3 grudnia 2006

Pamiętam to z jakiegoś filmu: nie ma drugich miejsc, są tylko pierwsze. Ale bo ja wiem? Film był o kierowcach Formuły 1. Stary mistrz uczył młodego ambicji, woli walki. I żeby nie cieszyć się dobrą jazdą, tylko zębami walczyć o zwycięstwo. Bo liczy się tylko pierwsze miejsce. A z drugiej strony nasz mistrz Adam Małysz, który mówił, że dla niego liczą się dwa równe (dobre) skoki. Jak między tym ma odnaleźć swoją prawdę biegacz. A jak kibic. Najpierw ja jako kibic. Przeżyłem dziś przerażenie, kiedy Brazylia wystrzelała nas w pierwszym secie jak myśliwi strzelający do kaczek. Uniesienie, kiedy w drugim secie walczyliśmy jak husaria. I zawód, kiedy tuż przed metą seta polska konnica dała się wyprzedzić. A w trzecim secie narastał coraz większy smutek. Potem trzeba było się z nim pogodzić. Moja Sportowa Żona szybciej odzyskała radość ze zdobytego srebra i nie chciała mi przyznać racji, że te całe mistrzostwa były jednak trochę jak bardzo udany stosunek seksualny, ale bez orgazmu. A z drugiej strony leży na wadze to, czego człowiek nauczył się na wyścigowych ścieżkach. Że czasem walczysz o zwycięstwo (z rekordem życiowym, założoną barierą czasową, znajomym biegowym). A czasem o dobry bieg, który może przynieść ci rekord, a może przynieść ci też tylko satysfakcję. I aż satysfakcję. Dziś tylko teoretyzuję, chociaż w Kabatach był rozgrywany ostatni bieg sezonu na 10 km. Nie startowałem nie tylko z powodu meczu siatkarzy. Ale dlatego, że ja naprawdę teraz przechodzę głębokie roztrenowanie i start nie przyniósłby mi ani żadnego zwycięstwa, ani satysfakcji. Widziałem w wynikach, że na starcie pojawiło się kilkudziesięciu debiutantów. To dobra wróżba: Polska biega.

Updated: 11 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.