Kiedy w poniedziałek po południu zadzwoniła sekretarka z zaproszeniem na rozmowę do niebiegającego szefa, ciut się zestresowałem. Jechaliśmy akurat z córką przedszkolakiem na basen i wyjątkowo miałem wejść z nią za niewykorzystane wejście w marcu. Córka przedszkolak pół godziny ćwiczyła pływanie z deską, a ja zrobiłem osiem basenów, utwierdziłem się w przekonaniu, że pływać ani nie umiem, ani nie lubię i dosiedziałem resztę czasu w jaccuzi. Po co ten szef nas (bo wszyscy z reportażu dostali zaproszenia) wzywa.
Wtorek o dziwo okazał się dniem tak dobrym, że zostawię go na koniec. W środę za to zrobiłem BNP, bieg z narastającą prędkością. Zaniedbałem ten środek tej wiosny, więc teraz go użyję, żeby siłę zamienić w szybkość. 15 minut wolno (I zakres – po 5:00), 25 minut szybko (II zakres – po 4:30) i 10 bardzo szybko (III zakres – wyszło po 3:59). Roztruchtanie i do pracy, bo dobiegłem do redakcji. Załowałem tylko, że nie mam w szufladzie suchej koszulki, dziś sobie przyniosłem, żeby była na przyszłość.
A na obiad przyjechała w środę Moja Sportowa Żona z siostrą z Rabki i razem wróciliśmy. Logistyka to ważna rzecz.
Siostra z Rabki była dziś rano na fitnessie u MSŻ i wyszła zachwycona i spocona bardziej niż ja w środę. MSŻ jest mistrzynią wysoko ustawionej poprzeczki – dla innych i dla siebie.
Dziś czwartek, dzień odpoczynku. Siedzę w pracy i czekam na rozmowę z niebiegającym szefem o poprawkach do tekstu z Rzeszowa. On też jest mistrzem w podnoszeniu poprzeczki, co ma swoje zalety jak i wady.
We wtorek bieganie zacząłem o siódmej z minutami. Godzina w pierwszym zakresie, wziąłem pulsometr i pilnowałem tętna 148-150. Na początku było potwornie, tempo wychodziło około 5:30. Podłamałem się trochę, bo przed życiówkowymi biegami I zakres miałem około 4:40-4:55. Czyżby wychodził brak długich i wolnych wybiegań zimą?
Dobiegłem do lasu i parametry się poprawiły. Tętno to samo, a prędkość wzrosła do 5:10, a potem do 5:00. Czary mary? Może ocobiegatu, który chyba zjadł wszystkie książki z fizjologii, to wytłumaczy. W drodze powrotnej tętno to samo, a tempo 4:50, nawet 4:45. Czyli mobilizacja na Kraków trwa. Nie poddajemy się. Don’t give up.
Wtorek przedpołudnie to mycie okien. Ten rytuał należy do mnie. Postarałem się, MSŻ po powrocie z zajęć do domu przesłała mi esemesa: „Okna takie czyste, że Giewont widać. A jest mistrzynią wysoko ustawionej poprzeczki.
Wtorek godziny południowe to spotkanie z niebiegającym szefem. Zwolnień nie ma, tylko oszczędności. Ale mnie nie dotknęły. Niebiegający powiedział tylko: cześć, nie mam ci nic do powiedzenia. Ufff.
Wtorek po południu to rozmowa z ortopedą o więzadłach, złamaniach, skręceniach i artroskopiach. Wiecie, że mięsień da się rozbudować treningiem – np. z 5 do 15 cm – ale ścięgno przyczepiające ten mięsień do kości jak miało centymetr, tak będzie miało centymetr. Dlatego rozwijajmy się ostrożnie.
A wtorek wieczór to występ córki przedszkolaka na Fasolkach. Śpiewały wszystkie dzieci z grupy zero, a córka przedszkolak wymyśliła do swojej piosenki taki układ taneczny, że dostała zaproszenie od Ciotki Klotki na występ na scenie. Ciotka Klotka dziwiła się, po kim ona ma tę taneczną „sprężynkę’ w sobie, skoro tata taki „zamrożony’. A córka przedszkolak na to, jak mistrzyni ciętej riposty, że po mamie.
Do ślubu równo miesiąc. Uczę się przysięgi małżeńskiej, żeby się w urzędzie nie pomylić.
wojciech.staszewski
2009/04/09 16:12:10
Niestety dziś jest gorszy dzień. Poprawki do tekstu o Rzeszowie mam zrobić fundamentalne. A oszczędności jednak mnie dotkną, nie zabójczo, ale jednak. Cholera.
–
bolek.03
2009/04/09 18:38:35
Współczuję Panie Trenerze. Wierzę, że na pewno sobie poradzi.
Mam pytanie, czy środa po świętach to nie za późno na długie wybieganie (2,5-3 h) przed maratonem w Krakowie?
–
ocobiegatu
2009/04/09 22:27:13
Wojtku – za mało danych do diagnozy..)).Prawdopodobnie to efekt tak zwanego produktu, czyli ciśnienie razy tętno..To interesuje kardiologów jak badają na bieżni. Być może na początku biegu byłes podekscytowany( wzrost cisnienia) , układ współczulny zadziałał , potem las ..)) , uspokojenie , spadek ciśnienia , lepsze parametry. Może za mało zważamy jako biegacze na stan psychiczny , zbytnia ekscytacja wydaje sie szkodzi , a także doping( to chyba dobre na krótkie dystanse – wysiłek anaerobowy). Interesuje mnie bardzo zjawisko cardiac drift – stopniowy wzrost tętna w biegu przy stałym tempie ( badam to sobie). Elita tak ma , że jak biega maraton to ma stałe tętno w stałym tempie. Im bardziej jesteśmy wytrenowani tym mniej tego driftu…)).Jak biegamy np.20km to badajmy co 5km tętno – czy wzrasta , im mniej wzrasta tym bardziej jesteśmy gościami..)).To super wskaźnik wydolności. My amatorzy nie badamy laktatów , musimy polegać na tętnie. Jak jest wzrost tętna w długim biegu to oznacza , że wątroba mówi sercu – Ty sie nie opieprzaj , ja mam tyle pracy ! laktaty wzrastają , próg aerobowy dawno przekroczony !..)). Uwaga , jestem tylko inżynierem budowlanym więc jak coś się myle to proszę poprawić. Ostatnio spotkałem koleżankę kardiolog , usiłowałem wyciśnąc z niej jak biegać długie dystanse. Strasznie sie broniła , mówiła , że się nie zna na sporcie , w koncu powiedziala , ze najwazniejsze aby psychicznie byc uspokojonym , stałe tempo, jak robot. Bieg to stres a więc kortyzol , taki hormon , jeśli sie ekscytujemy to też mamy dokładnie taki sam hormon . Trzeba więc trenować tak aby się nie ekscytować , nie zważać na parametry pulsometru( ja go nie mam) , a wieC bieg radosny BR ..)).
Zyczę wszystkim wesołych Świąt i dobrych wybiegań po jajeczkach z majonezem ( bomba kaloryczna..)
–
sfx
2009/04/10 20:10:32
Byłem u ortopedy. W zasadzie nic nie stwierdził. Zalecił jedynie wzmacnianie okolic kolana, a więc i ćwiczenia. Biegać można, uszkodzeń brak 🙂 Wciąż jednak zastanawia mnie ten ostry, przeszywający ból, który tak szybko ustępuje.
Szkielet… możesz mi coś wpisać w planogram ?
–
wojciech.staszewski
2009/04/10 21:08:17
Sfx, a ortopeda pozwolił Ci wystartować w maratonie? Ja mam trochę obaw, że będziesz biegł na życiówkę, dopóki Cię ten ból nie przeszyje.
Ja bym Ci poradził tak: najpierw odpowiedzieć sobie na pytanie na jaki wynik w maratonie chciałbyś (realistycznie) pobiec – na podstawie krótszych startów ostatnio itp. Powiedzmy niech to będzie mocne złamanie 4 godzin (ale to przykładowo) czyli tempo 5:30.
W tej sytuacji jechałbym spokojnie do maratonu takim cyklem: długi bieg (półtorej godziny) w tempie po 6:30, a na pewno nie szybciej niż 6:00. Następnego dnia krótko i szybko – pół godziny, ale szybko to znaczy w tempie na maraton, absolutnie nie szybciej niż 5:15, mogą być różne interwały w takim tempie. Trzeciego dnia odpoczynek. I nie zaniedbuj ćwiczeń od ortopedy.
Bez superkompensacji, bez bardzo szybkich interwałów, mega długich wybiegań. Pobiegniesz przez to wolniej. Ale większa jest szansa na to, że dobiegniesz i nie skończy się to kilkutygodniową przerwą.
–
sfx
2009/04/11 11:33:23
Ortopeda powiedział, że spokojnie mogę biegać i nie widzi żadnych przeciwwskazań.
Jednocześnie ja stwierdzam, że ten ból pojawił się już ze 2 razy poza treningami… ni z tąd ni z owąd – nawet podczas „nicnierobienia”… na moment… a więc…
nie będę śrubował tempa za wszelką cenę i założenia startowe (na dziś faktycznie łamanie 4h, choć bałbym się zakładać czasów poniżej 3:40-3:50) zweryfikuję podczas najbliższych treningów i stanem tej niedogodności, i ostatecznie przed startem… a więc może się okazać nawet 4:20 lub 4:30…
Jak możesz to prosiłbym o rozpisanie na sfx@onet.pl tych ostatnich dni. Może jeszcze dziś bym ruszył na trening. Wielkie dzięki za wszelką dotychczasową pomoc. Co do czasu na treningi – mam go pod dostatkiem w zasadzie każdego dnia, więc każda rozpiska będzie możliwa do realizacji 🙂
–
sfx
2009/04/11 19:27:57
Właśnie skończyłem… niby 1,5h powoli. Na bieżni.
Wyszło 0:13 min biegu rozgrzewkowego + 1:05 + 0:13… w sumie 1:31,… wszystko w srednim tempie 5:57 przy pulsie 140bpm… ALE…
po ok. 40 minutach rozpoczęły się problemy… czyli ból początkowo co 800-1000m, potem co 400-500m, który ustepował, ale po łącznie 78 min. stanąłem… na 4-5 minut i trochę się rozciągnąłem… do domu dobiegłem znów bez żadnych dolegliwości (te ostatnie 13 min). Zaczynam mieć wątpliwości.
–
ocobiegatu
2009/04/11 20:42:14
sfx- ja to bym poluzował sobie ten maraton albo nawet odpuścił..
Podam przykład , jestem konstruktorem budowlanym i z obciążeniami mam do czynienia na co dzień.
Przyjmuje sie współczynniki bezpieczeństwa dla konstrukcji ( weźmy analogię – konstrukcja naszych stawów i mięśni). Stal , konstrukcja jednorodna , duzo wiemy – zakładamy , że konstrukcja przeniesie powiedzmy 70% tego założonego maksa – nie więcej.Żelbet – mało jednorodny , mniej wiemy o nim – dajmy 50-60% tego co nam sie wydaje , że wytrzyma…
Nasza biomaszyna ? to już tak mało wiemy , że współczynniki bezpieczeństwa powinny być super wysokie. A w dodatku mamy w projektowaniu ( tu czytaj projektowanie biegu) tak zwane dodatkowe współczynniki bezpieczeństwa wynikające z obciążeń wyjątkowych ( np. super duży wiatr)- a trudno aby ,per analogia . nie traktować maratonu jako obciążenie wyjątkowe…
–
wqu
2009/04/12 01:04:05
sfx – też Ci radzę nie biec teraz na siłę. Nawe jak kolano wytrzyma, to niepokój o nie będzie dodatkowo podbijał tętno w trakcie biegu i przeszkadzał w osięgnięciu dobrego wyniku. Lektura o tętnie Wojtka przed spotkaniem z niebiegającym szefem wraz z komentarzem ocobiegatu, że o jałówkach już nie wspomnę, powinna Cię przekonać. Maratonów przecież dostatek.
–
wojciech.staszewski
2009/04/13 17:13:50
Sfx, też mam coraz więcej wątpliwości. Na twoim miejscu też do końca starałbym się nie odpuścić i pobiec. Ale coś jest w kolanie. I to coś uaktywnia się po długim czasie. Czyli nawet przebiegnięcie maratonu wolno, naprawdę wolno – nie pozwoli się przed tym czymś zabezpieczyć.
Radziłbym sobie darować ten maraton. Jeszcze raz spytać lekarza, co się się dzieje. Czy przerwać treningi na trochę. A jeśli już trenować, to dużo i porządnie się rozciągać, bo to pomaga.
Gdybyś się uparł na start, to chyba gallowayem, żeby rozciągać mięśnie w marszu. I bez ambicji wynikowych.