tupanie – 19 lutego 2008

W dresie odprowadziłem córkę przedszkolaka, założyłem słuchawki na uszy i w tym momencie przypomniałem sobie, że wczoraj rozładowała mi się bateria. Zostałem na bieganiu sam na sam ze sobą. Dziś był spokojny bieg w pierwszym zakresie, godzina. Coś jakby aktywny masaż po wczorajszych ćwiczeniach siły i wytrzymałości szybkościowej. Bo tak naprawdę, to jak się ma cztery dychy, to już się nie da wytrenować szybkości, tylko wytrzymałość szybkościową. Mogę się nauczyć biec dłużej z szybkością bliską maksymalnej, ale nie zwiększę już raczej maksymalnej szybkości mojego biegu. Przez pół godziny myślałem sobie o biegach, w których pobiegnę i w których nie pobiegnę. Maraton w Krakowie 4 maja to jasne, ale zrobić w połowie kwietnia Dębno? A może w połowie maja Łódź? Półmaraton w Warszawie 30 marca to jasne, ale czy na początku marca też połówka w Wiązownie? A co w połowie marca – 10 km w Kabatach, czy może 20, a może jednak pojechać do Poznania na Maniacką Dziesiątkę? Raczej nie, bo dycha w Kabatach będzie też tydzień wcześniej, więc na SKŚ-iu raczej pobiegnę 20, dobre rozbieganie przed półmaratonem. Ale nadal nie wiem jakie maratony. Miło mi się o tym rozmyślało, wyobrażałem sobie, jak będę biegł, jak będę przyspieszał, jakie to będzie przyjemne. Ale ile można. Porozglądałem się po Lesie Kabackim, zobaczyłem dwa ptaszki (barwy pomarańczowo-rdzawo-żółtej, chociaż to nic pewnego, bo jestem daltonistą) tak małe, że albo w Kabatach żyją kolibry, albo coś się wykluło z jajek w lutym. Jedno i drugie wydaje mi się równie nieprawdopodobne. Na oznaczonych kilometrach sprawdziłem tempo – wychodziło mi po 5:10-5:25. Intensywność: pierwszy zakres, pilnowałem się pulsometrem (między 145 a 149). A potem zająłem się sobą. Ściślej własnym ciałem. Jeszcze ściślej tym, jak moje ciało biegnie. Myśleliście kiedyś w czasie biegu o swoim stawie skokowym? Jak on się zachowuje? Czy odbija was do przodu jak stopa kangura? Czy grzęźnie w ziemi jak słoniowa noga? Pilnowałem się, żeby unikać tupania, dobrego przy ćwiczeniu siły biegowej, ale niepotrzebnego, kiedy chce się biec, frunąć. Starałem się miękko lądować na ziemi i mocno od niej odbijać. Wykorzystując mechanikę stawu skokowego. Obiecałem sobie też trenować staw skokowy, te wznosy na palcach, o których tyle pisałem w zeszłym tygodniu.  I biegłem dalej ze swoimi myślami. Kilkanaście lat temu, kiedy syn wieczny licealista był jeszcze przedszkolakiem a najwyżej doszedł do etapu nauczania początkowego, wyciągnąłem go parę razy na bieganie do Lasku Bielańskiego. Pamiętam z jaką energią wtupywał się w ziemię i z jakim trudem się od niej odrywał. Błędu nie zdążyliśmy skorygować, bo syn wieczny licealista po trzech dniach oprotestował treningi. I tupie po swoich ścieżkach.

Updated: 12 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.