Ferie w górach? Nie dla nas w tym roku raczej. Najbliższy wyjazd do Rabki planujemy na marcowy mini-obóz. A zdjęcia do tekstu z ferii świątecznych, kiedy śniegu w dolinach nie było, a w górach mogliśmy się w nim tarzać do upojenia. Także dzięki Merrellowi.
Jeśli Ty jedziesz w góry na ferie, to nie marnuj takiej szansy na rozkosz biegania w śniegu. I na efekt treningowy – wszechogarniającej siły biegowej – jaki to przyniesie. Jedziesz z dziećmi, jedziesz na narty – wszystko się da pogodzić.
Nazwałem to kiedyś Kombinacją Beskidzką. Przypomnę: jedziecie rodziną samochodem na stok, Ty – biegaczko albo biegaczu – kończysz narty o 1-2 zjazdy wcześniej, zjeżdżasz do samochodu. Zdejmujesz spodnie narciarskie – a pod spodem masz biegowe leginsy. Zdejmujesz kurtkę – pod spodem kompletny, trójwarstwowy strój biegacza. Zmieniasz rękawiczki z narciarskich na biegowe, buty też, nie zapominasz zostawić w bagażniku kasku z goglami – i ruszasz w drogę. Biegniesz do wakacyjnego domku przez góry, przez śnieg, ewentualnie wysiadasz po drodze, jeśli stok był dalej i górami docierasz na miejsce.
W zimie w górach, jak mało kiedy liczy się przyczepny but. Czasem drobna różnica w przyczepności decyduje o tym, czy możemy mówić o bieganiu na zlodowaciałym śniegu, czy o jeździe figurowej na butach. Merrelle, te z robaczkami w podeszwie, zdały egzamin i u mnie i u Kingi. Wzięliśmy je na Luboń, żeby porobić foty, ale na Krzywoń, a potem na Stare Wierchy pobiegliśmy w tych samych butach. A inne – stare, trochę dziurawe, które czekają, że się je kiedyś dobiega w górach – leżą w szafie i czekają nie wiem, na co. One też nie wiedzą.
W Wigilię pojechaliśmy rano na narty do Białki Tatrzańskiej. I zrealizowałem klasyczną Kombinację Beskidzką. W drodze powrotnej do Rabki poprosiłem Kingę, żeby mnie wyrzuciła w Obidowej, żebym mógł przetestować w górach nową trasę na Turbacz przez Polanę Rozdziele. Czym wyżej, tym bardziej tajemniczo się robiło, bardziej mgliście, a śnieg stawał się coraz bardziej kopny. Byłem oczywiście w Merrellach i odkryłem jeszcze jedną funkcję kosmicznej, goretexowej membrany. To, że zabezpiecza nogę przed wilgocią, to oczywiste, chociaż do pełni szczęścia w suchych skarpetkach trzeba by jeszcze dokupić stuptuty. Ciągle mnie to słowo rozśmiesza – chodzi o takie ochraniacze na kostkę i dolną część łydki, żeby śnieg nie wsypywał się do butów od góry. Ale but, który przez trzy godziny biegania w kopnym śniegu pozostaje suchy, nie nasiąka wilgocią, to skarb. Wreszcie nie musisz kilka tysięcy razy podnosić „szmaty” z mokrą wodą, w jaką zmienia się zwykła cholewka.
Tak wbiegałem na Polanę Rozdziele, tak zbiegałem na Maciejową. Bałem się zwykle lodowego odcinka nad schroniskiem, ale przyczepność zwyciężyła. A odcinki w kopnym śniegu, cięte na krechę, bez hamulców – sportowa bajka.
Trasa z Obidowej na Polanę Rozdziele to nowość na naszym marcowym mini-obozie biegowym w Rabce. Opracowaliśmy też w święta drugą nową trasę – z Maciejowej dobiegniemy do Rabki przez Szumiącą. Za pierwszym razem biegliśmy całą ekipą organizacyjną z Kingą i Sabiną, ale musieliśmy sporo nadłożyć przez Olszówkę. Ale wieczorem wrzuciliśmy zrzut z Garmina w Google Maps i znaleźliśmy miejsce, gdzie należało skręcić. Przetestowałem trasę drugiego dnia i jest cudna i nowa, jak nowe buty biegowe. Aż chce się pobiec.
A moje bieganie na razie to Zima w Mieście. W sobotę kolejne podejście do dobrego parkrun – i wreszcie jestem na podium, chociaż bez złamanych 21 minut, ale ścieżka miejscami była zaśnieżona jak szlak Turbacz-Stare Wierchy. Wyprzedziła mnie Emma, która musiała się tu zjawić z jakiegoś angielskiego klubu biegowego względnie z kosmosu i nikt nie ma z nią szans oraz Podopieczny Tomek, najszybszy dziś dziennikarz w Polsce, który zadebiutował w parkrunie. Gratulacje, ale zapowiadam, że nie składam broni.
Wpadłem na nowy pomysł treningowy. Opowiadałem nieraz, że – racjonalizując życie, pracę i bieganie – biegam do redakcji w jedną stronę. Teraz będę biegał w dwie strony – we wtorek i czwartek, bo to moje zwyczajowe dni pracy w redakcji. A w środę – będzie odpoczynek od biegania. W sumie w tygodniu (razem z poniedziałkiem i sobotą) wyjdzie 6 jednostek treningowych, ale tylko 4 dni biegania. Pozostałe dni na regenerację i „domową siłownię”.
Zadziała? Będę pisał.
9 thoughts on “Ferie biegowe w górach”
Apropos tego śniegu wsypującego się w buty, ktoś może sprawdzał na sobie wodoodporne skarpetki i mógłby tu opisać wrażenia? Ciekawa jestem jak się sprawdzają do biegania. Tanie nie są, więc szukam opinii zanim się szarpnę.
Używałem dexshelli i mogę polecić. Sprawdzą się gdy jest plucha, mokry śnieg, a zwłaszcza gdy na dole jest mokro, a 500 m wyżej ostry mróz. Wadą oczywiście cena i mała trwałość membrany 🙂 Dlatego na krótkie bieganie (do 5 godzin) nie używam. Najczęściej biegam w górach w zwykłych speedcrosach bez żadnego gore. Zimą ubieram po prostu grubszą skarpetę.
To zupełnie tak jak ja na krótkie bieganie (do 45 minut)… ?
🙂 Do tych 5ciu godzin, to nie ma znaczenia, że w butach jest mokro. Podczas dłuższych biegów ma to już wpływ na bilans energetyczny organizmu. Gdy w planie jest kolejna noc biegu w mokrych butach, to dbam już o każdą kalorię.
O! A co to są wodoodporne skarpetki? Takie jakby z gumy?
I czy ktoś ma może doświadczenia ze stuptutami? (Ciągle mnie to słowo śmieszy, jakby było po czesku)
Wojtek, te skarpetki nie są z gumy, tylko trójwarstwowe. Ta zewnętrzna warstwa jakaś taka sprytna że woda do środka nie wchodzi. Widziałam testy, jak ludzie w tym do strumieni wchodzą, a w środku sucho. Tylko nie wiem jak z odprowadzaniem wilgoci ze środka na zewnątrz. Podobno też super, no więc się skusiłam i kupiłam parę. Będę mogła powiedzieć coś więcej jak już mi przyślą.
Stuptuty używam, ale na biegówki albo wędrówki po zabłoconych lub ośnieżonych górach. Na bieganie mi się nie wydają wygodne, bo trochę usztywniają kostkę. Ale na pewno są jakieś lepsze i lżejsze niż te co mam, bo mam tani model z decathlonu.
Tu Dziki
Na mojego drugiego Rzeźnika Dziki kupił sobie stuptuty. Bo w końcu to Rzeźnik i trzeba się jakoś ubrać 🙂 Fajnie wyglądały. Już na Żebraku poszły do plecaka. To wszystko, co mam do powiedzenia o niepraktycznych gadżetach 🙂
Trzeba czuć, że się biega i gdzie się biega ❤️ Kalafiory są spoko jak się je potraktuje na mecie z miłością ?❤️
Dziki
Kalafiory 🙂 Dziki 🙂
Niekoniecznie stuptuty są niepotrzebnym gadżetem… przydają się na piaszczystych ścieżkach. Zimą do tej pory nie używałem, ale na marcowego ZUKa…? Zastanowię się 🙂
Na pewno będą to ciepłe skarpety – za kostkę. Nie takie jak Kinga ma na zdjęciu. Dawno temu ktoś zwrócił mi uwagę, że szkoda achillesów. Miał rację. -10, ostry wiatr i potem bolało…
Zdrówko!
PJACHU ❤️?
Brak stuptututów doprowadził Dzikiego raz na podium ?
To było na kros maratonie. Wpadały mi kamyczki do butów. Więc przez całe kilometry Dziki zajmował się wypychaniem ich w pełnym biegu do czubka buta. Ta czynność była tak absorbująca, że Dziki nie myślał o zmęczeniu i podobnych pierdołach i zająłem miejsce w dziesiątce open i drugie w kategorii. Z tego maratonu pamietam jeszcze ćwiartki pomarańczy, spadającą czapkę przy uderzeniach głową w leżące w poprzek drzewa, zawsze centymetr za wysoko brałem te przeszkody, pamiętam rzekę Świder, zimno i gorąco na przemian w butach. No i kalafiory ?❤️