Powiedziała: nie róbmy już tego, przynajmniej na razie. Nie róbmy tego w górach. Zrobiliśmy to przedwczoraj, było wspaniale, było bardzo ostro, ale wiesz, chyba trochę za ostro dla mnie. I na razie proszę: nie.
Powiedziała po chwili: kiedy twoja żona pobiegnie w góry, zrobi długie wybieganie po pięknej jak hrabianka i płaskiej jak stolnica Rabskiej Górze – to my tego nie róbmy. Zostańmy w domu. Nie narażajmy się więcej, bo ja czuję podbiegi z przedwczoraj. Nie powinniśmy robić podbiegów w moim stanie, wiesz?
– Wiem, łąkotko – odpowiedziałem. I siedzę tu z widokiem na białe łąki śniegu, stukam w komputer, piszę odcinek, plany treningowe, poprawiam ostatni tekst do Newsweeka, a Moja Sportowa Żona z biegającą szwagierką Sabiną pobiegły w góry. Jest moc, bo jest cel, jest wyzwanie – i to są nawiasem mówiąc najważniejsze życzenia noworoczne, jakie chciałbym Wam wszystkim złożyć tu na blogu. Mocy, celu i wyzwań.
Cel to półmaraton w Krakowie 19 marca. MSŻ już lubi Warszawę, prawie ją kocha, ma córkę, która czuje się chyba bardziej Warszawianką niż Góralką i syna, który z górami ma tyle wspólnego co Perepeczko z Janosikiem. Ale, żeby mieć w biegowym CV debiut półmaratoński w Warszawie, to by było za dużo. Roiliśmy o Berlinie, o Pradze czeskiej, ale jak człowiek zmienia pracę, ma inwestycję lokalową w perspektywie i trochę wyobraźni, to odkłada ten Berlin z Pragą na najbliższy Wyścig Pokoju (młodsi: google).
Więc wczoraj zapadło i nawet zostało opłacone: MSŻ debiutuje w Krakowie. Niebawem pojawi się na liście startowej Półmaratonu Marzanny. Na liście wyników w marcu, poniżej 1:45, a ile, to się zobaczy. Takie wyzwanie.
Moje wyzwania na 2017? Kurczę, nie byłem przygotowany na to pytanie, tak mnie klawiatura poniosła. Ale spróbujmy może ktoś się zainspiruje:
- Twój Styl. Wejść na szczyt i zatknąć flagę.
- Bieganie. Od zera (kiedy będziecie dochodzić na długich wybieganiach do 2 godzin, ja będę dochodzić do łazienki o kulach) – do miejsca, w którym będzie można zatknąć flagę i zrobić stretching.
- Blog. Chcę Wam dać dużo. I chcę, żeby nas tu dużo było – na tyle, żebyście Wy wszyscy, czytający to w 2016 roku mogli poczuć się kiedyś śmietanką, elitą, weteranami i kombatantami w jednym.
- Książka. Żeby wyszła i sama zatknęła flagę.
- Pokój. W domu, w Polsce i na świecie. Ale to ostatnie mało od nas zależy.
I mam jeszcze dwa strategiczne postanowienia tzw. noworoczne, ale to już w Nowym Roku. Najbliższy odcinek bloga w poniedziałek. Czyli do zobaczenia pod nowymi cyframi.
Zdjęcia w dzisiejszym odcinku z treningu podbiegów na Słonem. Na ostatnim Kinga z Sabiną pokazują, jakie są zmęczone, a ja sobie z tego żartuję przy pomocy ajfona i jego bajkowych aplikacji. Więc jeszcze jedno życzenie dla wszystkich na 2017: luzu, dystansu, humoru.
6 thoughts on “Rok 2016 przebiegł”
Czemu nie Gdynia 19.03? Szybsza. Fajna trasa, super organizacja…
Drodzy blogowicze
Wojtek , Kinga
Dobrego Roku dla Was.
Nie tylko biegowo.
Powiedzmy sobie szczerze – 2016 nie był najlepszy.
Życzę wszystkim znacznie lepszego 2017!
Z pierwszym się nie zgodzę. Z drugim jak najbardziej. Najlepszego!
Południe.
Jak tam, kto już po noworocznym treningu?
Ręka do góry!
Piotr dzis był w naszym lesie fajny bieg Guzik z Pętelka, z meta o 12.00