Co lubisz w swojej pracy? To, że bieganie należy do moich obowiązków służbowych.
To nie moje wyznanie, tylko żart Marka T., dyrektora Maratonu W. Rozmawiałem z nim dziś służbowo. Po służbowym bieganiu.
Zrobiłem dziś półtorej godziny, ale z siłą biegową w środku. Najpierw 6 serii skipów (60 razy A czyli kolanka pod brodę, 30 razy B czyli bieg wykopami, 60 razy C czyli pięty do pupy), a na koniec każdej serii 30 wieloskoków. Przemierzyłem w pół godziny Las K. wszerz do strefy podbiegów, tam zrobiłem 6 około 200-metrowych podbiegów, na pełne 400 m nie miałem dziś czasu. Bo potem trzeba było wrócić do samochodu (kolejne pół godziny) i jechać do kolejnych obowiązków służbowych.
Zanim dotarłem do Marka T. czekało mnie jeszcze uzupełnienie rozmowy z Józefem W., głównym współtrwórcą Maratonu W. (wtedy Maratonu P.). Raz podskoczyłem na krześle, kiedy Józef W. przemówił z głębi serca:
– Ja ten maraton zrobiłem dla Tomka. Myśmy się naprawdę przyjaźnili.
To ładne. Wychodzi poza te zaklecia o zdrowiu, o ściganiu, o tym, że każda stolica, że sportowy tryb życia. Ludzkie. A jednocześnie miałem poczucie, że zaglądam za kulisy historii jeśli nie kraju, to przynajmniej sportu i rekreacji w Polsce. Józef Węgrzyn, Tomasz Hopfer, wspólne obiady, które gotowała Zofia Hopfer i gdzieś tam na Żoliborzu między zupą a drugim powstawało koło zamachowe biegającej Polski.
Inaczej będę biegł na jesieni w maratonie. Bo to nie tylko miejsce, gdzie ściga się dwa tysiące biegaczy. Ale też punkt w czasoprzestrzeni, w którym splatają się dwa tysiące ludzkich losów.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.