W niedzielę startujemy z Kingą w mistrzostwach Polski. Co prawda amatorskich, co prawda na dziwnym dystansie 1 mili, ale mistrzostwa to mistrzostwa.
Kiedy rok temu Smoki robili pierwszą edycję biegu, myślałem: fajnie, że znajomi mają taką inicjatywę. Zdziwiłem się potem na stadionie, że telebim, że my, tupacze na tym tartanie przenajświętszym, że serie puszczane co kwadrans z rozsądną liczbą biegaczy, a nie pospolite ruszenie. I kiedy dostaliśmy zaproszenie na drugą edycję 1 mili, to było dla mnie jasne, że to priorytet. Nawet przed Biegiem Truskawki, który chciałbym tu pozdrowić.
A priorytet to znaczy, że jeszcze pielęgnujemy formę. Żeby ostatnim, może przedostatnim ostrzem zawalczyć w niedzielę na AWF-ie. Na razie mi się podostrzyło tempo easy, w końcu w moje właściwe rejony – dziś do pracy biegłem 10 km w tempie 5:11.
Do pracy. Ja mam fajną pracę, różnorodną. Nawet dwie fajne prace, jedną dziennikarską, drugą sportową, fajnie się to uzupełnia. Ale powiem Wam, że od długiego weekendu chodzi mi po głowie Olsztyn. Zawsze myślałem, że jeśli mam o czymś marzyć, to o domku w górach, a teraz nie wiem, czy nie bardziej na Warmii, Mazurach, wśród jezior bajkowych, rzek spławnych dla kajaków i pruskich domów z cegły czerwonej między polodowcowymi pagórkami. Taki reset, jak zaliczyliśmy, to możecie sobie wyobrazić, jak lukniecie na zdjęcia.
Za dużo się działo na tym spływie na triceps, na skośne brzucha, na szyszynkę – i odpuściłem trening biegowy bardziej niż bym chciał. Tylko ostatniego dnia zrobiłem pół godziny siły biegowej w borze pod Dobrym Miastem. Ten bór, liściasty do szaleństwa, jak Puszcza Piska, znów podróż w czasie, kiedy duże dzieci były małe i jeździliśmy co roku do Rucianego. A teraz powrót do rzeczywistości.
Mila za tydzień. Wpisuję tu, cośmy nabiegali rok temu – żebyśmy wszyscy mogli zobaczyć, co ten rok zmienił w naszym życiu. Kinga – 6:32, miejsce 13 na 40 kobiet, w K-30 -5 miejsce (a w K-40, do której właśnie hucznie awansowała z tym czasem byłaby 4). Wojtek 5:46, miejsce 78 na 208 (a w kategorii M-50 miejsce 3). Mamy biec w serii z kontuzjowaną Joasią Jóźwik.
A buty jednomilowe to kolce. Marek-Rakieta w takich poleci i wszystkich wywali w kosmos, zobaczycie! I – sprawdzaliśmy – jest znów klasyfikacja drużynowa. Więc, Psi Patrolu: wzywam Was – jak by powiedział Mały Yoda (na zdjęciach w czapeczce). A mówiąc prościej: Podopieczni i Sympatycy, którzy startujecie i chcecie być w drużynie, zapisujcie się: KS Staszewscy.
1 thought on “Buty jednomilowe”
Okoliczności przyrody zaiste resetowi sprzyjające. Bywam często w Puszczy Piskiej i absolutnie rozumiem.
Do zobaczyska w niedzielę, jednomilowe naostrzone 😉