Pamiętacie Sportową Niedzielę? Siadało się przed telewizorem i oglądało relacje z zawodów sportowych weekendu. Wszystko to, co leci na okrągło na Eurosporcie 1 i 2, Polsacie Sport, Polsacie Sport Extra i innych ekstra kanałach – w kilkudziesięciominutowej pigułce. My, dzieci z Bullerbyn, Warszawy, Rabki i innych miast, przed programem i po programie uprawialiśmy to, co pokazywała telewizja. Teraz sport jako naród oglądamy, uprawiamy go statystycznie przez kilkadziesiąt minut w tygodniu, a i tak średnią zawyża Dziki z wielogodzinnymi długimi wybieganiami po prawdziwej Puszczy albo prawdziwej Warszawie.
Ostatnia niedziela była w Warszawie naprawdę sportowa. Od 9. rano sztafety Ekiden – a w nich znajomi, nieznajomi, podopieczni itd. – biegały po Kępie Potockiej. Nakarmiłem ojca, a potem pojechałem spotkać się w knajpce na Saskiej Kępie z ekipą Sportfolio, która w całości zalicza się do znajomych i w przeważającej liczbie do podopiecznych. Mieli złamać 3:10, zrobili 3:09 i zajęli 52 miejsce. Brawo!
Kiedy gratulowałem im przy obiedzie nie wiedziałem nawet, jak wielkie brawa im się należą. Nie wiedziałem, jak ciężko biegać. Niby wszystko w porządku, ale w powietrzu wisiała niewypowiedziana burza. W sensie atmosferycznym, nie towarzyskim. Na odchodnym powiedziałem tylko, że pełne zadowolenie by było po złamaniu 37:30, a minimum zadowolenia to złamanie 38 minut.
Pojechałem z córką 3klasistką na bieg, bo Moja Sportowa Żona właśnie wracała pociągiem z Krakowa, a do Krakowa przyleciała samolotem z Mediolanu. Pociąg zepsuł się w szczerym polu, przesiadali się wszyscy do składu TLK, który jechał po nich, ale MSŻ miała wielkiego luza w esemesach i cieszyła się, że zepsuł się pociąg, nie samolot.
Dołączyłem do sztafety Mirka z ekipy bankowców, bo na ostatnim treningu zgłosiłem swoją gotowość do bycia rezerwowym, a Mirek startował w ekipie ze swojego Ursusa. Patriotyzm lokalny to fajna rzecz, byłem więc biegaczem wypożyczonym z Ursynowa.
Ruszyłem na 37:30. Po dwóch kilometrach tempo zaczęło spadać, bo czterech zaczęło lecieć w dół, po pięciu stwierdziłem, że można zjeść słony makaron w knajpce półtorej godziny przed startem, ale jednak trzeba się wtedy porządnie napić. A jak się o tym zapomniało, to nie ma się co dziwić, że od szóstego kilometra trzeba walczyć nie o złamanie 38 minut, ani 39 minut, tylko o złamanie 40 minut!
To jest dno. Przynajmniej o tyle dobrze, że udało mi się pobiec w 39:51, nie musiałem se popełniać puku na mecie. Ale bieg beznadziejny. Przedburzowa wilgotność, problemy z piciem mnie nie usprawiedliwiają. Może trochę to, że nie szykowałem się tu zupełnie na wynik, że wpisałem ten akcent w plan przygotowań. Zamiast rzetelnych interwałów pod superkompensację w czwartek – zrobiłem długie wybieganie po Puszczy, a w piątek podbiegi połączone ze zbiegami na Arbuzowej. Polubiłem to miejsce na trening, jest po drodze do pracy i ma w sobie urok rusykalnej rozpadliny wciśniętej między rodzimy Ursynów i miasteczko Wilanów.
Medytuję o tym biegu od wczoraj. I już wiem, jakie zmiany wprowadzić teraz w treningu. Żadnych. Żadnych nerwowych ruchów. Biegam swoje, za tydzień na piątce w Biegu Ursynowa skoncentruję się bardziej, pobiegnę mam nadzieję lepiej. A prawdziwy cel na koniec tego roku szkolnego to Maraton Mazury. Tam też może wisieć w powietrzu elektryczna siekiera, ale przynajmniej ja wyostrzę na ten dzień formę.
MSŻ przywiozła mi fajną włoską muzę, Ministri.
I włoskie opowieści przywiozła. Pytałem o wrażenia sportowe. Jeżeli chodzi o liczbę biegaczy w Mediolanie – zero. Rowerów – zero. Wszyscy jeżdżą na skuterach. I jarają fajki, wszędzie, na każdym kroku, w knajpie, na ulicy, na przystankach, na ławce – jak u nas w Peerelu. Nie wiem, jak jest po włosku Niesportowa Niedziela, ale może nie musimy mieć ciągle tego kompleksu Zachodu.
maciej_golaszewski
2012/05/28 21:02:09
Oj za dużo marudzenia! Niedziela była całkiem fajna, choć mnie osobiście przez połowę dnia bolała głowa… ale pogoda nie popsuła startu w Truskawiu – debiut w leśnym biegu udany, 10 km tylko minutę gorzej od asfaltowej życiówki;-)
Widziałem na parkingu a potem i nawet wyprzedziłem na podbiegu Dzikiego z córką… no ale jakoś nie przełamałem cichociemności i wiem jak Dziki wygląda po biegu a Dziki nie wie jak wyglądam ja;-) może na następnej imprezie… ale Dziki musi znów biec z Zuzą, bo jak biegnie sam to ja przybiegam na metę jak Dziki jest w drodze do domu już…
Oficjalnie oświadczam, że zakochałem się w bieganiu po Puszczy i po lesie generalnie i zamierzam powtarzać jak najczęściej.
–
majka.bally
2012/05/28 21:29:22
Wojtku, co roku od lat 15 jeżdżę do Włoch, biegaczy jest tam trylion razy więcej niż u nas ;), a zawsze w innym miejscu.
Włosi palą na potęgę – fakt.
Skuterów oblężenie – fakt, ale jak np jeździć autem po Rzymie? To samobójstwo.
Rowerów – nieporównywalnie więcej, niż u nas.
Biegaczy – od kilku lat jest taki boom, że naprawdę u nas to absolutnie NIC.
Bolą mnie nogi, nie mogę cały dzień chodzić, jak kaleka się czuję. Tydzień temu biegłam ten sam dystans, co wczoraj (10km) i nic nie czułam. Jak to możliwe, że zawody powodują u mnie takie spięcie???
Na schody patrzę, jak maratończycy, wstaję i siadam z jękiem. To naprawdę żenujące ;(
–
majka.bally
2012/05/28 21:31:03
ps. uda bolą, tylko udą, ale jak?!
–
maciej_golaszewski
2012/05/28 21:31:47
A i jeszcze bym zapomniał… jeśli chodzi o Mediolan, to nie jest tam wcale tak źle, a przynajmniej nie było jakiś czas temu, widziałem rowerzystów i mam nawet na to dowody:
minus.com/lbh2OF9FK931VU
minus.com/lc0ovQiarXkBX
minus.com/l3QwRTuMijIWp
A poza tym mają tam fajny system miejskiego roweru:
http://www.bikemi.com/home/home.php?TU5fTE9DQUxJWkFDSU9ORVM%3D&MQ%3D%3D&ZW4%3D
Faktycznie jarają na potęgę, ale póki mogą to robić tylko na zewnątrz to mi to nie przeszkadza…
Mediolan uwielbiam i nie dam złego słowa powiedzieć… a ostatni mediolański maraton ukończyło prawie 3800 osób, ktoś musi tam biegać, może chowają się po parkach?
–
majka.bally
2012/05/28 21:35:04
Dobrze, zgodzę się, że Mediolan łatwy do biegania nie jest, bo duszny jest, w takim Rzymie jednak inaczej, co dziwi i więcej biegaczy.
Dla mnie najdziwniejsze jest to, że Włosi biegają z upodobaniem w południe, przy 30st. Przy ścieżkach rowerowych jest tłok cały dzień w miejscowościach turystycznych – biegacze robią ten tłok. A w dużych miastach imponują ci, którzy biegają, jak wspomniałam, w upale, w południe.
–
kamilmnch1
2012/05/28 21:39:31
ach chyba za wiele nie napiszę, nos zapchany, ciągle ciepło, jutro prowadzę szkolenie a w dodatku jeszcze kilka niewiadomych…Wojtek pisze żeby nic nie zmieniać w przygotowaniach i wiem, że ma rację ale po pierwsze najlepiej na własnej skórze się przekonać a potem żałować lub nie; z drugiej strony kto nie ryzykuje ten nie zyskuje…albo zwycięstwa, swojego Everestu jak pisał podblogowicz z czwartku albo kontuzji; jutro całe szczęście 15km BS i chyba znów w Glycerinach, inaczej mi się biega albo znów za dużo podczas biegu myślę o technice, kolejna sprawa, że muszę teraz uważać z obciążeniami, ponieważ po szybkim zwiększeniu objętości mogą pojawić się kontu…tfu tfu tfu oby nie!!!
bardziej niż Sportową Niedzielę pamiętam 7dni Świat 🙂 i np samochód z bananów :)))
we Włoszech byłem raz i jeszcze nie ma chemii między nami…wolę Skandynawię :)))
i norweskie owce 😉
zmykam pod prysznic…
–
beztlen
2012/05/28 21:49:26
…a na Gardą w niedzielę o 6:30 (było pięknie) – 12 biegaczy i wielu kolarzy (nie wiem ilu dokładnie bo biegłem po szutrowej ścieżce). W sobotę Leśne Przełaje w Powsinie. Rozważania nad wyższością śródstopia na piętą to wierzchołek góry lodowej – prawidłowa technika biegania to wypadkowa wielu elementów:)…ale twiedzenie „róbta co chceta” bardzo mi się nie podoba – to tak jakby ucząc tenisa powiedzieć „możesz zatrzymać ręk
–
beztlen
2012/05/28 21:54:29
…”możesz zatrzymać rękę po uderzeniu i tak będziesz mieć kontrolę nad piłką” – to nie jest prawda; w każdej dyscyplinie sportu jest jakaś optymalna technika, do której należy dążyć…
–
czepiak.czarny
2012/05/28 22:06:36
Wilmo, pisz częściej..
Majka, a może tydzień temu, gdy biegałaś było chłodniej? Może stopki zamiast zwykłych skarpetek, mniej uciskające? I nie żenujące! Głowa do góry i myśl co dalej 🙂
Zrobiłam przelotową życiówkę na dychę po powrocie 🙂 Właściwie nie ja, a nogi, które robiły krok za krokiem w kurzu, piachu, i uparcie biegły niezrażone, gdybym to ja miała biec, po 3 km wracałabym do domu.. Ciężko, celowo w upale w środku dnia, ale p.w. z głową z problemami i zmartwieniami.
Wieczorem spokojny ok. godzinny marszotrucht, czyli próba przekonania psa do biegania.. Oporne zwierzę.
–
majka.bally
2012/05/28 22:11:33
Cze, pozdrawiam 😉 tydzień wczesniej było jeszcze goręcej, reszta bez zmian – myslę, że to głównie spinka u mnie, stres odgrywa dużą rolę.
ja zawsze miałam bardzo słabe uda, ale wiecie, trochę dziwnie, że w pracy po 10km miałam trudności z przemieszczaniem się.
najwazniejsze, że kostka, shin, kolana – zero! Dzisiaj też! Chyba musiałam przeczołgać tego shina, żeby odpuścił 😀
–
johnson.wp
2012/05/28 22:28:19
Włochy są łatwe do biegania, zachodzi reakcja sprzężenia zwrotnego, nazwałbym ją optyczno-kinetyczną 🙂
O właśnie, pytanie do Dzikiego z mechaniki kwantowej. Jeżeli w akceleratorze kampinoskim powstanie materia kaonowa o niezerowej dziwności, która spotka się asymptotycznie w Bieszczadach z poznańskim mezonem D, to czy powstanie raczej para kwarku dziwnego i antydziwnego, czy raczej para kwarku powabnego i antypowabnego, oraz czy powab będzie raczej poznański, czy też dziwność będzie jednak kampinoska?
–
ocobiegatu
2012/05/28 22:45:19
To jeszcze może o NW w kontekscie pięty i śródstopia i technik .:).
Bieganie to najtrudniejsza dyscyplina jeśli chodzi o odkrywanie technik Faza lotu.
W życiu nie uwierzę ,że ktoś zrozumie ,że ma mieć środek ciężkości tam a tam, że noga zakroczna jakoś tam ,a noga wyroczna co wyrokuje o wyniku jakoś tam..:)
Poznać technikę w bieganiu – 50 lat.:). Lepiej jest w chodzie sportowym. Tu się chodziarzem zostaje po 20 latach- jak mówił Korzeniowski. No ostatnio wiem ,że po 15 latach bo jest beztlen:). Nie wiem z czego chodzę….Pewne wnioski sa ale niepewne.
Jedynym moim sukcesem w odkrywaniu technik jest NW. Zauważyłem to wyraźnie ,że pasuje mi coś takiego. Oczywiśćie robię NW jako imitację chodu sportowego ale z niepotrzebnymi kijkami. Ale podstawowa sprawa – jeśli jakoś się rozbujam na boki mocniej a kijki są blisko nóg to można osiągnąć lepsze prędkości. W NW chodzę tylko w zasadzie na III strefie. Poszedłem już 3km lekko poniżej 18 minut tą techniką . No może niedokładność trasy , niech będzie 19 minut. Dzieki tej technice dziwnej zostałem najlepszym wrocławianinem w NW. Niedługo bronie tytuł. Chodzi o to aby , podobnie jak w chodzie sportowym, środek ciężkości sunął do przodu prawie poziomo. Taka zabawka. Pomagają temu dziwne ruchy na boki….
Jeśli chodzi o załąpanie technik , nawet w bieganiu, to uważam ,że świetną sprawą jest NW. Główka też jest lekko wystraszona już , coś myśli – a jakieś kijki tu dają ? No i pozniej mamy z tego strachu główki technikę , co nam da przeniesienie na bieganie….
Może piszę tu herezje ale skad nie wiadomo czy nie naukowcy nie beda tego udowadniac za iles tam lat ?
–
piotrek.krawczyk
2012/05/28 22:51:21
Tu Dziki
Macieju – od jutra każdego napotkanego w Puszczy biegacza będę zaczepiał: „Maciek, to ty?…” A Dziki dziś poprawiał średnią narodową trochę w Puszczy z dobiegiem i powrotem z domu, 5 km od Puszczy, na zegarku biegu ponad dwie godziny, nie było gpsa, była lampka na głowie, bo późno wybiegłem, dopiero wróciłem. I Dziki dziś zapropnował pewnemu trenerowi swoje usługi: on każe, Dziki biega jak on każe… Tylko ten trener chyba nie każe, ani nie karze… Zobaczymy… Na razie napisałem notatkę o sobie, czy odpowie, nie wiem… Inspiracja – Pict. Dziękuję. Dziki
–
corvus78
2012/05/28 23:03:26
Johnson odpowiedz na Twoje pytanie znajdziesz po 8min44sek http://www.youtube.com/watch?v=A5AXUR9crHI
spokojnej nocy
–
frisinnad
2012/05/28 23:08:20
Wojtek, gdy miałam przyjemność być przez Ciebie wyprzedzana nad Łachą, dałabym sobie moje ledwo oddychające włosy uciąć, że lecisz niemal bez wysiłku:). A gdybym wiedziała, że w Twojej głowie myśli podobne do moich, posłałabym Ci jeszcze więcej wirtualnej empatii;). Do mety wiodła mnie myśl o tym, że zmienniczka czeka na pałeczkę;) Pozdrawiam, Kaha
–
liberus
2012/05/28 23:19:57
Oj tak, dusznawo się zrobiło po południu na Kępie. Trasa na szczęście w dużej mierze wśród drzew, ale w kilku miejscach trasa robiła się łysa, a słońce dokładało swoje do duchoty. Ale udało się o kilka sekund życiówkę na dyszkę zrobić. Nie wiem co miało większy wpływ: to, że kilka razy interwały w kwietniu i maju jednak zrobiłem, to, że biegam od niedawna i w zasadzie pobicie siebie samego nie było aż takim wyczynem, a może to nowe buty, oczywiście i a jakże sprzyjające naturalnemu chycaniu, miękkie, lekkie, niepancerne faasy, a może coraz lepiej wyuczone osławione na tym blogu w dniach ostatnich śródstopie wraz z resztą, w tym ze środkiem ciężkości pod (?) sobą (no, powiedzmy, że tak do 7 kilometra, potem już tylko: dobiec w tym tempie, choćby pełzając!) ?
Majka: czy te weekendowe 40km rowerem (jak z bloga wyczytuję) wliczasz do listy okoliczności sprzyjających temu, co jest teraz? Bo przyznam, że połączenie tych rowerowych kilometrów ze startem na dyszkę, o ile nie jest się Iron(wo)man, zmęczyłoby każdego tutaj, a może i do takiego jak Twój bólu doprowadziło.
–
majka.bally
2012/05/28 23:25:54
jeżdżę trochę, tygodniowo do 100km, wciaż sie mimo wszystko zastanawiam, czy nie trzeba bylo odpuscic roweru.
chociaz rower zawsze mi pomagal w regeneracji, po biegu jak masaz traktuje 😉
nie wiem, nie wiem, dlatego tu wszystko piszę.
–
liberus
2012/05/28 23:28:56
Po jak po, ale to sobotnie PRZED… Choć rower to chyba bardziej mięsień czworogłowy, a Ty na dwugłowy narzekasz, z tego co rozumiem… Nie wiem, nie znam się, z moich zmęczeń porowerowych wnioskuję tylko.
–
majka.bally
2012/05/28 23:35:08
😉
ostatecznie i tak najważniejsze, że shin nie boli, kontuzja chyba zażegnana, a mięśnie? To przejdzie, a potem je wzmocnię, właściwie najmniej martwi, tylko wkurza trochę, bo myślałam, że będzie mi już łatwiej, ale bieganie wciąż uczy mnie pokory… 😉
pozdrawiam
majka
–
sfx
2012/05/29 08:19:22
wczoraj poprawiłem rekord trasy.
rekord trasy treningowej, którą po raz pierwszy ugryzłem. gryzłem ją wcześniej, ale tylko „z dolotu”.
trasa to trochę ponad kilometrowa pętelka, w zasadzie składająca się z długiego podbiegu kilku krótszych hopków no i krótszego niż podbieg, ale intensywnego zbiegu.
rekord należał do jacka, sprzed 3 lat? nie wiem. marek był wiceliderem.
bicie rekordu polega na przebiegnięciu maksymalnej liczby okrążeń w godzinę, kończąc okrążenie przed jej upływem. rekordem jest 11 okrążeń. mnie udało się zrobić to w 56’44”. a okrążenia zaczynaliśmy wspólnie z viceliderem markiem. po siódmym ruszyłem mocniej, a wyglądało to tak: 1)5:10 (za szybko jak na pierwsze), 2)5:14, 3)5:13, 4)5:15, 5)5:19, 6)5:17, 7)5:15, 8)5:07, 9)5:04, 10)5:00, 11)4:47. marek dobiegł 1’19” później ustanawiając tym samym swój rekord i prawdopodobnie, choć to jeszcze nie potwierdzone, poprawiając wynik jacka.
–
podopieczny_bartek
2012/05/29 08:21:46
nie wiem co było w niedzielę w powietrzu, ale coś było nie tak od początku, ja niestety chciałem se popełnić puku, bo pobiegłem jeszcze trochę wolniej od Kołcza. Miało być na luzie i treningowo, a wyszła walka o przetrwanie. Trochę to pocieszające, ze nie byłem odosobnionym przypadkiem, ale z drugiej strony nie lubię szukac wymówek i w zwiazku z tym wziąłem się ostro do roboty treningowej już wczoraj – widać, porażki też potrafią motywować:) Dla mnie moment szczególny, bo odkąd zacząłem biegać (niedługo minie 2 rok) był to pierwszy oficjalny bieg, w którym nie zrobiłem życiówki. Pomijając ten aspekt, impreza świetna i świetna drużyna, którą miałem przyjemność reprezentować – Ada, Tomek, Tomik, Zbyszek, Norbert – jeszcze raz wielkie dzięki za wspólną walkę!!:)
–
sfx
2012/05/29 08:22:38
i jeszcze kwintesencja…
przewyższenia to łącznie ok. +/- 320m na 11 pętlach (ok. 11,6-11,8 km)
–
basdlamas
2012/05/29 12:22:02
Johnson i reszta Rzeznikow – przewidywana pogoda to 33-34 stopnie, czyste niebo… ale wierze w Bieszczady ze nie dadza takiej pogody… ale chyba zimniutkiego poranku si enie mamy co spodziewac… 11 stopni w nocy. to nie dobre prognozy…
–
sfx
2012/05/29 12:57:01
ciekawe tylko czy te fusy, z których ktoś wróży, były świeże czy przechodzone 🙂
–
basdlamas
2012/05/29 13:25:27
sama nazwa wskazuje…prognozowana…..nikt nie poweidział że taka będzie
–
liberus
2012/05/29 13:39:26
Skąd wy takie prognozy bierzecie?! Accuweather podaje dla Cisnej 22 stopnie za dnia, 12 w nocy. Na Jaśle czy Wetlińskiej pewnie 4-6 stopni mniej.
–
kawonan
2012/05/29 14:06:06
Czekałem na ten opóżniony z Krakowa w niedzielę- 210 min na Wschodniej.Prowadziłem go dalej do Gdyni. Jak bym wyczaił to opóżnienie wcześniej, to mógłbym zaliczyć BPPW!!!
–
basdlamas
2012/05/29 14:59:53
Panowie przepraszam za FERMENT!!! to nie miała byc 33-34 a 23-24… :))))))))
–
sten2012
2012/05/29 15:18:44
Bas – chyba pogoda idealna?
–
sfx
2012/05/29 15:37:19
uff. bas, a już miałem zacząć trening biegowy w saunie.
a ja i tak mam w nosie prognozy.
będzie jak będzie, a ja zdążę na harda się załapać. i jacek, mój przewodnik też 🙂
–
kamilmnch1
2012/05/29 20:54:38
czy ktoś z Was biega w dwóch różnych parach butów na treningach?
to przede mną a właściwie w trakcie…
–
piotrek.krawczyk
2012/05/29 21:19:48
Tu Dziki
1. Johnson – będziemy jak woda, ten trwały związek, co „wszędzie jednakowo płynie i bez słowa podąża w miejsca przez człowieka wzgardzone”, w tę i tamtą stronę, w górę i w dół, dziwny i powabny, dziki i rozważny, Johnson i Dziki… Po drodze był cytat, to konkurs Dzikiego, płaci SFX, ma fajne nagrody: skąd cytat?
2. Dziki być może, chyba, mam nadzieję, znalazł Trenera! Spotkamy się na Dzikim Maratonie Lubelskim 2 czerwca i mamy 4,5 godziny na zawiązanie kontraktu…
3. A Dziki dziś wygrał z Johnem w ping ponga…
4. Ukonstytuował się nowy zarząd Stowarzyszenia Terapeutów i wygląda on wspaniale.
5. A Dziki dziś ostatni raz przed Rzeźnikiem robił podbiegi na Łużowej Górze. Łużowa Góro, zobaczymy się po Rzeźniku, może jeszcze jutro, pojutrze, z daleka się zobaczymy, a już w piątek Dziki jedzie w Bieszczady z rodziną z przystankiem w Lublinie na maraton i rozmowę kwalifikacyjną z trenerem… To Dziki dziś 21 razy Łużowa Góra, monotonnie, na tym samym wysiłku, w zegarku widok ustawiony tylko na tętno, na kulminacji podbiegu regularnie 162-165, u podnóża zbiegu 155-157, przed następnym braniem podbiegu 149-151, tak 20 razy, ostatni raz do utraty tchu, czasem Dziki potrafi, podbieg 178, zbieg 165, wyrównanie 158. Ostatnia pętla w czasie poniżej 3 minut, to rekord świata okrążenia około 750 metrów, nie podaję tempa, bo Garmin mimo precyzyjnie wciskanych lapów miał rozrzut do 200 metrów, ale dwadzieścia rundek z około 350 metrowym podbiegiem, 150 metrowym zbiegiem i 250 metrowym dobiegiem pod kolejny podbieg, wszystkie 20, bez kontrolowania czasu, wszystkie w granicach 4 sekund, od 3:50 do 3:46, aż osiem razy wyszło 3:48. Itd. Dobrze zrobiły Świętokrzyskie Dzikiemu i potem luźne bieganie sobie… Zmachałem się jak pies na ostatniej rundzie, ale na Rzeźniku będziemy brać Łużowe razy trzydzieści w jednym kawałku i sztuka, żeby się nie zajechać. Tak, Johnson? Jest dobrze. 6. Dziki
–
rob-ss
2012/05/30 07:37:30
hej Dziki,
1- Jeszcze nie gratulowałem Ci kolejnej kadencji bo nie było mnie kilka dni więc nadrabiam – GRATULACJE 🙂
2- odpowiedź na pytanie konkursowe znam ale nie powiem
3- rm to ja naturalnie- przecież od razu zapisałem się do twojej grupy na 4h rob
–
sten2012
2012/05/30 08:25:20
Dziki – pytanie konkursowe łatwe, ale też nie będę psuł zabawy innym.
–
piotrek.krawczyk
2012/05/30 09:03:55
No jasne ROB! Dziękuje, że się ujawniłeś 🙂 Dzięki!
–
beztlen
2012/05/30 11:13:07
Piotrek – „Ci którzy wiedzą milczą, a ci, którzy mówią, nie wiedzą”:)
–
liberus
2012/05/30 11:48:16
Dziki, toż to Kleyff. Piękny tekst.
–
rob-ss
2012/05/30 12:11:10
Beztlen- lepszego cytatu nie mogłeś przytoczyć 🙂
rob
–
starywilma1945
2012/05/30 12:50:58
Chyba mnie czeka jakaś dłuższa przerwa w bieganiu. W nocy rozbolał mnie duży palec u stopy. Spuchł mi, a ból nie pozwalał mi spać. Przykładałem kilkakrotnie lód i w końcu ból na tyle zelżał, że mogłem zasnąć. Jednak rano idąc do sklepu nie mogłem założyć buta ponieważ ból mi na to nie pozwalał. Ja mam haluksa i pewnie wdał się jakiś stan zapalny. Wczoraj rano biegałem w tempie maratońskim + 20 s. ok 14 km, więc dystans nie był porażający i po biegu nie odczuwałem żadnych dolegliwości. No nic pozostaje mi lód, smarowanie naproxenem i nadzieja, że to minie.
–
johnson.wp
2012/05/30 15:14:25
Beztlen – dlaczego akurat ten cytat, co on dla Ciebie znaczy? Napisz coś na ten temat.
Wilmo – na pewno minie. Też mam problem, ale muszę o tym napisać partnerowi…
Dziki – wczoraj najadłem się strachu, dzisiaj jest już lepiej, więc mogę na spokojnie napisać. Głupio wywinąć coś takiego tuż przed najważniejszym startem ale przypadek to przypadek. Pewnie powinienem uważać podwójnie albo potrójnie. No, dlatego przesiadłem się na rower… Miałem wczoraj kolizję z innym rowerzystą. Na najszerszej w Poznaniu i do tego prostej ścieżce rowerowej przy J. Maltańskim. W momencie gdy go wyprzedzałem zjechał na mnie i zepchnął mnie w bok na strome pobocze z berberysami. Zatrzymałem się dwa metry niżej, niestety na łokciu i prawym barku. Jakoś się pozbierałem ale bark bolał więc pojechałem potem na pogotowie gdzie dano mi chustę na temblak i orzeczono podejrzenie pęknięcia guzka wielkiego kości ramieniowej. To wyrostek na samej górze ramienia. Na zdjęciu nic takiego nie widzę, nie puchnie też, ale mam dość ograniczony ruch „zamachowy”. Dzisiaj sprawdziłem czy da się z tym machać rękami przy zbiegach. Da się, nie jest źle:) ale było blisko 🙁 Temblak nieprzydatny, a literatura fachowa zaleca ruch od pierwszego dnia po urazie, nawet gdy co się złamie. W ramach testu pobiegłem sprintować na wiadukcie, bo z nogami nic sie nie stało. 3km dobiegu i 10x 400m po 4:20 do 3:50, czyli bez problemów. Nie mniej jednak w Bieszczadach wolałbym się nie wywrócić… Dziki, będziesz mnie pilnował dobrze? I nie zrób sobie czegoś w Lublinie, plizz. Rzeźnicy, pilnujcie się teraz!!
–
johnson.wp
2012/05/30 15:16:16
Robsson – dziękujemy za wsparcie! 🙂 Jestem teraz troche mniej wiarygodny ale będę się starał zapracować na wizerunek…
–
sfx
2012/05/30 15:16:47
nadmierna uwaga może się przeistoczyć w pecha, więc nie przesadzajmy 🙂
–
kamilmnch1
2012/05/30 15:43:41
popieram sfx chociaż i tak większość z nas dmucha na zimne szczególnie przed najważniejszym startem w sezonie…a co ma być to i tak nieuniknione…
zadam jeszcze raz pytanie nt butów, już wiem, że nie biegacie boso, więc na pewno w jednej parze, a może ktoś używa na przemian dwóch 🙂
–
sfx
2012/05/30 16:00:56
niestety dosięga mnie bezsilność. bezsilność na sprawy, które wylazły na wierzch przed odcinkiem solidność, a w samym odcinku pojawił się plan naprawczy. plan naprawczy mówił o realizacji zobowiązań que wobec zainteresowanych w kolejnych terminach (połowa maja, czerwca i lipca). niestety obecnie okazuje się, że żaden termin nie jest dotrzymywany – a więc była to jedna wielka lipa.
znowu uległem w rozmowach, by czekać kilka dni, kolejne kilka dni, i jeszcze kilka. mamy już koniec maja, a dopiero w poniedziałek dotarła do mnie kwota stanowiąca jedynie dziesiątą część pożyczki (1/3 pierwszej z trzech rat). mam kolejne zapewnienia co do spłaty pierwszej z zapowiedzianych rat do końca tego tygodnia.
niestety prowadzone rozmowy stają się dla mnie bardzo stresujące. tym bardziej, że rozmówca przedstawia takie argumenty, które mówią o kopaniu leżącego i znęcaniu się nad nim. a więc tym wpisem staję się katem, który chce sobie ulżyć.
otrzymałem również życzenia powodzenia w moim życiu osobistym.
poinformowany też byłem, że na blogu wszyscy sobie pomagamy, jesteśmy tak dobroduszni, a jak dojdzie do czegoś takiego to się pastwimy w kuluarach.
takie są mniej więcej słowa quentina. umieszczam ten wpis kopiąc, poniżając i wyniszczając, sprawiając sobie i innym bezcenną satysfakcję pastwienia się nad ofiarą, która tylko chciała rozwiązać swoje problemy kosztem innych.
–
sfx
2012/05/30 16:01:47
kamil.
ja używam regularnie dwóch, czasem trzech par.
–
sfx
2012/05/30 16:06:06
ale wszystko zależne od rodzaju treningu.
treningowe szosowe – na ulice, szybsze treningi, czasem mniej ostre starty (choć ostre też)
treningowe trailowe nr 1 – oczywiście las, tam gdzie asphaltu nie będzie, albo będą jego znikome ilości
treningowe trailowe nr 2 – j.w. czasem wybieram jedne, czasem drugie, zależne od widzimisię, albo od tego, w których planuję gdzieś pobiec na start (np. teraz więcej obieguję te, w których ruszę na Rzeźnika)
startowe – na najszybsze treningi, przede wszystkim bieżnia, ale sporadycznie… oczywiście zakładam na istotne starty… tam gdzie mam chęć mocniej powalczyć
w arsenale są jeszcze trailowe nr 3
–
kamilmnch1
2012/05/30 16:22:07
sfx dzięki za odpowiedź, a teraz pytanie pomocnicze- odczuwasz/odczuwacie (pozostali) w nogach zmianę obuwia? ponad 700km przebiegłem w Trailblade, w związku z tym, że pojawiło się dużo więcej asfaltu niż na początku wbiegłem w Glyceriny, po drugie jak na moje warunki zwiększyłem dynamicznie objętości treningowe i odczuwam delikatne bóle, taki tycie że na razie się nimi zbytnio nie przejmuję ale wolę poradzić się doświadczonych i dmuchać na zimne (zimnego jeszcze nie muszę przykładać ;))
co do que- hmm w mojej pracy sprzedaję oraz dbam o należności (w skrócie) i niestety sfx nie pocieszę Ciebie, nie znam tego człowieka ale zachowania dłużników wszelkich są podobne i tym bardziej uważam, że dobrze robisz pisząc na blogu…oby Twoja saga z nim dobiegła końca szybciej niż podejrzewasz…
–
quentino-tarantino
2012/05/30 16:32:33
Potwierdzam. Robię co mogę, ale nie jest łatwo wyrównać zaległości.
Moja sytuacja, którą opisałem miesiąc temu, od tamtego czasu zmieniła się. Na gorsze.
Z wielkim wysiłkiem udało mi się spłacić wszystkie zobowiązania wobec Fajki. Wpłata, którą zrobiłem w ostatnim tygodniu dla sfx też nie była łatwa. No, niestety, jestem w tak czarnej doopie, że ma to szersze konsekwencje.
Zobowiązania z kwietnia, których się podjąłem, są jednak ponad moje bieżące możliwości. Jutro i pojutrze będę wpłacał część zaległej kwoty Reni i Tomikowi. Niestety, nie będą to takie wpłaty jakbyśmy razem chcieli.
Robię co mogę, ale nie wszystko zależy ode mnie. Pisanie o „wielkiej lipie” jest dla mnie bolesne, ale przyjmuję do wiadomości, choć się z tym nie zgadzam.
Słowa o wzajemnym pomaganiu w potrzebie to święta prawda. Samemu by mi się teraz przydała taka akcja doMore. Jestem w beznadziejnej sytuacji i próbuję walczyć, ale jest to o wiele trudniejsze niż robienie szybkich „tysiaczków” na treningu…
Tak jak wcześniej napisałem, ja z tego wyjdę, prędzej czy później a co najważniejsze, wszelkie zobowiązania zostaną przeze mnie uregulowane.
Będzie to jeszcze trwało, ale nastąpi. Teraz muszę przyjąć metodę małych kroków. Duże są poza moim zasięgiem.To tyle.
Pozdrawiam.
–
sfx
2012/05/30 16:43:37
kamilu.
we wszystkich biega mi się równie wygodnie, i specjalnie nie odczuwam zmian.
mogę jedynie faktycznie wskazać miejsca, które są bardziej narażone na obtarcia, bądź te które w danych butach kiedyś mnie drażniły, ale noga się przyzwyczaiła i jest już o.k. spisuję na bieżąco przebiegu butków, ale jadę w nich do zajechania. bóli nie powinno być chyba nigdy, a jak coś jest tyci, to lepiej zadziałać tycio, niż to tyci się zmieni w problem, którego rozwiązanie będzie trwało upiornie długo.
–
ocobiegatu
2012/05/30 19:21:40
„Myślę więc chodzę”- skąd to cytat ?
Kolejne pytanie konkursowe..:)
Mój konkurs „maratoński” trwa ,tylko zaangażowanie znikome. Zaangażowanie w konkursach sportowych powinno byc takie jak w sporcie.
A jest porzadna kwota do ugrania- nawet 368zł. Na to szanse jeszcze są…..
Ale moze skonczyc sie na 32 zl..Reguly sportu sa surowe…
Konkurs trwa do rzeźnika. Oczywiscie najbardziej sie wkurzylem jak nikt nie chcial napisac o regulach chodu sportowego..:)
Wybroniłem różne sytuacje kiedy to Dziki , zamiast pisac na poważnie, pisał żartobliwie i musiałem bronić własnymi reklamacjami..:). Ale ile ja mogę jako ocorg się upominać o zaangażowanie ? To tak jakby dyrektor maratonu podchodził na 35km do każdego zawodnika i mu mówił ,że zapłaci stówkę , czy dwie po to aby się opamiętał i nie poddawał….Wkurzyłem się. Ludzie . Ja chcę wpłacić wreszczie !!.:)
–
kamilmnch1
2012/05/30 19:43:32
odp. Z Gwiezdnych wojen?!
co do chodu sportowego to my wszyscy…daliśmy chodu z blogu ;p
ile jeszcze pytań bo się pogubiłem?
–
beztlen
2012/05/30 20:16:25
Wilma – to może być dna moczanowa, proponuję skonsultować się z lekarzem;
Oco – jestem po Twojej stronie, jestem (muszę być?) po stronie chodu – jakie jest pytanie konkursowe – spróbuję odpowiedzieć;
Johnson – z całym szacunkiem – wypracowanie ma być na jedną czy dwie strony:). Nad Jeziorem Garda było jak zwykle po prostu dobrze, ale klima w samolocie zrobiła swoje i Bieg Ursynowa będzie rzeźbą z zapchanym nosem – jak mawiał mój pierwszy trener Henio Piotrowski (2:22 w maratonie w wieku masters) – „piękno rodzi się w bólu” – to kilkanaście pięter niżej niż Lao, ale też dobre:)
–
czepiak.czarny
2012/05/30 20:34:17
Wilmo, na takie okoliczności generalnie noszę wkładki na co dzień, a jeśli stawy są w stanie zapalnym, ale jeszcze nadającym się do użytku, biegam w większych, miększych, szerszych niż codzienne pegasusy, vomero. Smaruję czymś, czasem lekarz i coś konkretniejszego do łykania, gdy problemów jest więcej i za długo same nie chcą się zmniejszyć.
Kamil, dwie: pegasusy z poduchą na pięcie na co dzień i większe niż zwykłe biegowe vomero z poduchą na całości (przynajmniej pięta i przód), gdy bolą stawy albo chcę coś dłuższego poczłapać albo jest gorąco i wiem, że spuchnę.
Gdybym na co dzień miała nosić vomero w tym rozmiarze, zwariowałabym z wrażenia łoża dla stóp, miękkości, słoniowatości tych butów, a na podbiegach np. bym je zgubiła, na interwałach też jakoś nie pasują.. Gdybym na co dzień miała tylko pegasusy, nie odważyłabym się na kaprys 30 albo nie mogła biegać, gdy stawy nieco protestują.
Trzecie to niebiegowe, najwygodniejsze na świecie sandały E. na truchtanie z psem, ładne w zamyśle przebieżki.
Beauty pisała na aniabiega o swojej stajni i wrażeniach z użytkowania.
Ból taki tyci to chyba najlepiej zdusić i rozwiązać, rozciągnąć, zmrozić, powbijać paluchy, powbijać zęby w leżankę, zależnie od potrzeb i upodobań. Zmniejszyć obciążenia na parę dni?
Konkurs Dzikiego nie spełnia warunku poprawnej odpowiedzi: Tytus :))
–
kamilmnch1
2012/05/30 20:50:43
i Tobie Czepiaku dziękuję za odpowiedź podblogową oraz Dzikiemu za poradę w rozmowie tel, żeby nie było tylko wirtualnie ;p
jutro pobiegam w „starych” butach i zmniejszę tempo, a następnie będę uważnie obserwował objawy i ewentualnie zmniejszę kilometraż a dodatkowo spróbuję się wysypiać…tak jak ostatniej nocy po dłuuuuugiiiieeeej przerwie niewysypiania się 🙂
–
piotrek.krawczyk
2012/05/30 21:17:28
Tu Dziki
1. Liberus – wygrałeś nagrodę, chociaż „Niebójka” nie jest autorstwa Jacka Kleyffa… Za słuchanie Kleyffa nagroda. Konkurs trwa… 🙂 Proszę o adres papierowy do wysłania nagrody…
2. Beztlen – nacisnąłbym „lubię to”, ale tu nie ma takiego przycisku… 🙂
3. Johnson – berberys to od dziś mój ulubiony krzak… Może nie od dziś… Lucy In The Sky… Uspokój się Dziki, od sporyszu daleka droga do kwasu… Ale martwię się, u mnie twarde, czyli kostne urazy wyłażą tygodniami, zadzwonię jutro…
4. Stary Wilma – taki objaw, dokładnie taki, daje dna moczanowa czyli podagra – do lekarza pliss, to się dobrze leczy…
5. SFX – będziesz miał medale, jedyne takie, na Nocnej Ściemie startujcie dla medali, produkcja rozpocznie się po powrocie Dzikiego z Rzeźnika, zdążymy, 300 sztuk, co to jest dla dobrych rzemieślników z Ośrodka Stowarzyszenia…
6. Quentino – DoMore czemu innemu służy, żeby zostać beneficjentem trzeba się bardzo, ale to bardzo uwiarygodnić, osoby fizyczne nie mają prawa do zbiórek publicznych, tylko udokumentowana działalność pożytku publicznego osoby prawnej do tego upoważnia…
7. Kamilmnch się Dzikiemu urealnił telefonicznie, to kontakt II stopnia, trzeci stopień na BPPW po Bielanach w Noc Świętojańską…
8. A Dziki dziś 22 km w Puszczy, coraz szybsze trzy odcinki 6-kilometrowe, bo tak lubię, potem 4 kilometry woniejszego dobiegu, bo zmachałem się trzecią szóstką, pogoda idealna, to poszło. A Kołcz czyli John zaproponował mi szybki bieg przez 30 minut, żebym zobaczył na jakie tempo stać Dzikiego na maratonie na dziś. No ale nie będę przecież biegał 30 minut, w trakcie treningu postanowiłem zrobić ten test po 12 km, czyli na trzecim 6 kilometrowym odcinku. To tak:
6 km – tempo 5’25
6 km – tempo 5’03
6 km – tempo 4’24
4 km – tempo 5’42
Nie utrzymam tempa 4’24 na maratonie, mam to w głowie, może Trener mi zmieni to co w głowie… Na razie do maratonu daleko, bo Dziki pościga się jesienią na tym dystansie, w Lublinie na zerowym Dzikim Maratonie Lubelskim będzie długie wybieganie na dystansie 42,195. A Lublin przyjazny, nie mam umowy 🙂 Chyba jeszcze można ubiegać się o prawo do startu, bez ścigania, z pełną oprawą, z bufetem, niespodziankami… Tu: http://www.facebook.com/MaratonLubelski Tu trzeba znaleźć adres e-mailowy i skontaktować się z Organizatorami, albo napisać post po prostu. To w sobotę, to szybkie decyzje… 🙂
9. Najbardziej cieszę się, że wczorajsze podbiegi zamuliły mi mięśnie umiarkowanie. Dziś trasa raczej błotna niż górska, a jakie jest przełożenie Puszczy na asfalt, nie wiem, może szybciej w Puszczy… 🙂 10. Dziki
–
ocobiegatu
2012/05/30 21:59:44
Beztlen zobaczę na pytania konkursowe i stan jaki jest. Czasu sporo. Na razie wiem ,że jak Godzilla i Hedora rozwalimy w końcu ten blog na chód sportowy..:) .Trzy lata piszę tu o chodzie sportowym , namawiam , piszę jak się zawiodłem na Korzeniowskim a tu nagla bajka -jest beztlen tylko nie spieregol z blogu..:)
Tu bajka na dobranoc od oco..:).
Polska , wybraniec narodów , w końcu zrozumiała, że bez sensu jest biegać.
Jest akcja Polska Chodzi . Już nikt nie przejmuje się czy biegać z pięty czy ze śródstopia..
Ilość kontuzji spada 7 razy i właściwie nikt o tym nie pisze. Są wszystkie strefy zmęczenia jakie ktoś sobie chce. Wojtek zapamiętale pisze o tym abyśmy nie przejmowali się ,że nie czujemy rolowania. Pisze o tym ,że sporo może być z biodra a i z ramion może mocniej. Dyskusje są czy troche się pochylać do przodu.
Dziki pisze , że chodzi Puszczę całe życie a tu odkrył bieganie . W całej Polsce są zawody chodziarskie a jedyne zawody biegackie są w Pucharze Bałtyku , gdzie bierze udział 6 biegaczy na 5km.
W maratonach chodziarskich zawodnicy, jak troche podbiegną, to poźniej piszą o kurde jaki to był wstyd.
Romarzyłem się..:) Dobrej nocy.
–
piotrek.krawczyk
2012/05/31 00:04:22
Tak Oco. Dobranoc. Dziki po Maratonie Lubelskim przez 5 dni będzie wyłącznie chodził, za to po górach, może potruchtamy, jak przyjedzie Wyspio, Andante… Johnson przyjedzie przed samym startem, z Jonsonem tylko pochodzimy, a to wszystko, żeby Rzeźnika jak najwięcej biec, jak najmniej iść, niestety, przepraszam 🙂 Dzi
–
piotrek.krawczyk
2012/05/31 00:10:36
Liberus – adres papierowy proszę na piotrek.krawczyk@gazeta.pl Fajna nagroda, nowa jakość… Dziki nie zachowuje adresów papierowych: GIODO… Chociaż właściwie dlaczego nie? Zawodowa rutyna. 🙂
–
johnson.wp
2012/05/31 09:53:19
Dziki – zapisałem się do Rehasportu, w poniedziałek mnie przyjmą, Corvus mnie ostatecznie przekonał, bo żonie się opierałem jeszcze przed tym wydatkiem:) Ponoć potrafią uruchomić zawodnika na parę dni:) Nie jest źle, biegac mogę, zamiatać mogę (robię to terapeutycznie teraz), nie mogę się przewracać i nie mogę wrzucić trzeciego biegu, więc jeżdżę na drugim i czwartym…
Kamil – w sprawie butów, to mam teraz tylko jedną parę – trailową 🙂 i tak jest dobrze, asfalt też świetnie biorą – salomony X-coś tam, 3D Pro
Oco – nie dręcz proszę zbierających po prośbie…:)
Beztlen – myślę, że dwa zdania wyjaśnienia by w zupełności wystarczyły, może tak na poziomie kilkunastu pięter niżej 🙂
–
liberus
2012/05/31 10:17:14
Dzieki, mam wrażenie, że nie zasłużyłem, bo 1) Rob i Sten mieli odpowiedź w małym palcu i chwała im za pozostawienie zabawy maluczkim 😉 2) Nie odpowiedziałem prawidłowo (i do teraz nie znam odpowiedzi). Więc przemyśl decyzję. A tekst piosenki – lubię, bardzo lubię, czuję, że jest trochę „mój”.
–
beztlen
2012/05/31 11:07:40
Johnson – nie było moją intencją obrażanie kogokolwiek.
–
sten2012
2012/05/31 13:20:26
Dziki – ale dalej nie wiem kto jest autorem tekstu do Niebójki. Myślałem, że Jacek Kleyff. Źródło tkwi na pewno gdzieś w Taoizmie.
–
sten2012
2012/05/31 13:22:53
Już wiem: Laozi!!!
–
starywilma1945
2012/05/31 16:30:02
Beztlen i Dziki to nie dna. Ja mam dość porządnie zniszczony staw w dużym paluchu, który jest mocno skrzywiony na skutek zaawansowanego haluksa. Takie przypadłości miewałem już wcześniej. Powstawały one na skutek złego stąpnięcia (mocnego wygięcia palucha do góry) ale od biedy dawało się jakoś biegać. Teraz jednak (mimo, że nie ma opuchnięcia) trudno mi nawet założyć but – i to nie dlatego Czepiaku, że są za ciasne, ale dlatego, że niestety podczs jego zakładania, kąt wkładania stopy automatcznie powoduje wygięcie palucha do góry, a na to nie pozwala ból.