Rozklekotane auto

Ale masz rozklekotane auto – powiedziała Moja Sportowa Żona, bo ona samochody nazywa autami, jak w elementarzu. Mamy w rodzinie dwa auta. Co zabawniejsze oba samochody są tej samej skromnej marki na P. z kraju na F., jej jest starszy, choć trochę mocniejszy. Oczywiście bardziej wypucowany, ale to nie ma nic do rzeczy. Tylko, że w moim-naszym-rodzinnym wszystko się telepie.

I ja się też tak teraz czuję.

Walka z kolanem jest już udokumentowana jak druga wojna światowa, ciągle spotykam kogoś znajomego albo nieznajomego, który zagaduje jak tam kolano. Odpowiadam, że okaże się w Poznaniu.

Ale w tym tygodniu doszedł mi drugi front. W poniedziałek wieczorem zaświdrowało mnie w nosie. I wiedziałem, że nieuchronnie nadchodzi choroba. Nie odzywałem się na blogu, bo i tak namawialiście mnie gremialnie na rezygnację z biegu w Poznaniu na rzecz Frankfurtu. Lubię Niemcy od roku, ale jednak biegnę w Posen.

Nie przyznawałem się do choroby też dlatego, że wiem, co wtedy trzeba zrobić. Po pierwsze odłożyć bieganie i się wyleczyć. Pisałem to nieraz ludziom w mailach. A sam co? Zrobiłem zupełnie inaczej. Stwierdziłem: odpuszczę obóz, to moje nadzieje na dobry start w Poznaniu odjadą do Krakowa. Postanowiłem zabiegać chorobę.

Nie da się zabiegać choroby. Udało mi się to tylko raz na dwugodzinnym wybieganiu po puszczy jakieś pięć lat temu, ale to musiała być chyba ingerencja istoty wyższej, bo innego wytłumaczenia nie ma. Chorobę trzeba wyleżeć. Zwłaszcza jeśli chce się potem wstać, wziąć swoje łoże i biegać.

We wtorek rano zakatarzony i z zapchanymi zatokami odprowadziłem córkę 1klasistkę do szkoły. Zaczęło padać akurat, jak wchodziliśmy do budynku. Byłem w dresie i od razu pobiegłem na trening – 12 razy minuta szybko i minuta truchtu, przed i po parę minut dobiegu, żeby było pół godziny. W deszczu.

Cały dzień redagowałem wywiad z Grzegorzem W. Dawno nie było na blogu zagadek, więc teraz jest: kim jest Grzegorz W. Kto nie zgadnie przez tydzień znajdzie rozmowę czwartek w Dużym Formacie. A po południu z córką 1klasistką na Fasolki, ona na zajęcia, ja na 45 minut wolnego biegania w mżawce, potem przyjechała córka maturzystka (odwożąc auto w całości 🙂 Ale ciepła herbata, którą razem wypiliśmy nie mogła zatrzymać postępującej choroby.

W środę próbowałem się nie dać. Po ślubowaniu pierwszaków (ależ to są emocje, pierwsza w życiu legitymacja, tarcza, o rany) poszedłem na 45 minut BNP. Końcówka z tętnem 171 w tempie zaledwie 4:15 kilometr, a powinno być 3:45. Wiedziałem już wtedy, że to nie ma sensu, ale jeszcze planowałem czwartkowe treningi. Do momentu, kiedy termometr pokazał 37,8. Pogodziłem się z tym, co było widoczne od poniedziałku.

Czuję się w tym całym matriksie, jakby rzeczywiście istniała istota wyższa, która postanowiła mi uniemożliwić start w Poznaniu. Najpierw kolano, teraz choroba, a co jeszcze.

Nie wiem, na to nie mam wpływu. Mam wpływ na to, co zrobię. Więc po pierwsze się leczę. Po drugie poszedłem do lekarza po zwolnienie na dziś i jutro. Po trzecie dziś i jutro nie biegam. Po czwarte, jak wyzdrowieję, to pomyślę jak biegać. Po piąte znalazłem pozytywy – odpocznę na chorobowym, wyśpię się. No i chyba schudłem z kilogram; dziś już jem, ale wczoraj nie zjadłem prawie nic.

Witaj w klubie Sfinks, w klubie chorych. Pytałeś, czy stracone BNP zburzy twoją formę. Nie. Nieraz pisałem, że i tak się za szybko rozwijasz. Na razie twoje możliwości powinny powoli rosnąć rozwijane zwykłym, normalnym, nieplanowotreningowym bieganiem. Dwa razy wolno, raz szybko i do przodu.

U mnie będzie gorzej, bo budowla jest dużo bardziej misterna. Myślę, że normalnie jestem w stanie biegać maraton w jakieś 3:10-3:15, a dychę w 38 minut. Reszta to już efekt tych czarów z BPS-em. Tym razem zaklęcie chyba nie zadziała. Włożę w Poznaniu rękę do cylindra a zamiast królika wyciągnę langustę.

Rozciągania pilnuję, dzisiejsze zaplanowane jest na 19. Na drugim froncie działam witaminami i prostymi lekarstwami. Ale myślę, co mówiła mi MSŻ w samochodzie: – Nie dbasz o auto, wjeżdżasz w dziury, zmieniasz gwałtownie biegi. Dlatego się wszystko w nim trzęsie.

Zawsze się chlubiłem, że nie stosuję żadnej suplementacji, mam w dupie wszystkie te czary marketingowe przemysłu farmaceutycznego. Może jednak trzeba wzmocnić układ odpornościowy?

Pomyślę o tym w łóżku. Przed meczem siatkarek. Możecie to potraktować jako podpowiedź do wcześniejszej zagadki.

Updated: 1 października 2009 — 18:55

  1. kawonan

    2009/10/01 16:56:19

    Zdrowia życzę Wojtku!Też trzymam kciuki za nasze siatkarki,a wywiad z Grzegorzem, synem Huberta przeczytam z zainteresowaniem.


    sfx

    2009/10/01 17:28:06

    Ładnie i treściwie… a i lekkiego kopa poczułem i to takiego od przodu, coby zwolnić…

    A to co masz w czterech literach to powiem, że możesz mieć dalej… co z tego że się suplementuję, jak i tak o kant to można rozbić…

    A co racja, to racja… przyda się trochę wytchnienia. Choć jak tu odpoczywać jak na nic nie ma się ochoty, a o głębokim oddechu mogę obecnie zapomnieć. Do Poznania i tak pojadę, i nie zrezygnuję z zaproszenia johnsona. Po prostu taka okazja nie zdarza się często :).
    No i teraz mogę tylko rozmyślać, dlaczego akurat na 2 tygodnie przed startem docelowym w tym sezonie mnie coś trafiło. Na razie wagonik 3:30 odjeżdża. Fakt… wracając do Twoich słów – na razie i tak postępy poczyniłem i ten wagonik łatwiej będzie znów dogonić, a może i go przegonię jak przyjdzie się z nim zmierzyć we właściwych warunkach.

    Czy masz może jakiś kontakt do polskobiegowego Andrzeja Ch. ?


    johnson.wp

    2009/10/01 19:43:48

    SFX – odegnaj czarne myśli. Mnie też się coś mocnego do gardła rzuciło ale mam na to taką teorię. Sprawdziłem dzisiaj że nogi nadal przebierają ale dalej nie będę próbował. Może zrob ię te tysiączki w niedzielę jak się wykuruję. Teraz moja prywatna teoria: superkompensacja jest ważna ale jak ktoś walczy o minuty tak jak Wojtek ale nie aż tak bardzo gdy walczymy o 10 minut jak ja i Ty. Spadnie nam najwyżej z tego 30%, mówię Ci. Nasze debiutanckie nogi i drżące teraz ciało lepiej zareagują na dłuższy odpoczynek niż na dociskanie galarety. Będzie dobrze – trzeba się tylko dobrze najeść i do boju!


    biegofanka

    2009/10/01 22:12:35

    Wojtku – pewnie, że wyleżenie Ci pomoże, tylko zastosuj je jutro i pij to, co już dziś poleciłam (cytryna plus czosnek plus łóżko zadziałają), za dwa dni wrócisz do formy:))


    wqu

    2009/10/01 22:59:01

    Ciekawe jak by się biegło gdyby na MW była taka pogoda jak dziś w Warszawie. A my narzekaliśmy na upał.


    beautyandb

    2009/10/02 09:55:33

    Witaj w klubie. Mnie rozlozyło po Berlinie i dalej nie mogę dojsc do siebie. Nie wiem, jakim cudem w Ekidenie zrobiłam życiówkę, ale Poznań czarno widze… A myslalam że sie odgryzę za Berlin.


    bolek.03

    2009/10/02 11:11:55

    Mnie też coś drapie w gardle (to już druga infekcja od czasu Wrocławia), ale postanowiłem, że dziś pójdę pobiegać. Nawet mimo tego, że ma padać. Albo się rozłożę, albo żyć będę. Zdrowia nam wszystkim życzę;)


    biegofanka

    2009/10/02 11:27:39

    Wojtku – przekaż Magdzie Żakowskiej, że pięknie to opisała z tym przyjacielem… cuda się zdarzają… mam nadzieję, że całej ekipie debiutantów Polska Biega uda się przebiec ten maraton… wiem, jak ciężko skupić się na czymkolwiek innym, gdy dzieci chore… trzymam za to małżeństwo podwójnie kciuki…i życzę wszystkim wspierających aniołów podczas biegu…:))


    biegofanka

    2009/10/02 11:31:52

    Bolek – jak dzisiaj pobiegasz, to przez kolejne dwa dni po prostu odpoczywaj… i dojdziesz do siebie… i zacznij już płukać gardło szałwią albo lekarstwem na bazie szałwii:))


    beautyandb

    2009/10/02 12:15:48

    Wpadłam na pomysl, że jak sie nie pozbieram, to mogę za pacemakera dla debiutantów robic. Zobaczymy, co jutro na Kabatach nawojuję i jak będzie wyglądał poniedzialek.


    kalabris

    2009/10/02 12:43:28

    nie wstawać, leżeć! kurować się i odpoczywać, bo w końcu, kto ten Poznań pobiegnie?! paskudny okres infekcji, gdzie sie obrócisz – wszyscy rzężą i smarkają. Mnie się udało niedawno „zabiegać” infekcję z temperaturą za pomocą BNP, ale podnosiłam się długo, bo infekcja przeszła w jakieś chroniczne zmęczenie czyli po każdym treningu zgon. Teraz już lepiej, ale nie polecam, nie polecam tej metody, która skutkuje poważnym osłabieniem.
    B&B Tobie też zdrowia, ale jeśli pojawisz się na MP jako „Króliczek” to ja się do Ciebie piszę…. tylko, czy dam radę…


    sfx

    2009/10/02 14:10:22

    Mam tylko nadzieję, że to nie jest jakaś infekcja w stylu „Polska Zającami Biega”… bo mi się już też myśli o zającowaniu w Poznaniu… wprawdzie na 4h, ale zawsze :).

    Jeszcze dziś chcę coś rozbiegać, ale nie wiem czy aura pozwoli, a w tej chwili obrywa się chmurka.


    maryska_21

    2009/10/02 14:38:54

    A ja i tak Wam wszystkim zazdroszczę…zazdroszczę, bo pomimo dolegliwości zdrowotnych możecie biegać..
    Ja niestety mogę o tym tylko pomarzyć..
    W poniedziałek mam umówioną(cholerka u którego to już)wizytę u ..ortopedy..
    A w Poznaniu będę Wam fotki psytrkała.
    Jak zobaczycie kogos z podbitym okiem i opatrunkiem na czole…to będę ja…
    Trzymam kciuki za „chorych”


    sfx

    2009/10/02 15:53:31

    I bez tych przypadłości nietrudno Ciebie Marysiu na trasie dostrzec :), ale rozumiem… chciałaś się jeszcze bardziej wybijać w tłumie, stąd te Twoje akrobacje 😉

    Liczę na sto tysięcy fotek… no może przesadzam, ale 🙂


    johnson.wp

    2009/10/02 16:01:29

    znowu wyszedłem spod kołdry ale na razie się czaję…


    sfx

    2009/10/02 19:25:53

    Dziś było 10k spokojnie, po lasku… z moim powracającym, rozpoczynającym kolegą… na trzecim km minął nas Rysiu Z. (14. w MW) i skorygował moje ruchy rękami jednocześnie nie wybaczając mego wzroku padającego na buty… i „potruchtał” dalej… to było jego drugie wyjście po MW.

    Potem rozciąganko i 7 serii 150m wieloskoku… uffffff… ale ciężko… udało się…
    Rozpoczynający stwierdził, że to musi być ciężko sądząc po moim oddechu… 🙂
    Wcześniej jeszcze przetestowałem na koniec planowej dyszki przebieżki… takie 3x po 25-30 sekund. Na ostatnią zaprosiłem rozpoczynającego – rzuciłem – „spróbuj, to takie 25 sekund”… wytrzymał do piątej sekundy, a ja rozpędziłem się do 2:40/km, jeszcze niedawno magicznych i nieosiągalnych nawet w tak krótkim wydaniu.
    Trening zaliczam do udanych. Był o 10 sekund krótszy niż tydzień wcześniej – czyli szybszy ? (1h23:28s, a tydzień temu było 1h23m38s).

    Wracam. Poczułem moc.
    Jutro zabiją mnie kilometrówki 🙂


    mksmdk

    2009/10/02 20:29:22

    zaczynam dojrzewac do mysli pobiegniecia Poznania robilem dzis logistyke w tym temacie + powoli szykuje akcje przekonania rodzinki ze 3 mararton od 20 wrzesnie to wcale nic zwariowanego tylko taka pasja maratońska – czasami tylko sam sie zastananwiam czy aby to normalne.Jutro po kabackiej pętelce podejme decyzje


    wqu

    2009/10/02 20:37:18

    mksmdik – to teraz już wiem, jak to sie robi, że w 3 – 4 lata wychodzi ponad 30 maratonów jak niektórym pacemakerom z MW

    sfx – ja nie potrafię sobie nawet wyobrazić biegu w tempie 2:40. Szacun. Spróbowałbym sprawdzić do ilu potrafię się rozpędzisz, tylko zdradź mi jak mierzysz tempo na tak krótkim dystansie.


    sfx

    2009/10/02 20:53:16

    mksmdk… odpuść… i nie żebym chciał kogoś moralizować 🙂

    jak to mawiają… ze wszystkiego zdrowego w bieganiu jedno jest chore – maraton – wyniszcza, a nie buduje

    wqu… mam taki magiczny pulsometr na P. rejestruje prędkość i dystans za pomocą „footpoda” czyli takiego bzdecika przy bucie :)… a ja po treningu wygodnie wytrzeszczam gałki do monitorka i odczytuję wszelkie jego parametry
    a tak naprawdę to powiem, że nigdy nie próbowałem rozpędzić się na maxa, więc nie wiem jakie drzemią we mnie możliwości 🙂


    andante78

    2009/10/03 10:16:10

    MKS – nie odpuszczaj :-), jesteś przygotowany i wybiegany, a to czy kolejny maraton bedzie destrukcyjny dla organizmu to przede wszystkim wypadkowa tych elementów, przynajmniej na naszym amatorskim poziomie. MW pobiegleś odpowiedzialnie – na mecie nie wyglądałeś na specjalnie zmęczonego (a byles przeciez tuz po Berlinie i właśnie z myślą o Poznaniu). Teraz już tylko lekkie treningi i odrobina suplementacji. Odbudowywać będziemy się w okresie jesienno-zimowym ;). Michał, pozdrowienia dla Ani i dziewczyn :-).

    Dziki, zaczynam się Ciebie bać, nic Cię nie słychać, nie widać. Chyba nie biegasz cały czas w lesie kabackim ;). W każdym razie będę Cię gonił w Poznaniu.

    SFX – nie przetrenuj się przed Poznaniem, bo czytam, że ostro dokładasz do pieca ;).

    Szkielet, dołączam się do zdrowotnych życzeń.


    sfx

    2009/10/03 12:34:57

    Niby dokładam, ale jednak zrezygnowałem z dzisiejszych kilometrówek… aura nie sprzyja, a i przeziębienie nie mija… poza tym 5 urodziny synka. Więc zakończę przygotowania w przyszłotygodniowych spokojnych rozruszaniach, a podaruję już sobie mocne akcenty. Zobaczymy jak to wyjdzie po dłuższym wypoczynku (czego jeszcze nie testowałem).
    Jak mówicie, że forma nie zginie, to nie zginie… jak będzie inaczej to…….. mam czas… kolejny sezon tuż tuż 🙂

    A was andante, mks czy dziki… podziwiam… w sumie dla was to czy będzie 42k więcej czy mniej to chyba nie ma znaczenia… i trochę wariactwa w tym bieganiu musi być. A więc zasuwajcie, a ja postaram się kiedyś Was gonić… może już w Poznaniu 😉


    wojciech.staszewski

    2009/10/03 14:59:12

    Dzięki za życzenia 🙂
    Chyba się sprawdzają. Szczegóły w poniedziałek na blogu (chyba że mks mnie wyda wcześniej, bośmy się w lesie widzieli 🙂


    beautyandb

    2009/10/03 15:35:17

    Aaaa, to nie pisać o lesie?

    A ja zrobiłam dziś w lesie życiówkę. I nie jakieś 2 czy 3 sekundy, ale… 53 sekundy lepiej niż 1 września. Zbliżyłam się (choć nie złamałam) do kolejnej psychologicznej bariery 😉 W związku z tym nie wiem, co będzie za tydzień.


    piotrek.krawczyk

    2009/10/03 16:43:14

    Tu Dziki
    Bój się Andante 🙂 Cały czas biegam i to nie po Lasku Kabackim, ale po Puszczy Kampinoskiej, w Kabackim nie pomieściłbym się z moimi ogromnymi treningami, a wszystko po to, żeby Ci w Poznaniu zniknąć z oczu, kiedy już sobie zapamiętasz łuk zgarbionych pleców Dzikiego 🙂 Nie słychać mnie, bo działałem w podziemiu, a Ty odbieraj telefony od starych kolegów ze Sztafety… no to zamilknę ;)))
    MKS, nie odpuszczaj. Pozdrawiam
    Dziki
    Do jutra ;D


    piotrek.krawczyk

    2009/10/03 16:44:24

    B&B
    Gratulacje!
    Dziki


    mksmdk

    2009/10/03 18:20:15

    mnie dzis na kabatach zabraklo 2 sek do wyrownania zyciowki a 3 do poprawy wsumie to sie ciesze bo jak sie na ostatniej prostej zaczolem rozpedzac to sie niespodziewanie potknolem o wystajacego kamulca polecialem do przodu jakies pare metrow (dobrze ze zawodnik przedemna byl w oddaleniu) i dzieki umiejetnoscia narciarskim cudem utrzymalem sie na nogach – a moglo byc nieciekawie – zawodnik za mna az jeknal widzac to – zwolnilem zawodnicy przedemna odjechali mi lekko zanim sie w biegu otrzasnolem to zyciowka odjechala
    zreszta co to by byla za zyciowka jak pisze B&B jakies marne pare sek zwazywszy ze chcialem dzis lamac 40 zabraklo 1min 55 sek


    beautyandb

    2009/10/03 18:55:20

    Mks, każda życiówka jest życiówka 🙂 Przez ostatni rok poprawiałam się właśnie tak po parę sekund co ktoryś bieg… A dzisiaj…no cóż, te 9 sekund troche mnie irytuje 😉


    johnson.wp

    2009/10/03 19:08:20

    Po tych Waszych rewelacjach to ja dla wyrównania średniej krajowej ujawniam, że dzisiaj zrobiłem interwały… w domu, na rowerku stacjonarnym. Wyszło 85 minut, w tym 8x 4min puls 120/ 4min puls 160. Wypociłem juz chyba całe przeziębienie…
    Ale nic to – zobaczymy jak będzie jutro ;D. Już nie mogę się doczekać…


    sfx

    2009/10/04 14:04:08

    Wariat.

    Nie zrobiłem wczoraj… zrobiłem dziś…
    Nie 10 ale 8…
    Nie w tempie 4:05-4:00 ale 3:59-3:47…
    Przeziębienie trzyma, ale nie mogłem się powstrzymać…

    Specjalnie dla johnsona czasy poszczególnych km, bo mnie zaraz uprzedzi (pewnie dziś też to gania)… 3:59, 3:59, 3:58, 3:56, 3:55, 3:54, 3:51, 3:47.


    sfx

    2009/10/04 14:06:36

    To już można.

    Maratońsko-urodzinowych 42.195 z czasem marzeń i to już w Poznaniu…

    dla wiadomo kogo 🙂


    sfx

    2009/10/04 14:07:13

    i osiągnięcia 200 komentarzy pod jednym odcinkiem…


    sfx

    2009/10/04 14:20:07

    No i tak życząc i życząc…
    …może dzisiejszy, dla mnie ważniejszy solenizant… mój 5-latek nabędzie trochę chęci biegania od taty :)… ale maratońskie przypadną mu dopiero w 2046 roku… kosmos…
    Łatwiej mi jednak będzie o tobie Szkielet pamiętać w kolejnych latach…


    piotrek.krawczyk

    2009/10/04 18:52:29

    Słyszysz tę ciszę…

    Andante, dla Ciebie zła wiadomość. Dziś w Biegnij Warszawo 41 minutek, w tym pierwszy kilometr w tłumie (5’20), a druga piątka poniżej 20 minut. Wszystko na 85%, tętno średnie 163 (max 194). miejsce około 65/ok. 11 200.
    Dobra John, to na Twoje Urodziny ta kontrolna dyszka przed PM 🙂
    Dziki


    beautyandb

    2009/10/04 19:46:02

    Wojtku, najlepsze życzenia, nie tylko maratonowe i nie tylko bieganiowe. Takie zwyczajne, życiowe i ludzkie – długich prostych bez kontuzji. I zakrętów w dobrą stronę.


    sfx

    2009/10/04 20:49:25

    Myślę, że John obmyśla, jakby tu nas zaatakować w poniedziałek. A my milczymy, bo obawiamy się jego ataku 🙂
    W razie co będziemy mieli na kogo zwalić 😉

    Dziki, a powiedz mi jaki ty masz normalny wynik na dychę? Ja najwcześniej na przyszły albo kolejny rok planuję pęknięcie 40 min, a i to myślę, że będzie ciężkim wyzwaniem.


    andante78

    2009/10/04 20:52:20

    Szanownemu Solenizantowi samych dobroci, najwięcej tej ludzkiej. I do zobaczenia :-).

    Dziki, gratuluje, widac że jesteś w formie, z Tobą się ścigać to perwersyjna przyjemność :-).


    starywilma

    2009/10/04 23:07:03

    Drogi Jubilacie i mój biegacki guru, życzę Ci wielu dziesiątek lat aktywnego życia. Wielu coraz to lepszych życiówek na wszystkich dystansach. Radości w życiu rodzinnym i zawodowym.


    tomikgrewinski

    2009/10/04 23:07:51

    Wojtku wszystkiego najlepszego!


    mksmdk

    2009/10/05 07:49:47

    Najlepsze życzenia, maratońskiego spełnienia , seteczki(kaliskiej) poprawienia
    do tego dyszki wykończenia oraz zagranicznego startu z Maratonu do Aten bez krztyny zmęczenia życzy Michał


    kalabris

    2009/10/05 08:15:17

    Jubilacie! ja z moją drugą „połówką na maraton” dedykujemy Ci na urodziny nasze najnowsze, ciepłe jeszcze życiówki na 10KM z soboty. Tylko dzięki treningowi, który nam zapodałeś i Twojemu reżimowi, w którym nas tak dobrze trzymałeś to się udało. A w cale nie mieliśmy takiego zamiaru, bo sprawdzian na 10KM był zaledwie 3 tygodnie temu. Mieliśmy teraz pobiec treningowo, przed MP, byliśmy z dzieciakami u rodziny. Przed startem wymarzliśmy okropnie – było 6 stopni i wiał lodowaty wiatr. Gdyby nie dopingująca rodzina i dzieciaki, które pokazały klasę, to bym chyba zrezygnowała, ale było mi wstyd…Dodatkowo była kategoria małżeńska, więc sami rozumiecei… Do dziś nie wierzę!!! Poprawiłąm czas o dwie minuty! 48:29!! tak dalece nie wierzyłam, że po imprezie zmusiłam małżonka do objechania całej trasy i zmierzenia jej, bo podejrzewałam, że jest za krótka. Nie była…Do tego drugie miejsce w swojej kategorii wiekowej no i… 3 miejsce w kategorii małżeńskiej!!! No i sam widzisz trenerze – co narobiłeś???!!!


    johnson.wp

    2009/10/05 08:18:32

    Wojtku – zdrowia, fantazji i mocy:)


    ocobiegatu

    2009/10/05 08:34:19

    Wojtku – wszystkiego najlepszego,
    urodziny maratonskie jednak troche pozniej – przeliczjąc 0,195 z roku mamy je tak na 15 grudnia..:)


    andante78

    2009/10/05 09:25:52

    Solenizant czy jubilat? Ten dylemat był już w moich kręgach przedmiotem smakowitych dyskusji :-). Ad vocem chciałem się z wami podzielić moim językowym dochodzeniem, a właściwie jego wynikiem. Sprawdzałem w kilku słownikach, a potwierdza to też wikipedia.

    Solenizant (łac. solennis uroczysty) osoba obchodząca jakąś rocznicę, np. rocznicę swojego narodzenia (urodziny), lub rocznicę śmierci patrona swojego pierwszego imienia (imieniny).
    Osoba obchodząca znaczącą rocznicę jakiegoś wydarzenia jest jubilatem. Słownik Kopalińskiego jest tu nawet bardziej szczegółowy: jubileusz obchód, święcenie rocznicy (dwudziestej piątej, pięćdziesiątej albo znaczącej upływ większej liczby lat, kończącej się na 0 lub 5, od) jakiegoś wydarzenia a. urodzin lub początku działalności jubilata.


    biegofanka

    2009/10/05 09:28:13

    Dziki – gratuluję wyniku. Niesamowita ilość uczestników na taki bieg…:))
    Kasiu – jak Ty tego dokonałaś? Takie złamanie życióweczki, no.. no… Gratuluję:))


    piotrek.krawczyk

    2009/10/05 10:09:47

    sfx: życiówka na 10 km 38:37 w Sulejówku w zeszłym roku, ścigałem się tam.
    andante: oj andante, andante… cóż to będzie za walka! Na nawrotach będziemy się widzieć twarzą w twarz 🙂 Jak w zeszłym roku też w Poznaniu (to już poniżej pasa, ale nie mogłem się powstrzymać 🙂
    Mam pomysł na prezent dla Johna. Ale poczekam, aż się odezwie…


    piotrek.krawczyk

    2009/10/05 10:11:21

    Kalabris: piękny opis biegu i piękny wynik!


    bolek.03

    2009/10/05 10:32:32

    Szkielet, jak to mówią w moich stronach, WSIOHO DOBROHO!


    andante78

    2009/10/05 11:23:44

    Dziki, możesz się odgrażać, napinać mięśnie, nostalgicznie wspominać moje chwilowe słabości, ale cóż Ci innego pozostało jak start już za kilka dni? 🙂


    rubin8

    2009/10/05 11:28:02

    Wojtku, najlepsze życzenia urodzinowe!! Kolejnych życiówek, zero kontuzji i spełnienia marzeń- nie tylko biegowych 🙂


    sfx

    2009/10/05 11:54:46

    Będę naocznym świadkiem wojny:

    andante vs. dziki

    Postaram się trzymać w bezpiecznej odległości od gromów jakie będą unosić się nad Wami. A jak się komuś noga podwinie, to nie omieszkam tego wykorzystać na swą korzyść 🙂


    wojciech.staszewski

    2009/10/05 12:00:42

    DZIĘKUUUUUUUUUUUUUJĘ
    Dziękuję Wam za dobre życzenia. To naprawdę miłe. Siedzę i się uśmiecham 🙂
    Dziękuję Wam za Laurkę – wierszyk (to bym wiedział, jak zrobić) i plakat (tego bym nie umiał). Jestem pod takim wrażeniem, że od wczoraj nie wiem, co napisać. Mogę tylko powtórzyć za jurorami sobotniego Mam Talent: zajebiste!
    Dziękuję Wam, że biegacie i jeszcze o tym piszecie. To mocno dodaje sensu mojemu życiu. I pozwala mi cieszyć się tym, co osiągacie (Kalabris, naprawdę nieźle).
    Dziękuję 🙂


    piotrek.krawczyk

    2009/10/05 13:31:35

    Andante: nie prężę muskułów, bo ich nie mam. I w tym moja siła, stawiam mniejszy opór podczas biegu niż osobnicy z rozbudowaną klatą 🙂

    A mój pomysł na prezent: Z powodów konspiracyjnych na kolażu dla Johna znalazły sie jedynie osoby z którymi był kontakt mailowy lub telefoniczny, a i to nie wszyscy. Gdyby Główny Wykonawca na T. miał jeszcze trochę mocy, można by uzupełnić po dosłaniu zdjęć, zrobić odbitkę A3 i w ramki.


    johnson.wp

    2009/10/05 13:34:37

    kalabris – prorokuję złamanie 4h! To czas zaledwie 50sek dłuzszy od mojego debiutu na 10 z wiosny, a wkrótce miałem 3:52


    torex

    2009/10/05 13:52:45

    dziki: jestem za!
    Osoby zainteresowane dołączeniem do laurki proszę o przesłanie zdjęć na mój mail: torex@gazeta.pl
    Fotki przekażę Głównemu Wykonawcy.


    wojciech.staszewski

    2009/10/05 13:59:01

    🙂
    Wydrukuję sobie i zabiorę do Poznania, żeby Was wszystkich wychwytywać w tłumie


    kalabris

    2009/10/05 15:03:29

    Johnson – dzięki za proroctwa, ale obawiam się, że trzeba być realistą…wydaje mi się, że czas na 10km nie daje pełnego obrazu, a nawet połowy. Ja nie umiem przyspieszać, chyba, że ktoś mnie batem pociągnie…

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.