trzydziestka – 28 sierpnia 2007

Czy trudno jest przebiec trzydziestkÄ™? JeÅ›li ma siÄ™ wolny zawód, to nie. GdzieÅ› na drugiej pÄ™tli w Lesie Kabackim zaczęły mnie dopadać wyrzuty sumienia, że ja sobie mogÄ™ tak beztrosko biegać po Å›cieżkach, kiedy górnicy fedrujÄ…, lekarze strajkujÄ…, a kasjerki w supermarketach dostajÄ… oczoplÄ…su. Od razu wyjeżdżam z tÄ… kwestiÄ…, żeby nie popadać za bardzo w dumÄ™ z powodu przebiegniÄ™tych rano 30 km. ZaczÄ™liÅ›my z moim biegajÄ…cym szefem o 9.00 (to chyba jeszcze rano, prawda) skoÅ„czyliÅ›my przed 12. I powtórzÄ™ to co kiedyÅ› pisaÅ‚em: wielki szacunek dla tych, których stać na taki trening przy oÅ›miogodzinnym dniu pracy. Ja do pracy biorÄ™ siÄ™ dopiero teraz, kiedy córka przedszkolak oglÄ…da dobranockÄ™. Przedtem byliÅ›my razem na podwórku. PograliÅ›my z MojÄ… SportowÄ… Å»onÄ… w siatkówkę – ale niewiele, bo na biwaku MSÅ» przecięła sobie palec. I w badmintona – wreszcie wygraÅ‚em 2:0 i 2:1, nie ulegajÄ…c nawet szantażowi, kiedy MSÅ» przy mojej piÅ‚ce meczowej powiedziaÅ‚a: – Szkoda, bo planowaÅ‚am dzisiaj seks. Przed podwórkiem pojechaliÅ›my razem do Gazety na obiad, a ja przez godzinÄ™ pozaÅ‚atwiaÅ‚em kilka telefonów. A przed GazetÄ… byÅ‚a wÅ‚aÅ›nie ta trzydziestka. WiedzÄ…c, że biegajÄ…cy szef trenuje z reguÅ‚y za szybko oprócz zegarka ze stoperem wziÄ…Å‚em pulsometr. WyglÄ…daÅ‚em jak ten ruski żoÅ‚nierz ze starych kawałów z dwoma zegarkami na rÄ™ku (bo na tym zsynchronizowanym z pulsometrem niewygodnie siÄ™ odczytuje miÄ™dzyczasy). StwierdziÅ‚em, że póki ja biegnÄ™ w I zakresie – a to oczywiste, że 30-kilometrowy trening trzeba robić w I zakresie – z pewnym zapasem tÄ™tna, to i mój biegajÄ…cy szef (na zawodach jednak trochÄ™ wolniejszy) bÄ™dzie w I zakresie, może tuż pod kreskÄ…. Na pierwszej dziesiÄ™ciokilometrowej pÄ™tli pilnowaÅ‚em tempa kilometr w 5:20, a tÄ™tno podchodziÅ‚o mi poczÄ…tkowo pod 150. Czyli dość wysoko, bo granica I zakresu to u mnie 155. Po 3-4 km puls spadÅ‚ do 140, chociaż tempo siÄ™ utrzymywaÅ‚o. Czary mary? Na drugiej pÄ™tli zaczÄ™liÅ›my przyspieszać – do kilometra w 5:05-5:10. A tÄ™tno wzrosÅ‚o zaledwie do ok. 145. Na koÅ„cu pÄ™tli mieliÅ›my ukrytÄ… butelkÄ™ z pewnym nowym izotonikiem produkowanym przez mój ulubiony koncern, porwaliÅ›my jÄ…, wypiliÅ›my do poÅ‚owy i zaczęło nas roznosić. Ale na trzeciej pÄ™tli to już wolno nawet frunąć. Źle kiedy Kali zaczynać szybko, a koÅ„czyć wolno, dobrze kiedy zaczynać wolno, a koÅ„czyć szybko. Nie wiem, czy to prawda podobnie uniwersalna jak z pustyni i puszczy, ale do biegania pasuje. WiÄ™c frunÄ™liÅ›my po 5:00, potem 4:50, a przedostatni kilometr walnÄ™liÅ›my w 4:33. Ostatni mieliÅ›my przetruchtać, ale szkoda nam byÅ‚o wyniku – wiem, że to nieracjonalne, ale czÅ‚owiek nie zawsze jest racjonalny – i skoÅ„czyliÅ›my w 4:40. I z tÄ™tnem, u mnie, 166, czyli już w dolnej części III zakresu. Efekt? 30 km w 2 godziny i 30 minut. To jest podstawa do Å‚amania 3:30 w maratonie. PomyÅ›licie sobie może, że jestem jakimÅ› cholernym lizusem, bo przecież ja nie celujÄ™ w 3:30, tylko w zÅ‚amanie 2:45? Å»e powinienem trzydziestkÄ™ biegać znacznie szybciej. Otóż nie. BiegajÄ…c samemu z trudem zmuszam siÄ™ do tempa kilometr w 5:30. To jedno. A po drugie wytrzymaÅ‚oÅ›ci wcale nie trenuje siÄ™ z megaszybkoÅ›ciÄ…. To trening na zaliczanie minut, byle nie zamieniÅ‚ siÄ™ w truchtanie. Szybkość trenuje siÄ™ w inne dni. Ja zrobiÄ™ to jutro.  Â

Updated: 12 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.