‚Jeszcze o Paddingtonie’. To moja ulubiona książeczka z dzieciństwa. Kto zna? A dziś będzie ‚Jeszcze o babingtonie’. Rano Polskę przywitało mroźne grudniowe słońce. Wzięliśmy letni sprzęt do badmintona – rakietki i siatkę z masztami. I jak za dobrych, ciepłych dni wyszliśmy na podwórko. Nasze boisko (to które zaanektowaliśmy po koszykówce pod urwanym koszem) jakby na nas czekało. Linie odmalowane, piasek uprzątnięty. I pograliśmy sobie w grudniowego badmintona. Przyznam, że miałem wcześniej moment zwątpienia, kiedy otworzyłem rano okno i poczułem się jak w tej fajnej reklamie, gdzie ludzie chodzą z kostkami lodu na głowach. Ale założyliśmy ciuchy, rękawiczki, czapki i było ok. Ściślej, ja założyłem. Bo Moja Sportowa Żona nawet w największe mrozy nosi kurteczkę-pępkówkę a la Jennifer Lopez, rękawiczki zakłada dopiero przy minus dwudziestu, żeby nie zgubić, a czapkę przy minus pięćdziesięciu co w naszej szerokości geograficznej się nie zdarza. Budzilibyśmy na podwórku zapewne jeszcze większą sensację niż podczas letnich rozgrywek. Ale nie budziliśmy, bo nie było w kim. Podwórko było jak wymarłe. Ciężko się ludziom przełamać i uznać, że w zimne dni też można wyjść się wyżyć na dworze. Chyba, że na narty. Ale w naszej szerokości geograficznej (równoleżnik warszawski) to niemożliwe. Potem pojechaliśmy z MSŻ oddać krew, to już trzecie podejście. Pokłóciliśmy się trochę w samochodzie (MSŻ ma stan napięcia, bardzo się stara, ale nie zawsze jej wychodzi). I skoczyło mi ciśnienie, a że i tak ciągle balansuję na granicy nadciśnienia, to lekarka mnie odesłała. MSŻ lekarka też odesłała, bo miała ciśnienie za niskie. Chyba następnym razem powinniśmy zrobić tak: ja powinienem dotrzeć do stacji krwiodawstwa łagodnym joggingiem, co sprzyja obniżeniu ciśnienia. A MSŻ powinna jechać samochodem z mapą przed nosem, żeby ciśnienie jej skoczyło. A córka przedszkolak powinna sobie trzymać na kolanach misia Paddingtona, żeby wytrzymać w tej sportowej rodzinie.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.