Dziadek, stary legionista

Wiadomości w dniu Wszystkich Świętych wspominają nieżyjących sportowców. To ja wspomnę mojego dziadka, który leży na Powązkach.

Na imię też miał Wojtek. Też był zawsze ogolony na łyso, dopiero niedługo przed śmiercią zobaczyłem na jego głowie siwą szczecinę. Zdaje się, że nawet rysy twarzy i ruchy mamy dość podobne. Dziadek. Kalabris, nie płacz.

Kiedy chorowałem, a w przedszkolu chorowałem permanentnie, przychodził posiedzieć ze mną, żeby rodzice nie brali zwolnień. Kiedy zdrowiałem szliśmy do AWF-u. Tam odbijaliśmy w dziecięcego badmintona. W domu, pewnie już w szkole, nauczył mnie grać w ping ponga na rozkładanym stole na wysoki połysk. Stół wyrzuciłem dopiero trzy lata temu, kiedy poprawialiśmy z Moją Sportową Żoną wygląd mieszkania. W ping ponga grywam do dziś, w sobotę idę na ucsir na turniej amatorów (może ktoś dołączy?).

Dziadek kupił mi pierwszy rower z dwoma kółkami, rometowskie Rodeo z dziwnym siodełkiem, którego potem się wstydziłem, ale w peerelu nie było co wybrzydzać. I zabierał na wyprawy. Raz ku zadziwieniu babci i moich rodziców dojechaliśmy na rowerze z Kasprowicza na Stołeczną do dziadków, jakieś 3 km, no to chyba jednak musiało być wcześniej, jeszcze na małym rowerku, skoro to był wyczyn. Dziadek. Kalabris, możesz płakać.

Kibicował zawsze Polonii Warszawa, szamocącej się za moich czasów między II i III ligą. Oglądaliśmy mecze. Chociaż częściej u dziadków słuchało się Wolnej Europy (młodsi: nawet z googla nie załapiecie, jaki to był klimat, sorry). Umarł rok przed odzyskaniem niepodległości.

Sportowego ducha zawdzięczam dziadkowi. Tata był zawsze asportowy, nasze górskie wyprawy to raczej odstępstwo od jego linii życia. Mama była schorowana, umarła dwa lata przed pierwszą solidarnością na zawał. Gdyby wtedy lekarze wiedzieli, że najlepsze lekarstwo na serce to ruch, gdyby umieli to przekazać mojej mamie, gdyby moja mama była w stanie uwierzyć, że długie wybieganie może odstresować lepiej niż paczka Klubowych, gdyby… Kalabris, wystarczy.

Trzeba z żywymi naprzód biec. W sobotę biegałem z ojcem koleżanki córki 1klasistki, który jak tylko zobaczył u nas moje puchary, to zaraz chciał się umówić na wspólne bieganie. Zrobiliśmy sześć interwałów na naszym 333-metrowym stadionie. Najpierw jedno kółko szybko, jedno truchtem, dwa szybko, jedno truchtem, trzy szybko, jedno truchtem. Ojciec koleżanki córki biegał trochę jak dla niego za szybko (w tempie 3:45 na kilometr), a ja po czwartym torze (czyli musiało być ok. 3:30), więc wszyscy byli po treningu zmęczeni i zadowoleni.

W niedzielę po południu był cmentarz. Wcześniej tata, a z rana rolki z MSŻ i córką 1klasistką na rowerze. Bo kiedy świeci słońce i wszyscy idą na cmentarz rolki stają się nie tylko przyjemnością, ale manifestacją alternatywnego stylu życia. Nie lubię cmentarzy. Wolę pamiętać o moich bliskich na blogu niż nad grobem.

W niedzielę znów nad grobem mamy usiłowałem coś poczuć. Poczułem tylko umiarkowane zimno.

W poniedziałek zrobiłem godzinę powoli (średnia 5:19 na kilometr) w Lesie Kabackim. I policzyłem sobie kiedy i co pobiegam do Biegu Niepodległości. Dziadek, stary legionista (młodsi: legiony, nie Legia) gdyby zobaczył nas w telewizji w tych białych i czerwonych koszulkach, pewnie by się wzruszył.

Updated: 2 listopada 2009 — 18:55

  1. beautyandb

    2009/11/02 20:59:34

    No, a ja tradycyjnie w tym roku – będę w bialoczerwonej Polska Biega. I na dodatek zapisałam niebiegającą w ogóle siostrę.
    A wczoraj – melancholijne wybieganie po lesie. Intrygują mnie krzyże i nagrobki w lesie. Ten który mijaliście na maratonie w Starej M. – jeszcze nie wiem, skad się wział. Przy Trakcie Brzeskim zaraz za ‚granica’ z Wawrem stoją dwa drzewne krzyże, chyba z rok tam stoją, w ubiegłym tygodniu ktoś białą szmatką przywiązał do każdego czerwone kwiaty…


    pict

    2009/11/02 21:53:42

    Właśnie, zapomniałem spytać o tą leśną mogiłę na trasie maratonu – liczę, że wkrótce się dowiemy. Z tego co pamiętam to ona była pod takim najtrudniejszym podbiegiem, na po którym, na ostatniej pętli musiałem z 50 metrów pomaszerować 😉


    piotrek.krawczyk

    2009/11/02 22:28:03

    Tu Dziki
    Na każdym okrążeniu zdejmowałem czapkę przy tym grobie. Hołdem był też podbieg, najtrudniejszy na trasie. Kalabris – takiego pięknego wyznania miłości Twojemu P. można pozazdrościć. Dla Niego leci (doleciał?) srebrny ludzik (samiec, razem z samiczką dla Ciebie).
    Pozdrawiam, szczególnie Dziadka Johna, spotkałem się kiedyś z tym zacnym Legionistą od Legionów. Jeszcze można, jest dzień zaduszny…
    Dziki


    ocobiegatu

    2009/11/02 22:35:07

    a ja z innej beczki , czyli poprzedni wątek- to co zaprezentowały Maratony Polskie lub orgi tych Mistrzostw Polski w Przełajach Weteranów na 10km to żenada i tyle..
    Dobrze aby tam 9 km było – zwycięzca w 26.57…
    Mój typ – 8,9km..:)


    wojciech.staszewski

    2009/11/03 09:11:11

    ocobiegatu – a z jeszcze innej beczki. historie o zmarłych dziadkach albo rodzicach może opowiedzieć pewnie każdy. ty przeżyłeś dramat, jaki mało komu jest znany, śmierć żony. nie chcę cię wypytywać, ale chciałem ci powiedzieć, że zauważyłem to w twoim komentarzu i że mnie to poruszyło.


    ocobiegatu

    2009/11/03 10:46:29

    Brakowało kilka miesięcy do moich maratońskich urodzin (choć nie biegałem wtedy).
    A w tv grali kilka miesięcy później „Bezsenność w Seattle” , cos na jesień 2000.


    biegofanka

    2009/11/03 15:52:01

    Zacznę od najnowszej informacji:
    Dziki – bardzo dziękuję za przesyłkę (dotarła dzisiaj w godz. południowych). Po przeczytaniu Waszej broszury napiszę tutaj krótko: ROBICIE KAWAŁ DOBREJ ROBOTY!


    biegofanka

    2009/11/03 15:57:19

    Nie pisałam w ostatnie dni, bo dla mnie są to dni zadumy i refleksji… co roku staram się właśnie w tych dniach zatrzymać… zastanowić… życie mija tak szybko, pędzimy zbyt szybko, dlatego w tych dniach szczególnie wraca do mnie myśl poety J. Twardowskiego: „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”.


    biegofanka

    2009/11/03 16:01:49

    W tych dniach wspominam moich bliskich, jak również sławnych ludzi, których życie, twórczość wywarły na mnie wrażenie i wywierają każdego dnia… jak choćby myśli profesor Barbary Skargi, która do niedawna była wśród nas…


    biegofanka

    2009/11/03 16:08:50

    Też nie lubię cmentarzy, jestem tam raz w roku tylko dlatego, że prosi o to moja mama… wolę na łonie natury z dala od zgiełku (nie lubię tłumów… a chcę wziąć udział w biegu masowym, dziwne chyba) przypominać sobie zdarzenia z przeszłości dotyczące moich bliskich, których już tu nie ma… często uśmiecham się wtedy „pod nosem” wspominając różne dobre, czy zabawne sytuacje. Te wspomnienia są najcenniejsze…


    biegofanka

    2009/11/03 16:14:36

    Właśnie, jak tu nie pędzić, kiedy chcę przygotować się do półmaratonu i maratonu biegowego;) No to pędzę… najpierw na wywiadówkę do syna…;))


    quentino-tarantino

    2009/11/03 18:11:01

    Tu takie poważne tony a ja trochę radośnie chciałem…po kilku tygodniach przerwy potruchtałem na mój pierwszy rozruch…raptem pół godzinki ale jakie przeżycie! Stopa wytrzymała – będę ją teraz powoli wprowadzał do lasu. Było trochę śmiesznie bo zacząłem pracę nad techniką biegu…tym razem to ja wyglądałem jak Minister Dziwnych Kroków – sylwetka wyprostowana, ręce zaczęły pracować, kolanka nieco wyżej…ja pier…ę! Jaka masakra 😉 Żałuję, że zacząłem biegać latem – zero problemów z pogodą, trasami…dziś był ostry zimny wiatr, szyszki pochowały się pod liście niczym wilcze doły zdradliwe cholery…słowem – byle do wiosny 🙂
    Wreszcie działa strona maratonu w Dębnie, trasę obejrzałem…się przymierzam.


    piotrek.krawczyk

    2009/11/03 20:11:23

    Hej. Tu Dziki. Spotkałem dziś Goucha, który z zapalczywością rasowego maratończyka programowo nie biega. A schudł samoistnie o połowę Goucha. Otóż Gouch jest nieujawnionym cichociemnym. Jest na bieżąco co tam na blogu. Oj Gouchu, Twoje dni są policzone. Sylwetka już jest, teraz do wiosny 2-3 razy po pól godzinki po Lesie Bielańskim i jesteś nasz.


    piotrek.krawczyk

    2009/11/03 20:14:45

    2-3 razy w tygodniu. Od połowy stycznia już po 40 minut.


    biegofanka

    2009/11/03 22:06:37

    Quentino… – no to super, jak już ze stopą ok, a do wiaterku można się przyzwyczaić… zobaczymy, jak nam się będzie biegało, gdy zima zawita;))
    Gouch – skoro czytasz, to napisz czasem, jak Ci się biega. Pozdrawiam „cichociemnego”:))


    makos_wolomin

    2009/11/03 22:29:29

    A ja zakonczylem wlasnie sezon. Dzis na bieganiu nieforutnnie uderzylem w kamien, ktory ukryl sie pod liscmi. Pojawil sie bol w kostce. Znowu cos tam sie podkrecilo i ponaciagalo. Teraz nie mam wyjscia i musze zrobic sobie przerwe.
    A pogoda bardzo sympatyczne. Biega sie duzo przyjemniej niz latem wiec tym bardziej szkoda. Temperatura jest przynajamniej przewidywalna :)))

    Pozdrawiam cichociemny 🙂


    sfx

    2009/11/04 07:02:31

    A ja po cichociemnemu pod tym odcinkiem ujawniam się dopiero teraz 🙂
    Jakoś mi ochoty brak :), i jakoś tak grobowo chwilami się robiło, a ja w zaduszki świętowałem jak zwykle swoje kolejne starości :).

    quentino… mam nadzieję, że z naszymi „operacjami” z mojej strony już wszystko doszło… a co do pogody… polecam znany Tobie zestaw na K. ze sklepu na D.

    dziki… przesyłka do mnie już też dotarła… i chyba nie będę wybierał… będzie podwójnie

    A wczoraj, mimo pogodowych niechęci, zmobilizowałem się (choć już miałem zrezygnować, ale po półgodzinnej rezygnacji i odwrocie – powróciłem na bieżnię). Po ciemku 10k w 52 minuty. Na końcu z trzema przebieżkami, coby nie zamulać. A potem siup na basen… ale tylko 250m i półgodzinna sjesta w dżakuzie.

    A co do ciemności – macie może jakieś doświadczenia z czołówkami? Myślę o takiej na P., ale waham się. Kolega mi powiedział, że podobno działają super, ale jest jedno „ale” – noc w lesie, a w zasadzie pełne zaciemnienie, nie działa przyjemnie i powoduje pewien dyskomfort w biegu.


    quentino-tarantino

    2009/11/04 09:02:23

    sfx – wszystko załatwione – było expresowo w obydwie strony 😉

    biegofanka – faktycznie, nie ma wyjścia i będzie się trzeba przyzwyczaić…no chyba, że zacząłbym się przygotowywać do wiosennego maratonu w…Barcelonie 😉

    Dziki – jeśli to nie jest wielka tajemnica to zapytam – co to za tajne przesyłki krążą dzięki Tobie po kraju ( może to bocianie usługi – czekam na potomka i mi się przesyłka opóźnia 😉


    piotrek.krawczyk

    2009/11/04 12:51:45

    Hej
    Kontuzje to wołanie o roztrenowanie po sezonie.
    Tarantino – wysyłam nagrody w konkursie. Trzeba brać udział w konkursach Dzikiego 🙂 Wkrótce jakiś ogłoszę…
    Legionista kibicem Polonii. To jak klaśnięcie jednej dłoni. Medytował o ty będę.


    beautyandb

    2009/11/04 14:30:27

    Barcelonę polecam. Ja juz się roztrenowalam i powoli wchodze w nowy cykl treningowy, choć na razie bez ciśnienia. Dziki, czy mozesz zadać pytanie, na które znam odpowiedź? Bo ja bym chetnie dostala przesylkę 🙂


    piotrek.krawczyk

    2009/11/04 17:31:02

    IV KONKURS DZIKIEGO

    Ile maratonów zostało Johnowi (czyli Szkieletowi, Wojtkowi, itp.) do maratońskiego maratonu?

    Nagroda: postać biegacza lub biegaczki z bardzo dobrej folii do przyklejenia na auto z instrukcją obsługi i nienatrętną agitacją na rzecz pewnej organizacji pożytku publicznego na S. (Stowarzyszenia Terapeutów).
    Dziki


    quentino-tarantino

    2009/11/04 18:56:32

    Dziki – odpowiadam – NIEWIELE 😉


    sfx

    2009/11/04 20:05:19

    Jako, że Poznań był czterdziesty, to zostało 2, bo chyba w Starej Miłośnie był fotografem 🙂


    grekosz

    2009/11/04 20:28:46

    Zrobiłem to!

    Zrobiłem, czyli pobiegłem. Wreszcie odważyłem się ubrać w dres i ruszyć pod osłoną nocy i zmierzyć się ze swoimi słabościami a może raczej, ze swoja nie chęcią do biegania. Tak tak, nie chęcią. Wszak sport to moje drugie imię, ale biegać nigdy nie lubiłem. A czy lubię? To się okaże. Jeżdżę intensywnie na rowerze MTB, gram w piłkę nożną, siatkę i inne gry z wykorzystanie piłek i piłeczek. Lubię też żagle i sporty wodne. Ale biegać nigdy nie biegałem. To się zmienia lub zmieniło póki co z przypadku. Moi znajomi rowerzyści postanowili amatorsko sobie pobiegać po Warszawie. Potem zapisywali się na masówki w Warszawie typu Biegnij Warszawo. Aż miesiąc temu w przekomicznych okolicznościach, które nie nadają się do publikacji i ja zapisałem się na Bieg Niepodległości! Wojtek (prywatnie sąsiad z tego samego piętra) radził mi żebym w minimalnym stopniu przygotował. Ja jednak nie znajdywałem czasu a bo to mecz ligowy w piłkę a to praca a to coś tam. Ale wreszcie w wolnej chwili pomyślałem, że z marszu to ja nie dam rady przyzwoitego czasu wykręcić. To że jeżdżę na rowerze i latam za piłką to jedno ale bieganie to kompletnie inna para kaloszy. I tak w niedziele Wojtek poradził co zrobić żeby jako tako to wyglądało. Miałem zacząć od wtorku i zacząłem Godzinny bieg nie ważne jakim tempem. Tak dla sprawdzenia. A musicie wiedzieć, że zawsze uważałem, ze bieganie jest na maxa nudne. Tylko nie bijcie 😉 Jak zakładałem bluzę i dresy to nadal nie wierzyłem, że to robie!

    No i ruszyłem. Miejscem startowym była dla mnie stacja metra Imielin. Zaopatrzony w empetrójkę ruszyłem w stronę Kabat. Pierwsze przebiegnięte metry wręcz nie odczuwalne, przecież niekiedy biegnę do autobusu. 😉 Po pokonaniu tak na oko 300 metrów minął mnie biegacz, który na znak solidarności wiary biegającej podniósł do mnie rękę. Pomyślałem sobie: No proszę. Muszę wyglądać profesjonalnie. 😉 Ale okazało się, że nie tylko rowerzyści, kierowcy autobusów, tramwajarze, kurierzy rowerowi i taksiarze ale i biegacze się pozdrawiają. Nice. 🙂 Biegne dalej. Jest Ok. Muzyka której słucham na co dzień nie tylko sprawdza się na rowerze ale i podczas biegu spisuje się rewelacyjnie wybijając mi rytm a ja nieświadomie się tego rytmu trzymam. Takie są zalety dramów (oficjalna nazwa tego gatunku muzyki to: drum and bass). Dobiegając do stacji metra Kabaty gdzie miałem zawrócić i pobiec do metra Ursynów dopadła mnie jeszcze jedna zagwostka. A mianowicie rozwiązał mi się but. Zastanawiałem się biegnąc co rasowy biegacz robi w takim przypadku? Zatrzymuje się ryzykując wybiciem się z rytmu? Czy może olewa sprawę i leci dalej? Na rowerze podczas jazdy można się rozebrać i ubrać, napić, zjeść i tempa się nie traci. Wiem bo to testowałem. 🙂

    I tak biegłem przez chwilę się zastanawiając jakie jest rozwiązanie zagadki tak żeby nie wytrącić się z rytmu biegu i nie zakłócić mojego treningu przygotowawczego do Biegu Niepodległości. I wreszcie wymyśliłem: po prostu się zatrzymałem zawiązałem buta i pobiegłem dalej. ;]

    Odcinek pomiędzy Kabatami a Ursynowem przebiegłem bez problemowo. Tylko coś mnie tam w kolanie zaczęło bolec (kontuzja piłkarska i rowerowa naraz) ale potem przestało. Biegłem z wiatrem. Natomiast gdy zawróciłem na metrze Ursynów i zacząłem biec w stronę metra Imielin dopadł mnie okrutny wiatr. W pewnym momencie jak na zawołanie drzewo, które mijałem postanowiło pozbyć się swoich ostatnich liści i wszystko wylądowało na mnie. Jednym słowem hardkor jak dla mnie. 🙂

    I tak czując te prawie 9 km w nogach dobiegłem do domu. Ten dystans pokonałem w okolicach 50-52 min. W okolicach bo nie posiadam jeszcze mega super biegowego zegarka i posługiwałem się na oko czasomierzem znajdującym się w komórce. I Pewnie pomyślicie, że zalatuje amatorszczyzną? I macie racje. 🙂

    Ale jak wszedłem do domu to jedno uczucie mnie dopadło: Zrobiłem to! Przełamałem swoją niechęć do biegania co nie oznacza że polubiłem biegać. 🙂


    piotrek.krawczyk

    2009/11/04 20:31:35

    Sfx – podpowiadasz! 🙂 Dziś na zajęciach adaptacyjnych do przedszkola, na które chodzę z Małą Dziewczynką Hanią, Pani pytała dzieci o kolor kółka. Nie wytrzymałem i powiedziałem, że czerwone. Pani skarciła wzrokiem tego dzikiego tatę.
    Pytanie dodatkowe: jaki rekord życiowy w maratonie połamie zapewne John w przyszłym roku? Nie podawać źródeł ani sposobu kalkulacji. Można się pomylić o 2 minuty do tyłu i 4 minuty w przód. Dziki


    ocobiegatu

    2009/11/04 20:33:49

    Żadnego nie zostało , jeśli poznanski był 40-sty , to był jeszcze maraton urodzinowy-symboliczny , a będzie symboliczny maraton urodzinowy, matematyczny w grudniu…(chyba 15-ego ale trzeba policzyc bo sa lata tez przestepne..).
    Czyli mamy 40+2 = 42 ale brakuje 0,195..:)
    Czy za najgłupszą odpowiedz też jest nagroda ?..:)


    piotrek.krawczyk

    2009/11/04 20:56:51

    Szanowny grekoszu cichociemny (dotąd). Bieganie polubiło Ciebie, a wzajemność już w Tobie jest, ale jeszcze o tym nie wiesz 🙂 Fajnie tak przelecieć się, prawda? Nudno jest czasem – do 7-12 km. Potem nie mogę przestać. Całe życie biegam i jeżdżę na rowerze (8000 – 10 000 km w sezonach szczytowych i kiedy byłem kurierem rowerowym) i dla mnie to zupełnie różne jakości i przyjemności. Masz zapewne ogromną bazę wytrzymałościową, Twoje mitochondria są gotowe, a nogi lepiej przygotowane do krosów niż u wielu „płaskich” biegaczy. Gratuluję! Nagroda! Podaj adres do wysyłki na maila: piotrek.krawczyk@gazeta.pl. Ludzik na auto zobowiązuje do nieustawania w biegani. To cześć. Dziki


    piotrek.krawczyk

    2009/11/04 21:10:19

    Grekosz! ZAWSZE zawiązuj buty, jak tylko zauważysz, że sznurówki się pałętają luzem. Także na zawodach. Dla bezpieczeństwa własnego i bliźnich. Pisze ten, co wie jak to jest pojechać po asfalcie, korzeniach lub żużlu, wierz mi. Dziki


    ocobiegatu

    2009/11/04 21:11:09

    został 1 + 0,195 ( chyba Wojtek pisał – przebiegłem 40 maratonów przed MP).
    Czyli jeszcze jeden maraton + bieg na zawodach na 200 metrów..:)


    piotrek.krawczyk

    2009/11/04 21:21:22

    Ocobiegatu: nic nie rozumiem 🙂 Nagroda dla Ciebie za precyzję. Prosty humanista nie ma szans, a najstarsza córka – studentka matematyki Politechniki robi teraz dowód, że 2 x 2 =4 i to nie jest takie proste. Prześlij adres i kolor auta na maila.


    ocobiegatu

    2009/11/04 21:28:52

    Hura ! wygrałem !
    ale niezasłużenie.
    Mały maraton – 42.195m, duzy – 42,195x ten mały = 1708,42km
    nabiegając 42 maratony ( te małe)- mamy 1772,19km
    czyli brakuje 63,77km – trzeba więc nabiegac kolejny maraton za te 0,195 ..
    no i jescze końcówkę..)).


    quentino-tarantino

    2009/11/04 21:35:30

    Wyjazd do galerii handlowej w dwóch odsłonach…

    ODSŁONA 1
    Dziś nastapił wielki przełom w moim 39 letnim życiu. Wydarzyło się coś przed czym broniłem się ostatnie 29 lat…wielokrotnie wisiało nade mną ale zawsze udawało sie tego uniknąć. Przez te wszystkie lata próbowali na mnie wpływać w tym względzie, najpierw rodzice, potem kolejne Kobiety, nawet dzieci miały swoje do powiedzenia… Przyznaję – presja była bardzo duża ale byłem niezłomny. Wszystko zmieniło się w połowie roku gdy zacząłem biegać…to był przełom, który pozwolił mi spojrzeć na wiele spraw z innej perspektywy…przez ostatnie tygodnie dojrzewałem do podjęcia tej decyzji…z dużymi oporami, po wielu wahaniach zdecydowałem – kupiłem czapkę…
    Dla Was to pikuś, dla niektórych być może Pan Pikuś a dla mnie bolesne i traumatyczne przeżycie…może je zrozumieć tylko ktoś kto przez blisko 30 lat wzdrygał się przed założeniem tego obcego ciała…


    ocobiegatu

    2009/11/04 21:39:05

    oczywiscie wygralem tylko nagrode – czekamy na zwyciezce konkursu…
    A drugie pytanie – jeśli Wrocław to na 2.48.59 ( m.czas na połówkę – 1.25.35).
    Źródło – biofeedback , metody flow, central governor theory…
    Z innym miast maratonów – brak danych..))


    quentino-tarantino

    2009/11/04 22:24:47

    ODSŁONA 2
    W galerii handlowej spotkałem moją byłą podwładną sprzed ok. 10 lat. Byłem wtedy dyr. oddziału na Wielkopolskę małej choć ekspansywnej firmy amerykańskiej o korzeniach…arabskich. Wspomnianą Panią zatrudniłem osobiście. Trwało to jakiś czas a potem sie skończyło. Przez te 10 lat widziałem Panią Agnieszkę wielokrotnie biegającą w „Moich Rewirach Miasta”. Od ok. 2 miesięcy bardzo chciałem spotkać się aby porozmawiać o bieganiu przez duże B…dziś był tylko początek…jesteśmy wstepnie umówieni na kawę, temat tylko jeden – tup tup tup. Pani Agnieszka jest aktualną wicemistrzynią Polski w maratonie. Pechowo było też w Poznaniu – zabrakło Jej 25 sekund do wygranej…świat jest maleńki – taki tyci tyci sometimes…


    kalabris

    2009/11/05 08:58:29

    Dziki – wielkie dzięki!!! Ludziki dotarły i rozjasniły ten wietrzny dzień, wprawiły w lepszy nastrój prze wyjściem na zebranie do latorośli do szkoły…
    Ale ta „instrukcja obsługi” co do przyklejenia…mam umyć samochód??? no, trudno…


    kalabris

    2009/11/05 09:06:01

    Wojtku – Dziadek Legionista to wielki skarb… zaraz spojrzałam na zdjęcie mojego z I-szej wojny światowej. Moja córka urodziła się w równo 100 lat po swoim pradziadku!Twoje peerelowskie wspomnienia zawsze mnie poruszają, wszak wiekowo dzieli nas zaledwie 4,5 miesiąca. Wyrastaliśmy w tej samej rzeczywistości. Na mojej ulicy była wytwórnia wód gazowanych – pamiętacie naboje do syfonów? a oranżady typu „murzynek” w brązowych butekach z taką „zapinką”? To był świat… na jednej ulicy piekarnia, mleczarnia, fryzjer, sklep tzw. „kolonialny”, biblioteka, cukierenka – wszystko wzdłuż jakichś stu metrów…


    kalabris

    2009/11/05 09:08:40

    jeszcze o 1 listopada – mój syn przyniósł na wspominkową gazetkę szkolną zdjęcie swojego ulubieńca śp. Czyli kogo? Szczególny”sportowiec”, bohater filmów walki…


    kalabris

    2009/11/05 09:10:34

    quentino – to kupiłeś w końcu tę czapkę czy nie?


    torex

    2009/11/05 09:11:12

    grekosz: pamiętaj to nie zegarek na ręcę robi z zwykłego śmiertelnika biegacza. Ja przez pierwsze 4 miesiące biegałem w zwykłych, starych butach (Wojtku nie krzycz!), bo ciągle nie byłem pewny czy mi się nie odechce biegać. A z komórką (jako stoper) biegam do dziś. Powodzenia!


    quentino-tarantino

    2009/11/05 09:14:50

    kalabris – kupiłem…czym sprawiłem mnóstwo sarkastycznej radości moim dzieciom 😉
    Wspólnie stwierdziliśmy, że wyglądam w niej jak szyper na rozklekotanym kutrze…taki urok 😉


    kalabris

    2009/11/05 09:15:15

    grekosz – wpadłeś po same uszy, już po Tobie. Jeszcze nie wiesz, ale JESTEŚ NASZ. Liście z drzewa Cię ochrzciły.


    sfx

    2009/11/05 11:17:59

    kalabris… jako, że biorę udział w konkursach – podaję odpowiedź 🙂 – Bruce Lee (Lee Jun Fan)


    kalabris

    2009/11/06 08:30:15

    sfx – zgadłeś!!! tezprzeszedłeś tę fascynację?

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.