Totolotek

To był pogodowy dramat. Nuda, pojechaliśmy do galerii, nuda, na dwór się nie da wyjść, bo zimno, deszczowo, zero znajomych, bo ludzie nas chyba nie lubią, więc nie ma się z kim spotkać, telewizor, nuda, nuda. Jak statystyczna polska rodzina to wytrzymuje? W sobotę wieczorem oglądaliśmy nudny film, przerzuciliśmy na mniej nudny, ale wtedy włączyło się w przerwie reklamowej losowanie totolotka.

Pamiętacie ten koszmar z dzieciństwa, kiedy w świecie dwóch kanałów jeden emitował obraz kontrolny, a drugi losowanie sześciu cyfr totolotka i dyscypliny dodatkowej? Ten rytuał, kiedy komisja sprawdzała pieczęć maszyny losującej, a czas jakby w miejscu stał z nudów. Nudniejszy był chyba tylko hejnał z wieży mariackiej o dwunastej w programie pierwszym Polskiego Radia. Złaszcza jak trębacz miarowym, powolnym krokiem przechodził z jednego okna do drugiego.

Kiedy słońce się przetarło w niedzielę w południie, założyliśmy ciepłe bluzy i wsiedliśmy na rowery z Moją Sportową Żoną i córką przedszkolakiem, nieco jeszcze skłóceni po poranku. I jakby człowiek ładował akumulator przez baterię słoneczną i przez ruch pedałów, złość schodziła z nas z każdym kilometrem. Las Kabacki zaczął się zaludniać rekreacjonistami, za to lubię ten mój Ursynów. Jesteśmy gminą sportową, zdrową, mieliśmy drugie miejsce w kraju (po Podkowie Leśnej) pod względem frekwencji wyborczej. Posiedzieliśmy z MSŻ na łące, poganialiśmy się z córką przedszkolakiem, a potem mięso z grilla, piwo z sokiem, sielanka i 15 km w sumie.

W sobotę rano robiłem ostatni trening tygodnia – podbiegi, tym razem Słonika, 400 m w Lesie Kabackim. Razem z dobiegiem zajęło mi to 45 minut i spotkałem 12 biegaczy. Jak na parszywą pogodę to bardzo dużo. Wymyśliłem taki współczynnik usportowienia: liczba spotkanych biegaczy na godzinę biegu. W Lesie Kabackim współczynnik usportowienia wynosił w ostatnią sobotę 16. A u was?

Ten tydzień zacząłem też od podbiegów, w lepszej pogodzie i z czasami o jakieś 10 sekund na kilometrze lepszymi. W piątek robiłem 400 m w 1:33-1:36, a dziś 1:26-1:30. Na tym polegają porządne podbiegi, gdyby ktoś nie wiedział. Pod górę biegnie się mocno, w tempie szybszym niż na zawodach. Zwracamy przy tym uwagę nie tylko na czas, ale i na technikę – prosta sylwetka, praca nóg przed sobą, kolano wysoko, praca rąk. A z góry powoli, odpoczywamy i przy okazji oszczędzamy kolana. Dopiero w ostastnich tygodniach przed docelowym startem warto wprowadzać zbiegi, ale na łagodnej górce.

A kluczowy trening miałem w piątek. Miało być półtorej godziny wolnego biegu, a wyszło dwie i pół wyprawy do korzeni. Biegałem po Puszczy Kampinoskiej, a obok na rowerze jechał syn postlicealista. Ostatni taki eksperyment zrobiliśmy z pięć lat temu, wtedy syn p-l nie mógł mi darować, że ścieżki w puszczy mają góry, dołki i kałuże. Teraz też go wyprowadziłem na manowce, skrót z asfaltowej drogi przy Palmirach do Mogilnego Mostku nam się pokręcił jak rowerowy łańcuch i musieliśmy wrócić tą samą drogą. Syn p-l uzyskał w ten sposób naukę, jak ważne jest, żeby przed wyprawą zjeść jednak śniadanie. A ja zyskałem niechcący 30-kilometrowe wybieganie w 2 h 29 min. czyli w tempie 4:58 na kilometr. Równo poza momentem gubienia się na półmetku. Na koniec trzy szybkie minutówki.

Puszcza Kampinoska

Syn p-l wziął oczywiście aparat, z którym jest bardzo blisko w życiu i zrobił parę zdjęć przyrodzie oraz mnie. Obiecał przesłać mi coś na maila, jak się wywiąże to wstawię. (No i właśnie się wywiązał, więc wstawiam, zdjęcie z asfaltowej drogi przy Palmirach).

Fajnie było biegać z synem, bo dużo nas dzieli, więc tym przyjemniej połączyć na 30 km oddechy, zmęczenie, wysiłek. Ale biegałem też z furą wspomnień, o ścieżkach którymi jeździliśmy na rowery z moim ojcem ćwierć wieku temu, w czasach, kiedy on był zdrowy, ja byłem mały, a telewizja nadawała losowanie totolotka w niedzielne popołudnie. Dyscyplina dodatkowa: maraton.

Updated: 15 czerwca 2009 — 18:55

  1. biegofanka

    2009/06/15 16:36:13

    To w naszym rejonie biegania współczynnik usportowienia wynosi średnio 2, nie za dobrze. A wczoraj jak wybiegliśmy z mężem wczesnym popołudniem, to ten współczynnik wyniósł 0, tylko na mijanych ogródkach działkowych dużo się działo, ale z usportowieniem to raczej nic wspólnego nie miało.


    ocobiegatu

    2009/06/15 21:03:36

    Ja taką statystyke „prowadzę” w parku szczytnickim we Wrocławiu – jeden z największych parków w Europie , Niemcy dbali o zdrowie rasy wiec mam gdzie biegac..)). A wiec na godzine biegu to jest srednio , poza mna, 1-2 biegaczy.
    Choc wysyp jest na wczesna wiosne ( syndrom pierwszych promyczkow slonca) oraz po maratonie wroclawskim. Mało ! W koncu park tuz przy Stadionie Olimpijskim i AWF…
    Nad Odrą z kolei , gdzie biegam koło zoo czasem wolny długi bieg w niedziele – nie dziwie sie jak jest 10-15 biegaczy na godzine ( kolo poludnia). Jest tam tez wysyp nordicow , rowerzystkow. Acha , ale wszystkich bija na glowe chyba specjalisci od chinskich wygibusow ( tai chi ?) – jest taka łąka , która nazywam chińską łąką – jak koło niej biegnę to bywa , że widze ze 20 osób w zwolnionym tempie a poźniej zawieszonych w powietrzu…( najlepszy był w tym jednak Kowalewski w filmie „Miś” jak naśladował LOT.). W sumie nie jest najlepiej . Jak biegam w parku i widze ludzi az tak wolno spacerujacych to zastanawiam sie czesto czy oni wiedza , ze to wlasciwie nic nie daje. Zawsze tez mam nadzieje ,ze moze choc komus w glowie zaiskrzy jak mnie zobaczy i zacznie……


    makos_wolomin

    2009/06/15 22:55:58

    dzis biegalem na stadionie. chyba z dziesiec osob widzialem. jakis niesamowity wieczor 🙂 fajny blog. przeczytalem od poczatku i mam juz jaka podstawowa wiedze o treningu biegacza. nowobiegajacy pozdrawia 🙂


    biegofanka

    2009/06/16 08:42:46

    Makos – witam w naszym gronie i też pozdrawiam:)
    Wojtek – jak pisałam, od wczoraj wzięłam się za treningi według Twojego planu treningowego, chcę się przygotować na te 15 km w sierpniu, ale jeszcze nie wiem, czy pobiegnę, mąż nie chce, stwierdził, że wystartuje dopiero w półmaratonie w przyszłym roku. A mi ta 15-tka po prostu „chodzi” ciągle po głowie…


    fajka

    2009/06/16 08:54:47

    Dzień dobry biegacze..U mnie na wiosce (Pieszyce) współczynnik biegania wynosi od jakiegoś czasu 3 !! Jest bardzo wysoki, zważywszy na fakt, że do niedawna po polnych drogach nieopodal mojego domu, gdzie obecnie można spotkać biegaczy jeździły tylko ciągniki okolicznych rolników. Teraz można spotkać mnie, moją córką i od kilku tygodni moją sąsiadkę, która wzięła z nas przykład i należą się jej duże brawa. Myślę, że jest to jeden z najwyższych współczynników w kraju (przy obliczaniu należy chyba uwzględnić zaludnienie na 1 km kw). Biegofanko, mnie też te 15 chodzi po głowie. My się szykujemy. pozdr w


    bolek.03

    2009/06/16 10:47:54

    Do tych statystyk dorzucam swoje osiemnaścioro biegaczek i biegaczy spotkanych wczoraj w okolicach Agrykoli i Ogrodów Frascati w stolicy. W tej liczbie: ósemka trenująca na bieżni obok której przebiegam (chyba można ją włączyć do bilansu). Jest więc nieźle. Niestety jeśli wziąć pod uwagę mój rodzinny Sanok to współczynnik usportowienia trzeba podawać w ułamkach ;(


    sfx

    2009/06/16 11:00:23

    A u mnie ostatnio na mojej ulubionej Górze Chełmskiej – na którą wszystkich chętnych zapraszam – współczynnik wyniósł ok. 10. Niesamowite, tym bardziej, że zwykle ten współczynnik oscyluje w granicach 0-2.

    W niedzielę, jak już pisałem, była życiówka. Ale o sobocie nic nie wspomniałem. A więc powiem, bo o warunkach pogodowych coś było pisane… mianowicie miałem okazję być jednym z sędziów biegowych na naszym stadioniku… a pogoda to mocna ulewa i silny wiatr (mimo to część zawodników podjęła wyzwanie – za co wielki szacun) – łącznie 4h imprezy. Straty to 3 duże parasole, które „miały stanowić ochronę przed deszczem” :). Wtedy nie chciało mi się myśleć o niedzieli – w zasadzie to już z niej zrezygnowałem. Jednak nazajutrz, na całe szczęście, słońce budząc mnie przechyliło szalę na tę lepszą stronę.


    truchtacz

    2009/06/16 11:35:51

    Dzisiaj rano zmarł w szpitalu wiceprezydent Poznania Maciej Frankiewicz. W maju spadł z konia. Zwierzę go poturbowało i trafił do szpitala ze złamaną miednicą i obrażeniami wewnętrznymi.
    Był członkiem środowiska biegowego – ukończył wiele biegów, wspierał Maniacką Dziesiątkę.


    biegofanka

    2009/06/16 12:03:59

    Był jeszcze młody… Nie zbadane są Wyroki… Pochylmy czoła, uczcijmy Jego pamięć minutą ciszy…


    tokowy

    2009/06/17 12:37:12

    wczoraj zaliczylem najkrotszy trening w zyciu. mysle, ze moge zglosic go do ksiegi rekordow. jakicholwiek. 8sekund! 😉 ale po kolei. rano przebralem sie w stroj biegowy i buty i wyszedlem na balkon. leje. darowalem sobie. potem pojechalem do pracy, mialem kilka spotkan. po poludniu przejasnilo sie. znowu przebralem sie i wybieglem z domu. tym razem bez wychodzenia na balkon. wbieglem prosto pod strugi deszczu. gdy wybiegam z domu odpalam stoper, zeby miec czas brutto treningu. konczac zawsze zatrzymuje stoper. wrocilem do domu i odruchowo spojrzalem na zegarek 8 sekund!!! sila deszczu wygrala z treningiem sily biegowej.


    biegofanka

    2009/06/17 12:49:33

    Tokowy – też do niedawna tak podeszłabym do treningu, ale nie teraz, jak mam dzień biegowy, to w tygodniu wieczorem bez względu na pogodę wychodzę, tylko odpowiednio ubrana, już biegałam w specjalnej kurtce sportowej mojego syna, ostatnio jednak wyszliśmy z mężem pobiegać łudząc się, że nie będzie padać, w trakcie biegu zastał nas deszcz (ulewa) i wiesz co, śmiałam się mówiąc, że przecież z cukru nie jesteśmy, weszliśmy do domu całkiem przemoczeni, ale było wesoło, a bieganie hartuje, więc o przeziębieniu nie było mowy:)


    wojciech.staszewski

    2009/06/17 14:36:21

    Muszę usprawiedliwić Kamila czyli Tokowego, że był podziębiony, a pracuje głosem w radiu, więc nawet jeśli duch mu się rwał do biegu, to rozsądek kazał zostać.
    Ja miałem zaplanowane wczoraj bieganie o 9.30, a że akurat deszcz zaplanował wtedy opady maksymalne, to cóż… Wróciłem do domu przemoczony do księgi rekordów, nawet majtki miałem mokre.


    biegofanka

    2009/06/17 14:59:36

    Tokowy – to rzeczywiście lepiej, że zachowałeś rozsądek, zwłaszcza przy pracy głosem, wiem coś o tym, czasem po prawie maratonie używania głosu (tłumaczenia na żywo) i do tego przeziębieniu niestety „siadały” mi struny głosowe. Wojtku – dobrze usprawiedliwiłeś kolegę. A co do przemoczenia, to myślisz, że my mieliśmy suchą bieliznę?;)


    sfx

    2009/06/17 15:02:31

    A ja tym razem z innej beczki no i po poradę 🙂

    Tzn. zacząłem się zastanawiać nad planem startów… i nie wiem czy to dobrze jest biegać co 3 tygodnie takie 10/15/21K, czy lepiej jest miarowo i skutecznie brnąć stałymi wytycznymi planowego treningu.
    I jeszcze jedno… czy po takim starcie, kolejny tydzień trochę odpuścić ? Czy od poniedziałku dalej piłować planowo ?

    Dodatkowe pytanie o maratońskie plany… myślałem do końca roku spróbować swoich sił w Wawie, ale chodzi mi po głowie podwójna próba, ale wtedy Wrocław i Poznań – a wyszło to z racji Poznania, który ma swą dziesiątą rocznicę. Jak to wygląda, kiedy między startami jest 4 tygodnie przerwy ?


    wojciech.staszewski

    2009/06/17 17:45:53

    Sfinks, nie bądź zbyt systematyczny, bo się zanudzisz 😉
    Starty kontrolne to zresztą nie tylko rozrywka, ale też ważna rzecz. Nauka walki, planowania sił, dziesiątki to szlifowanie szybkości. Żeby biegać 10 km na maratonie w x minut, trzeba zbić życiówkę na 10 km do x-5 minut. A na początku nawet x-10.
    Po starcie kontrolnym delikatnie modyfikowałbym plan. Jeśli start był w niedzielę, to w poniedziałek zrobiłbym pół godziny lekkiego biegu (wyjątkowo bez przyspieszeń na końcu), we wtorek odpoczynek, a od środy wracałbym do planu.
    4 tygodnie przerwy? Dla amatora absolutnie wystarczy. Może być wprawdzie ciężko o poprawienie wyniku w drugim biegu, ale to nie jest wykluczone.

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.