ZrobiÅ‚em dwa półmaratony z okÅ‚adem. Pierwszy na nogach, drugi na rowerze. Kocham takie soboty. PamiÄ™tacie, jak Forest Gump zaczyna biegać. Wychodzi na drogÄ™ i biegnie przed siebie, bodaj cztery lata. Rano wpadÅ‚em w taki trans. W ten piekielny upaÅ‚ pomyÅ›laÅ‚em, że nie bÄ™dÄ™ biegaÅ‚ po lesie, tylko po odkrytej przestrzeni, żeby siÄ™ opalić. A że dziÅ› zaplanowaÅ‚em dwugodzinny trening, to pobiegÅ‚em nad Wisłę. Do rzeki spod domu ma 42 minuty przez kawaÅ‚ek Ursynowa, Pola Wilanowskie wszerz i obrzeża Wilanowa. DobiegÅ‚em i mnie zaczarowaÅ‚o. Dziwna przyroda – nazywa siÄ™ to KÄ™pa Zawadowska i ma specyfikÄ™ kÄ™py, to znaczy jaÅ‚owÄ… ziemiÄ™ porastajÄ… kÄ™py trawy, a pomiÄ™dzy nimi kÄ™py krzewów. To nie jest najpiÄ™kniejsza przyroda Å›wiata, ale inna. SpojrzaÅ‚em na rzekÄ™, która toczyÅ‚a siÄ™ leniwie jak mamut. A potem skrÄ™ciÅ‚em i biegÅ‚em nieopodal WisÅ‚y Å›cieżkÄ… po kÄ™pie. ByÅ‚o tak dziko. Nawet kiedy pojawiÅ‚ siÄ™ przemysÅ‚, to egzotyczny – wytwórnia piasku. PrzypomniaÅ‚a mi siÄ™ książka Bogdana Loebla, której akcja rozgrywaÅ‚a siÄ™ w podobnej atmosferze nad WisÅ‚okiem. I przeniosÅ‚em siÄ™ w bluesowe klimaty, w minione lata, wpadÅ‚em w trans. BiegÅ‚em dość szyko jak na pierwszy zakres, na pewno nie byÅ‚ to trucht. A jednoczeÅ›nie tak transowo, że czuÅ‚em, że mogÄ™ tak tupać przez wiele kilometrów. Do domu wróciÅ‚em po 2 godzinach i 3 minutach. Czyli zrobiÅ‚em półmaraton z dwukilometrowym okÅ‚adem. WypiÅ‚em wszystko, co byÅ‚o w lodówce. Potem byÅ‚o życie rodzinne. Zakupy – gÅ‚upio tak w weekend i to jeszcze taki Å‚adny, ale nie starczyÅ‚o nam czasu w tygodniu. Badminton na podwórku z MojÄ… SportowÄ… Å»onÄ… – ale, że już wiaÅ‚o przed burzÄ…, to tylko trochÄ™ poodbijaliÅ›my. Kiedy szliÅ›my z rakietkami w rÄ™ku zaczepiÅ‚ nas mężczyzna po 40. z czerwonÄ… twarzÄ…, że to nie dla dorosÅ‚ych, tylko dla dzieci. ZupeÅ‚nie jakby czytaÅ‚ wczorajszego bloga i postanowiÅ‚ dopasować siÄ™ do opisu patologii. ZareagowaÅ‚em z nadmiernÄ… zÅ‚oÅ›ciÄ…, że lepiej grać niż zapijać siÄ™ przed telewizorem. Chyba nie zrozumiaÅ‚, bo zaczÄ…Å‚ wyjaÅ›niać, że on teraz w telewizji oglÄ…da wystÄ™py polskich siatkarzy. Jeszcze obiad i odwiedziny u taty. A potem MSÅ» zabraÅ‚a srebrnÄ… strzałę, bo pojechaÅ‚a na warsztaty fitness. A ja Å›ciÄ…gnÄ…Å‚em sobie z dachu rower i z córkÄ… przedszkolakiem odwiedziÅ‚em przyjaciela, który nie biega, a co wiÄ™cej nigdy nie biegaÅ‚, nawet na wuefie, szedÅ‚ sobie z tyÅ‚u stawki i podbiegaÅ‚ tylko na wyraźne polecenie nauczyciela. MiÄ™dzy deszczami zrobiliÅ›my maÅ‚y spacer z dziećmi. A przed wieczorem przyszedÅ‚ czas na drugi półmaraton. DojechaliÅ›my z córkÄ… przedszkolakiem z Bielan do stacji metra Plac Wilsona. StamtÄ…d mogliÅ›my albo dojechać do domu w pół godziny metrem, albo w godzinÄ™ z hakiem na rowerze. Oboje wybraliÅ›my tÄ™ drugÄ… opcjÄ™. I znów nad Wisłą, do której Warszawa może i jest odwrócona tyÅ‚em, ale przynajmniej jej nie uregulowaÅ‚a. WiÄ™c po przeciwnej stronie piÄ™trzyÅ‚y siÄ™ kÄ™py krzewów. MiÅ‚o popatrzeć, miÅ‚o jechać. JakieÅ› 22-23 km czyli znów półmaraton z okÅ‚adem. A teraz jestem sportowo speÅ‚niony. ZmÄ™czony jak statystyczny Polak, kiedy zepsuje siÄ™ winda, a on musi wnieść w siatce dwa czteropaki. I Å›piÄ…cy jak córka przedszkolak, która wÅ‚aÅ›nie zasypia. Dobranoc paÅ„stwu. Â
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.