny w kolejce po numery startowe (w życiu takiej kolejki tam nie było), potem brak czasu na rozgrzewkę (na linię startu dotarłem 11.02) i szybki powrót do domu spowodowały, że Kołcza nie widziałem a innych podblogowiczów nie szukałem.
    A najbardziej dumny jestem z syna (prawie 10 lat), który po raz kolejny poprawił życiówkę na trasie (oczywiście jedno kółko). 17.20 to jest coś!


    johnson.wp

    2012/01/07 17:20:38

    Tomik – nie żartuj, proszę. 8a to już na prawdę prawdziwie sportowe wspinanie. Na nasze licząc, wg mojej skali porównawczej, to wychodzi 2:30 w maratonie lub 34min na dychę. W Poznaniu latach 80-tych tego nikt nie potrafił, a w 90-tych to tylko trzech takich było…


    johnson.wp

    2012/01/07 17:34:22

    Ha! Udało mi się podejść Dzikiego i Jastrzębia. Przeczekałem piątek i… przelicytowałem dzisiaj:) Wypoczywałem od biegania cały tydzień, bo walczyłem z czarną serią w osobistej elektronice i strychem, który urządzam na góralski pokoik:)
    Myślałem nad trasą do nocy, bo koniecznie chciałbym robić teraz długie, ale choć trochę nieznane trasy, żeby dreszczyk był:) Poszukiwania były wg. klucza „znakowane trasy rowerowe i konne dla… biegaczy”, bo te piesze to juz niestety za krótkie są… Problem jest taki, że jak chcesz się wybrać na jakiś znakowany szlak to musisz najpierw udać się do księgarni, bo żadna gmina pod rubryką „szlaki turystyczne” nie ma zamiaru narysować mapki. To jakiś zakazany temat, czy co?
    W końcu przypomniałem sobie własną eskapadę rowerową sprzed lat, do tego w mojej trochę dalszej okolicy i ruszyłem. Prawie spod domu, to dlatego, że miało być maksymalnie bez asfaltu. To co wykroiłem obejrzyjcie tutaj connect.garmin.com/activity/139545245
    Trochę było, jak zwykle błądzenia, ale te dwa kilo nadróbki, to nic przecież 🙂 Teraz licytacja: Johnson 35km w w 191 minut netto, plus godzina na nawigację…


    majka.bally

    2012/01/07 19:12:27

    Wojtku,
    pytanie od Michała dotyczy brzuszków. Robił MSŻ 3x6x9, doszedł do ostatniego etapu ostatniego poziomu (po 30), jest luz (robił je chyba od wiosny; dla nowych: staszewskibiega.blox.pl/2011/02/3-6-9-czyli-brzuszki-wg-MSZ.html ) i teraz pyta, co dalej ;D Ostatnio wspominałeś coś o brzuszkach przez 5 minut, więc powiedz jak robić: wciąż przeplatać, by też było na skośne, czy normalne brzuszki ma „trzaskać” przez 5 minut, bez przerwy, co drugi dzień?


    wojciech.staszewski

    2012/01/07 20:09:14

    majka – poproszę MSŻ, żeby się wypowiedziała, bo to jej domena 🙂

    a czytaliście wywiad dzikiego w gazecie? szykuje się nieźle otwarty trening:
    warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,10915853,Nowy_sposob_na_zwiedzanie_Warszawy__w_biegu.html
    nie pytajcie mnie, dlaczego jest to zilustrowane zdjęciem z nordic maszerowania


    sfx

    2012/01/07 20:12:09

    7 stycznia wybraliśmy się, całkiem pokaźną grupką, na kolejną edycję zimowego biegu po plaży. Rywalizacja rozpoczyna się w Jarosławcu, kończąc na mecie w Darłówku przy Parku Wodnym „JAN”. Łącznie do pokonania jest około 15 km. Zwykle było to właśnie 15 km, tym razem mogło to być o 500-1000m więcej. A czemu? O tym za chwilę.

    Zapisy, jak to zapisy, szybko i sprawnie, a że jest to bieg kameralny to nie było przy tym najmniejszej kolejki. Pakiety startowe obejmowały numery startowe, a tym razem (czego chyba dotychczasowa historia biegu nie pamięta) dodatkowym elementem pakietu było fantastyczne szczeroczerwone serduszko Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, dla której biegnąc zagraliśmy. Łącznie na start przygotowało się 45 sztuk osób, a wśród nich znalazły się cztery niewiasty. Rozgrzewkę większość przeprowadziła w okolicznym nadmorskim lasku. Ja zdecydowałem się wykonać kilka drobnych, kilkusetmetrowych pętli zahaczając o fragment plaży. Pogoda jak na początek stycznia nierealna – kilka stopni na plusie, brak opadów i wbrew zapowiedziom pogodowym w przededniu wydawało się, że wiatr nie będzie nadmiernie przeszkadzał. Chwilę później okazało się, że start, typowo dla biegu usytuowany przed zejściem na plażę, skąd zwyczajowo zbiegało się wpierw po schodkach by skręcając w lewo kierować się ku oddalonemu o kilkanaście kilometrów Darłówku, tym razem usytuowany jest o dziwo identycznie, lecz kierunek biegu miał odbyc się w przeciwnym kierunku – więc gdzie miała być ta plaża. Wcześniej zostaliśmy o tym oczywiście poinformowani, a fakt ten spowodowany był „brakiem przejezdności plaży”… więc trzykilometrowy odcinek po starcie pokonać mieliśmy ulicami Jarosławca, by w końcu skierować się duktem leśmym ku plaży. Właśnie ta drobna zmiana zaowocowała nieznacznym wydłużeniem, zaplanowanego na 15 kilometrów, biegu.

    Ruszyliśmy. Tempo asfaltowe. Szybkie. Przyjemne. Trochę pod górkę, ale potem długo z górki. Wbiegamy na plażę. STOP. Wiatr nie był taki, jak sprawdzaliśmy w Jarosławcu. Wiat był taki, by biec w przeciwnym kierunku. Gęsty, świszczący, stawiający opór taki, by Darłówko zostało tym razem niepokonane. Wbiliśmy sie na dość twardy piach i drążyliśmy wietrzny tunel. Już wtedy powstało kilka zwartych grupek. Ja z kolei po pierwszym kilometrze odkleiłem się od zwartości i postanowiłem brnąć na własną rękę… tak więc plaża nie miała dla mnie litości. Myślę, że dla nikogo nie była miejscem nazbyt przyjaznym, lecz osłona współpartnerów mogła lekko odciążać nadwyrężane co i rusz achillesy. Walczyliśmy. Kamienie dodatkowo utrudniały i tak już niełatwe zadanie. Zalewające je fale co i rusz powodowały „slalomizację” naszego biegu niekiedy okrywając buty swą spienioną masą. Za każdym razem przez kolejnych naście metrów nogi ciążyły, a oddech przyspieszał. Gnaliśmy dalej, a niepokonane jeszcze w tym roku Darłówko i opierający się Park Wodny „JAN” szykowały dla nas kolejne biegowe atrakcje. W okolicach połowy dystansu, po przebyciu trzech asfaltokilometrów oraz pięciu kilometrów plażą natknęliśmy się na schodkowe wejście ku górze, ku wolności, by za nim dostrzec kipiel morską docierającą do krańców plaży. Na jej krawędzi znajdowało się gliniaste, ostro nachylone podłoże, które trudno jest opisać. Poniżej fale co i rusz zalewające odkryte elementy lądu oraz znacznej wielkości kamienie. Dwie osoby biegnące przede mną, z którymi się tam zrównałem, zdecydowały na marsz ku górze, by ominąć kryzysowe metry. Jednak większość, jak ja, zdecydowała się na forsowanie utrudnień organizatorskich :). Sprawdzian zdaliśmy na medal, jednak osobiście w tym miejscu sprawdziłem głębokość morskiej toni, a że głowę miałem rozgrzaną od ustawicznego poruszania nogami, zdecydowałem się, by i ją schłodzić. W końcu pływanie w połowie dystansu może być fajnym doświadczeniem. Po co czekać na gościnność Parku Wodnego, skoro wody wokół nas było sporo. Kilkadziesiąt metrów dalej, pozbawiony suchych elementów biegowej garderoby, wróciłem do swojej koronnej dyscypliny. Zbliżając się do Darłówka ponownie wyprzedziłem biegaczy, którzy nie skorzystali z morskich głębin.


    sfx

    2012/01/07 20:12:28

    Myślę, że dla nikogo nie była miejscem nazbyt przyjaznym, lecz osłona współpartnerów mogła lekko odciążać nadwyrężane co i rusz achillesy. Walczyliśmy. Kamienie dodatkowo utrudniały i tak już niełatwe zadanie. Zalewające je fale co i rusz powodowały „slalomizację” naszego biegu niekiedy okrywając buty swą spienioną masą. Za każdym razem przez kolejnych naście metrów nogi ciążyły, a oddech przyspieszał. Gnaliśmy dalej, a niepokonane jeszcze w tym roku Darłówko i opierający się Park Wodny „JAN” szykowały dla nas kolejne biegowe atrakcje. W okolicach połowy dystansu, po przebyciu trzech asfaltokilometrów oraz pięciu kilometrów plażą natknęliśmy się na schodkowe wejście ku górze, ku wolności, by za nim dostrzec kipiel morską docierającą do krańców plaży. Na jej krawędzi znajdowało się gliniaste, ostro nachylone podłoże, które trudno jest opisać. Poniżej fale co i rusz zalewające odkryte elementy lądu oraz znacznej wielkości kamienie. Dwie osoby biegnące przede mną, z którymi się tam zrównałem, zdecydowały na marsz ku górze, by ominąć kryzysowe metry. Jednak większość, jak ja, zdecydowała się na forsowanie utrudnień organizatorskich :). Sprawdzian zdaliśmy na medal, jednak osobiście w tym miejscu sprawdziłem głębokość morskiej toni, a że głowę miałem rozgrzaną od ustawicznego poruszania nogami, zdecydowałem się, by i ją schłodzić. W końcu pływanie w połowie dystansu może być fajnym doświadczeniem. Po co czekać na gościnność Parku Wodnego, skoro wody wokół nas było sporo. Kilkadziesiąt metrów dalej, pozbawiony suchych elementów biegowej garderoby, wróciłem do swojej koronnej dyscypliny. Zbliżając się do Darłówka ponownie wyprzedziłem biegaczy, którzy nie skorzystali z morskich głębin. Myślę, że takich trudności było więcej i większość z nas miała ciekawe momenty swojej plażowej przeprawy. Na mecie nie kryliśmy zadowolenia z pokonanego dystansu w iście ekstremalnych warunkach. Było warto. Darłówko jednak uległo. Wszystkim.


    sfx

    2012/01/07 20:14:30

    W ramach startu przysługiwał nam bezpłatny wstęp do Parku Wodnego „JAN”. Skorzystaliśmy z okazji popływania. W ramach wodnych atrakcji organizator przewidział dodatkową rywalizację w pływaniu pod wodą. Tak więc wszyscy biegający mogli się sprawdzić również w tej dyscyplinie. Zwyciężyć miał ten, kto przepłynie pod wodą największa odległość. Do faworytów zaliczany był zeszłoroczny triumfator z naszego klubu – sam prezes Klubu Biegacza – Dariusz Jarosz. w 2011 roku uzyskał on, niesamowitą na tamten czas odległość, 34 metrów. Tym razem już pierwszy zawodnik pokazał, że poprzeczka może stac jeszcze wyżej – było to 37 metrów. Kilka minut później wynik ten wyrównał kolejny z biegaczy, a krótko potem niesamowitym skupieniem i umiejętnościami popisał się Krzysztof Grzybowski, który wyśrubował rekord do 42 metrów. Czy to już wszystko co można było zrobić? Aktualny mistrz i faworyt stanął przed nie lada wyzwaniem. Ruszył na swoją podwodną ścieżkę. Gładko minął połowę basenu (12,5m), spokojnie i miarowo dotarł do nawrotu (25m), by odbijając się ruszyć na pogoń. 30, 35, 40m. Co dalej? Płynie. Nie odpuszcza. Mija 42 metr i nie próbuje odpuszczać. W późniejszej relacji mówił, że jak już dostrzegł brzeg to nie miał zamiaru wypływać przed jego osiągnięciem. 50m. PIĘĆDZIESIĄT METRÓW. Pod wodą. Nowy rekord. Kolejna spektakularna wygrana. Spośród klubowiczów drugi był Krzysztof Grzybowski (42m), trzeci Krzysztof Musiał (24m), a czwarty Arkadiusz Kozak (23m). Następnie Krzysztof Stosio i jako ostatni ja, Michał Bieliński (19m).

    Na zakończenie imprezy pucharami zostali nagrodzeni zwycięzcy. Wszyscy otrzymali pamiątkowe dyplomy. Każdy mógł też wybrać sobie drobny upominek.

    Pozostaje nam teraz cierpliwie czekać na przyszłoroczną, jubileuszową, edycję fajnego biegu.


    sfx

    2012/01/07 20:16:32

    Jeszcze wyniki biegu…
    szybko biegający Arek Kozak – plan 52 minuty (jego rekord trasy) – realizacja 1h09m
    Krzysztof Musiał – plan poniżej 1h – realizacja 1h15m
    SFX – plan ok. 1h07m – realizacja 1h19m


    tomikgrewinski

    2012/01/08 10:31:03

    Tak, ja z Falenica tez mam swoja historie.
    3 lata temu na poczatku swojego biegania zapisalem sie tam na 1 petle 3300
    I o malo nie wyzionalem ducha…dobieglem w 28 czy 30 minut ale po drodze z 5 razy przechodzilem w marsz dla zlapania oddechu
    Od tamtej pory staram sie regularnie wylewac tam swoje poty.
    I zawsze pod koniec 1 petli podobnie jak Dziki zastanawiam sie – po co mi to? 🙂
    A wczoraj bylo naprawde fajnie, pogoda swietna trasa przejezdna.
    I moj najszybszy na tej trasie bieg na 10k – 53.03


    johnson.wp

    2012/01/08 10:47:40

    O!! SFX wrócił! i to w jakim wymiarze:) Dobrze, że wcześniej dwa sezony morsowałeś 🙂 Czy aby na pewno wszyscy dotarli do mety? :))


    johnson.wp

    2012/01/08 10:50:20

    A za chwilę Bieg po Ochocie. Po takim wywiadzie to będą tłumy i zaczną być potrzebni ministranci z głosnikiem na kiju 🙂


    podopieczny_bartek

    2012/01/08 10:53:28

    U mnie to samo-największy kryzys po pierwszej pętli, z kolei na koniec harmonogram mnie oszukał i zbyt długo oszczedzalem siły na finisz po czym nagle znalazłem sie na mecie… Bez finiszu… Ciekaw jestem tej historii Wojtka, ale rozumiem, ze trzeba wytrzymać do jutra…:)


    podopieczny_bartek

    2012/01/08 10:55:54

    Nie harmonogram tylko garmin:) iPhone nie przestaje mnie zaskakiwać przedziwnymi podmianami wyrazów 🙂


    popellus

    2012/01/08 12:22:55

    Czy w Wawie pada. Czy u kogoś nie pada, zaskakująca jesień. Chlusnęło dziś nieźle deszczem we wroc, troszke blotka, kałuż i już się lepiej biega, jedynie temp otoczenia spać nie daje, momentami na osłoniętych fragmentach czuje się jakby było plus 15 stopni. Ale nic… narzekać nie ma na co:) W tym roku przyjemność z przedłużającej się jesieni ciągnie się w nieskończoność, choć w zaspach też już pobiegałem…
    O czym więcej na rozkręcającym się moim blogu…

    Najlepszego dla wszystkich.
    Pope

    p.s Spacer po Biegającej Warszawie
    z Dzikim na czele
    i przy przewodnika obstawie,
    uda się dziś oczywiście;
    choćby na Ochocie zakwitły już pierwsze wiśnie:)


    beautyandb

    2012/01/08 13:28:21

    Ja też mam swoje falenickie historie… Kiedyś Falenica pokazała mi miejsce w szeregu i dzięki niej nie pobiegłam 2 maratonów w 2 miesiące oraz do dziś nie pobiegłam Rzeźnika…
    Wczoraj zaskakująco nieźle, choć do życiówki jeszcze daleko… Zdaje się, że tuż przed Tomikiem byłam…
    A dzisiaj znowu po lesie, nie byłam pewna, czy przebiegnę 20 km, przebiegłam 30, ostatnia dyszka – za zwycięstwo Justyny Kowalczyk w Tour de Ski. Warto było, akurat wróciłam na transmisję 🙂


    piotrek.krawczyk

    2012/01/08 20:22:56

    Tu Dziki, zapraszam na Dziki biega po świecie. A tam o Puszczy, o Jastrzębiu, o Dzikim, o Ochocie, o telewizji, co wyrosła spod ziemi na starcie 4 BPPW i była tam ze względu na nasz bieg, a nie wszędziebędącą dziś wspaniałą Orkiestrę, o Rafale Przewodniku, który wczoraj pieszo przeszedł trasę, żeby być jeszcze lepiej przygotowanym, i to z narzeczoną tak chodzili 8 godzin w deszczu, a ona zadowolona, o Szewczuku, a ślady jej zielonych sabotów jeszcze trwają i świecą na trasie 17 kilometrowego przelotu przez Ochotę… A Dziki dziś 150 minut po Ochocie. Z przystankami na opowieści i na sygnalizację świetlną…
    A biegł z nami w tym tłumie biegacz, co ma od Johna, czyli Kołcza plan treningowy. Czyli cichociemny podopieczny 🙂 Zajrzy tu. Dziki


    rob-ss

    2012/01/08 21:11:45

    Dziki, sorry.. dopiero dzisiaj włączyłem kompa pierwszy raz w ten weekend a tu i nowa historia i już 40 komentarzy 🙂 01:45:00 brzmi dumnie ale dla mnie to chyba jeszcze za wysokie progi. To by oznaczało bieg jak słusznie zauważyłeś na pełnym dystansie w tempie 5:00 na km, a ta sztuka póki co nie udała mi się nawet na dystansie połowę krótszym (choć pracuję solidnie zimą i na pewno przy pierwszej okazji się z tą barierą policzę). A dzisiaj optymistyczny sygnał bo 20 km po lesie w tempie 6:15 przy średnim tętnie 122 a to mnie napawa optymizmem. Gratuluję IV BPPW – jutro poszperam tu i tam i postaram się znaleźć relację z TVN24

    robSSon


    piotrek.krawczyk

    2012/01/08 21:48:09

    Sfx – nie rozumiem morza, wiem za to, jak to jest topić się w bagnie 20 metrów od wysokiej wydmy. I więcej, poza Twoją historią, na zachętę Dzikiemu nie potrzeba… Pope – dzięki za wierszyk… Zahulało dziś (iPhone chciał zamienić na „zabijali dziś”…), oj zahulalo na Ochocie. Dziki nie biegał Falenicy na sucho, bez śniegu, to musi być coś… Piach nie jest lepszy i bardziej łaskawy od kopnego śniegu (iPhone: „kolizji śniegu”). Gratulacje.


    piotrek.krawczyk

    2012/01/08 21:54:22

    Rob – luz, a tętno takie, że czemużby nie po 5’40… Jeden szybki akcent w tygodniu dla Ciebie. Szybko, do 20-25 minut i już. Bez gry wstępnej, poza rozgrzaniem się… Na przykład co tydzień test na tętno maksymalne. Zobaczysz, gdzie jesteś. Dzi


    marta_szewczuk

    2012/01/08 21:58:36

    Dziki, ślady moich przezielonych najkaczy są niestety tylko na 9,77 km trasy… Nie mogę odżałować, chyba aż coś napiszę o tym u siebie…


    ocobiegatu

    2012/01/08 22:35:23

    Oj ten test na tętno maksymalne ( lepiej prawie maksymalne,podprogowo) ,o którym pisze Dziki ,mi pasuje od zawsze. Raz na tydzień , dwa, robimy trening , co nazywam – PAC……:). Czyli skrót od -Peculiar Arteries Cleaning – szczególne czyszczenie tętnic. Albo , jak kto woli – Perfect Arteries Cleaning….
    Nazwa wdzięczna ? nieprawdaż ?..:).
    A gar Dzikiego niewdzięczny, mało przyjazny. Chyba już jutro pójdzie do gara z grochówką . Opiszę jak było wkrótce..:).


    johnson.wp

    2012/01/09 09:33:05

    A Corvus wczoraj zrobił bieg po prawdziwym Poznaniu i obejrzał rozentuzjazmowany tłum Orkiestrowy ale się szybko z niego wyindywidualizował i pobiegł dalej tu http://www.endomondo.com/workouts/uODpfReVkmQ
    o czym uprzejmie donosi tajemniczy donosiciel…


    sfx

    2012/01/09 11:41:25

    johnson. a jak straż wprowadzi karanie biegaczy na podstawie trasy ich przebiegu, za pokonywanie ulic w niezbyt sprzyjających okolicznościach 🙂 dziś byłem u krwiopijców by wystornować nienależny kwit co słowo „krwiopijcy” stawia pod znakiem zapytania… ale to może jednak okolice koszalina należą do niewybrednych, a sam koszalin jest pod tym względem bardziej wyrozumiały

    u mnie pojawił się uporczywy kaszel, już przed czwartkowym wodowaniem (9 minut), od tej pory jest coraz gorzej, mimo dodatkowego hartu w sobotę. ma ktoś sposób na skuteczną metodę opanowania tejże przypadłości?


    ocobiegatu

    2012/01/09 16:45:59

    Kaszel ? Wszystko minie po flegaminie..:).


    popellus

    2012/01/09 18:52:07

    Oco Product Placement:)


    basdlamas

    2012/01/09 20:27:33

    hej bas robi jeden wpis…w styczniu…jedne i ostatni. Znowu kontuzja..po 3 km człapania powyzej 7/km :))) nie mogłem nastąpić. Nie pytam co dlaczego i wogole. po prostu jak w końcu zrozumiem ze nie każdy może biegać tak dużo jak Dziki i tak szybko jak inni to – wszystkie kontuzje, urazy będą wracać.
    Odezwę się w lutym jak wrócę do biegania – teraz tylko basen i rower i pomyśleć nad sobą.

    Realizujcie plany i nie popełniajcie moich błędów . Trzymajcie się.

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.