poprzeczka – 11 grudnia 2007

– A do Rabki nie zajrzałeś? – zapytała mnie Moja Sportowa Żona po porannym treningu. Najpierw dokończenie poprzedniego odcinka: wylądowałem, a poprzeczka wisi. Egzamin zaliczony 8,4 na 10 możliwych, a zaliczało się od 5,5. Zostałem instruktorem lekkoatletyki 🙂 Wybaczcie mi, że tak was tym epatuję. Ale strasznie się cieszę. Że nauczyłem się czegoś nowego, w dodatku w takiej fajnej dziedzinie, w dodatku mam to poświadczone oficjalnymi ramami. Zwierzę wam sie: czasem myślę, że to całe dziennikarstwo to pic na wodę. Owszem: potrafię pisać. Ale nie mam żadnej konkretnej wiedzy. Nie potrafiłbym przedstawić katalogu informacji, wiadomości, prawideł zawodowych. Sama "akademia umiejętności". Dlatego tym bardziej się cieszę, że teraz nauczyłem się czegoś konkretnego. Wiem na przykład, gdzie jest mięsień piersiowy, jak się go rozciąga i dlaczego ja właśnie powinienem to robić. Przy czym nie ma to nic wspólnego z seksem, tylko z wadą postawy. Wczoraj nie pobiegałem rano, bo córka przedszkolak po niedzielnym rotowirusie (jak się to pisze?) miała tyle siły co maratończyk po zawodach. Nie puściliśmy jej do przedszkola, więc bladym rankiem pognałem do pracy, żeby wrócić na 12.45, kiedy MSŻ miała wyjść na angielski. Drugą połowę dnia spędziłem też z wirusami – dodzwaniając się do powiatu żuromińskiego z pytaniem, czy wpuszczą mnie z fotografem gazety w strefę zapowietrzoną. O północy okazało się, że nie wpuszczą. Więc we wtorek mogłem przed pracą pobiegać. 15 minut do Lasu Kabackiego, 15 minut przez las. I kiedy znalazłem się na drugim końcu, stwierdziłem, że skoro mam biegać przez dwie godziny, to nie zamierzam kręcić kółek po swoich śmieciach. Wyprułem z lasu drogą, którą nigdy nie biegłem. I najpierw była wieś Julianów, potem Józefosław, potem coś jeszcze i Konstancin-Jeziorna. Wróciłem po 2 godzinach i 15 minutach. Aż MSŻ zaczęła się dopytywać, gdzie się podziewałem, bo się już martwiła. (Roztopiłem się od tego od razu jak budyń na gazie). A kiedy wymieniałem jej odwiedzane miejscowości, zagadnęła, czy o Rabkę też nie zahaczyłem. Do Rabki jedziemy za 10 dni. Fajnie. Będzie się robiło długie wybiegania po Gorcach i Beskidzie Wyspowym. Mam nadzieję, że jak przyjdzie do poważnych wiosennych startów, to też będę się cieszył z pokonanej poprzeczki. A przy okazji: czy ktoś zagląda do tygodniowych planów treningowych, które są na górze tej strony? Czy piszę w próżnię? �

Archiwum Bloga StaszewskiBiega (2009 - 2016)

poprzeczka – 11 grudnia 2007

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.