kumulacja

Nie ma jak stadion. Sportowa kwintesencja, kumulacja szybkości i wytrzymałości z lekką domieszką techniki.

Lasy są w tej najgorszej fazie zlodowacenia, jakby ktoś zgarnął szklankę z całej ściółki i ubił z tego na ścieżkach lodową skorupę. Jak kończyłem sobotnie dwugodzinne wybieganie, chodniki już bez śniegu, więc dotarłem pod AWF 15 minut za wcześnie, chciałem dokręcić parę minut po lesie – i skończyło się bieganie, a zaczęło skakanie przez lodową ciapę. Wcześniej też właściwie biegania nie było. Człapałem w tempie po 5:30-5:40, chociaż chciałem poniżej 5:15. Zmęczony byłem. Piątkiem.

W piątek zrobiłem ten trening, który ma mnie dobrze doprowadzić do Krakowa. Czyli piętnastka w tempie maratonu w kawałkach. Teraz była podzielona na 15 kilometrówek z minutowymi przerwami. Miało być po 4:00. Po pracy pojechałem na Bielany, odwiedziłem ojca, zostawiłem samochód pod AWF-em i ruszyłem. Pierwsza 4:02. Następne po Kępie Potockiej już po 4:06. Po pięciu zrobiłem dłuższą przerwę, dwuminutową, to było już nad Wisłą. Kolejne pięć kilometrówek znów 4:06. Przerwa dwuminutowa i ostatnie pięć. Już raczej 4:08. Aż dobiegłem do stadionu na Agrykoli (obok Moja Sportowa Żona była z córką 1klasistką na Fasolkach, umówiliśmy się na 19.25) i tam dokręciłem dwa ostatnie km. Jakby mnie spuścili z łańcucha na tym tartanie. Musiałem się hamować, żeby tempo nie wyszło lepsze niż 3:58 na kilometr.

O rany, tyle cyfr w tym akapicie, że zostali już tylko sportowcy i matematycy. W moim życiu kończy się pewien fajny etap zabawy w sportowca. W weekend mieliśmy ostatnie zajęcia, ale za to fascynujące. W sobotę z panem specjalistą od testów z AWF-u. Chciałem być królikiem we wszystkim. Z testu 30-sekundowego testu mocy w pracy na beztlenie na ergometrze rowerowym musiałem zrezygnować, bo by mnie tak zakwasiło, że nie mógłbym podejść do najważniejszego dla mnie testu. Biegałem na bieżni, z pulsometrem. Zaczynaliśmy od tempa 8 km/h, a co 200 m maszyna przyspieszała o 0,5 km/h. Grupa patrzyła, komputer rejestrował mój puls, pan objaśniał, a ja biegłem – do 17,5 km/h (coś koło 3:30 na kilometr), tu skapitulowałem. Przemek, były skoczek wyglądający dziś na młociarza, nakręcił to komórką, mam filmik na telefonie jak biegnę. Ale nie umiem tu wstawić.

W niedzielę mieliśmy zajęcia z panem I. Facet ze wzrostem około 195 cm, charyzmą jeszcze większą, poczuciem humoru, tytułem profesora AWF i praktyczną wiedzą w małym palcu. Pisaliśmy o środkach treningowych w różnych konkurencjach, układaliśmy makro i mikrocykle treningowe. Przemek, z którym siedzieliśmy w jednej ławce, co chwila wypychał mnie do czytania moich wypocin, co prof. I poprawiał, więc naprawdę się sporo nauczyłem w pół dnia.

Sportowe życie dopada mnie teraz z każdej strony. Niedzielę zakończyliśmy wizytą towarzyską u znajomych z klasy (klasy dzieci, pierwszej klasy). Tata (Andrzej) biega i to już całkiem nieźle, w niedzielę złamie 1:30 w półmaratonie, bo mu w Wiązownie niewiele zabrakło. Dziś cały dzień pisałem rozdział o początkach biegania do polskobiegowej książki. A dzień zacząłem od pokazania sie na wizji w Polsacie (o 6.45, więc oglądała chyba tylko MSŻ) na temat Półmaratonu Warszawskiego, zaprosił mnie tam Marek T. jako przyjaciela imprezy. Po powrocie do domu zrobiłem wytrzymałość szybkościową (robiłem to wiele razy, ale dopiero od wczoraj wiem, że to się tak nazywa). Dziś w wariancie 2 minuty bardzo szybko, minuta truchtu, 1 minuta bardzo szybko, minuta truchtu, 30 s bardzo szybko minuta truchtu – wszystko powtórzone sześć razy. Trochę dziwne, ale chciałem, żeby to się wyraźnie odróżniało od piątkowych kilometrówek. Tempo generalnie około 3:30 na kilometr.

Szykuje mi się sportowa kumulacja w niedzielę. Rano półmaraton (to będzie pierwszy start w tym roku, niestety), a po południu egzamin na koniec kursu. Trzymajcie kciuki.

W tygodniu muszę przygotować pracę zaliczeniową. Dostaliśmy ogólny schemat, w który każdy ma wpisać swoją konkurencję specjalizacyjną. U mnie będzie to opis planu treningowego dla grupki byłych joggerów, którzy mają zamiar przygotować się do maratonu. Czyli o Was sprzed roku, dwóch lat albo tak jak Biegofanka z właśnie. To jak? Widzimy się w Krakowie?

Updated: 22 marca 2010 — 18:55

  1. quentino-tarantino

    2010/03/22 22:26:08

    No i pojawił się Gospodarz – a tu stadko biegowe czekające i łaknące pochwał po bitwie pod Ślężą i nie tylko.


    wojciech.staszewski

    2010/03/22 22:28:53

    Quentino – wklejam co napisałem pod Psem Pluto.
    Fajka, jestem, czytam wszystko, aż nie wiem, komu gratulować, przeglądałem wyniki na maratonachpolskich, widziałem Was pozapisywanych jako Polska Biega (akurat twoje nazwisko z błędem). Trochę Wam zazdroszczę, bo ja już nie pamiętam, jak to jest pościgać się na zawodach. Ale już w niedzielę sobie przypomnę.
    Dzięki za relację i zdjęcia. Wykorzystam, tylko muszę skończyć i wysłać jeden rozdział chociaż, bo mnie zabiją 😉
    Quentino się dopomina pochwał. Chyba rzeczywiście możecie się pochwalić, wszystkim dobrze poszło i to na niełatwej trasie 🙂


    kalabris

    2010/03/23 09:44:06

    Wojtku – oczywiście kciuki trzymać będziemy! Po cichu liczymy na nowe wskazówki treningowe od Ciebie. Mój P. i ja własnie wróciliśmy do gry po pobycie w nicości biegowej i znów zaczęliśmy po cichu marzyć o Poznaniu. Polska nadal BIEGA, także w Toruniu!


    ocobiegatu

    2010/03/23 09:44:24

    nie tak ważne są pochwały
    lepiej zrobic interwały
    pochwał było tu bez liku a do rymu fiku miku..)


    andante78

    2010/03/23 09:45:55

    ocobiegatu – genialne :-)))), w sam raz na początek wiosennego dnia 🙂


    ocobiegatu

    2010/03/23 12:11:36

    Wiosna jest Panie sierżancie !
    Krokus nieźle się uwija
    Biegacz częściej na gigancie
    na biegacza nie ma kija !..:)))


    quentino-tarantino

    2010/03/23 16:35:07

    Żarty się skończyły! Po wielu próbach i staraniach, udało mi się namówić Moją Pierwszą Żonę ( mamę moich dwóch starszych synów ) na pierwsze w życiu bieganie!
    Przybrało jej się przez zimę kilka kg i ułożyłem dla niej dietkę ( od tego powoli jestem mały/duży guru – sam zrzuciłem w ostatnim roku ok. 20 kg ). Zrobiliśmy małe kółko osiedlowe, raptem 3 km w jakieś 20 minut ale to i tak wielki sukces;-)
    Chwalę i chwalę od paru godzin 😉 Normalnie jestem dumny i poczułem się jak instruktor od biegania 😉 A sylwetkę i tak ma 5 razy lepszą niż ja 🙂
    Wojtek – Wielki Poławiaczu, mamy kolejną rybkę w sieci!


    pict

    2010/03/23 20:06:52

    U mnie słabo przed pierwszym testowym startem. Choroba – pierwsza od urodzenia syna, czyli od 15 miesięcy (na szczęście moja – syn zdrowy jak ryba). Nie biegam, kuruję się, zeby dojść do siebie przed Warszawą i żeby ten test pozimowej kondycji wyszedł jako tako realnie.


    wojciech.staszewski

    2010/03/23 21:39:15

    quentino – gratuluję, ale nie tyle złowionej duszyczki, co amerykańskiego życia rodzinnego i postrodzinnego. zazdroszczę ludziom, którym udaje się to tak ułożyć 🙂


    quentino-tarantino

    2010/03/23 21:56:50

    Wojtek – łatwe TO TO nie jest ale „robie co mogie”…;-)
    Gdy parę lat temu „sprawy mi się bardzo skomplikowały” to starałem się ratować tyle ile można. Do tego stopnia, że wyprowadzając sie kupiłem mieszkanie…jakieś 800 metrów od mieszkania chłopaków…teraz mam WSZĘDZIE blisko i dlatego nie jestem weekendowym ojcem tylko codziennie ŻYJĘ i TU i TAM…
    Ale lepiej nie mieć takich okazji jak ja aby wykazać się aż tak dużą inwencją organizacyjną…
    A z tego dzisiejszego mini-treningu byłem dumny jak z życiówki na dychę 😉


    wojciech.staszewski

    2010/03/24 00:54:38

    kalabris, miło Cię zobaczyć. sama wiesz jak biegać. wolno. jeśli wracacie z dalekiej podróży (jak mawiał Jan Ciszewski), to przede wszystkim wolne bieganie z przebieżkami na koniec. a jeśli będzie się Wam chciało szybciej, to na razie tylko pod górę. moja wiara w podbiegi ostatnio się mocno ugruntowała.
    pict – zdrowia życzę. będziesz w pomarańczowej koszulce mam nadzieję? 😉


    pict

    2010/03/24 08:46:44

    Wojtek dzięki – oczywiście, że nie będę w pomarańczowej (już za duża jakaś jest 😉 tylko w białej „Polska Biega”, bo w tych barwach się zarejestrowałem


    bolek.03

    2010/03/24 09:12:29

    Wojtek, gratuluję tekstu o panczenistkach. Super, że wspomniałeś o Sanoku:)

    Co do biegania – zapisałem się do Dębna. Zobaczymy jak będzie. W zimie zdecydowałem się na eksperyment – ograniczyłem treningi do 3 w tygodniu. Zobaczymy, czy moja teoria o przetrenowaniu w 2009 się potwierdzi.


    quentino-tarantino

    2010/03/24 09:49:19

    bolek.03 – widzę, że kombinujesz/eksperymentujesz trochę jak ja. W zimie biegałem „3,5 raza” w tygodniu – czyli co drugi dzień. Teraz wróciłem na tory z ubiegłego roku – 4 treningi. A eksperymentuję z kilometrażem i szybkością. Po pół roku treiningów stwierdziłem, że „pod mój charakter” najlepiej pasuje układ – mniej ale szybko. Przez całą zimę nie miałem ani jednego wybiegania powyżej 17 km. Ale biegałem bardzo dużo BNP. Przed dwoma najbliższymi maratonami najdłuższym jednorazowym biegiem będzie niedzielny półmaraton w Poznaniu. Wiem, że to znacznie odbiega od książkowych teorii ale dla mnie ważniejsze jest to co woli mój organizm. Jest pewne ryzyko, że w razie przekombinowania zostanę podczas maratonu sam i będę musiał na 30 km zostawić swój organizm i pobiec juz bez niego 😉


    bolek.03

    2010/03/24 10:50:56

    @Quentino – wiesz, biegam od 4 lat, przebiegłem 4 maratony, a wciąż mam poczucie, że nic nie wiem o bieganiu…


    biegofanka

    2010/03/24 11:06:43

    Wojtku – w Krakowie to jednak tylko duchem będę… podjęłam decyzję, że chyba za wcześnie na maraton. Owszem po półmaratonie widziałam, że jeszcze siły są, ale w niedzielę coś zaczęła mnie stopa boleć, tylko w „szpilkach” nie czuję dyskomfortu… chyba wolałabym teraz w butach na obcasie zrobić trening;)
    Pójdę dziś przebiec się, to zobaczę, co z tą stopą jest…
    Jednak debiut maratoński zostawiłam na Wrocław:)


    biegofanka

    2010/03/24 11:13:16

    Johnson, Andante – świetne to Wasze zdjęcie, a Fajka – po Tobie na zdjęciu to widać parcie na wynik. Ja znalazłam się na zdjęciach innych autorów na stronie maratonypolskie. Mam też zdjęcia z samego biegu zrobione przez kolegów, więc do albumu jest co wstawić:))


    quentino-tarantino

    2010/03/24 11:47:44

    bolek.03 – im dalej w las tym więcej drzew 😉 Bieganie uczy pokory ale organizm czasami strasznie „wyrywny” jest 😉 Widzę, że jesteś kolejną osobą na Dębno.


    beautyandb

    2010/03/24 15:11:13

    Ja też będę w Dębnie 🙂 Potem w Wesołej na Wesołej Stówie po obu stronach biurka 😉 zapraszam. A jeszcze potem – w Krynicy… Aż się boję, ale chcę pobiec górski maraton…


    beautyandb

    2010/03/24 15:13:43

    A poza tym dzisiaj się zastanawiałam, po wczorajszej rozmowie z Wojtkiem :), dlaczego bieganie. Już wiem. Od tygodnia trzymam pod biurkiem w pracy plecak z rzeczami na fitness. Klub mam 300 m od pracy, no, może 500. Czynny od 7 rano do 22.30. Nie byłam, nie miałam kiedy, nie miałam siły pójść. Ale przez ten tydzień codziennie udalo mi się wygospodarować czas, choćby tylko na szybką dyszkę, ale jednak…


    sfx

    2010/03/24 15:55:50

    b&b… chyba wiem dlaczego… bo 300-500m to za dużo – żeby chciało się iść, a za mało, żeby pobiec 🙂

    dziś WB2 po raz drugi w tym sezonie… tym razem prawie 13k na stadionie w tempie 4:25… dębno nabierze jednak kolorów dopiero po niedzielnej trzydziestce – o ile w ogóle dojdzie ona do skutku


    quentino-tarantino

    2010/03/24 17:36:30

    Dziki zaginął.
    Żyjesz?


    piotrek.krawczyk

    2010/03/24 19:53:35

    O, jestem poszukiwany 🙂
    Przeżywam samotnie klęskę w Falenicy 🙂 A naprawdę miałem Walne Zgromadzenie i dwa projekty – straciłem rzeczywiście kontakt ze światem realnym. Ale trenuję dość mocno. Żeby zmazać hańbę z Falenicy podczas połówki w stolicy 🙂
    Z Andantem – Partnerem jesteśmy umówieni na Silesia Marathon, a wcześniej chyba Dębno, ale dopuszczam Kraków. Tak to Dziki, co zniechęcał Biegofankę do Krakowa i namawiał na Dębno może pobiegnie w Krakowie, a w Dębnie nie. Pozdrawiam. Dziki


    piotrek.krawczyk

    2010/03/24 20:00:36

    sfx – uspokój się! To będzie bardzo niekoleżeńskie, jak złamiesz w Dębnie 3:10 😉


    johnson.wp

    2010/03/24 20:08:17

    Dziki, ja też jestem zaniepokojony roztargnieniem SFX, za każdym razem podczas telefonicznej psychoanalizy (dzisiaj też) staram się mu wymyślać jakieś nowe zadania, ale on tak wyluzował, że chyba się zupełnie zerwał z nitki i buja w obłokach. Chociaż, z drugiej strony, regulamin Rzeźnika nie zakazuje ciągnąć za sobą partnera, więc jakoś się dopasujemy…


    johnson.wp

    2010/03/24 20:11:07

    quentino – podciągnąłeś swoje ambicje na połówkę? Przecież się nie będziesz woził w tempie 4:59…


    quentino-tarantino

    2010/03/24 20:26:54

    Dziki się znalazł 🙂 Cieszę sie, że Cię wyłowiłem z niebytu 😉

    johnson – jaka ładna podpucha 😉 Choć przyznaję, że nad tempem ciągle myślę. Dużo też będzie zależeć od aury – nie wiem czy śledzicie prognozy ale od soboty tąpnięcie – w niedzielę ma być deszcz i b.mocny wiatr. Johnson, weż też pod uwagę „niewinne” Dębno i Kraków, które są dla mnie priorytetem…


    sfx

    2010/03/25 06:39:00

    Dziki… nie podpuszczaj…
    Moje plany są nadzwyczaj bezpieczne dla Twoich życiówek i chyba jeszcze długo takimi pozostaną.


    quentino-tarantino

    2010/03/25 11:46:23

    Jestem zszokowany!
    Gdy pół roku temu pojawiłem się na tym blogu, myślałem, że jest to tylko program komputerowy z fikcyjnymi profilami i wpisami generowanymi automatycznie…Było dla mnie jasne, że Wojtek to imię, które przyjął twórca tego programu a wszyscy pozostali blogowicze powstali tylko w jego wyobraźni…Te wszystkie wymyślone biegi, wyniki i fałszywe linki do fotek „przed i pobiegowych” trochę mnie śmieszyły i irytowały zarazem. Bawiłem się tu we własne wpisy, które jako jedyne nie były tylko wirtualne bo przecież tylko ja byłem tu prawdziwą postacią…
    Aż tu nagle…
    Biegnę sobie dziś po swoim osiedlu i widzę katem oka jak zatrzymuje się jakiś samochód, pomyślałem, że kierowca chce zapytać o drogę ( Moja odpowiedź brzmiała by – Bieganie, Szanowny Panie, bieganie…) ale…to nie to…znajoma twarz z fikcyjnego bloga, z fikcyjnego profilu…Johnson !!!
    Przywitaliśmy się w pośpiechu bo „przegonił” nas kierowca autobusu, któremu zablokowaliśmy wjazd na przystanek 😉
    Johnson, miło było Cię poznać choć wszystko poszło tak expresowo, że aż szkoda 😉
    Musimy się umówić na małą pogawędkę biegową. Mój nr 601 76 44 39

    Wojtek, dzięki temu łudzę sie nadzieją, że…Ty też naprawdę istniejesz 😉 i biegofanka, ocobiegatu, andante, Dziki, sfx i CAŁA RESZTA! Pięknie!


    beautyandb

    2010/03/25 13:32:38

    To ja się przyznam. Ja nie istnieję. Jestem programem komputerowo-biegowym. Albo pracowo-biegowym. Restartuję się w nocy, rano sprawdzam wszystkie procesorki, nawet jak nie bardzo chca dzialac, uruchamiam autostart, właściwie butostart, pobiegam trochę, potem toaleta, busostart, praca, biurko, komputer, telefon, papiery, powoli wyczerpuja mi się baterie, dlatego konieczny jest ponowny restart w noc… i tak da capo…


    wojciech.staszewski

    2010/03/25 14:49:31

    beauty, weź Ibuprom 😉 i będzie po bólu


    nuggers

    2010/03/25 16:05:44

    mogę potwierdzić, że Wojtek i jego SŻ istnieją 😉 co do pozostałych – nie znaju.


    ocobiegatu

    2010/03/25 16:30:52

    quentino – weźmy np. dzisiejszy artykuł biegacki w Gazecie. Przecież to czysta promocja chodu sportowego. Wspomniane mięsnie stopy wzmacniają się w chodzie sportowym, podobnie zresztą jak w nieocenionych podbiegach ( zwłaszcza na większym spadku).
    Nikt tego przecież wprost nie napisze w Gazecie..:)


    beautyandb

    2010/03/25 16:58:52

    Tym razem skończy się Olfenem. Mam nadzieję, że do niedzieli mi przejdzie.


    quentino-tarantino

    2010/03/25 18:04:41

    nuggers – niestety, Wojtek nie istnieje…mój dzisiejszy wpis był na tyle nietypowy, że „system” sobie z nim nie poradził…Gdyby Wojtek istniał to by zareagował…oczywiście peanami na cześć swojego utalentowanego blogera…zwłaszcza doceniłby wszystkie jego wpisy od pół roku zważywszy, że ponoć w realu jest ciekawym reportażystą i dziennikarzem…Program o którym pisałem daje sobie doskonale radę tylko ze standardowymi wpisami…
    A tak zupełnie serio to dziś miałem łagodne bieganko – 8km z czego 3km z moją nową adeptką biegania dla której to był drugi trening w życiu – fajnie bo jest zadowolona, tempo wolne i bez zmian ale zmęczenie po biegu mniejsze 😉


    wojciech.staszewski

    2010/03/25 18:23:02

    beauty – a tak na serio, to chyba potrzebujesz długiego wybiegania i długiego snu. nie wiem, czy to czysta literatura, czy oznaka przemęczenia
    quentino – jesteś doskonałym programem komputerowym. ciekawe jakie hasło uruchamiało opcję „samoujawnienie” 😉


    wojciech.staszewski

    2010/03/25 18:24:24

    A – widzieliście na polskabiega.pl sobótkową relacje Fajki i część polskobiegowej reprezentacji na zdjęciach? Dzięki za relację i dzięki dla Małgosi S., która to umieściła w sieci na zawsze


    quentino-tarantino

    2010/03/25 18:33:03

    Wojtek – no dobrze, zdradzę Ci to hasło, choć jest to dla mnie bolesny moment – hasło brzmi:
    „Quentino ujawnij się na blogu bo inaczej będzie to dalej KWA KWA – Kółko Wzajemnej Adoracji do kwadratu”…


    johnson.wp

    2010/03/25 18:59:18

    quentino – już się z tego Matrixa nie wyplątasz – mówię Ci to ja – agent Smith. Spotkanie nie było przypadkowe. Ten uścisk dłoni spowodował, że jutro się obudzisz i już nic nie będziesz pamiętał…


    marsikor

    2010/03/25 21:39:37

    Też się załapałem na zdjęciu w GW. W poniedziałek i to z W. Kipketerem w artykule Wojtka „Przeszkody krzepią”. Przegrałem z nim na wspomnianym tam ponad 5 kilometrowym treningu tylko o kilka sekund ha, ha, ha. W sobotę postaram się wystartować w biegu „PRELUDIUM MISTRZOSTW ŚWIATA – BYDGOSKI CROSS 2010”. Mam nadzieję nie dać plamy.
    P.S. SFX – super wypadłeś na odważniku w „Bieganiu”.


    piotrek.krawczyk

    2010/03/25 21:58:31

    KWA KWA


    quentino-tarantino

    2010/03/25 22:07:46

    Dziki – to się Wojtek ucieszy…szkoda…to się nazywa kiszenie w sosie własnym, miło, ciepło i bezpiecznie ale nie rozwojowo.


    biega_czu

    2010/03/25 22:32:38

    Patrząc na zdjęcia z półmaratonu, to, tak na oko, fajka schudł z 5 kilogramów podczas biegu…

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.