Mam ciśnienie do biegania. 130 na 95. Czterdzieści lat prawie minęło. Najwyższy czas, żeby porozmawiać o chorobach. Ale ani słowa o wrzodach, prostacie i bólach krzyża. Tylko o nadciśnieniu. Zacząłem się martwić po wpadce przy próbie oddania krwi (pisałem dwa tygodnie temu, jak mnie odesłała lekarka z powodu zbyt wysokiego ciśnienia – bodajże 150/100). Zmierzyłem sobie ciśnienie jeszcze ze dwa razy i zwłaszcza rozkurczowe było zbyt wysokie. A Moja Sportowa Żona uznała, że nie chce zostać Sportową Wdową po Mnie i przymusiła mnie do wizyty lekarskiej. Dzisiejszy wynik to właśnie 130/95. Za mało, żeby panikować, za dużo, żeby być spokojnym. I co mi powiedziała pani doktor? Mam sobie zmierzyć ciśnienie jeszcze z 10 razy i jeśli będą powtarzać się te setki, czekają mnie proszki. A co mogę robić? Lekarka wymieniła bieganie, pływanie, tenisa. Myślę, że zestaw intensywny jogging plus badminton uzupełniony rolkami i rowerem spełnia te wymogi. Siłownia jest raczej niewskazana, ale zaszkodzi pewnie mniej niż hamburger. Opowiedziałem lekarce jak trenuję i zapytałem, czy kłopoty z ciśnieniem w ostatnich tygodniach (a czuję to po bolącej głowie), to nie efekt przerwy treningowej. I tu leży pies pogrzebany. Wygląda na to, że ja już mam ogromne ciśnienie do treningów biegowych. Zaczynam w ten weekend. I mam propozycję: kto się przyłączy? Zapewniam wszystkich, którym przyjemność sprawia bicie życiówek, że mocna podbudowa zimowa da wam mnóstwo wiosennych radości. To co?
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.