Rzeźnik, Rzeźnik, Rzeźnik. Bieg, który opanował naszą wyobraźnię, stał się mitem, a jednocześnie był dramatem rozgrywającym się na naszych oczach, chociaż w samym kącie kraju. Rzeźnik, który wykosił Dzikiego przed startem, a Andantego dziabnął na trasie. Rzeźnik, którego pokonali w nierównej walce Johnson ze Sfinksem. (Nie mam zdjęcia z połonin, ale jeśli mi ktoś podeśle na mail, to chętnie wstawię). Chwała bohaterom, jest Wam czego gratulować.
– Jeżeli by mnie coś z biegania interesowało, to wyłącznie Rzeźnik – powiedziała mi wczoraj żona Kamila, Ula. A wiecie dlaczego o tym piszę? Bo na sobotnim treningu odkryłem w bieganiu różnorodność, z jakiej sobie wcześniej nie zdawałem sprawy.
Najpierw piątek. Kiedy bohaterowie biegli w Bieszczadach, wstałem, zrobiłem serię brzuszków, spotkałem się z Danielm i pojechaliśmy do Puszczy, do Truskawia. A tam po czwartkowym oberwaniu chmury – jezioro na drodze, obiec się nie da, bo z traw wyrasta bajoro, na drugiej drodze to samo, na trzeciej, czwartej, więcej dróg tam nie ma. Nie zdecydowaliśmy się na treningowego Rzeźnika czy też raczej Katorżnika, ale zobaczyliśmy namiastkę biegania rzeźnickiego, krosowego, przygodowego. Pojechaliśmy do Wólki, pobiegaliśmy półtorej godziny powoli.
W sobotę pobiegłem na tartanowe interwały na Koncertowej. Próbowalem biegać po 333, 666 i tysiąc metrów w tempie szybszym niż będę potrzebował na piątkę – po 3:30 na kilometr. Tylko na jednym kółku mi się to udawało. No nie mogłem.
W drodze do domu zrobiłem jeszcze sześć przyspieszeń po 20 sekund. I na czwartym: Eureka! Zacząłem trochę spontanicznie mocno pracować rękoma, jak amerykański brojler w biegu na 100 metrów. Odbijać się zacząłem mocniej, minimalizując czas, w którym stopa styka się z ziemią. Krok mi się przez to wydłużył, a noga w fazie tylnego wahadła zaczęła się zbliżać do pośladków. I sam nie mogłem uwierzyć: tempo na stoperze 3:01. A poprzednie dwudzestki robiłem po 3:20-25.
Normalnie, jakby mi ktoś guziczek w obudowie przełączył. Zdałem sobie sprawę, że bieg maratoński – z nadrzędnym paradygmatem oszczędności i ekonomiczności, z płaskim krokiem (jakby się jechało na nartach), z delikatnym traktowaniem aparatu ruchu – to jedna dyscyplina. A ściganie się na piątkę, z energią, z włączeniem pracy rąk realnie do ruchu, z przedłużoną fazą lotu – to dyscyplina zupełnie inna. I że obie może nie różnią się jak język chorwacki i chiński, ale powiedzmy jak kenijski i etiopski (wiem, nie ma takich języków, ale chodzi mi o pewną metaforę). Trzecią dyscypliną będą rajdy przygodowe – powiedzmy że suahili. Można by pewnie jeszcze wyróżnić biegi górskie (ugandyjski). A Rzeźnik pewnie będzie gdzieś pomiędzy dwoma ostatnimi (angolański).
W sobotę po treningu zrobiłem sobie trochę sprawności na domowym płotku z mopa (plus porządne rozciąganie po). A w niedzielę biegania nie było, wziąłem się za to za wzmacnianie pasa barkowego, przede wszystkim naramiennego – on najbardziej odpowiada za zamachową pracę ramion. Porozciągałem gumy i pomachałem hantlami Mojej Sportowej Żony.
Staram się profilować treningi pod piątkę wyborczą (bo będzie dziewiętnastego, w wigilię wyborów). Będzie w tym tygodniu jakieś spokojniejsze bieganie, ale tydzień zacząłem od prawdziwego hard core’u. Spotkaliśmy się z biegającym szefem na stadionie na Agrykoli. Najpierw 10 minut ciężkiej piłki, a potem trochę truchtu i jedziemy. 400 m (kółka wychodziły w tempie między 3:10 a 3:15 na kilometr), 2 minuty przerwy, 800 m (między 3:20 a 3:30).
Nie ma puenty. Puenta będzie dzień przed wyborami. Jestem optymistą, chociaż takiego zakładu, że życiówka to Komorowski, a porażka to Kaczyński, bym nie przyjął.
biegofanka
2010/06/07 21:41:30
Ja też mam hard core… ale od marca w pracy… zwaliło mi się tego tyle, że nie wiem, jak biegam, wychodzę po prostu wieczorem i biegnę bez większego zastanowienia, choć plan treningowy na tydzień z góry przygotowany, ale modyfikuję go na bieżąco. W trakcie widzę, na ile mam siły pobiec i decyduję się, czy będzie siła, czy jednak interwały, albo dłuższe wybieganie, choć długich treningów mam teraz mało. Dopiero po sobotnim GP biorę się za plan treningowy pod maraton. Ostatnio nawet mi się przyśnił mój debiut na tym dystansie…
–
quentino-tarantino
2010/06/07 22:30:20
biegofanko – to mnie ucieszyłaś z tym snem..pamiętasz jak mi się przyśnił Twój debiut 🙂
Rzeźnik – temat dla mnie nie na razie nieaktualny. Gdy (jeśli) nauczę się biegać po płaskim to postaram się znaleźć termin bez pory deszczowej. Sfx, Johnson – ile zajęłoby rekreacyjne przejście trasy Rzeźnika ?
Wojtek – możesz zapytać TSŻ o Jej zdanie na temat 6 Weidera? Zacząłem tydzień temu a cały „turnus” trwa 42 dni. Pytanie dotyczy wartości/jakości takiej eskalacji powtórzeń na efekt końcowy. Już widzę, że dam radę ale czy takie tłuczenie ilościowe ma sens…
–
ocobiegatu
2010/06/07 23:26:57
Niestety dziś wieczór muszę tu wystąpić jako mleko 0,5% -entowe a żadna tam śmietanka..:). Trochę mnie przeraziło co powiedziała żona Kamila bo to jest pójście w bieganie w strone ekstremalna… Zresztą to jest znane ( niestety i na Polska Biega) , że liczy się tylko maraton , rzeźnik a jak ktoś biega tylko na 3km to już jest jedynie tylko zsiadłym nieraz a i często podstarzałym mlekiem..:).
Jest to parcie na maraton, ultra niestety ciągle a jest to w sumie szkodliwe dla zwykłego rekreacyjnego biegacza bo on czuje się po prostu źle z tym medialnym szumem bo nie wie o co chodzi..Weźmy akcję Polska Biega. Jest piękna akcja aby biegać , ot biegać…a później od razu akcja maraton…Znaczy się śmietanka biega maraton a inni to mleczko..:).
Nie chodzi mi o rzeźnika – ja tych zawodników podziwiam tak samo jak kogoś kto zrobił K2 we wspinaczce ale ani mi w głowie robić to K2..
Dla mnie pan co u mnie w parku robi NW stale , ma radio podręczne ze sobą i stale go widzę w ..M80 też robi Rzeźnika .. Trochę się dziwie , bo na blogu było ostatnio o tym , że nie jesteśmy sportowcami a jednak jest opcja , ze mamy byc..:)
–
sfx
2010/06/08 06:40:39
quentino.
rekreacyjne przejście rzeźnika wyszło by poniżej granicy 14h. naprawdę.
rzeźnik jest łatwiejszy i przyjemniejszy niż maraton. żaden to honor dotrzeć do mety, oczywiście jeśli po drodze nie wydarzy się coś, co niweczy plany – kontuzja.
a więc po moich całościowych przemyśleniach muszę stwierdzić że…
… naprawdę dziwię się tym, którzy tego marszobiegu nie ukończyli z przyczyn innych niż kontuzje. jest to naprawdę trudne, by nie dotrzeć do mety.
oco. myślę, że powinieneś nam gratulować chodu, może nie sportowego, ale górskiego 🙂
–
johnson.wp
2010/06/08 10:34:32
oco – masz nie 0.5% a 100% rację. Myslę, że każdy z nas, także my na tym blogu, biega jednak dla siebie, a nie dla medialnego szumu. W Cisnej gaworzylismy o tym po co to robimy. Ja myslę, że po to, by znaleźć odrobinę sensu wolnego od celów utylitarnych. Jeden czołowych alpinistów francuskich lat 50-tych nazwał to „niepotrzebnymi zwycięstwami”. Pewnie, że ktoś nas pochwali, nawet wybałuszy oczy – fajnie jest pójść do pracy w tej żółtej koszulce. Nie mówię jednak innym, że jestem bohaterem, mówię, że jestem z siebie dumny. Lubię dzielić się tą radością…
W Rzeźniku nie ma nagród. Gdyby były, pojawiła by się sportowa czołówka i rekord trasy zszedłby pewnie grubo poniżej 8 godzin. Nie chciałbym powiedzieć, że każdy sport zawodowy to jest strzyżenie owiec albo rąbanie drewna na czas, żeby sprzedac jak najwięcej, ale np. tenis dokładnie na tym polega. Rąbiesz, rąbiesz, rąbiesz, żeby po kilku latach wreszcie móc z tym skończyć. My amatorzy, którzy nie pobiegną maratonu poniżej 2:08, ani Rzeźnika, poniżej 9 godzin, chcemy cieszyć się bieganiem jak najdłużej. Tyle tylko, że zabawa pojawia się dopiero na pewnym stopniu umiejętności. Kto z nas nie chciałby polecieć jak ptak, po horyzont? Dlatego mam parcie na maraton, a nawet ultra.
–
johnson.wp
2010/06/08 10:45:05
sfx – Rzeźnik był łatwiejszy niż maraton, ale dla Ciebie, bo biegłeś w tempie znacznie wolniejszym niz Twoje mozliwości. Spróbuj pobiec tak jak Marek Szopa. On miał potem potężne zakwasy, a jest o niebo szybszy od Ciebie w maratonie. Ja też mogłem robić jescze przysiady, ale jest wiele relacji o zawodnikach, którzy płakali z bólu na zejściach. Popatrz ilu zrezygnowało i spróbuj nimi nie pogardzać. Nie każdy jest taki dobry jak Ty czy ja, czy Andante. Myślę, że część z nich też naprawdę przykładała się do treningu. Może to był niestety jedynie trening turystyczny. Część na pewno pobiegła na wariata, dla szumu medialnego, i odpadli już na pierwszym czy drugim etapie. Reszta walczyła, a ci co dobiegli do Smereku tez są dla mnie ultra.
–
johnson.wp
2010/06/08 10:51:24
quentino – turystycznie, nie rekreacyjnie, czerwony szlak od Komańczy do Ustrzyk jest wyceniony na 23 godziny. Tak mówią mapy i przewodniki, które sporządzili przewodnicy gorscy znający „srednią krajową”. Rekreacyjnie, w towarzystwie kogoś kto ma kłopoty np. ze schodzeniem po stromym zboczu, trzeba doliczyć 25% czasu. Z Ustrzyk na Tarnicę, a to jest najpiekniejszy kawałek Bieszczad, i z powrotem do Wołosatego to jeszcze dodatkowe 7h. Do Cisnej możesz byc rozczarowany, bo lasy zasłaniają widoki. Dla mnie góry dają radość jak coś widać 🙂
–
wojciech.staszewski
2010/06/08 13:53:29
Johnson – dawno nie zdarzyło mi się widzieć, żeby ktoś tak dokładnie napisał to, o czym myślałem.
Oco – chyba jednak myślimy podobnie. O tym napisałem ten odcinek bloga – że można znaleźć w bieganiu różne zabawy. Ulę, która zresztą w ogóle nie biega i pewnie nigdy nie będzie, kręciłby tylko Rzeźnik, bo taką ma osobowość. Innych może kręcić maraton jako wyzwanie. A innych dobry bieg na 5 km – co wcale niekoniecznie musi oznaczać maksymalnie szybki, bo nie każdemu chodzi o wyścigi; dobry to może być wystarczająco szybki, pewny, sprawny, z przyspieszaniem, z uśmiechem itp.
Bohaterami weekendu są dla mnie Johnson i Sfinks, a w drugiej kolejności Andante (u którego trochę mniejsze bohaterstwo rekompensuje trochę większy dramat). Bohaterem poprzedniego chyba weekendu byłeś Ty, na pudle. A codziennymi bohaterami są Ci, którzy biegają, biegają, biegają i coś, cokolwiek osiągają, starają się osiągnąć, w walce o swoje cele osiągają zwycięstwa, porażki albo przeżywają dzięki bieganiu nieoczekiwane zmiany w życiu.
–
nuggers
2010/06/08 15:02:29
co do szóstki weidera to wydaje mi się, że jej sedno tkwi w niepozwalaniu mięśniom na zbytni odpoczynek (zwłaszcza, że tylko brzuch można ćwiczyć na siłowni codziennie, oczywiście od pewnego poziomu wytrenowania a nie prosto z kanapy po 6 latach picia nań piwa).
ze swojej strony jestem w trakcie poczynienia pierwszych ruchów ku zostaniu maratończykiem – już upatrzyłem sobie przyszłoroczną imprezę, data odnotowana w kalendarzu, a że chcę to połączyć ze zwiedzaniem miejsca, którego nie miałem okazji wcześniej zobaczyć, to dziś już pewnie nabędę bilety lotnicze.. 😉 i mam zamiar mieć ogromną frajdę z odliczania miesięcy do startu i biegania biegania biegania 🙂
–
kalabris
2010/06/08 20:07:41
witajcie – gratuluję wszystkim, którzy zmierzyli się z Rzeźnikiem i coś z tej przygody zabrali ze sobą na równiny.
Ja w ten weekend dla odmiany ustanowiłam dwie antyżyciówki – w Gnieźnie na 10km i w połówce do Bydgoszczy. I włosów z głowy nie rwę, bo zwłaszcza w niedzielę znów poczułam radość biegania, gdy przestałam patrzeć na zegarek i ścigać się ze sobą. dałam się ponieść, byłam anty-sportowcem.I przekroczyłąm metę w skwarze z uśmiechem, bez zgonu.To ciekawe doświadczenie – świadomie zrezygnować z jakiegoś wyniku (ale wstyd pzed członkami klubu…) na rzecz funu.
–
quentino-tarantino
2010/06/08 21:16:11
Przez kolano uciekły mi biegi w Janowcu Wlkp. i w Toruniu ale dalej mnie nosi więc zapisałem się na pewien start w…na razie nie napiszę gdzie bo zaraz szperacze internetowi by wyszperali ;-). No i aż się prosi o konkurs – pierwszy raz wpisałem nazwę klubu, który powstał w mojej głowie ale związany jest z tym blogiem…a więc podpowiedzi:
– nazwa jest trójczłonowa,
– kombinacja pierwszych liter daje skrót START (z jednego członu są 3 litery z pozostałych dwóch po jednej),
– użyłem nie tylko polskich wyrazów.
Nagroda – podczas tegorocznego maratonu w Poznaniu zapewniam nocleg i PPP (Private Pasta Party – w sensie w domu 😉
–
piotrek.krawczyk
2010/06/08 23:16:02
STAry Rympał Tarantino? Rympał to skrót, co czasem wydłuża trasę o kilkanaście procent. Stary to nazwanie kogoś z zażyłością w historii znajomosci, a Tarantino to Tarantino.
–
ocobiegatu
2010/06/08 23:16:34
(STA)ry (R)amol (T)renuje..)
no przecież to mój klub..:)
a ledwo co 4 : 0 …..
–
ocobiegatu
2010/06/08 23:18:26
jejku – z Dzikim być może przegrałem o 32 sekundy….)
–
ocobiegatu
2010/06/08 23:21:06
no może – Sta(le) R(ewelacyjny) Tarantino….
–
quentino-tarantino
2010/06/08 23:23:05
Dziki, oco – normalnie mnie rozwaliliście ! 🙂
Blisko, blisko ale…pominięcie moją skromną osobę…są ważniejsi na tym blogu…
No i „zagramaniczne” słowa się też pojawiają…
–
quentino-tarantino
2010/06/08 23:24:03
…miało być – pomińcie 😉
–
piotrek.krawczyk
2010/06/08 23:27:43
Johnson – dziękuje za słowa o uczestnikach Rzeźnika, co nie dali rady. Nie znasz mięśnia ani godziny (Tarantino). Kilka par znam i zdziwiłem się, że stanęli na starcie. Pojachali na fan bez zamiaru ukończenia. Znam też pary, o których wiem, że były gotowe. I też skończyli na Żebraku lub w Cisnej. W tym gronie Dziki jest cieniasem co nawet nie przyjechał w Bieszczady na zawody. A młodym wilkom jak Sfx można wybaczyć. Dzieci są bez winy 🙂
–
ocobiegatu
2010/06/08 23:32:05
RAT(uj) S(zkielecie) T(arantino)
a właśnie 5 do 0 !
–
piotrek.krawczyk
2010/06/08 23:33:35
STArs Running’s Towarzystwo
–
quentino-tarantino
2010/06/08 23:35:42
No Panowie, ciepło ciepło…jeszcze daleko ale już się pierwsze światełko w tunelu pojawiło…:-)
–
ocobiegatu
2010/06/08 23:39:33
na razie mamy szóstke czyli dobry wynik w szkole..:)
ale może będzie szczęśliwa dla Hiszpanów siódemka czyli 7 : 0..
–
quentino-tarantino
2010/06/08 23:40:51
Przy 2:0 powiedziałem (na głos niestety :-), że obawiam sie pogromu rzędu 7 lub 8 do zera…
–
ocobiegatu
2010/06/08 23:49:57
TAT(o) R(un) S(zkielet) i to jest to !!!!!!!!!
a mecz , na szczęście skończony nie wymyślam więcej dzis
dobranoc dla dorosłych a dla dzieciaków dobranocniki..:)
–
czepiak.czarny
2010/06/09 00:01:44
Przegrałam zakład, wierzyłam w naszych chłopców i wynik 0:5 😉
–
bolek.03
2010/06/09 08:27:12
@johnson – moja mapa wyceniła trasę rzeźnika na 25 h. Wydaje mi się jednak, że te mapowo – przewodnikowe czasy są podawane „z górką” i dotyczą raczej wolno chodzących osób mających jeszcze plecak. Ja trasę szacowaną na godzinę (Przełęcz Wyżna – Chatka Puchatka) pokonywałem w tempie spacerowym z synem czterolatkiem w ok. 50 min. Czyli mapowa „górka” to jakieś 15 proc.
–
sfx
2010/06/09 09:49:50
Więc przepraszam za moje głupie gadki.
Wszyscy Rzeźnicy są wielcy, ale… oprócz mnie – nie czuję się jakiś inniejszy, z powodu ukończenia. Szczerze… to głupio mi z tymi wszystkimi gratulacjami ze wszystkich stron (i nie dotyczy to jedynie tego blogu). Oczywiście dzięki wszystkim, ale bohaterem jest ten, kto okupił start choćby bólem mięśni, nierzadko kontuzją, albo po prostu wyczerpaniem… w sumie to i znalazłoby się znacznie więcej przyczyn nieukończenia, niż te które wcześniej przytoczyłem. Kajam się.
Ja byłem tylko samolubnym uczestnikiem czegoś, co chcę poznać za rok i johnson może mieć do mnie słuszne pretensje. Następnym razem (o ile wszystko się uda) postaram się być po tej drugiej stronie – pewnikiem wyczerpanych.
–
quentino-tarantino
2010/06/09 16:47:43
Gra w piłkę z Hiszpanią to jak ściganie się w maratonie z Kenijczykami. Tyle tylko, że po biegu nie ma kaca…
–
piotrek.krawczyk
2010/06/09 22:16:38
A ja nie odpuszczam, bo uwielbiam wygrywać konkursy. STArzy Ramole Training 🙂
–
piotrek.krawczyk
2010/06/09 22:20:35
A to już napisał Ocobiegatu! Niezamierzony plagiat. To inaczej:
STAry, Rusz Tyłek. Dziki
–
quentino-tarantino
2010/06/09 22:24:09
Dziki- do jest wojownik, walczy do upadłego 😉
Kolejna podpowiedź – nazwa którą wpisałem zapisując się do biegu nie jest tak super fajna jak te które podaje Dziki i Oco…:-) Chociaż…
Nastepne naprowadzenie…początek jest bardzo zwiazany z najważniejszą osobą na blogu…a potem już z górki – dwa wyrazy „niepopolskiemu”…
–
ocobiegatu
2010/06/09 22:32:57
STAszewski Run Team
–
ocobiegatu
2010/06/09 22:34:16
albo odwrotnie – ART Team Staszewskiego – wszak wszyscy jesteśmy artystami..:)
–
piotrek.krawczyk
2010/06/09 22:35:28
A tu nie ma słowa po angielsku. To inaczej: STAszewski Running Team
genialne! wygrałem. Zwalam Ci się Tarantino na chatę! :))
–
quentino-tarantino
2010/06/09 22:37:47
Staszewski mnie zabije…oco – ju ar de łiner!
Nagroda do „odbioru” podczas maratonu poznańskiego! Zapraszam!
Z ostatniej chwili !
W związku z rewelacyjną postawą Dzikiego, Komisja Konkursowa oznajmia co nastepuje:
Organizator ufundował drugą RÓWNORZĘDNĄ NAGRODĘ!
Dziki – zapraszam na MP2010 – nocleg i sowicie zastawiony stół czekają!
–
piotrek.krawczyk
2010/06/09 22:39:04
Ocobiegatu. Jesteśmy braćmi syjamskimi? Niezależna odpowiedź moja. Przysięgam, że bez wglądu w podpowiedź, bo działam na iPhonie.
–
quentino-tarantino
2010/06/09 22:41:07
No Panowie, liczę na Waszą obecność w październiku! Nie mówię, że już dziś kupiłem makaron na PPP…:-)
–
ocobiegatu
2010/06/09 22:50:37
Ale numer . Muszę sie z kolei pochwalić , że moja odpowiedź była bez podpowiedzi quentino – dopiero poznej przeczytalem bo mi sie tradycyjnie neostrada zwinela..:).
Jutro Wojtek znów zobaczy rano , że myszy harcowały na blogu po nocy..:).
Quentino – super team wymysliles – oglaszam Cie honorowym obywatelem Wrocławia i Mistrzem interpretacji słówek a la kabaret Elita..:)
–
piotrek.krawczyk
2010/06/09 22:54:31
Tu Dziki.
Przyjmuję nagrodę 🙂 Należała się 🙂 A mózg jeszcze mi dymi. Gratuluję oczywiście konkurentowi Ocobiegatu za szybki komputer i wgląd w myśli Dzikiego :)) Znaczy będziemy spali w jednym łóżku i jedli z jednej michy. To dodatkowy bonus 🙂 Dziki
–
quentino-tarantino
2010/06/09 22:57:13
Żeby nie było, że to ściema to zapisałem sie na 19 czerwca na dychę w Stargardzie Szczecińskim- http://www.szwla.pl , zakładka po prawej Lista startowa
Mam tylko nadzieję, że Wojtek się nie obrazi z powodu użycia nazwiska…Zastanawiałem się czy wpisać Polska Biega i…no i wyszło jak wyszło…
Dlaczego Stargard? – W Poznaniu w najbliższym czasie nic dla mnie nie ma do biegania a Stargard to niespełna 2h pociągiem.
–
quentino-tarantino
2010/06/09 23:00:46
Dziki – będziesz miał do wyboru albo solo kimanko albo…duet z Oco 🙂 jak się dogadacie…tylko żeby z tego nie wyszły jakieś OcoDziki albo DzikiCzyCo 🙂
–
ocobiegatu
2010/06/09 23:02:54
Dziki – również gratuluję a że pod rząd dwa wieczory tak intuicyjnie wpadamy na siebie na blogu co kilka minut to coś w tym jest …co się nazywa chyba Wigry naokoło..:).
–
piotrek.krawczyk
2010/06/09 23:09:33
To ja Tarantinego ogłaszam zaocznie Biegającym po Puszczy. Kampinoskiej. Jak będziesz w stolicy daj się tam Dzikiemu zawieźć na bieganie. Potem będziesz sam przyjeżdżał z Wielkopolski bez liczenia benzyny. Jak nie – poznaniak.
–
czepiak.czarny
2010/06/09 23:11:40
Wygrałam na swój sposób, tę nazwę wykombinowałam wczoraj (konkretnie: Staszewski Running Team), ale jako że znowu zakopuję się pod kołdrę, zabrakło odwagi żeby ją wpisać. Te dni bez biegania, i ciągłe wcześniejsze przerwy zrobiły swoje, jest masakrycznie słabo, źle, wolno, ciężko, i doszłam do wniosku, że do klubu biegających mi daleko. Zakładam nowy, dla człapaków.
Wczoraj, żeby szybciej skończyć kpinę, a nie bieganie, zrobiłam powrót interwałowy, nie dla jakiegoś zamysłu treningowego, byleby tylko szybciej wrócić do domu 😉
–
quentino-tarantino
2010/06/09 23:20:02
Cieszę się z tego małego funu około konkursowego…taka drobna uwaga – to był chyba pierwszy konkurs bez szukania w guglowni i odpowiedzi nie padały po 2 minutach od pojawienia się pytania…trochę pomyśleć trzeba było. Tymbardziej wielkie gratki !
–
czepiak.czarny
2010/06/09 23:49:06
Znów burze i znów sieć głupieje
Gratuluję zwycięzcom, Quentino nazwa jest wyśmienita i wierzę, że godnie będziesz reprezentował klub w stargardzie 🙂 Jutro mam budzik na 3.30, by wyczłapać swoje w chłodzie 🙂 Ja, sowa, wstanę. Wstanę. Wstanę..
Dobranoc 🙂
–
johnson.wp
2010/06/10 10:27:51
quentino – rzeczywiście zapisałeś się pod tym wezwaniem :). Jako członka tego samego zakonu kusi mnie ta impreza. Mam tylko tyci problem. Zdrowotnie zniosłem Rzeżnika bardzo dobrze – toteż nóżki zaczynają wyrywać do galopu, ale chucham na zimne, bo doświadczyłem lekkiego zapalenia okostnej w typowym miejscu po masywnym zbieganiu, czyli tuż nad kostkami stóp. Szczypało trzy dni ale wciąż czuje takie mrowienie- czyli sprawa się jeszcze nie zagoiła. Nigdy tego nie miałem. Marek zwycięzca zalecił zastrzyk ze sterydów. bo jemu to się zdarza częściej, ale nie mam serca wędrowac po ortopedach.
cze-cza – co byś zaleciła doustnego, bo maści to wszystkie są na to, co oznacza że nie wiadomo ktora dobra.
–
czepiak.czarny
2010/06/10 11:42:41
Johnson, primo, nic bym nie zaleciła, bom nie lekarz 😉
secundo – lekarz 🙂
tertio – jako zwolennik łykania w ostateczności elmetacin w psikaczu, jak chcesz łykać – diklofenak (olfen 75 sr), indometacyna (elmetacin), nimesulid (nimesil w granulacie, coxtral w tabsach), do tego coś na żołądek – omeprazol, pantoprazol itp. I takie tam ogólne: lód, odpoczynek, słuchanie śpiewu ptaków, czytanie poezji, oglądanie piłki kopanej 😉 Na pewno nie wzięłabym zastrzyku.
–
quentino-tarantino
2010/06/10 12:04:38
johnson – kuruj się i…jedziemy 😉
Dwa poranne zdziwienia:
1. Wiedząc w jak pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnej temperaturze trzeba dziś wybiec na trening, ruszyłem już o 7:50…okazało się, że co najmniej o godzinę za późno…masakra! Wilgotność, temperatura, zawiesina w powietrzu ( patrz:wilgotność)…pięknie! Ja już po niedzielnych relacjach z Maratonu Metropolii zdecydowałem, że nigdy nie pobiegnę w maratonie gdy będzie powyżej 25C – po co tyle zachodu – można pobiec na 3:30 w saunie, efekt będzie podobny…
2. Różnych narzędzi biegowych już próbowałem, ze szczególnym naciskiem na BNP ale nigdy nie biegłem klasycznych „tysiączków”…niedopatrzenie jego mać…
Czy muszę dodawać, że zacząłem za szybko a potem…się tego trzymałem jak baran…
Sponiewieranie drugiego stopnia ale…po treningu…zadowolony jak Quentino po sponiewieraniu 🙂
Za tydzień się ogarnę i będę książkowo „ślimaczył” 🙂
–
ocobiegatu
2010/06/10 12:41:07
Konkurs był emocjonujący i dramatyczny , jak to w sporcie..:).
A oto moje kulisy. Juz miałem iśc spac ale mysle – a zajrze co tam na blogu a tam widze Dziki ruszyl z odpowiedzia..No to zapisalem sobie na kartce START i wpadlem na odpowiedz , ktorej juz bylem pewny ! W tym czasie zawiesil mi sie net i musialem zresetowac kompa. Wracam na blog a tam juz odp. Dzikiego i quentino ! Z przerazeniem stwierdzilem , ze moje juz rozstrzygniete?..:). Pobieznie przeczytalem teksty i od razu wrzucilem odpowiedz. Druga dalem za chwile bo wiedzialem , ze moge nie zdazyc gdyz czai sie Dziki..:). A tu Dziki dodal odpowiedz !
Czyli jak w sporcie – decyduje przypadek, umiejetnosci i szczescie..:)
–
corvus78
2010/06/10 14:31:24
Johnson sterydy jak sam wiesz jako biolog to ostateczność, mogą wywołać demolkę w homeostazie;
jeśli mogę to poleciłbym Dicloberl retard (diclofenac) ze względu na to, iż bierze się tylko jedną tabletkę dziennie, a Ty prawdopodobnie tak jak ja tabletek nie łykasz i nie masz takich przyzwyczajeń jest to bezpieczniejsze trudniej zapomnieć. Podobnie jak Czepiak polecam również Nimesil (nimesulid) tylko, że w saszetkach do sporządzenia zawiesiny z kilku źródeł słyszałem, że jest to bardzo dobry lek. Moim zdaniem, a raczej ortopedy u którego byłem z kolanem powinno się dać tym lekom zadziałać, czyli chwila odpoczynku była by wskazana. Czy brać coś osłonowego na błonę śluzową żołądka, tego nie wiem, ważne aby nie połykać na czczo.
W razie jak byś miał jakiekolwiek pytania to śmiało pisz mam kilku znajomych lekarzy i mogę się skonsultować.
Życzę szybkiego powrotu do pełni zdrowia, bo pamiętaj, że razem z Quentino mamy zakontraktowane Twoje usługi przewodnickie na nadwarciańskich ścieżkach (oczywiście jak woda opadnie i moja smycz ulegnie znacznemu wydłużeniu- wszystko jest na dobrej drodze).
Quentino pogoda niestety nie sprzyja bieganiu, ja najlepiej czuję się na biegowych ścieżkach od jesieni do wiosny, a biegać w zimie uwielbiam,….dlatego też dzisiaj, jak większość z nas idę wieczorem pobiegać…
Pozdrawiam wszystkich
–
wojciech.staszewski
2010/06/10 14:57:37
O rany
człowiek przez dobę nie zagląda, a tu takie niespodzianki.
Quentino, dawno nikt mnie tak nie dowartościował, może poza MSŻ 🙂 Dzięki.
Ale to paradoksalne, że to akurat Ty, najbardziej krnąbrny uczeń 😉 Nie tylko nie chciałeś się mnie posłuchać, żeby biegać wolniej, ale przekonałeś mnie, żeby się zastanowić, czy niektórzy nie mają tak, że lepiej, żeby biegali szybciej.
Powodzenia w Stargardzie. Oby to był dobry weekend. Ja w tym czasie startuję na Ursynowie, a Komorowski w Polsce, całej Polsce.
–
wojciech.staszewski
2010/06/10 14:59:18
czepiak – wyłaź spod kołdry. Możesz biegać – biegaj. Nie możesz – rób brzuszki, grzbiety, lifty, squaty, płotki z kija od szczotki. Weź swoje łoże i chodź, to mój ulubiony cytat z tej książki
–
quentino-tarantino
2010/06/10 15:24:12
Krnąbrny – to już raz oco w stosunku do mnie użył , więc coś musi być na rzeczy;-)
Ja mam tak, że mogę się z kimś albo z Kimś raz po raz nie zgadzać ale docenić, jeśli jest za co nie zapominam…
A co do weekendu 19/20 czerwca…ja pobiegnę najlepiej jak umiem, i zagłosuję podobnie…a reszta jak mówił klasyk – „reszta w rękach konia”…;-)
–
johnson.wp
2010/06/10 15:42:51
cze-cza, corvus – jasne że nie chcę tego koksu, jeszcze mi klata urosnie 🙂 A w mędzyczasie udało mi się nakłonić do współpracy moją lekarz rodzinną i szybko wypisała mi to co chciałem czyli Dicloberl retard. Odbyło się bez kolejek, niesamowite, jak jest pogoda to emeryci nie chorują i nikogo nie było. Odpoczywam już tydzień, bo jestem ambicjonalnie nasycony i nigdzie mnie nie pędzi. Cos tam czuję ale neprawdę tylko takie mrowienie. Daję se luz – jak to mówią w pyrlandii. W sobotę rekreacyjny wyjazd do Kazimierza nad Wisłą. Zobaczymy czy uda nam sie dopłynąć…
–
johnson.wp
2010/06/10 17:30:14
pojawiają się relacje z Rzeźnika
quentino, bolek, sfx – pod tym linkiem piękne porównanie niegdysiejszego przejścia turystycznego (bynajmniej nie rekreacyjnego) z niedawnym biegowym 🙂
pk4.pl/2010/06/09/bieg-rzeznika-relacja/
–
czepiak.czarny
2010/06/10 18:21:11
Johnson, Corvus, diclobel retard to 100 mg, ja ćpałam 2 x olfen75 mg o przedłużonym uwalnianiu. Nie lubię diklofenaku, bo śpię po nim, otumania. Tak jak Corvus napisał imo najciekawszy z tego menu to nimesil w granulacie do rozpuszczania. Jednak brałabym z osłonowym, szkoda żołądka.
Wojtek, ależ ja biegam, ćwiczę ogólnorozwojówkę, tylko mam (bluzga) na swoją kondycję po przerwie. Liczbowo: zamiast 120-150 pompek (w 5 seriach) robionych bez jakiegoś wielkiego wysiłku, machnęłam wczoraj 60 (3 serie, padłam). Załamałam się formą, a raczej jej brakiem. Jedynie w pompkach na trica nie ma regresu, zawsze był słaby, więc nie ma z czego być gorzej 😉 Człapanie po przerwie jest niebotycznie wolne, a i tak ciężko idzie. Wstyd mi za siebie, tak słabo dawno nie było. Pozytywnie: od jakiegoś czasu nie robiłam wykroków, wypadów na jedną nogę, głowa bała się o pietę. Wczoraj wreszcie się przemogłam, ale bez obciążenia. Przeglądam stare zdjęcia, matko jaka ja byłam straszna 🙁
–
sfx
2010/06/10 18:34:40
Rzeźnik mnie chwycił jeszcze przed Rzeźnikiem. Johnson wie, że jak do niego dojeżdżałem we środę to już mnie rozkładało (w drodze powrotnej zużywałem papier do noska na kilometry). Rozkłada dalej. Zatoki. 100kg leków, ale bez żadnych izotopów antybiotykowych.
Przede mną łikend maratoński.
Pierwszy zagramaniczny start w nojbrandenburgu… chyba już wspominałem.
Lecę tak ot. W tym tygodniu tylko wczoraj 12k szybko… średnio coś koło 4:45… ale tak jak Que… czyli BNP kończąc po 4:15. Ten bieg miał przeczyścić zatoki… i faktycznie po biegu rewelka, ale już od dzisiejszego popołudnia (czyli od jakiejś godzinki) znów jest gorzej.
–
wojciech.staszewski
2010/06/10 19:53:30
czepiak – szklanka jest do połowy pełna, a nie do połowy pusta. nie wiem, czy na starych zdjęciach byłaś straszna, nie wiem, jaka jesteś teraz, ale z tego zdania domyślam się, że zauważyłaś dostrzegalną poprawę. a pewnie niedługo będziemy cię mieli okazję zobaczyć wszyscy, co? 🙂
nimesil – słuchajcie, bo widzę, że się znacie. ja mam doła kontuzyjnego. biegam niby, ale odchorowuję każde bieganie. mrożenie, rozciąganie nic nie pomaga. zjedzenie paczki voltarenu dwa tygodnie temu nic nie dało. smarowanie voltarenem to chwilowa ulga. myślicie, że nimesil może zmienić moje życie biegowe? mam akurat w domu opakowanie, które czeka na mądre wykorzystanie. co myślicie?
idę za tydzień do ortorehu, ale wolałbym wcześniej stanąć na nogi (nogę)
–
czepiak.czarny
2010/06/10 21:02:31
Wojtek, wysłałam Małgosi S., możecie się bać 😉 Przy piszczelach łykałam krótko olfen, smarowałam voltarenem, naoroksenem, mroziłam, rozciągałam, delikatnie próbowałam truchtać dalej, choć bolało. Gdy krawężnik przy chodzeniu był zbyt dużą przeszkodą, poddałam się. Pomogła przerwa, 2 tygodnie bez dotykania, masowania, rozciągania, potem kolejne 2 ćwiczenia z biegania na piszczele i rozciąganie. Wyszedł miesiąc przerwy. Myślę, że bardziej niż nimesil pomoże ewa w., ale jak masz zdrowy żołądek, pij nimesil 🙂 z osłonowym, uparta będę. Warto choćby dla świętego spokoju i sumienia.
–
quentino-tarantino
2010/06/10 21:09:07
Z jednej strony pełne zrozumienie – jest kontuzja, biegacz sterydów się chwyta…
To co wymieniła Czarna, Johnson i Wojtek to onieśmiela tablicę Mendelejewa…A imię jego Ben Johnson (sorry Johnson 🙂
A ja tu głupi właśnie zrobiłem sobie sałatkę – twarożek, pomidor, ogórek, kapusta pekińska – już zutylizowane. A na deser placebo dla stawów – galaretka z brzoskwiniami, to już produkcji mojej MVP.
corvus – przy rannym bieganiu było 20 parę stopni a teraz jest niespełna 30 🙂
Wojtek – czy TSŻ może zagadnąć w sprawie mojego niedawnego pytania o 6 Weidera?
Bo po 10 dniu stwierdzam, że hektolitry potu mieszają się z nudą i taplają w stracie czasu ( nieadekwatnej do ew. efektu )…
–
ocobiegatu
2010/06/10 21:28:27
Dla mnie Weider to nudne i monotonne ćwiczenia , nie związane z żadną radościa- czyli zaprzeczenie tego co my mamy amatorzy w bieganiu.
No i w chodzie sportowym niektórzy..:). Ja bym lepszego Weidera widział w chodzie sportowym na łonie natury ( na dużych szybkościach i z technikami) , z brzuchem koniecznie mocno ściśniętym paskiem. To mi przyniosło najlepsze efekty na brzuszek. Ściśniecie paskiem sprawia , że metabolizm lokalny jakos tam wzrasta i choć niektorzy lekarze mówią , że to nie powinno działac ale ..jednak działa poprzez mocniejsze ukrwienie , wieksze spalanie , czy co tam..
Efekty są tym większe im bardziej ściśnięty pasek – najlepiej gdyby na brzuchu były pręgi po..:). Dosyć okrutna metoda no ale cóż..:)
–
wojciech.staszewski
2010/06/10 21:47:50
quentino – mówiłem jej, ale była już tak zakręcona wyjazdem, że nie napisała. kręciła tylko trochę nosem, ale nie wiem dlaczego. przypomnę jej jak wróci, w poniedziałek
–
quentino-tarantino
2010/06/10 22:13:33
Wojtek – Kobieta zakręcona czymkolwiek to jak gorący ziemniak w dłoni lub odbezpieczony granat 😉 – pełne zrozumienie 😉