dogoniła mnie deprecha

Zwolniłem trochę i chyba dogonila mnie jesienna deprecha. Najbardziej to wyszło we wtorek. Posłuchajcie. W poniedziałek do nocy pisałem wywiad z Irkiem D., posłałem mu tekst do autoryzacji i we wtorek z sercem pełnym zapału wyszedłem na poranny trening. Zaplanowałem sobie coś szybkiego, a żeby było trochę inaczej, zamiast krótkich odcinków zrobiłem dwa razy po 3 km na wymierzonej dokładnie żółtej trasie w Lesie Kabackim. Nawet dobrze mi się biegło, może nie frunąłem jak ptak, ale dawałem równo jak lokomotywa. W jedną stronę 12.12, w drugą 12.06. Wprawdzie na Biegu Niepodległości zamierzam zrobić trzy takie trójki po (prawie) półtorej minuty szybciej każdą, ale jak na samotny bieg, to byłem zadowolony.

Aż zobaczyłem w domu w starych wynikach, że taki sam trening w lipcu zeszłego roku robiłem po 11.23 i 11.17. Starzeję się? Kontuzje mnie złamały? Czy dopadła mnie deprecha mięśniowa? Mówiłem, że już mi się nie chce, już liczę dni do Biegu Niepodległości i roztrenowania.

Przez cały wtorek usiłowałem ruszyć z kopyta z nowym tematem – mam napisać o Franciszku S. Dzwoniłem cały dzień do Macieja Sz., który był nie tylko jego piłkarzem, ale kumplem. Z tym że Maciej Sz. nie odbierał.

Wieczorem przyszedł kumpel z butelką pogadać o swoim rozpadającym się małżeństwie. Chwilę przed jego przyjściem sprawdziłem pocztę i dostałem mail od Irka D. – żona przeczytała wywiad i dała absolutny szlaban. Więc też miałem swój powód do zmartwienia. Wypiliśmy tylko po trzy kieliszki, ale i tak całą środę snuł się ze mną ból głowy. Towarzyszył mi u ojca, towarzyszył mi w pracy (Maciej Sz. nadal nie odpowiadał), towarzyszył mi na basenie z córką 1klasistką (była jedna na zajęciach z całej grupy, co mnie ucieszyło, bo mogłem poprosić pana, żeby poćwiczył z nią nogi do żabki, a ją zmartwiło, bo stadność odziedziczyła po Mojej Sportowej Żonie). Nie przeszedł mi nawet, kiedy Maciej Sz. przysłał esemesa, że był w Bieszczadach poza zasięgiem i się odezwie w czwartek w południe. Bo się nie odzywa.

A ja pobiegałem dziś z Kamilem D. O żonach, o pracy, o bliźnich. Daliśmy radę powstrzymać się przed zwyczajowym BNP, dociągnęliśmy w tempie 5:06 na kilometr pod koniec. I zrobiliśmy trzy rytualne przebieżki na maksa. Krótkie, trzydziestosekundowe, ale tempem się Wam pochwalę: w ostatniej zeszliśmy do tempa kilometr w 2:57.

To naprawdę jest tempo zapierające krew w płucach. A wiecie, że tak Haile G. biega maraton? I kolejny powód do deprechy.

Zaraz idę po córkę 1klasistkę do świetlicy. Poćwiczę chwilę sprężynami przed wyjściem, bo mi się układ mięśniowy całkiem podłamie.

Updated: 5 listopada 2009 — 18:55

  1. quentino-tarantino

    2009/11/05 18:06:57

    Sukces, euforia, endorfinownia ! Mam trzeciego syna! ocobiegatu – 3700 czyli w sam raz.
    Pięknie! Dostał 10/10 i tego się będziemy trzymać przez następne lata!


    wojciech.staszewski

    2009/11/05 18:42:41

    Tarantino! Gratulacje
    dałeś mimowolną odpowiedź na pytanie, jak sobie radzić z deprechą. Tak skondensowanej radości dawno nie widziałem 🙂
    Gratulacje dla żony (sportowej? niesportowej?). Podobno przy urodzeniu dziecka maraton to mały pikuś. Pan pikuś.
    Czy mamy-maratonki mogłby coś na ten temat powiedzieć?


    quentino-tarantino

    2009/11/05 18:53:22

    Wojtek! Wielkie dzięki!
    Bieganie naprawdę mnie dopadło po całości…trzymam Mamusię za rękę „w trakcie akcji porodowej” i co chwilę mam skojarzenia z walką…w maratonie…te małe i większe ściany w krytycznych chwilach…
    Radość na mecie – odcinana pępowina – jakby mi szarfę Haile G. ponownie zawiesił – pierwszy krzyk dziecka – okrzyk radości, ręce w górze!


    piotrek.krawczyk

    2009/11/05 19:49:42

    Tarantino. Pięknie się spisaliście! Wszyscy Troje. Na medal. Nagroda – ludzik na samochód – przyslij adres na maila 🙂 I wszyscy, którzy brali udział w IV Konkursie Dzikiego: proszę o adres na który ma być wysłana naklejka oraz preferowany kolor i płeć ludzika (srebrny lub czarny, dziewczyna z profilu lub chłopak z pólprofilu – postacie w biegu). John. A może robisz mądrzejsze treningi, a nie słabsze? Zmęczenie musi przyjść po sezonie, jest sprzymierzeńcem. Pobiegnijmy Bieg Niepodległości po 4’10 symbolicznie kończąc sezon. To pogadamy 🙂 Dziki


    quentino-tarantino

    2009/11/05 20:09:51

    Dziki – dziękuję, martwi mnie tylko to, że ja mogę „wygrać” Twój konkurs tylko powiększając rodzinę…;-)


    piotrek.krawczyk

    2009/11/05 20:14:43

    Hej Tarantino. Jakie „tylko”?! To najlepszy wynik w konkursie! Wygraleś stary! Organizator ma prawo do ostatecznej interpretacji regulaminu, jak na porządnych zawodach biegowych 🙂 pozdrawiam. Dziki


    sfx

    2009/11/05 20:27:58

    A ja, ponieważ cykl jest pewnie półroczny, jeszcze nie umyłem samochodu. A w końcu ma na nim zawisnąć podwójna wersja 🙂

    W niedzielę dycha w okonku… lekko na 52minutki.
    We środę goleniowska dycha niepodległości… plana 42minutki.


    pict

    2009/11/05 21:45:59

    Dokładnie taką samą deprechę biegacką przeżywałem pomiędzy Maratonem Warszawskim a Starą Miłosną (miesiąc więc). Warszawa poszła poniżej planu (3:03 a nie wymarzone 2:59:xx) więc choć to super wynik jak na 2. w życiu maraton złapałem lekkiego „doła”. Nie chciało mi się, tak jakoś mnie to nie cieszyło, nawet nowe buty nie były powodem do radości. Przełamałem to na mecie w Starej Miłosnej i teraz z zapałem trenuję do BN – nawet wtorkowy wiatr nie powstrzymał mnie od serii 6 x 3 min po 3:45 i 6 x 1 min po 3:25 (pod wiatr było naprawdę ciężko). Także jest to choroba uleczalna, ale ja po BN również roztrenowuję się – mam nadzieję, że na metę przybiegnę w wymarzonym czasie 39:xx 😉 lub po 2 km znajdę na trasie Dzikiego 😉


    megibieganko

    2009/11/05 22:36:47

    Tarantino Gratulacje!! 0d razu odżyły wspomnienia z narodzin mojego synka.
    Mam za sobą jeden poród i jeden maraton ( mam nadzieję ,że na tym się nie skończy;-)) Po tych doświadczeniach mogę potwierdzić przypuszczenia Wojtka, że w porównaniu z porodem maraton to mały pikuś. Maraton zajął mi prawie 4 godziny. Minął spokojnie, bez kryzysu. Było dużo luzu, radosnego podniecenia i szaleństwo na mecie bo dobiegłam i złamałam 4 h. Poród zajął 16 godzin. Było więcej bólu, lęku, niepewności. Za to na mecie – cud. Synek w ramionach:-)


    wojciech.staszewski

    2009/11/05 22:49:24

    niestety pict, nie będzie 39:xx. będzie 38:xx 🙂 zobaczysz


    quentino-tarantino

    2009/11/05 22:57:21

    megibieganko – bardzo dziękuję. Pół godzinki temu rozmawiałem z Moją PierwszyRazRodzącą Panią i wspólnie śmialiśmy się porównując poród z maratonem. Zwłaszcza gdy nawiązałem do mojej poznańskiej ściany po 30 km i ostatnich 20 minut porodu – w obu przypadkach styl nie miał znaczenia, liczył się tylko końcowy sukces 😉


    johnson.wp

    2009/11/05 23:27:21

    tarantino – dzieci to najlepszy lek, gratulacje dla kolejnej pary na mecie ! Żeby Wam spokojnie dorósł do maratonskiej wagi 🙂


    kalabris

    2009/11/06 08:31:49

    Quentino – wielkie gratulacje!!! to teraz się zacznie…


    kalabris

    2009/11/06 08:33:17

    ja juz chyba porównywałam poród do maratonu. Nie tutaj? chcecie znac moją wersję maratonki rodzącej ?


    kalabris

    2009/11/06 08:35:30

    w dniu narodzin mojej córki była taka pogoda jak dzis – słoneczna listopadowa. Poszłam na targowisko koło południa w celu nabycia drogą kupna odpowiedniej koszuli do szpitala. Kręciłąm sie tam jakieś dwie godziny nic nie kupiwszy. Stamtąd do Urzędu Skarbowego, bo miałam wezwanie, a było blisko… z tego targowiska


    quentino-tarantino

    2009/11/06 08:36:50

    johnson – wielkie dzięki za życzenia! Mam ambitny plan aby choć jednego z synów prędzej czy później wciągnąć w biegowy rytm…

    kalabris – po pierwsze mnie nie strasz ( „to teraz się zacznie…” ) 😉
    po drugie – pisz swoją wersje, chętnie przeczytam


    kalabris

    2009/11/06 08:39:44

    Na krzesełku u pani kontrolerki poczułam, że coś się dzieje (to dopiero 10 kilometr). Pani kazała zejść kilka pięter niżej i wypełnić jakiś formularz. Zeszłam, ale wypełnienie nie było możliwe, bo znów coś poczułam (15 km) i wiedziona intuicją z urzędu podreptałam, pokulałam się na przystanek autobusowy. Potem weszłam na 3 piętro, powiadomiłam malżonka, zeszłam z trzeciego piętra (20km). Godzina 14:00. Szpital czyli połówka. Małżonek na wspólnym porodzie kawę poszedł zrobić sobie (bo to potrwa przecież)


    kalabris

    2009/11/06 08:42:59

    Kawy nie wypił bo przyszedł 30 km…Pełna koncentracja, jak na MP. Patrzyłam przez okno na jesiennne złote drzewo. Jak na MP – ból wiedzie do celu, trzeba go zaakceptować. Żadnych środków znieczulających (połozna machnęła na nas ręką i kawę wypiła – „ta pani zaraz urodzi”). 40km i jak na MP – z górki…


    kalabris

    2009/11/06 08:45:03

    i meta! to było 2 listopada 2000 a jakby wczoraj, pamiętam wszystko dokładnie, bo to było przezycie niesamowite. Porównuję je do debiutu w MP, bo było mom xródłem mocy przez kilka lat – panowania nad ciałem i psychiką, taka „kotwica” (kto zna NLP, ten wie)


    kalabris

    2009/11/06 08:50:28

    wiem, że tym wkurzam wiele kobiet, ale moje wspomnienia z tego dnia są tylko radosne. Bo dałam radę jak chciałam.
    A teraz znów o MP… Zdradzę Wam , że ja cały czas medal ze sobą noszę (w torebce)… nie śmiejcie się za bardzo… nazywam go moją „blachą mocy”, dotykam czule…


    kalabris

    2009/11/06 08:55:15

    quentino – ja Cię nie straszę…tylko tak chciałam zażartować
    Wojtku – tez mie bierze deprecha, zwlaszcza, ze niestety nie biegamy. P. boli kolano, a mnie ta część z tyłu kolana. W zeszłą sobotę wystartowałm co prawda ze względu na start dzieci w naszym comiesięcznym crossie po górkach, aby zaliczyć, ale biegłam dość asekuracyjnie, bez przyjemności i z bólem. I cholerka – poprawiłąm mimo to czas! Jak to możliwe?


    kalabris

    2009/11/06 08:55:48

    przed nami Bieg Niepodległości 11KM. Aż się boję…


    ocobiegatu

    2009/11/06 09:01:18

    quentino – gratulacje. Dbaj o mitochondria syna i te 3 główne enzymy biegackie, co to sobie w nich dyskutuja i ustalają nasz wynik..))


    bolek.03

    2009/11/06 09:03:31

    Quentin – gratulacje! Kalabris ma rację: teraz się zacznie. Ale dasz radę (kotwica: „Przebiegłeś maraton – możesz wszystko”).
    Szkielet, wiesz dobrze, że deprecha mija. Nie raz już tu o niej pisałeś – a przecież wszystko się ułożyło. Będzie dobrze. A ja właśnie kończę okres roztrenowania. Już przebieram mentalnie nóżkami. Wymyśliłem sobie, że wrócę do treningów w rodzinnym Sanoku, na trasie którą opisałem w czerwcowym „Bieganiu”.


    quentino-tarantino

    2009/11/06 09:03:41

    kalabris – to masz faktycznie radosne doznania z tego porodu/maratonu 😉
    Zapytam z innej beczki – skoro to było 2 listopada to mam pytanie…czy Wasz 9 już letni Skorpionek potwierdza powszechną opinię o „trudnym charakterze” tego znaku…?…;-)


    quentino-tarantino

    2009/11/06 09:07:00

    bolek.03 – dzięki! Dam radę – to już moje 3 „wejscie w rolę” 😉

    ocobiegatu – dziękuję i chyba będę musiał poprosić o dodatkowy wykład na temat „mitochondria syna i te 3 główne enzymy biegackie”…;-)


    kalabris

    2009/11/06 09:08:38

    quentino – ojcze – niestety nie mam dla Ciebie dobrych wieści… skorpionica, że az miło!potrafi być słodka do bólu, a za chwilę zaatakować. Zawsze dopnie swego. Broń Boże nadepnąć na odcisk, bo pamięta dłuuugie lata. Zawzięta, uparta, charakterna, zuchwała. Ale tez miła, wrażliwa, przyjazna – zwłaszcza dla chłopaków… Mieszanka z lekka wybuchowa. Ten, który ją dostanie – nie będzie się nudził, o nie!


    quentino-tarantino

    2009/11/06 09:15:26

    kalabris – matko – tego się obawiałem ale przyjmuję „z dobrodziejstwem inwentarza” 🙂


    kalabris

    2009/11/06 09:31:12

    chyba nie masz wyjścia…z moich obserwacji wynika, że skorpiony osiągają sukcesy, robią to, co lubią, nie poddają się łatwo, są energiczne, więc to na plus. Natomiast urażone – są niebezpieczne, lepiej żyć z nimi w zgodzie, wtedy są bardzo pomocne, można na nie liczyć. Dasz radę!!


    kalabris

    2009/11/06 09:38:47

    acha, jeszcze coś quentino – zauważyłam, że „wersje męskie” skorpiona są łagodniejsze niż żeńskie, więc jest nadzieja. I są dobrzy w sporcie!! moja córka i jej kumpel z 3-listopada sa nieźli, ale on naprawdę świetnie biega!


    quentino-tarantino

    2009/11/06 09:43:33

    kalabris – w ogóle „wersje męskie” zawsze są łagodniejsze niż żeńskie 😉


    kalabris

    2009/11/06 09:49:10

    cha, cha, cha…. to by było na tyle


    sfx

    2009/11/06 10:16:41

    U mnie wszystkie cechy scorpiona są… i były… a też jestem z zaduszek 🙂
    Lepiej nie zaleźć za skórę… bo dłuuuuuuugo trwa pokuta.
    A jak się układa to też dłuuuuuuuugo.


    ocobiegatu

    2009/11/06 11:01:34

    quentino – brak danych co do wzrostu , dobrze, jak juz bedzie okazja , sprawdzic tetno spoczynkowe ( 3 pomiary w kolejnych dniach-srednia). Ciekaw jestem propnozy wyniku w maratonie wg wzoru : 10xtsx bmi..:).
    Natomiast pierwsze cwiczenia – aerobowe w 1 strefie – dac zabawke na sam rog pokoju -pokazac , i niech raczkuje …Od poczatku wazna praca i ma nie byc latwo..:)


    quentino-tarantino

    2009/11/06 11:34:31

    ocobiegatu – za 3 godziny przeprowadzę, wstępny wywiad z oseskiem biegowym – postaram sie zgromadzić wszystkie niezbędne dane 😉 Wzrost ( długość 😉 z wczoraj – 57 cm


    pict

    2009/11/06 12:54:25

    wojtek – dzięki, ale ja biorę poprawkę na moje niedoświadczenie startowe. To poważnie utrudnia sprawę 😉 Poza tym dla mnie bieganie poniżej 4:00 min/km to jest już bardzo szybkie bieganie i sam nie wiem czy dam radę. Z drugiej strony kilka treningów w tym sezonie zrobiłem… więc będę próbował.


    biega_czu

    2009/11/06 16:09:17

    Gratulacje q-t!!! Wiem co czujesz :))) W tym roku też już zaliczałem taki maraton ;))) Już drugi raz w życiu. A w październiku pierwszy raz maratonowałem w Poznaniu. Ten rok, to dobry rok :)))


    wojciech.staszewski

    2009/11/06 20:06:10

    Ja mam wprawdzie za sobą dwa maratony, a MSŻ jeden, ale powiem Wam w tajemnicy, że zaczyna mi chodzić po głowie jeszcze ostatni, wspólny maraton. Może za wcześnie o tym pisać, ale potraktujcie to jako wstępny plan treningowy 😉
    Tylko trochę mi trudno namówić na to MSŻ.


    quentino-tarantino

    2009/11/06 20:22:22

    Szefie – wspólny maraton to piekna sprawa…tylko trzeba „wespół w zespół by…” 😉
    Właśnie wróciłem ze szpitala i teraz zgrywam jeszcze cieple fotki mego małego Niedźwiadka bo to…Bruno jest 🙂

    biega_czu – serdeczne dzięki! Widzę, ze zarówno w Twoim jak i moim wykonaniu ten rok jest wyjątkowy! Tak trzymać!


    biegofanka

    2009/11/06 20:39:20

    Quentino… – gratuluję! Życzę, aby Wasz synek rósł zdrowo i jak pisałam wcześniej, jak będziesz biegał z wózkiem, to wszczepisz chłopakowi bieganie;) Sorki, że dopiero teraz, ale od dwóch dni w rozjazdach i na spotkaniach do późnego wieczora, dopiero teraz mam wreszcie weekend. Jeszcze raz gratulacje i pozdrowienia dla żony, zdrowe dzieciątko to szczęście. A co do znaku zodiakalnego… super, szczególnie, jak ma dobre geny po rodzicach;))


    biegofanka

    2009/11/06 20:43:59

    Wojtku – chcę Ci tutaj „powiedzieć”, że masz dobrze, bo masz przynajmniej czas, żeby mieć „deprechę”, ja na to nie miałabym nawet czasu;) Właśnie niedawno wróciłam po dwóch dniach i nie wiem doprawdy, w co najpierw „włożyć ręce” w obowiązkach domowych… chyba naleję sobie lampkę wina, wzniosę toast za szczęśliwe rozwiązanie i zdrowie latorośli Quentino…, a sprzątanie odłożę na jutro;))


    biegofanka

    2009/11/06 20:48:55

    Wojtku – to my też tak w tajemnicy trzymamy już kciuki, aby udało Ci się namówić małżonkę;))


    biegofanka

    2009/11/06 20:53:14

    Kasiu Kalabris – i Ty z tą „deprechą” – dopiero co pisałaś, jaka sielanka u Was, jak to się znowu zakochałaś w swoim facecie… no nie, za kobietą to faktycznie nie nadąży;))


    fajka

    2009/11/06 21:06:00

    A ja jakoś nie mam żadnej deprechy..Dziś fajne 2 godziny wolno + przebieżki..Uwielbiam biegać o tej porze roku, bo mniej więcej rok temu zaczęła się moja przygoda z bieganiem. Samopoczucie rewelka. Kocham samotność długodystansowca.
    A w przerwach między bieganiem i innymi fajnymi sprawami chadzam z moją niebiegającą, ale tańczącą żoną, na kurs tańca..To nie bieganie, ale uwierzcie, że po 6 dwugodzinnych lekcjach jestem nieźle podjarany ! I podekscytowany.
    A tak w ogóle, to życie zaczyna się po czterdziestce !!
    Quentino – gratulacje. Ja póki co mam tylko dwie córki, ale jedna już zaliczyła maraton.


    biegofanka

    2009/11/06 21:23:34

    Quentino i Żono Jego – Wasze zdrowie!
    Niech kolejny potomek się dobrze chowie!
    Bruno, Wasz ukochany syn
    niech w przyszłości wbiegnie w sportowy rytm.
    Dajcie mu dobre wychowanie
    i wszczepcie sportowca zachowanie.
    Niech cechuje go dobro, odwaga i sportowa walka;
    tego życzy Waszej latorośli biegofanka.

    No tak… wpływ lampki dobrego wina przy muzyce Garou…


    quentino-tarantino

    2009/11/06 21:27:45

    fajka – to skandal! Tak sobie lekko napisał – „ma tylko dwie córki” ! Całe dorosłe życie marzyłem o córce! Zawsze najpierw miałem przygotowane imię dla dziewczynki…i zawsze „załamka” – się pogodziłem…trzeci syn…;-) Naprawdę Ci zazdroszczę!

    biegofanka – jest i moja ulubienica z bloga 😉 Dziekuję! Rozłożyłaś mnie lampką wina…dziekuję…ja właśnie mam wieczór piwny „pod synka”…więc wypiję i Twoje zdrowie! Zresztą, wypiję zdrowie Wszystkich Blogowuczów OdWojtkowych 😉


    biegofanka

    2009/11/06 21:38:57

    Quentino – i wzajemnie, właśnie wznoszę za Was i Wasze szczęście (dzieciątko) kolejny toast. Pochwal się i prześlij zdjęcie synka:))


    biegofanka

    2009/11/06 21:56:44

    Fajka – no świetnie, kurs tańca z żoną… swego czasu raz w sylwestra wygraliśmy z mężem w konkursie tańca… tańczyć to ja mogę bez odpoczynku całą noc i to w „szpilach”:))


    ocobiegatu

    2009/11/06 21:57:11

    quentino – w taki wieczór spokojnie można lecieć w tempie po 3 ale nie na minutę ( czego Ci oczywiście życzę) ale na godzinę…)). No tej…psss-ychoterapii…:).
    Ja już dzis natomiast sie ciesze na 4-ty z rzędu bieg w niedziele na 25km . To co robi pogoda we Wrocławiu to obłęd- musze dotrzeć do sprawcy – zapowiadaja i się ma..).
    W nd , trening bananów na określonym vo2 i hr. Wczesniej bylo 25km wg kultyrystow – czyli bieg na samej wodzie. Badania naukowe trwają..:)


    quentino-tarantino

    2009/11/06 22:15:10

    biegofanka – toastów na Twoją cześć…już nie liczę 😉

    ocobiegatu – jestem na blogu od niedawna i na trzeźwo bym nie zapytał ale…”w tak pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnej”…Mistrzu ile masz lat, bo to mnie naprawdę ciekawi…mądrego to i dobrze posłuchać…


    ocobiegatu

    2009/11/06 22:50:18

    quentino – no jest te 35 – dodać tylko podatek ( jestem na księdze- czyli 19% ) no i Vat trzeba dodać, te 22%..)) . Czyli młodzik na M50..).
    A zrobilem błąd – bo to nie leci się w końcu po 3km na minutę – no chyba , że jest się koniem na zawodach co mają to vo2max na 150…)))


    quentino-tarantino

    2009/11/06 23:05:35

    ocobiegatu – ja jestem naprawdę dobry z rachunków ale…nie tonight 😉 Jutro przeliczę Twoje dane i spróbuję dojść 🙂
    Tacy goście jak Ty na blogu to skarb!


    johnson.wp

    2009/11/07 10:26:22

    Ale nam się nastrój sylwestrowy zrobił 🙂
    fajka – dzięki za pomysł bo zastanawiałem się nad prezentem urodzinowym dla żony


    johnson.wp

    2009/11/07 10:27:31

    biegofanko – całą noc i to w szpilkach? I Ty nie przebiegłaś jeszcze maratonu?!
    Proszę to uregulować przed sylwestrem!


    quentino-tarantino

    2009/11/07 10:37:08

    biegofanko – fotki Maluszka wysłane.

    fajka – 2 godziny wolnego biegania – to jest to! Ja muszę niestety swoje odcierpieć aby znów do tego dojść – teraz mam tylko namiastkę – 40 minut. I tak powoli się muszę rozruszać.


    pict

    2009/11/07 13:21:09

    Ja dziś ostatni konkretniejszy trening przed środą. 2 km truchtu potem 10 km w tempie 4:15 (z dużym zapasem, przyspieszeniem na ostatnich 2 km i finiszem 300 metrowym) + 2 km truchtu na schłodzenie. Teraz jutro spokojne bieganie + przebieżki i we wtorek rozruch.


    biegofanka

    2009/11/07 14:41:18

    Johnson – taniec w rytm muzyki to jednak nie bieganie, a jeśli chodzi o maraton, kiedyś wygrałam właśnie taneczny maraton… dawno temu:))


    biegofanka

    2009/11/07 14:44:41

    Quentino… – komentarz do fotek odpisany bezpośrednio do Ciebie:))


    ocobiegatu

    2009/11/07 16:07:39

    quentino – pytałes o enzymy które determinują zdolność oksydacyjną mitochondriów.
    Oto jeden z nich :
    beta-hydroxyacyl-CoA dehydrogenase – czyli BHAD
    dbajmy o ten enzym i myślmy o nim w biegu ..)


    fajka

    2009/11/07 18:21:25

    Johnson – polecam prezent dla żony w postaci nauki tańca. Kurs na który uczęszczam był moim pomysłem. To był strzał w dziesiątkę, naprawdę. Kolejna przygoda i wyzwanie. Poczatkowo robiłem to bardziej dla mojej żony wiedząc, że to coś dla niej, ale teraz to już robię to także dla siebie. Quentino – Ty masz samych synów, a ja same córki. I równowaga w przyrodzie zachowana. Ja prawdopodobnie nie będę miał już więcej córek, a tym bardziej synów. Mała dygresja: spotykam się niekiedy z opinią, że prawdziwy facet to musi to, tamto i oczywiście mieć syna. Wkurza mnie to, choć od kiedy biegam wkurza mniej. Większość moich znajomych ma synów, a ja nie. Czekam na kolejny taki komentarz, a wtedy powiem: Masz bracie syna, ale co Ty z nim takiego dokonałeś, hmm ? Bo ja z moją córką w tym roku pobiłem gitarowy rekord świata we Wrocławiu, zjeździłem konno Bieszczady i pobiegłem maraton. Płeć nie jest ważna. Ważna jest więź. Biegofanko – całą noc przetańczyć, ho, ho. Moim celem jest obecnie opanowanie podstaw tańca w takim zakresie, w jakim udało mi się opanować podstawy biegania. Żebym w szerszym gronie czuł się jako ten, który potrafi tańczyć. I moja żona też. Biegofanko – mam pytanie..gdzie zamierzasz pobiec swój pierwszy maraton ?? 🙂


    quentino-tarantino

    2009/11/07 20:55:28

    biegofanko – komentarz – dotarł, dziękuję 😉

    fajka – racja – najważniejsza jest więź. A córek i tak Ci zazdroszczę 😉

    ocobiegatu – znowu dałeś mi zadanie domowe do odrobienia, dziękuję. Twoje teksty już parę razy były dla mnie drogowskazami do zagłębienia się w dany temat.

    Wojtek – mam nadzieję, że deprechę już skutecznie odpędziłeś. Pamiętaj, że specjalnie dla Ciebie narodziny syna Ci zesłałem na bloga na ten ponury czas – pomogło ? 😉


    biegofanka

    2009/11/07 21:18:47

    Fajka – widzę, że nie jesteś na bieżąco… nie wiem, gdzie zadebiutuję. Miało być Dębno lub Kraków, ponieważ Wojtek biegnie w Krakowie, zdecydowałam się tam pobiec, ale mąż przekonuje mnie, żebym zadebiutowała z nim dopiero na jesień… na razie zastanawiam się. Na pewno pobiegnę w półmaratonie ślężańskim i liczę, że Ty razem z córką też. Co do córek, synów… drodzy, co jest nam dane, to mamy, najważniejsze, aby dzieci były zdrowe. Mój mąż chciał córki, ja 2 chłopaków i stanęło na moim, ale u mnie było tak, że wychowałam się wśród samych dziewczyn (2 siostry) i chciałam odmiany;))


    biegofanka

    2009/11/07 21:52:54

    Fajka – jeszcze jedno odnośnie maratonu wiosennego, część ekipy blogu biegnie w Dębnie a część w Krakowie, więc w którymkolwiek z nich pobiegniecie, spotkać możecie przyjaciół:))


    quentino-tarantino

    2009/11/07 21:58:40

    Dębno i Kraków – ja będę starował w obydwu maratonach, tak więc spodziewam się poznać całą ekipę blogową


    biegofanka

    2009/11/07 22:10:15

    No, no Quentino… może chcesz zdobyć w przyszłym roku od razu koronę maratonów;))


    quentino-tarantino

    2009/11/07 22:19:48

    Zgadza się ale z uwzględnieniem tego roku – MW i MP.
    To tak przy okazji, bo najważniesze dla mnie będzie Dębno – tam pobiegnę na życiówkę, potem rekreacyjny Kraków. Jesień to Wrocław, na życiówkę i „masowanie mięśni” w moim Poznaniu…


    biegofanka

    2009/11/07 22:35:20

    No to życzę powodzenia w osiągnięciu tych celów:))


    fajka

    2009/11/07 22:40:05

    Ja pobiegnę w Krakowie..A jesienią….Jeszce raz w Poznaniu. Tak, czy inaczej spotkamy się.
    Ps. Biegofanko – chodzi mi po głowie podbieg na Wielką Sowę. Od mojej strony, z Przełęczy Jugowskiej. Znam fajny szlak, jakieś 5 km, dość łagodnie. Co Ty na to ? W jakąś sobotę, niedzielę ??


    biegofanka

    2009/11/07 22:51:12

    Fajka – wyobraź sobie, że już od jakiegoś czasu namawiam męża na podbiegnięcie na ten szczyt… bardzo chętnie spróbuję w któryś weekend… dzięki:))


    biegofanka

    2009/11/07 22:54:10

    No tak, trzeba się tylko szybko decydować, bo niedługo przyjdzie nam w śniegu biec;)


    ocobiegatu

    2009/11/08 17:00:50

    A ja chciałem przestrzec przed ..bananem i komórka..
    Otóż kupiłem sobie ledwo co w Decathlon ( nie bójmy sie nazw..) turystyczną tajlandzką „górę” za 39,9 oraz zaraz poźniej w Auchan – a niech maja reklamę..) – spodenki chińskie za 14. A także czapeczke narciarską.
    Dziś biegałem w nowym stroju – do kieszonki na piersi włożyłem banana a komókę do kieszeni w spodniach. Było 20km bo ostatecznie nie chciało mi sie biegac az 25( co za duzo to niezdrowo). Efekt – pokrwawiona koszulka – oczywiscie bawełniana pod spodem ( bo ja żadnej wagi nie przywiązuje do stroju) – banan niesiony do 15km końcówką chyba ocierał się o materiał. Myślałem , ze to sutki ale nie – skora obtarta na piersi. Komórka – tak nisko kieszen w nowych spodenkach i normalnie siniak a nawet opuchnięcie..Co ciekawe – nie czulem nic na piersi a ta komorke to tylko troche ale zeby az tak ?
    Jak to wszystko jest ważne…A gdyby to było tak w maratonie ?


    fajka

    2009/11/08 17:18:14

    Biegofanko – Daj znać w sprawie Wielkiej Sowy. Ja się dostosuję.


    ocobiegatu

    2009/11/08 17:27:15

    morał z opowieści – czasem bieganie to krwawica..:).
    A drugi – tanio można ubrac biegacza…:) . Ja nie mam na sobie więcej jak 200zł- kupiłem buty na A. przecenione ze 179 na 123 – dwie pary – jedne na zawody , drugie do biegania


    beautyandb

    2009/11/08 19:34:54

    Dodam inny morał – czasami bieganie boli 🙂 Poczułam to dzisiaj, kiedy kończyłam najszybsze 800 m w życiu. W mięśniach jeszcze lekko czułam zaskakująco szybkie wczorajsze eksperymentalne Grand Prix na Siekierkach, a w perspektywie miałam jeszcze szybką piątkę. Efekt – po raz pierwszy od dawna boli. Efekt długofalowy – zmiany w treningach, podobno musi boleć, żeby przyspieszyć 🙂


    kalabris

    2009/11/09 09:07:08

    a co zrobić, jesli boli cały czas? i nic nie jest lepiej… mój P. wogóle nie może biegać ze względu na kolano, a ja truchtam jak słoń… i nie ma przyjemności, ani możliwości zresetowania, zwłaszcza psychicznego. Wymyśliłam więc, że może zaangażuję się w organizację Półmaratonu św. Mikołajów u nas w Toruniu, bo to moja trasa treningowa jest. Może to „odczaruje” moją nogę…


    wqu

    2009/11/09 12:34:07

    kalabris – jesli boli cały czas, to trzeba uważać i spróbować dowiedzieć się dlaczego.


    biegofanka

    2009/11/09 12:43:05

    Ocobiegatu – faktycznie trzeba wypróbowywać nowe ciuchy przed zawodami, bo to żadna przyjemność takie otarcia czy obicia…;)
    Kasiu – a byliście u specjalisty? Chyba nie można na siłę przeciążać. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe i jak dacie odpocząć kończynom, będzie dobrze. Powodzenia:)


    wojciech.staszewski

    2009/11/09 13:02:10

    Kasiu, w domu można sobie pomagać zimnymi okładami i rozciąganiem. Ewentualnie koreczkami pod piętę, a na przewlekłą kontuzję maścią rozgrzewającą.
    Jak nie pomaga – to nie czekać tylko się zapisywać do ortopedy. Teraz jest na to dobry czas.

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.