Kto hodował gupiki? Takie małe rybki akwariowe rozpowszechnione w PRL-u, pamiętacie? Samiczki brzydkie jak noc i szare jak rzeczywistość, duże, większe od samców, pływały po akwarium jak autorytety. Samczyki mniejsze, wyrywne, ubarwione fantazyjnie lub z płetwami w kształcie welonów, zawsze skore do zawodów i kopulacji. I wreszcie młode – bo gupiki były nadzwyczaj kotne, samice kociły się jak oszalałe, z jednego miotu nawet dwadzieścia młodych.
Niewiele brakowało, a przegapiłbym wiosenny weekend Polska Biega. Dyskutujemy tu na blogu jak samce z samicami, ostatni temat, czy samica biegając z samcem jest narażona na kontuzje, czy wręcz przeciwnie będzie się rozwijać i ubarwiać. Moim zdaniem bardziej jest narażona, bo samiec jest zazwyczaj szybszy i samica chcąc mu towarzyszyć trenuje non stop w drugim zakresie czyli tempie swim. Oczywiście to średnia statystyczna, może być tak, że samica jest szybsza i zajeździ samca. Lepiej biegać za wolno niż za szybko (chociaż nie przeginajcie tak jak ja, tempo wolnych wybiegań powinno być o 30-60 sekund wolniejsze od maratońskiego, a nie o dwie i pół minuty).
A co z narybkiem? Narybek właśnie się rodzi. Ci, którzy pierwszy raz wystartują gdzieś w Polsce w polskobiegowym biegu w ten weekend. A może nie pierwszy raz, może już któryś, ale dopiero teraz połkną haczyk. Zmienią swój styl życia, odkryją nowe przyjemności np. z pokonania kryzysu na 25. kilometrze maratonu. To jest siła, prawda Ada?! Zwykły gupik czuje się potem jak rekin, szczupak i ryba piła w jednym.
Narybku! Witajcie na szerokich wodach. Biegajcie, bo bieganie jest najbardziej naturalną formą ruchu. Jest sportem naturalnym.
Imprez w polskobiegowy weekend – takich nieprofesjonalnych, darmowych, społecznych, spontanicznych – jest z roku na rok coraz więcej. Wczoraj Małgosia S. przesłała mi sms-a z szatańskim uśmiechem, że liczba wzrosła już do 666. Odpisałem, żeby może zamknąć zapisy. Ostatecznie będzie ponad 700 biegów. Jeden na trzy gminy, rzeczywiście da się pobiec w każdej okolicy, a często nawet można by dojść marszem na miejsce startu. To też ostatnio popularny temat dyskusji, stąd aluzja.
Ja się natomiast wyleczyłem. Z dwuletniej fascynacji. Nie bójcie się, nie chodzi o Moją Sportową Żonę, kochamy się już siedem lat, niedawno obchodziliśmy trzecią rocznicę ślubu na zakończenie sztafety Polska Biega z Piątku do Częstochowy. Wyleczyłem się z fascynacji bieganiem naturalnym.
Człowiek nie jest stworzony do biegania na śródstopiu czyli jak niektórzy mówią na palcach, czyli jak to kiedyś nazwaliśmy z Dzikim – pasikonikiem. Człowiek ląduje na pięcie, przetacza ciężar ciała przez stopę do przodu i odbija się ze śródstopia.
Podopieczny Piotr lądując mimowolnie zresztą na śródstopiu doprowadził się do kontuzji mięśni piszczelowych. Myślałem nad tym kilka miesięcy, aż zobaczyłem Piotra w lesie. To nie ma sensu.
Wyleczyły mnie buty, adidas oczywiście, absolutnie minimalistyczne, jak fajffingersy. Wyglądają jak widzicie.
Długo się wzbraniałem przed ich założeniem, ale niesłusznie. Leżą na nodze kapitalnie, lekkie jak piórko, chodzi się w nich fantastycznie.
Pierwszymi treningami byłem zachwycony – bolały nowe mięśnie, a jak boli, to znaczy, że się uaktywnia, wzmacnia. Zacząłem w nich biegać wszystko: siłę, długie, krótkie. Najgorzej było na długich, regularny ból mięśni czworogłowych ud i kolan. A jak kolana są przeciążone, to już naprawdę bije dzwon. Najgorzej, jeśli biegałem po twardym – wtedy naprawdę bolały stawy. A ja przecież nie na darmo mam ksywkę Szkielet, bo nie mam BMI.
Biegałem w Brooksach Pure albo Nike Free z pieśnią o bieganiu naturalnym na ustach. Ale przecież nie biegałem w nich pasikonikiem. Moja minimalna waga i minimalna amortyzacja w postaci piankowej, przemyślanej podeszwy w takich butach – to było to. Adidas adipure stworzone czysto do biegania naturalnego, wyleczyły mnie z tej bajki.
Teraz myślę tak: każdemu tyle amortyzacji, ile potrzebuje. Masz kenijskie BMI – możesz biegać w butach free. Jesteś na razie małym słonikiem – kup jednak buty na słoninie. Nie bardzo grubej, ale jednak musisz zapewnić sobie trochę więcej amortyzacji niż mówi naturalna ideologia.
Do biegania naturalnego czuję wciąż bardzo dużo sympatii. Ta rewolucja powstrzymała producentów przed wyścigiem zbrojeń, amortyzacji i wzmocnień. Mniej znaczy lepiej. Ale mniej nie znaczy „za mało”. Z bogatej gamy, w którą wyposażył nas adidas, najlepiej biega mi się w adizero (pokażę na zdjęciu niebawem) – butach startowo treningowych, lekkich, ale jednak tradycyjnych. Świetnie czuję się też we wspomnianych Brooksach i Nike’ach, naturalnych, ale bez ortodoksji. Nie mogę się doczekać, kiedy adidas wyprodukuje taki model.
Na koniec jeszcze jedno zdjęcie ze środowego treningu. Fotografem był Daniel Źrebak, przebiegliśmy w deszczu godzinę z haczykiem po 5:00. Kurteczka od adidasa, fajna? Leginsy też adidas, ale z przeszłości, za własne pieniądze naturalnie.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.