Jestem biegaczem niepijącym

Kuba, szacun. Szukaliśmy do projektu #szykujsienakrynice ludzi, którzy będą chętni do opowiadania o sobie, ale Kuba zaskoczył mnie na wtorkowym treningu swoją otwartością. Mieliśmy porozmawiać o jego nieoczekiwanej życiówce w Legionowie – 40:45 – a rozmowa odpłynęła w stronę życia.

Bo trening to jedno, a życie to życie.

Najpierw o treningu. Grupa #szykujsienakrynice (kojarzycie projekt, w którym przygotowujemy fantastyczną czwórkę – Asię, Magdę, Tomka i Kubę – do startu w Festiwalu Biegowym w Krynicy?) miała we wtorek podbiegi ze zbiegami. Zróbcie to sobie: do góry 1 min. na 80 proc. szybkości, a w dół na 100 proc. W dół wyjdzie prawdopodobnie 1 min 5 s.! Dłużej, serio!

Dopiero jak poćwiczymy utrzymywanie prostej sylwetki, bieg bez hamowania, wspomagającą pracę rąk – zbieg będzie krótszy od podbiegu.

Podbiegi/zbiegi przedzielaliśmy ćwiczeniami siły dynamicznej (piłki lekarskie). Biegacz ma nie tylko nogi. Ładną zamachową pracę ramion widać nawet na zdjęciach niżej, kiedy grupa przebiega na rozgrzewce za opowiadającym o życiu Kubą.



A teraz życie. Facebook nie Punkbook. Nikt nie opowiada o imprezach, każdy dba o formę, zjada wegańskie burgery, popija sojową latte. Fitbook. A przecież tak nie jest. Często się spieszymy i jemy w fastfoodach. Często treningi uciekają nam przez kontuzje, zaniedbania albo nawał pracy i forma też zaczyna uciekać szybciej niż my biegamy. Często nie popijamy sojową latte, tylko pszenicznym lagerem (a ja jeśli alkohol, to wódkę).

Kuba opowiada o dylematach, o których zwykle milczymy, bo chcemy uchodzić za ikony fitnessu i zdrowej żywności. Z jednej strony jest zrobiona trochę niespodziewanie życiówka na 10 km, przygotowania do Krynicy i wysoko umieszczone (gdzieś w okolicy szczytu Runka) ambicje maratoński. Z drugiej grill, piwo i homo ludens.

A kto jest bez grilla niech pierwszy wpisze komentarz.

Kuba Story. Kto dojdzie do zdania „Jestem biegaczem niepijącym”, brawo za cierpliwość (dzisiejszy film ma ponad 2 minuty). A nie tylko w upał pić na biegu trzeba – trzy łyki z kubeczka co 5 km, to minimum, pod warunkiem, że człowiek się nawodnił wcześniej, już poprzedniego dnia.

 

 

 

Komentarze

3 thoughts on “Jestem biegaczem niepijącym”

  1. dzien dobry tu kubol. nie bylo mnie chwile, Szkielet, a tu zmiany zmiany zmiany. gdzie sie podzialy podblogowe dyskusje ciagnace sie nieraz w dziesiatki lub setki postow? co sie stalo?!!! gdzie sa wszyscy? pozdrawiam

  2. Wojciech Staszewski

    Dj Rav – bałem się, że to może być jakiś błąd, ale że to nie jest blog piwny, a tak mi to ładnie literacko brzmiało, że napisałem. Pszeniczny lager brzmi stanowczo lepiej niż masło maślane.
    Na szczęście są tu specjaliści od płynów (oraz zbiegów przy okazji).

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *