Dwa dni do maratonu. Dewiza na dziś: najważniejszym środkiem treningowym jest sen. Rano był ostatni trening. 10 minut w pierwszym zakresie, potem 10 przebieżek po 25 sekund, z przerwą w truchcie 35 sekund i znów dziesięć minut powolnego biegu do domu. W windzie i pod drzwiami porządne rozciąganie. Odżywianie pyszne. Całe tony kanapek, a obiad w zasadzie podwójny, schabowy z ziemniakami plus naleśniki z serem. Relaks – rolki ze znajomymi pod wieczór. Podjechaliśmy całą rodziną samochodem do Wilanowa i ruszyliśmy ścieżką w stronę Powsina. Córka przedszkolak na rowerku, a my we czwórkę na rolkach. Pojeździliśmy z pół godzinki. Najbardziej cieszyła się chyba córka przedszkolak, która gazowała sobie na rowerku jak easy rider. Dla znajomych tempo było za szybkie, dla nas za wolne, więc satysfakcja ogólnie średnia. Za to potem spożyliśmy wspólnie ciasto. Bonus węglowodanowy. Sen – pilnie potrzebny. Poprzednią noc przesiedziałem przy komputerze opisując Marka Grechutę. Efekt będzie do przeczytania w ‚Gazecie’ w poniedziałek. Położyłem się o 5 rano, więc teraz padam, chociaż nie ma jeszcze dziesiątej. Natrenowałem się przed maratonem do maksimum. Żeby odpalić całą nagromadzoną energię w niedzielę w Poznaniu, muszę starać się jak najbardziej odpocząć. Wypoczynek to na dziś najlepszy środek treningowy. Bez pracy nie ma kołaczy. Ale bez odpoczynku wychodzą zakalce. To chyba też reguła uniwersalna, dotycząca nie tylko biegania. Zatem dobranoc.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.