Taki mam dziś nastrój podniosły, czwartoczerwcowy, od rana chodzę w białej koszuli, na balkonie wywiesiłem białoczerwone płótno – że nie daruję sobie, opowiem wam o moim sportowym dwudziestoleciu. W czerwcu 1989 r. byłem studentem w okolicy półmetka i, wstyd przyznać, uważałem zdaje się, że jestem zbyt poważny na bieganie, że to już nie liceum, że wyrosłem. Ojciec podarował mi dziesięcioletniego malucha barwy kawa z mlekiem (starsi: pamiętacie?), bo kupił nowego w kolorze niebieskim, co było symptomem przemiany cywilizacyjnej. Premierem został Tadeusz Mazowiecki. A ja nie biegałem, w ogóle.
Po jakichś trzech latach, za rządów Hanny Suchockiej maluch odmówił współpracy, o kupnie nowego nie było mowy, autobusy mi się nie uśmiechały i przesiadłem się na rower. Jeździłem nim codziennie do pracy, nawet w mrozy, zamiecie i zawieje (w meteorologii one zawsze występują równocześnie, zauważyliście?). A co jakieś dwa tygodnie biegałem z Dzikim po puszczy. I zaczął nam chodzić po głowie maraton.
Przebiegłem go za Józefa Oleksego łamiąc 4 godziny. Ale praktycznie nie trenowałem wtedy, podbiegiwałem tylko po Lasku Bielańskim. Po totalnej porażce w drugim maratonie za Włodzimierza Cimoszewicza zacząłem wreszcie treningi. Biegałem koło domu, a wtedy się sporo w życiu przeprowadzałem. Albo na rowerze podjeżdżałem do lasu, przypinałem go w krzakach i biegałem sobie.
Za Jerzego Buzka kupiłem samochód, odstawiłem rower i bałem się, że zostawię też bieganie, zrobię się ociężały, leniwy, wygodny. Okazało się, że odwrotnie, mam więcej siły i zapału. W maratonie złamałem 3:30. A za Leszka Millera – złamałem trójkę. Za Jarosława Kaczyńskiego Piotr Pacewicz wymyślił akcję Polska Biega, a ja zacząłem wam opisywać, jak ja biegam.
W ostatni wtorek biegałem na Krecie. Zostawiłem Moją Sportową Żonę na plaży i zrobiłem półgodzinne podbiegi. O jedno na Krecie łatwo – o górki. Po południu pozowałem MSŻ do zdjęć na basenie, zamieszczam jedno, Polska pływa.
A dalej drugie z plaży, że było widać na Krecie też biegającą Polskę. Zdjęcia MSŻ w następnym odcinku.
Środa to dzień lotniczy, lekko stresujący, bo lecieliśmy Airbusem. A w czwartek robiłem podbiegi poprzedzone skipami. Było zamówienie, żeby napisać, jak to się je, to napiszę.
Skipy są A, B i C. Najrozsądniej jest robić tylko A, bo B-C to wyższa szkoła jazdy. Ja teraz postanowiłem, że co drugi tydzień będę wykonywał 6 serii po 120 skipów A (plus 30 wieloskoków), a 60 razy A, 30 B i 30 C (plus wieloskoki) tylko co drugi raz. Więc po trzykroć odradzam.
A jeśli ktoś ciekaw, to wygląda to tak: skip A to tzw. kolanka pod brodę, tak jak się biegało w przedszkolu na rozgrzewce. Rytmicznie, prawie w miejscu, kolano do kąta prostego przed sobą. Imitacja pierwszej fazy kroku biegowego, bardzo wzmacnia łydkę. Potem noga idzie do przodu mocnym wykopem. I tak wygląda skip B, coś jakby się jechało na rowerze wodnym. Dalej C – pięty do pupy, też z przedszkolnej rozgrzewki, trzecia faza ruchu.
Siła biegowa to ważna rzecz, bez tego nie ma sprężystego kroku, wyników, a w dodatku ryzyko kontuzji przy słabych mięśniach jest większe. Najlepiej ćwiczyć ją podbiegami – mocno pod górę (jakieś 100-400 m, nie powinno być bardzo stromo) i bardzo powoli w dół. Skipy robię chyba dopiero od premiera Donalda Tuska.
maryska_21
2009/06/04 23:09:22
Kurczę!!! Aż się zarumieniłam, bo okazuje sie, że jestem leniem, wielkim leniem. Zresztą to żadna nowość- nigdy nie lubiłam ani gimnastyki ani skipów czy podbiegów. Ale obiecuję..przed Lęborkiem kilka razy je „zaliczę”..Wszak wciąż po głowie chodzi mi te….3.38/km do pobicia. Nie wiem kiedy..ale pobiję. W niedzielę w BB bardzo się zblizyłam…prawie mi się udało. Trenuj, trenuj Wojtku, bo nie „podobna”, żebym czasami była.”lepsza(a co nie mogę??)
Pozdrawiam Maryśka_21
–
biegofanka
2009/06/05 09:12:02
Hm… 20 lat temu to ja jeszcze biegałam w liceum, nawet brałam udziały w różnych przełajach, ale później to już było po długiej przerwie takie sobie bieganie dla relaksu czy podtrzymania kondycji. Jednak, jak już wspomniałam wcześniej, teraz się zawzięłam i mamy z mężem pokonane w tym tygodniu 10 km. Pomógł nam w tym jeden pan, który biega w tym samym rejonie, co my, od 20 lat codziennie! Ma teraz 58 lat i pozazdrościć takiej siły i prędkości, jaką on reprezentuje, ale nie uczestniczy w żadnych maratonach, chociaż codziennie biega ponad 20 km. Zaczęłam go namawiać jednak do udziału w biegu na 15 km organizowanym u nas w sierpniu, może się skusi. On nam też powtarza, że damy radę i mamy zwiększać dystans. Dziękuję Wojtku, bo chociaż kiedyś od czasu do czasu wspominałam mężowi, że wezmę kiedyś udział w maratonie, to dopiero po „wejściu” na Twój blog i czytaniu Twoich notatek oraz komentarzy zapaleńców biegania zrozumiałam, że chyba nadszedł czas, żeby podejść do wcześniejszych deklaracji poważnie…
–
beautyandb
2009/06/05 16:40:31
Ja też się ostatnio doliczyalm 20-lecia 😉 1 maja ’89 wystartowalam w otwartych zawodach na stadionie międzyszkolnym w Kielcach. Na 100 m. Przyszłam z ulicy i powiedzialam, ze chce pobiec. W trampkach. I pobieglam. Tylko jakis jelop nie wlaczyl stopera. I byla powtorka biegu. I… szkoda gadac, 16:58, do dzis pamietam 😉
–
maryska_21
2009/06/06 11:03:20
Przekonałeś mnie. Za chwilkę idę nieco się zmęczyć, znaczy jakiąś piętnastkę zaliczyć, w tym siłkę biegową..Biorąc pod uwagę moje lenistwo…zadowolę się skipami, tymi najłatwiejszymi- ma sie rozumieć. Z uwagi na planowany jutro start…porytmuję sobie nieco…Musze częściej tutaj zaglądać..może jeszcze co z mojego biegania będzie.
Pozdrawiam.
Maryśka
–
wojciech.staszewski
2009/06/06 20:11:15
Maryśka_21
W swoich zawodniczych czasach byłaś o niebo szybsza ode mnie (nie używałbym tu terminu lepszy/gorszy, bo jako amatorzy ścigamy się na trochę innych zasadach niż kadrowicze). A teraz jeszcze będziesz śmigać, wygrywać kategorie wiekowe, zobaczysz. Powodzenia w Lęborku.
Fajnie, że Ci się chciało wrócić do biegania :-))
Beauty and Beast, zrób teraz setkę np. na Agrykoli i napisz, ile wyjdzie 🙂
Biegofanka, powodzenia, wystartujcie we trójkę 🙂
–
maryska_21
2009/06/06 21:40:14
Nawet nie wiesz(a właściwie, to wiesz)jak bardzo zależało mi na powrocie do biegania…Dla mnie był to powrót do…życia..Już nie zależy mi tak bardzo na super czasach..zadawalam się tym, że mogę biegać..Z planowanych skipów nic nie wyszło..deszcz lał niemiłosiernie…ale 15-steczkę zmęczyłam nawet kilkoma rytmami „okrasiłam”.
Jutro start na 10600..ciekawa jestem jak mi pójdzie.
Pozdrawiam…
Jeszcze tutaj zajrzę:)
–
wyspio_biega
2009/06/08 12:52:05
Hej
A ja sobie od września pobieguję, od marca, od kiedy mieszkam w Warszawie, to nawet bardzo regularnie. Gdzieś w listopadzie trafiłem na Twój blog i bardzo za niego dziękuję. Nic mnie tak nie motywuje, jak czytanie o bieganiu 😉 Zaglądam tu często, więc stwierdziłem, że się pochwalę. W sobotę, w swoim pierwszym życiowym starcie złamałem 20 minut na 5km, mimo strasznego podbiegu na Agrykolę. Tak mnie to nakręciło, że na drugi dzień, pomimo paraliżu łydek wyszedłem na półtorej godziny biegania 🙂
Pozdrawiam
–
wojciech.staszewski
2009/06/08 15:34:54
wyspio – szacun za szybkobieganie, do złamania 20 minut na piątkę niektórzy dochodzą latami, a niektórzy w ogóle nie dojdą.
i od razu dla równowagi szacun dla wszystkich biegających wolniej. Polska Biega to nie olimpiada, tu naprawdę bardziej liczy się uczestnictwo w ruchu zdrowych-sportowych niż medale za wyniki (chociaż wynikami się przyjemnie pochwalić, jak się ich dorobi).
–
biegofanka
2009/06/09 10:05:27
jejku, to jeszcze tyle przede mną… ale właśnie te świetne wyniki zapaleńców motywują mnie jeszcze bardziej:)
–
tusiakkk
2009/06/22 09:01:52
Właśnie czegoś takiego szukałam, może bieganie w końcu rozwiąże mój problem z siedzacym trybem zycia, zwłaszcza, że skorzystam jeszcze z pomysłu, który znalazłam na kobieta.netbird.pl/?app=697 bo wydaje się skuteczny. Trzymajcie mocno kciuki żeby się udało.