Ewa dała Adamowi bon

A gdybyś pod choinkę mógł/mogła podarować komuś nowy styl życia? Nie buty do biegania, nie voucher na opiekę trenerską, ale prawdziwą zmianę?

Nie ma prostej recepty, tak jak na wszystko, co w życiu istotne. Nie ma gwarancji, nie ma jednej ścieżki, ale jest szansa. U nas nazywa się to: bo na bieganie.

Co roku kilka osób wykupuje u nas przed świętami bon na opiekę trenerską, zazwyczaj na 1-2 miesiące. Obdarowany/obdarowana znajduje pod choinką ładnie wydrukowany bon.

Powiem od razu, choć to mało marketingowe – ale uwielbiam być szczery poza granice marketingu – że jedna trzecia obdarowanych w ogóle się do nas nie odzywa. Bywa tak najczęściej wtedy, kiedy obdarowujący chce „zmotywować” obdarowaną do biegania. Lub obdarowująca obdarowanego. To raczej nie działa. Biegać trzeba chcieć. Samemu. A nie żeby tego chciał za biegaczkę/biegacza partner/partnerka.

Pozostali obdarowani cieszą się, odzywają prędko. Czasem ustalamy wtedy, żeby bon wykorzystać przed kluczowymi wiosennymi startami i doradzamy, jak się przygotować do intensyfikacji treningu robiąc bazę wytrzymałości. Jest to więc w zasadzie bon z długim gratisem. A czasem napieramy od razu, bo jak człowiek dostaje nową zabawkę – z podbiegami, tempami progowymi, dwudniówkami wytrzymałościowymi itp. w zestawie – to chce od razu przestać biegać i zacząć trenować.

Bywa, że ktoś zgłasza się szybko, po miesiącu-dwóch widzi, że zatrybił z planem i zostaje naszym Podopiecznym na długi czas. Razem pokonujemy kolejne bariery, zdobywamy kolejne piętra w budowaniu formy biegowej i żyjemy kolejnymi startami przez wiele miesięcy albo lat.

A czasem zdarza się to, co z Adamem. Tę historyjkę pamiętam jak dziś. Był początek grudnia i żona Adama wpadła na pomysł wykupienia mu bonu na bieganie pod choinkę. Czuła chyba, że to trafiony pomysł, bo nie wytrzymała z tajemnicą i powiedziała Adamowi o bonie następnego dnia. Adam miał czekać po cichu do Wigilii, ale też nie wytrzymał i napisał, że chce zaczynać trening od razu, jeszcze w grudniu.

Żona Adama nie ma na imię Ewa, ale tak mi się komponowało z Księgą Rodzaju. I otwiera to trochę dodatkowych znaczeń. A Adam ma na imię Adam.

Trenowaliśmy razem przez wiele lat, Adam wiele razy jeździł na nasze obozy biegowe. Został mocnym punktem naszej społeczności biegowej. Kiedy biegł w Holandii maraton na życiówkę zasypywaliśmy go – my i nasi inni Podopieczni – mobilizującymi esemesami. I nie wiedzieliśmy, że Adam biegnie z telefonem, wszystko mu się wyświetla na zegarku i naprawdę mobilizuje go na finiszu. Wyszło dużo poniżej 3:30.

I tylko jedno mnie ciągle nurtuje. Co Adam znalazł wtedy w prezencie pod choinką?

Na koniec mały news. Po kilku latach funkcjonowania w obecnych okolicznościach graficznych zamierzamy trochę zmienić tzw. identyfikację wizualną. Logo zostaje i czarno-żółta kolorystyka, więc nie musicie wyrzucać klubowych koszulek do recyklingu. Ale pierwszą jaskółką zmian będzie nowy bon prezentowy na bieganie.

Na razie (poniedziałek) wrzucam jeszcze starą wersję. Ale grafik pracuje pełną parą (bardziej współcześnie byłoby: pełną elektrycznością) i lada moment wrzucę tu nowy bon. Więc zaglądajcie.

Więcej o bonie prezentowym na bieganie od KS Staszewscy – TUTAJ.

A jeszcze więcej: bieganie@ksStaszewscy.pl. Kinga czeka na wasze maile.

Komentarze

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *