powoli – 6 kwietnia 2007

Zupełnie jak ten facet, co nie wiedział, że mówi prozą. Ja nie wiedziałem, że dziś odpoczywam w biegu. Na bieganiu słucham zwykle Trójki, pokoleniowa przypadłość. To radio publiczne, a skoro tak, to już odzyskane przez braci, co często słychać. W Wielki Piątek poranna audycja nadawała na przemian chorały i piosenki z krainy łagodności. Co mnie w tym złości? Fałszywa nuta, którą słychać z odtwarzacza. Gdyby to było tak, że redaktorzy i słuchacze Trójki się starzeją i nagle jedni i drudzy czują potrzebę wyciszenia się w Wielki Piątek, bo zaczynają ten dzień głębiej przeżywać – to ok. Ale czuję przez skórę, że to grupa trzymająca władzę postanowiła, że publiczne media mają nas wprowadzać w religijną zadumę. Muzyki mają być ezoteryczne, a reportaże sakralne. Chciałbym, żeby kiedyś na treningu wybiegł mi naprzeciw Jezus. Ale obawiam się, że przed nim lecieliby bracia, ojciec dyrektor i ksiądz Rydzyk. Bardziej papiescy od Jezusa. Zaplanowałem sobie 45 minut biegania, na początku pierwszy zakres (u mnie oznacza to tętno do 156), a potem się zobaczy. Ostatnio te pierwsze zakresy biegałem po 4:50 albo nawet lepiej. Dziś byłem chyba zmęczony ostatnimi szybkimi treningami, szczególnie wczorajszymi 666-metrówkami w szatańskim tempie. Najpierw biegłem kilometr po 5:10, a potem zwolniłem do 5:30. Nie wiem, czy to nie był wręcz trucht. Ale z pewnością był to aktywny wypoczynek, coś co opisuje trener Skarżyński, a czego nigdy wcześniej świadomie nie robiłem. Z pracy wyskoczyłem wcześniej, pograliśmy wreszcie chwilę w ping ponga z córką gimnazjalistką. Wiatr urozmaicił grę, jednego seta przegrałem. Jesteśmy ostatnio skazani na spotkania pod chmurką, gdyż córka gimnazjalistka popadła w konflikt z Moją Sportową Żoną i za Boga nie chce do nas teraz przyjść. A ja w tej sytuacji jak ta piłeczka ping pongowa. Ping-pong, ping-pong.

Updated: 12 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.