Zaczynamy biegać. Trzeci tydzień od zera. Albo od kontuzji.
Trzeci odcinek cyklu „Jak zacząć biegać”. Poprzednie wpisy znajdziesz TUTAJ (1) i TUTAJ (2)
To jest trochę inne zaczynanie. Najpierw o tych, co jeszcze miesiąc temu w ogóle nie biegali, jak Marta2Eyes. I zaczynają, jak Marta2Eyes zadeklarowała w zeszłym tygodniu w komentarzu.
Potem o tych, co wracają po kontuzji. I jeszcze miesiąc temu nie biegali, jak Staszewski. Pod tymi zdjęciami, których przerobienia na czarno-biały sznyt sobie nie mogłem darować.
Myślałem dziś pół dnia, co napisać rozpoczynającym bieganie. Nie dlatego, że jest tych rzeczy tak dużo, tylko dlatego, że to tak mało. Wystarczyłoby jedno słowo: cierpliwości. Trzeci tydzień dla tych co wstali zza biura niewiele będzie się różnił od drugiego czy od czwartego. Trzeba starać się wydłużać odcinki wolnego biegu (w tzw. tempie konwersacyjnym, czyli żeby dało się nawijać z koleżanką). I skracać odcinki odpoczynkowego marszu. Żeby było w tym jakieś uniwersalne zadanie zróbmy tak: od tego czwartku do kolejnego maszerujemy minutę, nie dłużej. A potem biegniemy tak długo (i tak wolno), jak się da. Łączny czas treningu w tygodniu to 30-45 minut. W weekend – 45-60 minut. Trzy treningi w tygodniu, to minimum, cztery optimum.
Myślałem, czego Wam nie napisać. Podbiegi, szybsze treningi, zabawy w bicie rekordów trasy – to wszystko jeszcze przed Wami. Z bardziej zaawansowanych ćwiczeń zwróciłbym tylko Waszą uwagę na stretching zwany też rozciąganiem (mam taką koleżankę-purystkę z Sopotu, czasem tu zagląda, a widzę ostnio na Fejsie, że srogo walczy z angielskimi makaronizmami). Jak się robi stretching Kinga pokazywała TUTAJ – rozciąganie, to ostatni, dziewiąty filmik. Sequel nakręcimy niebawem (Grzebałka, nie ma dobrego odpowiednika słowa sequel, sorry).
Treningi dla początkujących-początkujących w ładniejszej tabelce, które przygotowałem specjalnie dla Podkowiańskiej Dychy (28 maja), z którą się związaliśmy – wskakują w niedzielę lub poniedziałek TUTAJ.
A ja po kontuzji jeszcze kończę rehabilitację (z lewej Kinga, z prawej Karolina) w Carolina Medical Center. Opiszę to dokładniej nie tyle ze względu na partnerstwo z Caroliną, ale dlatego, że zrobiła się z tego fascynująca przygoda sportowa.
Jednocześnie przeprowadzam eksperyment na żywych tkankach – jak wrócić do biegania po kontuzji.
Staram się być rozsądny: biegam głównie wolno, słuchając się pulsometru. Pierwszy trening miał 30 min., drugi 45 min. W weekend pobiegnę godzinę. Za pierwszym razem osiągnąłem takie tempo, że gdybym biegł z Moją Sportową Kingą, to po 3-4 kilometrach straciłbym ją z oczu. Przed kontuzją easy biegałem po 5:15, teraz było 6:16. Dziś byłem jak rakieta – trening dłuższy, tętno w ryzach lepiej niż za pierwszym razem, a tempo średnie jednak lepsze – 6:09. Też chyba mogę sobie powiedzieć: cierpliwości, Wojtek.
Oprócz tego, co robię mądrze, nie najmądrzej zachowuję się na wtorkowych Treningach Wspólnych. Podopieczni robią teraz interwały w różnych formach, a ja tylko na pierwszym treningu dałem radę się powstrzymać i biegałem wolniej od najwolniejszych. Teraz zaciągam hamulec, ale nie mogę się powstrzymać przed dociskaniem gazu – i wychodzi średnie tempo interwałów 4:20. Normalnie powinno być 3:40.
Kolano na razie nie protestuje, chociaż puchnie, ale Kinga&Karolina mówią, że ma prawo jeszcze przez półtora miesiąca. Bardziej dzisiaj spuchło od ćwiczeń na deskorolce i trampolinie. Ale to na inny odcinek.
3 thoughts on “Bieganie w trzecim tygodniu”
Podhalański, asfaltowy – oczywiście, że z Maćkiem. A jak w Zębie będzie odpust, to super!!! Będzie kolorowo! W Zębie będziemy zapewne spali, bo mamy tam serdecznych znajomych. Trochę się obawiam tych zbiegów, bo wyglądają na takie, że trzeba będzie jechać na wstecznym – czyli hamować. A to mocno daje po udach.
W sobotę biegniemy Ślężański. Zaczynamy sezon 😉
Kontuzje to jest coś co każdy omijałby najlepiej szerokim łukiem. Czasami się nie uda i wtedy tylko cierpliwość nas ratuje. Tego Ci życzę Ja 🙂
Maciej A. – a Ty po czym? Łąkotka, więzadła, Achilles?