łyżwy – 24 stycznia 2007

Sport to zdrowie? Dziś mam dwie nowe rzeczy do dodania w tej kwestii. Dobrą i złą. Zacznę od dobrej. We wtorek wieczorem zacząłem chorować. Nagle ból łydek zamienił się w grypowy ból pod kolanami, rutynowy ból w gardle i uszach w niepokojące drapanie, a siąkanie nosem w katar. Poczułem się cały słaby i ‚M jak Miłość’ obejrzałem w łożku a MSŻ jak Moja Sportowa Żona zrobiła mi herbatę z malinkami, kanapkę z czosnkiem, dodała Gripex i bombę witaminową. Dołożyłem do tego gorącą kąpiel. I zadziałało. W środę rano wstałem prawie zdrowy. A ponieważ ‚prawie’ robi dużą różnicę, to stwierdziłem, że odpuszczam trening. Lepiej jednego dnia nie pobiegać i pozwolić organizmowi stanąć mocno na nogach niż pobiegać o jeden dzień za dużo i położyć organizm na tydzień do łóżka. Wybraliśmy się za to na łyżwy. Zabraliśmy córkę przedszkolaka, niemal piszczała z radości. Zrobiłem jedno kółko dookoła lodowiska, a potem razem z MSŻ asekurowaliśmy córkę, która wywalała się co chwila i wstawała z uśmiechem. Aż po 10. czy 15. wywrotce wstała z gigantyczny rykiem. Rozpoznanie: złamanie kości przedramienia bez znacznego przemieszczenia. Efekt: ręka w gipsie. Przypomina mi się w takich sytuacjach ten banalny wierszyk Tuwima o skaczącej kózce. I nieodmiennie jestem po stronie kóz.

Updated: 12 marca 2009 — 18:55

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.