Szczęśliwa trzynastka

Złe przyszło niepostrzeżenie. Ukryło się pod dobrym i wyskoczyło najzupełniej niespodziewanie, kiedy nikt się go nie spodziewał.

To nie jest streszczenie horroru o Dżenderze, tylko relacja z niedzielnego Biegu Chomiczówki. Jeśli jakiś bieg w Warszawie jest kultowy, to na pewno ten. Nie umiem powiedzieć dlaczego, bo osiedle to XX-wieczne blokowisko, biega się częściowo po chodnikach, po częściowo wyłączonych z ruchu ulicach, parkingach, start jest pod cmentarzem, a meta pod brzydkim blaszakiem. Dystans porypany – 15 km, ni pies, ni półmaraton. W dodatku zawsze jest zimno, a często też śnieżnie, ślisko i lodowisko. Może właśnie na tym polega kultowość biegu, że mimo samych minusów serce Warszawiaka rwie się, żeby wystartować na Chomiczówce.

Byłem realistą. Plan był złamać 1:02 czyli pobiec nie gorzej niż w zeszłym, udanym biegowo, roku. Na bardzo dobrze było złamanie 1:01. A marzenie, to bieg poniżej godziny.

Przyjechaliśmy z Moją Sportową Żoną w ostatniej chwili, pokazać jej, gdzie może kibicować, rozgrzać się symbolicznie i start. Po stu metrach spotkałem się z Andrzejem, ojcem z naszej klasy, który niedawno bujał się w maratonie między 3:30 a 4:00.

ch

Fot. Dorota Świderska, Maratonczyk.pl

Andrzej w czerwonym, ja w zielonym, a wyprzedzamy Zbyszka K., który wygrał kiedyś maraton w Starej Miłośnie, a którego pokonałem chyba tylko raz bijąc swoją życiówkę w maratonie. Teraz Zbyszek K. przybiegnie 24 sekundy za mną.

Mógłbym ten odcinek napisać samymi liczbami, jak kod binarny starych komputerów, a w każdej byłby scalony układ emocji. 4:03, 3:56, 4:04, 3:51, 3:50. Tu wyprzedzamy samego Bogdana B. i złamanie 1:02 wydaje się niemal przesądzone. Druga piątka: 3:57, 3:56, 3:59, 3:55, 3:52. Zaczynam łapać kryzysy, czasem zostaję za Andrzejem, ale zaraz go doganiam, wyprzedzam interwałowo, potem on mnie. Złamanie 1:01 wydaje się niemal przesądzone.

Przychodzi ostatnia piątka. Czuć już ciężar kwasu mlekowego: 4:01, 3:56, 4:08. Ale zapas jest ciągle duży, patrzę na zegarek i mówię do Andrzeja, że chyba nam się uda. Uda nam się to, co się nie śniło, złamanie godziny. Już nawet niech Andrzej sobie wygra, a ja gonię, a ja gonię swe marzenia. Szczęśliwie pokonałem 13 kilometrów, został tylko długi finisz.

I kiedy serce wesoło gra w mojej piersi radosną pieśń robi się trudniej niż myślałem. Tym razem po nawrocie wieje wiatr, zawsze po trzecim kilometrze na pętli znikał. Tym razem nie mogę Andrzeja dogonić. Jakby z radością, z przedwczesną nadzieją włączyła mi się jakaś blokada. Coś w stylu: nie trzeba się wysilać, jestem bogiem, wyobraź to sobie sobie.

Ostatnie dwa kilometry zaledwie po 4:00. Cisnę, a nie mogę. Zawsze mówię, że pierwszy start w sezonie musi być trochę na zmarnowanie, żeby organizm sobie przypomniał, co to znaczy naprawdę się wysilać. Wysilam się, ale chyba nie naprawdę, bo kiedy dochodzi nieuzasadniona Garminem 130-metrowa końcówka, która zabiera aż 26 sekund – radosny balonik zamienia się w sztucznie pompowany balon nadziei. Wynik 1:00:04 lepszy niż oczekiwałem, ale o pięć sekund gorszy niż mógł być. Bo przecież mogłem się skoncentrować do końca. Tak jak Andrzej, który dobiega w 0:59:22.

Bieg Chomiczówki na Garminie wyglądał tak.

Potem zasiedliśmy w Bakłażanie z MSŻ, Dzikim i jego Żet, Jastrzębiem, Tomikiem, Robem, Kawonanem i świeżo ujawnionym Pmratym. Stolik mieliśmy na pana Dzikiego. Chciałbym głośno i wyraźnie podziękować Dzikiemu za organizację, bo się boję, żeby nie było oskarżeń jak z pierogarnią Marsza i żeby Oco nie zabrał mi za karę Garmina.

A ja mam do oddania ławeczkę (serio, piszcie, kto by chciał). Do brzuszków. Ostatecznie ustąpiła miejsca łóżeczku dziecięcemu. Dość długa, metr z kawałkiem, skośna, trzy regulowane pozycje. Ostatnio robiła u nas za miejsce do odkładania ubrań. Bo brzuszki robimy na macie.

Praktycznie codziennie robię teraz po sto powtórzeń. Pięć serii (różne brzuszki albo grzbiety) po 20. Ból odcinka lędźwiowego (lub krzyżowego) z zeszłego odcinka minął.

Gdyby na każdy ból można było zrobić po sto brzuszków, ludzkość byłaby szczęśliwa.

Updated: 20 stycznia 2014 — 18:55

  1. pjachu1

    2014/01/20 23:06:18

    Dla znacznej częsci ludzkości robienie brzuszków, bieganie, wspinanie itp jest głupie…
    Więc nie będzie szczęśliwa?
    Ale masz Wojtku rację – dużo można wybrzuszkować, wybiegać, wywspinać 🙂
    Zdrówko!


    cze.cza

    2014/01/20 23:17:07

    U Ciebie Wojtku coś ciągnęło czy gorset mięśniowy był za słaby Problem – chęci – rozwiązanie. Ludzkość nie musi mieć chęci, by być szczęśliwym. Poniekąd to też wybór.

    Gdy ból wejdzie w krew i już zawsze będzie w Tobie krążyć, brzuszki nie pomogą. Można z tym żyć, trzeba nawet, patrząc do przodu i mając świadomość, że co jakiś czas krew lubi się wzburzać, lubi zmieniać parametry. Żelazo spada i tyle z naszej twardości i siły, którą tak wypracowywaliśmy.. Jak wszystko, i to mija.
    Dobrze że jest bieganie, można odpocząć.

    Gratulacje za super wynik na Chomiczówce 🙂


    mariuszmatusik

    2014/01/21 07:20:58

    gratulacje pokonania 1:02, zaparcie masz wielkie – ja dopiero w sobie coś takiego budzę 🙂 biegam oczywiście regularnie, ale jakoś na występy jeszcze się nie zdecydowałem, a za bieganie w takich warunkach jak ostatnie wielki szacun 🙂 wczoraj się zdarzyło, że czytałem o Ice Maratonie i tutaj to jest dla mnie już w ogóle, w tej chwili 🙂 nie wyobrażalne 🙂 ale pewnie się to wszystko zmieni


    m_rob

    2014/01/21 08:11:53

    mariuszmatusik zaprawdę powiadam Ci przyjemniejsze jest bieganie w temperaturze -5 czy -7 niż przy +30 🙂


    Gość: emile23, *.neoplus.adsl.tpnet.pl
    2014/01/21 09:19:45

    Gratuluję wyniku. Chętnie przygarnę ławeczkę, jeśli to aktualne.


    Gość: , *.rev.snt.net.pl
    2014/01/21 10:24:32

    Udało się. Super !!! Gratuluję. 🙂


    m_rob

    2014/01/21 12:06:29

    kto planuje Warszawę 13 kwietnia to jest już opublikowana trasa:
    youtu.be/0qwmQt_wzto
    rob


    wojciech.staszewski

    2014/01/21 14:55:56

    Nie mogę dołączyć komentarza, filtr blokuje


    wojciech.staszewski

    2014/01/21 14:56:13

    O, ten przeszedł, chodzi o to, że ławeczkę wygrywa Emilka…


    wojciech.staszewski

    2014/01/21 14:56:43

    i żeby się w sprawie szczegółów skontaktowała z nami mailowo na adres…


    wojciech.staszewski

    2014/01/21 14:57:41

    bieganie@


    wojciech.staszewski

    2014/01/21 14:58:36

    Kan ce la ria


    wojciech.staszewski

    2014/01/21 14:58:49

    Sportowa.pl


    wojciech.staszewski

    2014/01/21 14:59:34

    Aaaa – to ten adres. Czyli: jedno słowo (bez spacji oczywiście!):
    bieganie@Kan ce la riaSportowa.pl


    Gość: 1.marsz, *.wroclaw.dialog.net.pl
    2014/01/21 15:53:10

    zazdrość mnie zżera, a z zazdrości bierze cholera, kiedy czytam jak szybko biegacie,
    bo ja stoję w miejscu – postawiłem więc na wspomnienia i tam szukam natchnienia:)

    wybaczcie zatem i pozwólcie, że trochę poprzynudzam o maratonie – ale nie tylko o nim – zastanawiam się też, jak udało mi się z dyszki w 48 min w czerwcu (to nie była niedyspozycja wręcz przeciwnie), zrobić życiówkę (3h15) we wrześniowym maratonie – i z utęsknieniem wypatruję pierwszych jakółek wiosny marsz


    1.marsz

    2014/01/21 16:01:51

    jesienne jaskółki

    do trzydziestego (2h20) sunę cienką niebieską liną zgodnie z rozkładem, omijam kilka grożących kolizją pij-stopów i dojazd do końcowej stacji w trzy czternaście trzydzieści (wykalkulowane z 1h35) nie wydaje się stanowić żadnego problemu; prawie nic się nie dzieje – tylko jeden drobny epizod z czterogłowym rozprasza moje myśli na kilometr – przeganiam ból i wracam do wspomnień

    kiedy późne lato, przypominające w smaku gorzkie winogrona kończyło się urlopem zamiast obozem, i kiedy liście, w niespiesznym spadaniu zaczęły zalegać już na trawnikach, a moje dolegliwości to odchodziły, to powracały – z każdym powrotem kradnąc mi resztki nadziei na dobry bieg – wtedy, niespodziewanie nadleciały jaskółki

    pierwsza tylko śmignęła pomiędzy interwałami i zostawiła mnie w osłupieniu z nietrwałym śladem na garminie najszybciej w życiu pokonanego kilometra (346)
    nie zauważyłbym pierwszej, gdyby nie nadleciała druga: nisko – zapowiadając nieunikniony deszcz, i zdecydowanie – zwiastując dobry wynik startowej połówki(1h35) trzecia szybowała dwanaście kilometrów w pięćdziesiąt dwie minuty na dziesięć dni przed startem – była jak powiew przyszłości, i pewności

    tylko gdzie do cholery jest teraz, na trzydziestym trzecim, dlaczego się ulotniła? czy chodzi o zerwanie z przesądami: o odpuszczenie głodówki węglowodanowej,
    zastąpienie rytualnego rozruchu turystyką i kawą w przedpołudniowym słońcu odbijającym się leniwie od tafli szprewy, o zamianę makaronu na sushi i curry? – nie, to niemożliwe, nie poddałbym się tak irracjonalnemu zwątpieniu, musi chodzić o coś innego

    zostałem sam ale z kroku na krok doganiają mnie coraz większe obawy, których źródła nie mogę odkryć, aż w końcu, na 35 km, zupełnie niespodziewanie prawe udo robi się sztywne – ból czterogłowego powrócił i bieg zaczął chylić się ku upadkowi nie pomaga zwolnienie tempa, zaciskanie zębów, (ani inne czary) więc otwieram szeroko usta i połykam wiatr, żeby napompować nim uszkodzone mięśnie, ale i z tego nici

    jednak – po kilkunastu minutach dziwnych podrygów i przeskoków mających przynieść ulgę oraz torsji, będących pewnie efektem wysiłku i stresu – sytuacja trochę się stabilizuje, na tyle, że na 37 postanawiam ukończyć, na 40 walczyć o życiówkę, a przed bramą brandenburską zerknąć na zegarek (na tarczy 3h12, do końca 600/800 metrów) i złamać 3h15; potem widzę już tylko bruk, asfalt, linę mety i barierkę, z której długo nie daję się zdjąć służbom porządkowym
    marsz


    piotrek.krawczyk

    2014/01/21 18:41:13

    Hej Marsz – nawet jakbyś zostawił same czasowniki i przymiotniki też byłoby jasne, że rzecz jest o maratonie. Czyta się i biegnie się, i przeżywa się wszystko razem z Tobą, domyślam się, że biegaliśmy po Berlinie… Tylko nie wiem jak Ci się przełożyło 1:35 w półmaratonie na 3:14 w maratonie. Życzę Ci jaskółek wysoko pod samym niebem, nie na deszcz, nie jednej, bo to wiosny nie czyni… A Dziki dziś w solidarności z moim zawodnikiem, z Rafałem Przewodnikiem, wykonałem podobny trening, jaki zadałem dziś Rafałowi. Nie da się teraz biegać szybko, bo lód i niebezpiecznie, Rafał mieszka obecnie na Pradze, tu nie ma górek, bo skarpa warszawska jest po drugiej stronie Wisły. To co zrobic? Jak nie wiesz co robić, rób skipy. Nie stosuję zbyt często dziwnych kroków, to dla Dzikiego nie jest bieganie, ale ile razy mi się zdarzyło, wtedy czułem, że taki trening buduje. To Rafał dziś roztrucht i lekki bieg 25 minut, potem 5 serii skipów A i C po minucie na przerwach 30 sekund, a jak będzie duże zmęczenie to przerwy 60 sekund, potem potrucht 10 minut z 4-5 przyspieszeniami po 15 sekund lub 50 metrów. Rafał być może właśnie zadziwia Starą Pragę wygibasami, Dziki już skończył swoje. Było 30 minut biegania sobie, potem to co Rafał, powrót szybciej niż rozruch, ta sama trasa w 26 minut. Skipy na suchym odcinku ścieżki rowerowej przy Lesie Bielańskim. Czuję się zbudowany przed jutrzejszym meczem w ping ponga z Johnem. Skipy dobrze mi robią przed ping pongiem, kilka tygodni temu tuż przed meczem John zaprosił Dzikiego na trening skipów, potem wygrałem meczyk 🙂 Czy ktoś wzorem Kawonana i Dzikiego zafunduje nagrodę w konkursie na jutrzejszy wynik? Dziki


    popellus

    2014/01/21 19:06:06

    Marsz- ja już czytałem to kiedyś:) ciesze się, że nie musiałem wracać do tego w archiwum. Ja wiem, i Ty wiesz…po ostatnim bieganiu, że można. Kieruj się na Poznań, a później na spokojnie z nami na Łódź:)


    kamilmnch1

    2014/01/21 20:08:48

    Marsz, Ty nawet w marszu mnie przeganiasz 🙂
    Łódź będzie spełniała marzenia wielu z nas!


    ocobiegatu

    2014/01/21 21:06:32

    Oco nie zabierze Johnowi garmina bo jednego ma już na głowie..).
    Dobry byłby we współczesnych czasach oddechomierz z kontrolą głębokości oddechów. Robię taką zabawę. Stała trasa. Chód na razie. Pomiar ilości oddechów na minutę. Tempo stałe. Nie wynik jest najważniejszy ale relatywność, co nazwałem efektywnością fizjologiczną. Wzór : E = 1000 w liczniku a w mianowniku czas na dystansie w minutach oraz ilość oddechów na minutę. Np. coś robimy w 20 minut na 40 oddechach/minutę to wychodzi 1000 podzielić przez 800=1,25
    a jak w 18 minut na 50 oddechach to mamy 1,11 – gorzej.POwiedzmy ,Że mowa o 5km w biegu. Wzór wstępny. Opracowanie trwa..)


    Gość: Dziki, *.centertel.pl
    2014/01/22 08:30:26

    Jaki będzie wynik dziś? Kto wygra? Nagroda – naklejka z sylwetką biegacza lub biegaczki na samochód srebrna lub czarna. Każdy może typować jeden wynik, każdy kto do 12:00 trafnie odpowie otrzymuje nagrodę. Szczegóły i opisy kilkudziesięciu meczów na naszym fanpejdżu PO PING PONGU na Facebooku 🙂 Dziki


    ocobiegatu

    2014/01/22 10:50:44

    Wygra Dziki 4 :1 ..)


    agatta1981

    2014/01/22 10:53:08

    4:1 dla Pana Dzikiego 🙂


    m_rob

    2014/01/22 11:26:27

    4:3 dla Wojtka 🙂


    Gość: Dziki, *.internetdsl.tpnet.pl
    2014/01/22 12:05:13

    Nikt nie wygrał konkursu. Następny za tydzień…


    Gość: 1.marsz, *.wroclaw.dialog.net.pl
    2014/01/22 12:30:29

    kamilu – jak zejdziesz do mojej wagi, to nawet pleców twoich nie zobaczę

    pope – ale ja to dopiero teraz spisałem…, poznań chyba nie dla mnie ale lódż niech bedzie z nami

    dzięki dziki – tobie też podniebnych lotów życzę, wynik w maratonie wyliczam ze wzoru:
    połówka x2 +4/5 min, na razie się sprawdzał ale dążę do uproszczenia czyli połówka x2:)
    marsz


    m_rob

    2014/01/22 13:05:46

    znowu Niemcy 4:0?? Chyba, że któryś z Was był dzisiaj Szwedami albo Azarenką 🙂


    kamilmnch1

    2014/01/22 16:37:55

    Marsz, masz rację po co mi to, postaram się zbić maksymalnie na 79 kg


    m_rob

    2014/01/22 17:15:12

    No i wszystko już jasne 4:0 dla Niemców. Tak łatwo o nagrodę nie było nigdy, przecież Dziki pisał, że robił skipy 🙂


    piotrek.krawczyk

    2014/01/22 18:27:08

    Pokazała Isia jak się gra w tenisia. Wprawdzie kobiecego (szowinizm) ale to nie Agnieszki wina (genderyzm)…
    A Dziki dziś wygrał 4:0 w ping ponga z Johnem. John grał dziś świetny tenis stołowy, wie o tym dobrze, Dziki nie mógł grać tak jakby chciał bo John nie pozwalał. Jak wygrałem? Nie wiem. Chyba dlatego, że naprawdę Dziki jest Niemcami. To Dziki dziś krótko i bez polotu po Lesie Bielańskim, za to z lotem, pierwsza gleba w tym roku, nie ustałem po poślizgu na wyślizganej ścieżce górą spod klasztoru w stronę Podleśnej, ręce i kolano, kolano trochę boli i trochę spuchło, ale pod obciążeniem nie boli, tylko od samej stłuczki. Najtrudniej i tak było przebrać się w samochodzie do biegu, to dlatego nie lubię zimy, przez przebieranie na mrozie. Marsz – oczywiście, 2 X połówka = maraton! 🙂 A jeszcze lepiej 4 X wynik na dyszkę! A dwa kilometry 195 metrów niech wchłonie dystans. Pozytywny kalkulator. Niech się stanie! Amen. Dziki


    wojciech.staszewski

    2014/01/22 22:26:02

    Ręczni pięknie grali, walczyli jak lwy, ale na koniec wygrali Chorwaci. Po dzisiejszej porażce z Niemcami w ping ponga (a raczej po trzymiesięcznej serii porażek) po niezłej zresztą grze, solidaryzuję się z nimi jak mało kto 🙂


    Gość: podopieczny_bartek, *.centertel.pl
    2014/01/23 07:05:19

    A ja podziwiam Wojtek Twój upór:))


    kamilmnch1

    2014/01/23 07:37:01

    Nadal wierzę, że wygrasz 11:10 w meczach!


    wojciech.staszewski

    2014/01/23 12:28:10

    Bartek,
    Ja po prostu bardzo lubię grać w ping ponga. Jestem podobny do półmaratończyków marzących o złamaniu 2:30 i o tym, że kiedyś pobiegną maraton. A jednocześnie cały czas cieszy ich bieganie, treningi i starty, nawet jeśli dobiegają tuż przed karetką 🙂


    Gość: Dziki, *.centertel.pl
    2014/01/23 12:40:41

    No nie John. Już ustaliliśmy kiedyś, że w ping ponga jesteśmy jak na 3:30 w maratonie. Teraz może już na 3:15. I tego się trzymajmy 🙂


    piotrek.krawczyk

    2014/01/23 18:26:55

    A Dziki dziś nieoczekiwany ping pong z Johnem. Wygrali Niemcy 4:0 i to koniec tego Grand Prix, wygrał Dziki 11:1. Dziś jak w środę, ładna gra, równa do pewnego momentu i odejście. Tak jakby John biegł półmaraton, a Dziki dalej do pełnego maratonu… W środę zaczynamy następne rozgrywki, może Lewandowski się wreszcie otworzy w reprezentacji… 🙂
    A Dziki dziś miał rano sukces, to ostateczna decyzja o przyznaniu trzyletniej dotacji, miejsce 13 na liście rankingowej, mamy przyznane, to znaczy Stowarzyszenie Terapeutów ma przyznane 435 820 PLN na każdy rok. Potem sukces miał John, miałem honor uczestniczyć w tym zdarzeniu, potem drugi sukces Johna, też był przy tym Dziki, może John to opisze w następnym odcinku, może nie, ale brać udział w ważnych wydarzeniach Przyjaciela, to jest coś takiego, że warto żyć. A sukcesy Johna blisko jednego z dwóch ośrodków, gdzie gramy w tenisa stołowego, „przypadkiem” mieliśmy rzeczy sportowe i rakietki, to zakończyliśmy dziś kolejne Grand Prix i Dziki miał drugi sukces, tyle co John. I Dziki dziś nic. Z Garminem trenuje dziś mój zawodnik, Rafał Przewodnik od Biegów po Prawdziwej Warszawie, ma dziś zadane BNP z odcinkiem specjalnym na koniec. Jestem ciekaw jak się udało Rafałowi, jutro opowie w pracy. Przydałby się temu zawodnikowi mój Garmin. Przyspiesz Oco swoje pomiary, czas leci, Dziki będzie zadawał Rafałowi coraz więcej treningów tempowych, powinien mieć swój zegarek i własne archiwum treningów w komputerze. Liczę na szybki zwrot, szczególnie po Twoich ostatnich ocodeklaracjach… 🙂
    Dziki


    tomikgrewinski

    2014/01/23 22:06:06

    A w sobotę kolejna Falenica!
    Pierwsza w tej edycji – po śniegu, ale momentami może być ślisko..
    I będzie mroźno. Poczułem to dzisiaj na treningu.
    Dobrze że start o 11.
    A nawet o 11.03 Rob, Andrzej w tych warunkach to chyba powalczymy o złamanie 50 minut ?
    Szybciej będzie trudno.


    ocobiegatu

    2014/01/23 22:18:16

    Dziki . Oto moje warianty oddania garmina.
    – Romantyczny nr 1 – robię z nim 17.34 na 4,3km, czyli poprawiam rekord o sekundę z roku chyba 1980
    – Romantyczny nr 2 – gościsz mnie z matką w ośrodku ST na jedną noc. Ona wchodzi w K90 w lutym i nie da rady jechać jednym ciągiem do Suwałk a to jej marzenie.
    Biegamy po Puszczy. Oddaję garmina.
    – Inżynieryjny wariant – Oco rzuć kasę – wtedy przelewam na konto
    -Wariant inżynieryjno romantyczny- Oco rzuć kasę na pewne dziecko – przelewam
    – Wariant z filmu grozy – przyjeżdzasz z Kenijczykami -Wariant – konkurs
    Najbardziej mi pasuje wariant nr 1 ale Dziki proszę nie odpowiadaj bo ja się Ciebie boję..)


    ocobiegatu

    2014/01/23 22:41:45

    Dziki – nie dziw się ,że tak trudno oddać garmina. Dostałem w prezencie i są na to papiery.
    Ponadto ten garmin ma dla mnie charakter kultowy bo jest od Praszczura akcji Polska Biega a ta akcja sprawiła ,że powróciłem do biegania. Gdyby ktoś nie wiedział to Dziki dawno temu , nie wiedząc o tym , zainicjował akcję Polska Biega. Podobnie jak coś podobnego,że tak powiem, zrobił Hopfer.
    No i życiówka też na efektywności pozyskania prezentu w życiu…:).
    O pozyskaniu garmina Johna też myślę..).


    sfx

    2014/01/23 22:50:35

    hej.
    niestety coraz trudniej odnaleźć mi czas na wertowanie kolejnych stron i odczytywanie bieżących informacji z bloga. chyba za bardzo wciągnęło mnie robienie wielu różnych okołobiegowych rzeczy, że powinienem trochę wystopować 🙂 i częściej witać w tych progach – tym bardziej, że treści czytam, ale na to co pod spodem się dawno nie skusiłem… no może wyrywkowo.

    w każdym razie u mnie z formą jest constans, może lekki spadek, wzrost masy… biegam regularnie jak biegłem czyli w okolicach 300k/miesiąc :). plany noworoczne nie poczynione, bo i fundusze niestety nie pozwalają mi na wiele… przez co startów nie zamierzam zbytnio dokonywać… ale w dalekosiężnych zamysłach jest setka po kampinosie.

    w koszałkowie, czyli u nas biegowo też się dzieje… robimy poniedziałkowe bieganie, czwartkowe kąpiele, sobotnie bieganie po parku, pojawiła się też u nas rewelacyjna grupa… zajrzyjcie na babeczki.biegnijmy.pl

    poza tym sporo imprez do organizowania na ten rok… leśna piątka, kurs na chełmską no i oczywiście flagowa nocna ściema… i pewnie dojdzie jeszcze kilka zabaw 🙂

    a dziś polecam:
    biegnijmy.pl/index.php?plik=rel20140123-czw

    SFX


    Gość: Andrzej z lasu, *.adsl.inetia.pl
    2014/01/24 14:16:39

    Tomik, Ty już 50 złamałeś, to jak 3:30 w maratonie. Mi będzie trudno, mało biegałem, a jak jeszcze będzie lód to polegnę. Włączę w Garminie opcję wyścigu z cieniem, może zdopinguje. Założenie taktyczne – wyprzedzać pod górę, przecież zaraz będzie płasko lub w dół, to odpocznę. W tygodniu chciałem zrobić, na próbę, trening Picta. Było za zimno, odpuściłem. Ale wyobraźnię rozpala.


    piotrek.krawczyk

    2014/01/24 18:43:20

    Tu Dziki
    Oco – proszę Cię, pożycz mi mojego Garmina. Obiecuję, że oddam po Półmaratonie Warszawskim. Albo kup nowego, nie tak kultowego, nawet wcale nie kultowy jest taki nowy Garmin. I przyślij do mnie. A tego kultowego wtedy sobie zatrzymaj. A Dziki dziś nic. Skończyłem pracę o 18:00, o 19:00 Jakże Piękna Żona jedzie jakże pięknie grać do City, nic nie dało się dziś wyskrobać, i bardzo dobrze, mróz tak siarczysty aż palce zagina… Jutro trening z Rafałem Przewodnikiem. Zrobimy wybieganie po Puszczy z akcentami na różne testy. Wczorajsze BNP zawodnik Rafał wykonał wzorowo. Pobodzenia w Falenicy. Dziki


    piotrek.krawczyk

    2014/01/24 18:53:36

    Michał SFX – robisz niesamowite rzeczy, zmieniasz Koszalin czyli zmieniasz świat. Kibicuję Ci od początku. Fajnie, że na setce w Puszczy znów się spotkamy, teraz Ty będziesz czekał na Dzikiego, zobaczysz… Dziki


    tomikgrewinski

    2014/01/24 21:53:40

    Andrzej
    Jutro bedzie walka nie z czasem lecz z mrozem.
    Umówiłem się już z robem i z ziggym.
    Biegnij z nami , w grupie bedzie cieplej..:)


    Gość: rob, *.dynamic.chello.pl
    2014/01/25 08:48:58

    Za oknem -19 stopni. Nie jest to moja ulubiona temperatura do biegania ale trudno. Jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć i B:-) wcinam owsiankę i do Falenicy


    Gość: podopieczny_bartek, *.dynamic.chello.pl
    2014/01/25 10:35:04

    szkoda płuc, ja rezygnuję, ale powodzenia życzę, przede wszystkim bezpiecznego dotarcia do mety


    Gość: rob, *.centertel.pl
    2014/01/25 12:14:21

    Tomik z nową życiówką- jak on to robi?? Był Andrzej z lasu, Ziggy, B&B z małżonkiem i kilkaset innych osób. Pogoda wogóle nie była dzisiaj przeszkodą. Ja ciut gorzej niż ostatnio ale 50:21 cieszy rob


    Gość: podopieczny_bartek, *.dynamic.chello.pl
    2014/01/25 12:25:51

    Brawo Tomik!!! i reszta oczywiście też:)


    tomikgrewinski

    2014/01/25 14:07:28

    Dzieki!
    Fajnie bylo dzisiaj w Falenicy.
    Baliśmy się trochę mrozu i lodu, a jedno i drugie zupełnie nie przeszkadzało.
    Mam nawet takie poczucie, że podbiegi na ubitym śniegu były łatwiejsze niż na piachu..
    Udało mi się pobiec w 48.15 wg Garmina więc jestem zadowolony.
    Pierwsze kółko pobiegłem nawet w 15.50 ale niestety nie było szans żeby utrzymać to tempo na drugim i trzecim okrążeniu.
    Cieszę się że to już 4 start w Falenicy w tym sezonie, bo wiem że po tym już żadne podbiegi na szosie nie będą już straszne 🙂


    pmraty

    2014/01/25 17:53:20

    W Falenicy coś koło 50 min., nie mam pojęcia bo spóźniłem się na start i dołączyłem do grupy ruszającej na dwie pętle. To, że dotarłem na start ważniejsze jest od cyfry. Chyba mniej startujących. W tym tygodniu Dziki dwa razy przyłapał mnie wirtualnie w Puszczy Kampinoskiej. Było dużo powodów do długiego biegania na ważne tematy. Ale wiesz Dziki, trzeci bieg wzdłuż Wisły nie był w Tarchominie, to okolice Góry Kalwarii.


    piotrek.krawczyk

    2014/01/25 19:16:46

    Tu Dziki
    Brawo Tomik! Ale to będzie sezon! Czy zaczynasz już się bać samego siebie? Nie? To powoli zaczynaj…
    Paweł czyli Pmraty – jak zdjęć z Twoich treningów w Puszczy byłem pewien na 100%, to dziś musiałem kombinować, jest takie miejsce na wale na Tarchominie, gdzie wał zbliża się do rzeki, rzadki lasek, tylko tam nasyp jest wyższy i lepiej umocniony. W Górze Kalwarii mam rodzinę, siostrę pediatrę, nigdy nie biegałem, mnóstwo razy rowerem, także dalej do Czerska i do Puław, tego lata kilka razy do Kazimierza rowerowo do Jakże Pięknej Żony na wakacjach. Najpiękniejsze widoki z brzegu pradoliny Wisły mamy w maju, tam poniżej kwitną wtedy sady. Trzeba pobiegać, to racja. A Puszcza najlepsza na bieganie z trudnymi sprawami, jak trwoga to do Puszczy, wiem to, John to wie, Ty też już wiesz…
    A Dziki dziś trening z moim zawodnikiem Rafałem Przewodnikiem. Rafał godzinę po ciężkim treningu Krav Magi, zimno minus 15 w mieście, w Puszczy na pewno jeszcze lepiej. Zaczynamy w Wólce. To nasze drugie bieganie razem po Puszczy. Ze dwa lub trzy lata temu, też zimą, Rafał wziął udział w Treningu Otwartym Dzikiego, był oczywiście Jastrząb i Leszek, był ktoś jeszcze, już nie pamiętam. Tamten Rafał, z tamtych czasów, nie zrobiłby połowy naszego dzisiejszego treningu. Zaczynamy, biegniemy czerwonym szlakiem, bo chcę pokazać zawodnikowi jeziorko Opaleń, tempo na adadaptację oddechu i mięśni do mrozu, jakieś 6’40/km. Tak grzejemy do Góry Ojca, tempo średnie rośnie, koło czwartego kilometra już 6’30, tuż przed podbiegiem i przed mocno krosowym odcinkiem, Dziki informuje zawodnika, że gonimy średnie tempo 5’30, taktyka zależy od niego, możemy to zrobić na dystansie jednego kilometra, ale to niemożliwe, no to dwóch, do zakończenia pętli mamy sześć, jak nie złamiemy 5’30 na pętli, to będziemy biegać tak długo, aż złamiemy. Straszne! Zaczynamy BNP z celem, Rafał rozkłada siły, tempo średnie rośnie, jednak nie osiągamy docelowego na następnym kilometrze, czyli coraz więcej czasu do odrobienia, zaczynam wątpić, czy to był dobry pomysł, mam na zegarku tętno Rafała, ostatni kilometr powyżej 160/min, ale Rafał jest mistrzem walki w sensie dosłownym, wchodzi w inny rytm, umówiliśmy się, że będzie dbał o świadome odbicie, przypomina sobie o tym, krok robi się dłuższy prawie bez zwiększenia wysiłku, nadrabiamy 30 sekund na kolejnym kilometrze, nowy rytm, nowy trans, tętno koło 170, Rafał poważnie potraktował groźby Dzikiego, że będziemy biec tak długo, aż dogonimy wyznaczone tempo, Dziki powiedział, że może to być 15, 20, 25 km, Puszcza jest dużą dziewczynką… Widzę, że Rafał nie chce przedłużać, po odwiedzeniu Nadłuża i dalej pod Dąbrową mamy tylko półtorej minuty do odrobienia i niecałe 3 kilometry do zamknięcia pętli. Rafał jest wieki jak Kubot. Kilometr przed końcem mamy złapane tempo, potem przebite o dwie sekundy na kilometr, już Polana Krwiodawców, biegnę pierwszy i mówię Rafałowi, że ma Dzikiego dogonić, przejść i utrzymać tempo, trochę przyspieszam, Rafał bardziej niż trochę, już mnie ma, wołam, że będę biegł za nim o ile nie zwolni, nie zwalnia, na ostatnich trzystu metrach finiszuje Rafał Przewodnik, średnie tempo docelowe złamane o 5 sekund, wiadomo jakie to trudne, przecież pod koniec każda sekunda mnoży się przez liczbę kilometrów całego dystansu. Brawo Rafał, najlepszy biegacz wśród przewodników i najlepszy przewodnik wśród biegaczy. Tętno najwyższe Rafała 181. Jak będzie zapalenie płuc, to wina Dzikiego. Z zawodnikiem trzeba biegać. Wtedy wszystko widać, nic nie zastąpi kontaktu podczas walki. Szczególnie z fighterem Krav Magi Rafałem Przewodnikiem 🙂
    A po treningu przygoda niebiegowa z Marcinem Chłopasiem spod bloga. Dwie i pół godziny fajnej zabawy, której nie opiszę tylko pokażę efekt jak przyjdzie czas. Marcin jest radiowcem, filmowcem, tatą, samochodziarzem, i jeszcze sporo ma Marci, jak każdy. No i powołuje pomału projekt wirtualnego trenera, wygląda to fajnie, mnóstwo algorytmów i zmiennych, na bezwzględnie lepsze od uniwersalnych planów treningowych, na pewno nie zastąpi dobrego osobistego trenera, za to wszystko już masz.


    piotrek.krawczyk

    2014/01/25 19:19:15

    Skończył mi się limit znaków. To kończę w drugim podejściu. Wirtualny trener nazywa się RUNGURU. Chyba już jest w sieci Internetu. Dziki


    Gość: rob, *.dynamic.chello.pl
    2014/01/25 21:13:08

    Wszedłem na runguru.pl i muszę przyznać, że naprawdę fajna inicjatywa. Co prawda nisza jest już w jakimś stopniu zagospodarowana ale jest taki popyt na bieganie, że jeśli oferta będzie ciekawa to tortu na pewno starczy i dla nowego gracza.
    Jeśli mógłbym się wypowiedzieć się o samym serwisie- to w zakładce „imprezy biegowe” nie da się przełączać między biegami (przynajmniej na moim komputerze). Na każdej stronie da się podświetlić tylko jeden- pierwszy bieg z listy. Dodatkowo na pierwszej stronie kalendarza jest odnośnik do Biegu Lotników- 10km- 2 lutego w Warszawie. Zainteresowałem się tym i okazuje się, że to bieg na nartach i nie w Warszawie tylko w Bieszczadach. Zgadza się natomiast data i dystans.
    rob


    Gość: rob, *.dynamic.chello.pl
    2014/01/25 21:18:56

    runningmagazine.ca/tsegaye-mekonnen-wins-2014-dubai-marathon/

    Nowa gwiazda biegów? Haile doczekał się godnego następcy 🙂
    rob


    ocobiegatu

    2014/01/26 18:51:57

    Ostatnie zdanie istotne. Sporo tych z pierwszych miejsc pobieglo polowke ponizej rekordu swiata. 1.01.27. Czyli nadroba górą..). Ale nie zawsze dla amatorow, wiiadomo.


    beautyandb

    2014/01/26 18:53:21

    Odkryłam dzisiaj biegówki. Nie śmiejcie się. Cieszę się jak dziecko i trochę żałuję, że tak późno…


    piotrek.krawczyk

    2014/01/26 19:33:11

    Tu Dziki
    Fajnie Rob, że dałeś informację, o to teraz w RunGuru chodzi, o recenzje i optymalizację. A Dziki dziś w warunkach zbliżonych do wiosny na Antarktydzie około półtorej godziny w Puszczy Kampinoskiej. Jak zawsze przy takiej aurze przewaga narciarzy biegowych nad wszystkimi gatunkami wziętymi razem. Na drogach koleiny, widać rympały narciarzy, nagle koleina idzie w bok, a tam normalnie nie ma nawet śladu ścieżki. Z Dąbrowy pod Pociechę przez Sieraków brany lasem od południa, powrót przez uroczysko Na Miny. Razem około 16 km, bez liczenia, dopadało dziwnym śniegiem, ni to śnieg, ni lód, skrzypi niższym tonem niż wczoraj, to znaczy jest cieplej, im większy mróz, tym cieńszy dźwięk spod butów. Dziki


    pjachu1

    2014/01/26 19:55:38

    A Eskimosi rozróżniają wiele rodzajów śniegu. Chyba nie tylko po tym jak skrzypi pod Asicsami 😉
    Przed zachodem słońca 20 km po lesie z sarenkami. Nie ma u mnie puszczańskich łosi ani dzikich Dzikiego dzików. Czasem trafi się właśnie stadko saren, czasem bocian czarny (zauważyłem go jak biegaliśmy z Michałem – weterynarzem). Dziś w nagrodę za wyjście na mróz były właśnie sarny. Śniegu mikroskopijna ilość. Twardo. Dobre BNP – od 11 km po ok 5.20 do 4.35 w końcówce.
    Marsz – las czeka.
    Zdrówko!


    ok123

    2014/01/26 20:18:17

    polska.newsweek.pl/biegaczka-zgwalcona-w-lesie-kabackim-rozmowa-newsweek-pl,galeria,279616,1.html

    Kto mógł się za to zabrać jeżeli nie Wojtek z Ursynowa?
    Chętnie jutro przeczytam, ale czuję, że to nie będzie miła lektura…


    pict

    2014/01/26 22:59:31

    @RUNGURU – przydałoby się jakieś FAQ na zasadzie ile to kosztuje? etc. bardzo mało informacji jest i są bardzo ogólne. Dodatkowo u mnie nie odpala się zakładka „Jak to działa” 😉 ale z ciekawością się przyjrzę


    Gość: podopieczny_bartek, 195.149.64.*
    2014/01/27 08:41:03

    nie można się zarejestrować na runguru… poza tym nie słychac co mówi Wojtek… do poprawki:)


    m_rob

    2014/01/27 09:14:10

    Faktycznie głos Wojtka nawet przy maksymalnym poziomie głośników ledwo słyszalny. Można to jednak łatwo poprawić.
    Wg mnie nie najlepszym pomysłem są również aktualności sięgające wstecz na kilka miesięcy. Może to dawać mylne wrażenie dla osób odwiedzających serwis pierwszy raz, że działa on już dość długo co przy tych kilku niedociągnięciach na starcie robi kiepskie wrażenie- a jak wiemy nie da się zrobić drugi raz pierwszego dobrego wrażenia.
    Mnie zaciekawiła również stopka informująca o tym, że projekt jest współfinansowany ze środków UE. Ponieważ nazwa biegacze.pl wskazuje, że jest to jakiś internetowy serwis poświęcony społeczności biegowej od razu wpisałem go w przeglądarkę- a tu niespodzianka bo adres prowadzi do nikąd. rob


    Gość: Andrzej z lasu, *.adsl.inetia.pl
    2014/01/27 10:56:03

    Gratulacje dla górali i góralek z Falenicy. Po biegu mnie najbardziej bolała szczęka, zamarzła. Mówienie, to było wyzwanie.
    Przyzwyczaiłem się do wyników Tomika i Roba. Nawet osiągi Olka z Niezłej Korby, czy Radka z Mort! nie robią na mnie już takiego wrażenia. Najbardziej zaskoczył mnie Karol (od Olgi). W Choszczówce jeszcze wyprzedzaliśmy się, raz jeden, raz drugi. A Falenica?!Niesamowity postęp. Gratulacje. Ciekawe: trener, determinacja i konsekwencja, młodość?


    kontalokaty1

    2014/01/27 14:47:50

    „Gdyby na każdy ból można było zrobić po sto brzuszków, ludzkość byłaby szczęśliwa.”

    No na pewno! Podziwiam zapału!


    piotrek.krawczyk

    2014/01/27 17:37:46

    Tu Dziki
    Dziki dziś nic. Dziki


    popellus

    2014/01/27 18:52:34

    Tu Pope.
    Pope dziś coś niecoś jak zwykle.

    Pope jest zdegustowany.
    Maraton Karkonoski, tyle pieniędzy.
    Tylko ja jestem zdegustowany??

    Pope
    Najlepszego

    P.S Za 135 zł można ładnie się pobawić.


    johnson.wp

    2014/01/27 20:19:24

    Pope – góry są za darmo, ja w tym roku nie zapłacę za góry…


    tanczacy_jastrzab

    2014/01/27 21:16:15

    Dla kolegów co narzekają na opłaty startowe i inne. Z podręcznika dżentelmenów: „You don’t complain about things you can’t change” 😉 Wasz Tańczący Jastrząb

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.