Mięso, bieganie, hemoglobina

Sierpień 2019, początek miesiąca, wracamy z obozu w Rabce, zatrzymujemy się pod Radomiem na obiad, w karcie stek. Biorę, bo niedrogi. Niedobry jak fiks. Zjadam chyba jeszcze dzień albo dwa dni późnej jakiś plasterek szynki (dobra, z bazarku na Kabatach), ale wiem, że już mam dość. Zjadłem w swoim życiu pewnie już całą krowę, świnię i klatkę kurczaków. I w sierpniu tego roku – czyli ponad 4 miesiące temu – przestaję jeść mięso.

To taki soft-wegetarianizm. Jemy ryby (Kinga też rzuciła mięso mniej więcej w tym samym momencie) i owoce morza. Jak Kinga gotuje zupę, to na warzywach, ale jak zamawiamy w restauracji, to się nie dopytujemy czy przypadkiem nie jest na kościach. Po prostu lepiej się czuję myśląc o sobie, że jestem człowiekiem, który nie zamawia kotletów i makaron woli zjeść ze szpinakiem względnie krewetkami, a nie z kawałkami kurczaka.

Miałem też pewną nadzieję zdrowotną związaną ze zmianą stylu odżywiania. Że jeśli jesteśmy tym, co jemy, to mój organizm karmiony nabiałem i węglowodanami stanie się mistycznie zdrowszy. Nie będzie obciążony toksynami śmierci (pewnie mają one jakąś medyczną nazwę, tę wymyśliłem sam).

Ale też miałem zdrowotną obawę – co się stanie z poziomem żelaza i ze związanym z tym poziomem hemoglobiny. Od zawsze mam z tym problem, parę razu odesłali mnie do domu przy oddawaniu krwi, bo hemoglobina była ciut poniżej normy. A organizmowi ludzkiemu łatwiej przyswajać tzw. żelazo hemowe czyli z produktów pochodzenia zwierzęcego.

Stwierdziłem, że przed świętami zrobię sobie badania. I zobaczymy.

Zdjęcia z marcowego mini-obozu w Rabce. Bo nie może być blachy tekstu, a nie uzbierałem sobie zestawu fotografii talerzy: pesto rosso Kingi z wczoraj, świetny makaron z krewetkami albo z łososiem z Kabaczka pod domem albo fantastyczne pierogi z bryndzą i oscypkiem w schronisku Trzy Korony.

Na obóz można się jeszcze zapisać, ale zostało już tylko kilka miejsc. Komplet informacji TUTAJ, a pod zdjęciem wyniki morfologii – i wątpliwości, które mam nadzieję wegetarianie pozwolą mi rozwiać.

Nie jest dobrze. Hemoblogina 12,0 strzałka w dół (norma dla mężczyzn w tym laboratorium zaczyna się od 14). W sierpniu, jak oddawałem krew było 13,7 (a krew brali od 13,5). Dziewięć parametrów morfologii – prawie połowa – jest poza normą. A zawsze miałem najwyżej 1-2 flagi.

Nawiasem mówiąc u Kingi jest lepiej. Hemoglobina 12,7, co dla kobiet mieści się w normie.

Rozregulowałem się. Oczywiście nie wiadomo, na ile to kwestia wegetarianizmu. Może coś mi jest. Po drugie moja hemoglobina w normie zwykle była efektem brania żelaza w tabletkach. Zwykle przed kluczowym startem dołączam dwa tygodnie suplementacji żelazem, a zwykle krew szedłem oddawać po kluczowym starcie.

Ale wygląda na to, że to brak mięsa w diecie jest głównym winowajcą. Wege-runnersi – co Wy na to?!

Za tydzień ruszamy do Rabki. Nie wiem jeszcze, co będzie z moim bieganiem. Ale wiem, że odbędzie się pewien eksperyment dietetyczny. Na Wigilię mama Kingi szykuje kotlety schabowe – na moją prośbę z początku sierpnia. Zobaczę, jak to będzie. Czy mi nie stanie w gardle albo w żołądku. Kinga nawiasem mówiąc wczoraj na Gali Nagrody im. Teresy Torańskiej skusiła się na przepyszną polędwiczkę. Podobno smakowała, ale brzuch ją pobolewa dziś.

Powyżej bon prezentowy na bieganie. Możesz zrobić swój eksperyment wigilijny – sprezentuj via Mikołaj taki bon na opiekę trenerską na jeden, dwa, albo trzy miesiące. I zobacz, jak mu się zmienią wyniki w waszej relacji. Szczegóły TUTAJ.

Zdjęcie otwarciowe – z zakończenia ubiegłorocznego mini-obozu w Rabce. Rozciągaliśmy się pod pensjonatem i żal nam się było rozchodzić. A ja wiem, że komuś Mikołaj przyniesie bon na obóz letni w Beskidzie Sądeckim : )

 

Komentarze

7 thoughts on “Mięso, bieganie, hemoglobina”

  1. Kiliana nie rusza brak mięcha (i wielu innych też) ale paru moich znajomych po próbach bycia wege, wróciło do mięska. Spadająca hemoglobina włączyła alarm. Raz, dwa razy w tygodniu muszą zjeść wątróbkę czy jakieś czerwone. Zero kurczaka. Zero ryb.
    To pewnie ten sam mechanizm, co z butami… Jeden organizm adoptuje się bez problemu do bezmięsnej diety, a inny nie. Justyna Kowalczyk bez steka 😉 nie pobiegnie. Mówiła o tym w wywiadzie dla Ultra.
    Co z wynikiem rezonansu?
    Zdrówko!

  2. Ja już kilka lat wege. Z produktów odzwierzęcych jem tylko jajka i miód, czasem zdarza się coś z nabiału, jak nie mam innego wyboru (w podróży bywa trudno). Z żelazem nie jest łatwo. Niby wiem gdzie występuje i że warto łączyć produkty bogate w żelazo z produktami bogatymi w witaminę C… ale ja się poddałam i po prostu suplementuję. Tak samo jak witaminę B12, a zimą wit D, tak przeciętnie przez 2 tygodnie w miesiącu biorę Szelazo (to suplement żelaza z witaminą C, bardzo dobrze na niego reaguję i bardzo dobrze się wchłania). Oczywiście co ok pół roku robię badania, żeby nie przedawkować, ale do przedawkowania jest mi jeszcze daleko. Obecnie ferrytyna od poziomu podobnego do Waszych wzrosła mi już do 30 🙂
    Jak nie chcecie suplementować to próbujcie – żelazo jest w m.in. soczewicy, ziarnach, zielonych warzywach, chociaż to trochę mit, witamina C w papryce, owocach cytrusowych, kapuście kiszonej … czyli np. do sałatki z rukoli dodajecie paprykę i prażone pestki dyni. Pyszne, zdrowe i ma wszystko co potrzebne żeby żelazo się wchłaniało. Tyle, że mimo takich zabiegów i tak to z mięsa czerwonego wchłania się dużo lepiej.
    Niektórzy podobno tak już mają, ja miewałam już w życiu niedobory żelaza, pomimo jedzenia dużych ilości mięsa, więc pewnie jestem jedną z tych którzy go jakoś więcej potrzebują.
    Nawet miałam taki moment że wróciłam do jedzenia mięsa, ale źle się czułam, więc ponownie odstawiłam.
    Nie ma co się oszukiwać, dieta wegetariańska wymaga dużej wiedzy i mądrego łączenia składników.

  3. Jeszcze dodam, że w weganiźmie super jest to, że mogę zjeść porządny posiłek i za chwilę mocno biec 🙂 Po zjedzeniu mięsa zawsze było mi ciężko na żołądku. Musiałam co najmniej 2 godziny odczekać przez co wieczorne bieganie wymagało ustawienia odpowiedniej logistyki żywieniowej.
    Jest też wiele innych plusów, np. nie pakujemy się niepotrzebnie antybiotykami i innymi syfami które zostały zaaplikowane zwierzętom przed zabiciem.
    Życzę powodzenia i trzymam kciuki 🙂

  4. Od lat unikam mięsa. Ale mój wegetarianizm ma podstawy w fakcie, że po prostu o niebo lepiej się czuję nie jedząc mięsa. Zgadzam się z większością przesłanek ideologicznych wegetarianizmu, ale gdybym źle się czuł to bym się nie katował raczej. Nie jem w ogóle wędlin, ale raz na tydzień – czasem rzadziej – zdarza mi się zjeść hot doga na Orlenie, czasem przy jakiejś okazji wciągam tatara lub (to już mega rzadkość) golonkę, w sezonie zdarza się coś z grilla. Jem ryby, nabiał i jajka (ale rzadko bo nie przepadam). Często jem rosół z synem i jest on gotowany na drobiu (nie gardzę też zupami, które pewnie są na mięsie – nie znam się, nie pytam) – więc to taki bieda-wegetarianizm, a raczej dieta sprzed 100 lat, gdy ludzie jedli bardzo mało mięsa ze względu na uwarunkowania ekonomiczne. Jem bardzo dużo owoców – banany taśmowo po 2-3 dziennie. Ostatnio bardzo pilnuję jedzenia bezpośrednio po treningach, nawet jeszcze przed prysznicem. Moje wyniki były w ostatnich kilku badaniach idealne.

  5. Wojtku, a czy zbadałeś, z czego Twoje skłonności do anemii wynikają? Wiem po sobie, że samo odbudowanie krwinek to jedno, ale warto walczyć też z przyczyną.

    We wpisie zostały poruszone dokładnie moje obawy przed przejściem na wegetarianizm. Generalnie nie jem mięsa jakoś dużo, nie we wszystkie dni w tygodniu, jakoś też bardzo za nim nie przepadam (obiady ze źródłem białka ze strączków też świetnie dają radę), a względy etyczne robią swoje. Ale jak wiesz, w lato tego roku hemoglobina spadła na okropnie niski poziom i trzeba było się zacząć suplementować. No i nawet przy jedzeniu mięsa i suplementu jeszcze świetne z poziomem żelaza nie jest, więc wolę nie eksperymentować. Może w przyszłym roku, za dwa lata, jak krwinki się ustabilizują? Kto wie. Ale przy skłonnościach do anemii i cały czas zbyt niskim poziomie – nie odważam się. 😉

  6. Dzięki 🙂 Dopiero dziś tu zajrzałem i dziękuje za sporo konkretów, w które będę się musiał wymyślić. Naprawdę bardzo dziękuje za komentarze.
    @pjachu – rezonans mam 17 stycznia. Ale jestem dobrej myśli – więcej w pn na blogu

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *