We wtorek podjechałem do Gazety, zostawiłem samochód i ruszyłem biegiem na most siekierkowski. Na uszy wrzuciłem starą dobrą Pidżamę Porno, muzykę, która stała się dla mnie już przezroczysta, niezauważalna. Biegłem, obserwowałem i zastanawiałem się.
Po pierwsze na Pradze nad Wisłą jest mnóstwo knajpek przeważnie z marynarskim akcentem. Na zachodnim brzegu tak nie ma. Szkoda, bo to takie fajne, miejskie, z żoną by się można wybrać, a na Pragę nie będziemy jechać na kolację.
Po drugie stadion Legii, który mijałem po godzinie już jest obłożony ładnym i czystym piaskowcem. Ciekawe kiedy tam popiszą, że Polonia kurwa albo Legia chuj. Z graffiti się wyrasta i z brzydkich słów na murach chyba też. Owszem – w rozmowie, w literaturze, ale nie na murze.
Po trzecie myślałem, czy ta godzina biegania ma sens. Lepiej było zrobić półtorej, ale trochę nie miałem czasu, bo coś człowiek musi też napisać w pracy, a trochę mi się nie chciało. Mój BPS dość dokładnie powtarza ubiegłoroczny z tym że w zeszłym roku w weekend były 30-kilometrowe wybiegania Greifa. Może teraz też powininem je dołączyć? Ale chyba powinienem też włożyć do planu coś nowego, nowy stymulujący trening.
Oszukałbym Was, gdybym napisał, że znalazłem pomysł przed skończeniem trzech półminutowych przyspieszeń. Oszukałbym Was, gdybym napisał, że znalazłem go po popołudniowej rozmowie z trenerem Wąsem (taką ma ksywkę w środowisku, był maratończykiem 2:16, potem trenerem kadry kobiet, prowadził też kilku zawodników, najlepszego do 2:13). Do trenera Wąsa chodzę na praktyki. Pierwsza nauka: kilometrówki przed maratonem robić w środę w tempie startowym (Skarżyński zaleca dużo szybciej), czwartek i piątek po 10 km wolno, a w sobotę dla rozruchu powtórzyć trzy kilometrówki albo przelecieć 2 km w tempie na start.
Przy pewnej precyzji bieganie zamienia się w religię, a nauka w wiarę. Nie wiem, komu wierzyć: Skarżyńskiemu czy Wąsowi jeśli chodzi o tempo kilometrówek. Upewniłem się tylko, żeby wierzyć sobie w kwestii dołożenia sobie trochę w przeddzień startu.
Oszukałbym Was też, gdybym napisał, że pomysł na nowy trening sezonu wpadł mi na środowych interwałach. Robiłem tak: 3 minuty szybko (lepszego tempa niż na maraton czyli 4:00 na kilometr raczej nie udaje mi się na razie osiągnąć), 1 minuta truchtu (tętno spadało mi do 135-140, ale trener Wąs nauczał mnie dziś, że powinno spadać do 120 czyli przerwy powinny być dłuższe), 1 minuta szybko i znów 1 minuta truchtu. Cały cykl powtórzyć sześć razy, razem z truchtem na początku wyszło 40 minut treningu.
W środę były jeszcze brzuszki, za to w czwartek nie było ping ponga, bo Dziki ogłosił chorobę. Jutro mam biegać półtorej godziny z Kamilem, chyba namówię go na przekształcenie tego treningu w BNP. Ale tak naprawdę to kusi mnie nowy trening, który wpadł mi do głowy podczas pisania tego odcinka.
Pamiętacie układankę Marka Jaroszewskiego – krótkie odcinki w tempie maratonu, ale powtórzone tyle razy, żeby wyszedł kilkunastokilometrowy trening. Po środowych interwałach wiem, że gdybym postanowił robić takie kilometrówki, to zamęczyłbym się po ośmiu. Dlatego Jaroszewski każe zaczynać układankę od odcinków po 200 m. Czuję, że to będzie nowy bodziec na wiosnę.
A co z sobotnim wybieganiem – zostać przy dwóch godzinach, zrobić jednorazową trzydziestkę, którą powtórzyłbym jeszcze za miesiąc albo jednak wejść w Greifa – zobaczę.
I tak doszliśmy do kolacji. Było zamówienie na kolację wg Gajdusa. Wklejam z jego opracowania żywieniowego: „danie na ciepło bardzo polecane są dania mączne np. naleśniki z serem, ryż z jabłkami makaron z owocami, spagetti z minimalną ilością sera żółtego, kasza gryczana. kurczak w potrawce. sałatki mięsno-warzywne np. na bazie kurczaka, indyka, tuńczyka. wędlina drobiowa, miód, dżem”.
Tylko pamiętajcie – to nie jest dieta dla odchudzających się bieganiem. Ale dla magazynujących energię na trzydziestokilometrowe i inne maksymalnie obciążające treningi. W Gajdusa i jego podejście „najważniejsze dla maratończyka jest odżywianie” zaczynam coraz bardziej wierzyć. Chyba po wypłacie kupię sobie suplementy.
quentino-tarantino
2010/03/04 23:45:39
Wojtek – dzięki za wątek kolacyjny a jednocześnie podjąłeś kolejny, który u mnie raczkuje dopiero – suplementy…
–
jatzi
2010/03/05 09:09:13
Otóż to! Ja właśnie też chętnie poznam zdanie fachowców w temacie suplementów. Przed moim debiutem maratońskim dostałem nawet pewną rozpiskę na 6 tygodni „przed” od sportowego lekarza, ale on zajmuje się głównie sportami drużynowymi i na pierwszy rzut oka trochę mi tam brakuje, zwłaszcza magnezu i żelaza. No i co z okresem poza tymi 6 tyg. „przed”?
–
beautyandb
2010/03/05 09:18:50
Szkielet, Ty Kraków biegniesz, dobrze pamiętam…?
Z tymi kilometrówkami to pamietam, że u Greiffa są właśnie chyba w środę w tempie startowym, u Skarzyńskiego szybsze, ale chyba w niedzielę przed startem, najpozniej w poniedziałek… Czwartek-piatek wolno ok. 10 km to chyba też u Skarzynskiego było (przed Amsterdamem tak biegalam, a wtedy sama sobie adaptowalam trening wg guru). Ciekawa jest ta sobota, ale… mnie chyba przekonuje. Też nie wiem, co z „30”, w tym roku jeszcze ich nie biegałam… Jedną może wcisnę za tydzien, ale to wszystko jeżeli Debno, jeżeli Krakow – to może jeszcze jedna – dwie… Jakas niezdecydowana jestem. Da sie w Krakowie zrobić życiówke?
–
ocobiegatu
2010/03/05 09:28:55
Koniec przerwy.Prosimy studentów o zajęcie miejsc i przygotowanie notatek.
Wykład na temat suplementów diety w sportach wytrzymałościowych wygłosi doc. Johnson..:)
–
sfx
2010/03/05 09:50:45
aż się boję wylewu wiedzy przez ocobiegatu
b&b ma się rozumieć, że życiówka może paść… ja łamałem 4h, nie złamałem, ale życiówkę o 3 kwadranse poprawiłem 🙂
a na poważnie… trasa fajna i jak wiatr i słońce pozwoli to nie jest nazbyt trudna, tylko psychicznie wykańcza dodatkowa pętelka na Błoniach
–
sfx
2010/03/05 09:51:24
kwatera w dębnie już zarezerwowana
–
mksmdk
2010/03/05 10:36:04
Za oknem nawrót zimy, w Lesie kabackim nawierzchnia fatalna wczoraj (na ost. treningu przed sztafetą 12h w Bochni) prawie skończyło się zwichnięciem stawu skokowego a ja jadę trenować wydłużone 2,4 km interwały. Lubię sztafety to jest w tym zindywidualizowanym sporcie taki element socjalizowania się grupy wokół biegania.
Pamiętam ze w dyscyplinie mojej młodości sztafety to było coś …..fajnego, niepowtarzalnego , odmulajacego taki powiew świeżości. Też jestem jakiś taki niezdecydowany w temacie maratonu na wiosnę myślałem o Crakovie ale z mojego treningu nijak nie wychodzi ten start, Debno to juz w ogóle odpada, wiec myślami skłaniam sie do Katovic może tak zrobić ? Na pewno biegnę za to nieoficjalny maraton 5 czerwca.
–
quentino-tarantino
2010/03/05 10:53:58
sfx – mógłbyś napisać coś więcej na temat kwatery – czy w samym Dębnie, znalazłeś w necie? Jakie koszty? itp.
–
beautyandb
2010/03/05 11:22:21
Michał, ja w Katowicach bylam w zeszłym roku. Organizacyjnie bardzo dobrze, krajobrazowo – wow, naprawdę fajnie, ale trasa dość trudna. Więcej, z moich dotychczasowych startów – najtrudniejsza. A ja chcę o zyciówkę powalczyć. Ale polecam 🙂
–
beautyandb
2010/03/05 11:25:23
@sfx, no chciałabym, chociaż nie wiem, czy mam podstawy. Urządza mnie nawet 5 minut 🙂 Faktem jest, że jakby biegam szybciej. Ale mam zero długich wybiegań. A mój nieoficjalny trener chwilowo nie ma czasu mnie wesprzeć, chyba musze mu pomarudzić. No, i on będzie biegl w Dębnie raczej…
–
andante78
2010/03/05 19:06:27
Michał (powodzenia w kopalni!), Silesia Marathon, to target dla Ciebie, wiesz, że wikt i opierunek masz zapewniony ;). Beautyandb ma rację – maraton tak samo trudny (ale bez przesady) jak i indiustralnie piękny i jedyny w swoim rodzaju. W zeszłym roku udało mi się wybiegac 3:26:40 (99 miejsce :-)), przy czym do boju ruszyłem po połówce. Mój Dziki Partner też się odgrażał, że w ten czas się stawi na Śląsku. Kto nie był, niech wie, że przebiegnięcie przez Nikiszowiec będzie pamiętał po wsze czasy, prawda b&b? 🙂
Dziki Partnerze, mam nadzieję, że choroba to już tylko mglista historia
–
ocobiegatu
2010/03/05 20:42:33
sfx – wykładu nie bedzie bo nie znam sie na suplementach.
Według mojej wiary , bo nie przeczytałem tego nigdzie, stosowanie suplementów to ułatwianie czegos dla organizmu. A przecież ma być w treningu trudno po to aby w zawodach było łatwiej..:). A zażywanie suplementów i dieta to też trening.
Wierzę , że dotyczy to także odżywiania. Dieta węglowodanowa. Jej stosowanie nie sprzyja gromadzeniu glikogenu no bo organizm ma bez problemów węglowodany.
Stosuję czasem jakiś tranik , magnez ale tylko w okresach większego stresu oksydacyjnego- przed maratonem stosowałem albo w okresie bardziej intensywnych treningów ale to sprawa pojedyńczych tabletek.
–
ocobiegatu
2010/03/05 20:59:06
Na przykład u zawałowców powstaje krążenie oboczne a nie powstaje jako środek zapobiegawczy u osób zdrowych. U chorych na miażdzycę tętnice wpuklaja sie do środka aby zapewnić awaryjnie już lepszy przepływ krwi ( choroba jest maskowana). U zdrowych raczej nie.
U chorych na serce poprawa vo2 następuje przez poprawę róznicy ciśnien tętniczo-żylnych bo przeciez serce nie daje rady więc szukamy tego drugiego komponentu vo2. Lekarze mogą sypac przykładami. Organizm sie stosownie adaptuje gdy jest jakas trudnośc, jakis problem. A zażywanie suplementów jest przeciez sprawą zupełnie bezproblemową..:).
–
ocobiegatu
2010/03/05 21:08:10
wracając do wpuklania sie do srodka bo nieprecyzyjnie napisalem.:). Jak jest blaszka miazdzycowa to jest tendencja naczynia aby sie pozbyc problemu i wciagnac blaszke wglab , do srodka – czyli scianki naczynia sie napinaja i robi sie brzuch na zewnatrz a krew swobodnie plynie . Z tym ,ze taka adaptacja oczywiscie nie moze trwac za dlugo. Alez odbieglem od tematu suplementow ale skoro juz taki przyklad podalem to musialem jeszcze to napisac.Jejku 3 komentarze pod rzad , pogonią..:)
–
sfx
2010/03/06 15:31:57
Dziś wziąłem udział w imprezie XI Zawody na Orientację „Mroźno 2010” na Górze Chełmskiej wraz ze swoim rywalem biegowym.
Wygraliśmy zdobywając niestety pojedynczy puchar i po jednym dyplomie na głowę 🙂
Limit czasu 110 minut (3,5k)… dla nas 52 min, a kolejni za nami 102 minutki. Czas niestety nie miał najmniejszego wpływu na wyniki, ale jakość i kolejność odszukiwanych punktów na trasie. Mimo jednego poważnego błędu inni się też nie wykazali 🙂
–
sfx
2010/03/06 15:33:26
Nadmienię, że większość biorących udział narzekała na trudność trasy. hi hi hi.
–
quentino-tarantino
2010/03/07 18:49:38
GRZEBANE W KOSZU NA ŚMIECI
Dziś sponiewierałem się ostro podczas treningu, wyszło tak – 17km:
– 9km w tempie ok. 5:35
– 2km – 5:00
– 2km – 4:35
– 1km – 4:15
– 3km truchtu, truchtu do domu.
Bardzo często biegam w okularach przeciwsłonecznych – albo słońce albo wiatr (oczy mi łzawią – więc chronię). Moje kochane okulary po którymś treningu pękły ale jeszcze mogłem w nich biegać. Niestety, dzisiaj podczas drobnego czyszczenia w czasie biegu wymiękły. Wrzuciłem je do kosza i śmignąłem dalej. Po 50 metrach uświadomiłem sobie, że mam je od początku biegania, prawie na każdym treningu i w trakcie 2 maratonów + Bieg Sylwestrowy…Wróciłem po nie po biegu, pogrzebałem trochę w koszu i przygarnąłem „jak swoje”…;-) Rannych się nie zostawią 🙂
–
ocobiegatu
2010/03/07 20:53:47
Debiut na 20k w chodzie sportowym zaliczony. Jeszcze dosc trudne warunki , miejscami snieg. Lecz ta cienka warstwa sniegu jest wspaniala do oceny mechaniki ruchu..:). Że tez wczesniej na to nie wpadlem. Patrze w tyl i widze , ze jest lina ..
Ucieszylem sie bo po obserwacji krokow nie widzialem jakiejs pronacji co mi sie wydawalo , ze robie w chodzie. Drugi raz tez mnie skusilo aby popatrzec w tyl. Ale trzecie raz juz nie , a moze bym cos zlego znalazl ? ..Trzeba zachowac dobry nastroj – tak jak u skoczka narciarskiego po skoku treningowym..:). Zapisalem sie wiec na Sobotke. Jest tam 4 zawodnikow klubowych..:).Choc jeszcze nie wiem czy wezme udzial , kaprysny jestem , jak bedzie lało to raczej nie. No ale na targach szkoda stac całe 3 dni – trzeba będzie się przejśc..:)
–
biegofanka
2010/03/08 09:15:00
Quentino – dobrze, że je z powrotem przygarnąłeś… w końcu skoro przynoszą Ci szczęście w bieganiu…;))
Ocobiegatu – świetnie… mam nadzieję, że aura będzie nam sprzyjać w ten dzień:))
–
biegofanka
2010/03/08 09:19:29
A ja się zasmuciłam, kiedy dopadł mnie jakiś wirus grypopodobny i to akurat przed samym weekendem… nie dość, że nie wykonałam piątkowego treningu, nie uczestniczyłam w babskiej imprezie w sobotę, to jeszcze nie pobiegłam w niedzielnym biegu GP Świdnicy… no cóż… widocznie tak musiało być… jeszcze dzisiaj czuję się słabo i pewnie dzisiejszym trening przełożę na jutro… ale nie ma tego złego… za to miałam czas przeczytać świetną książkę…
–
mksmdk
2010/03/08 12:58:49
W trzech krótkich zdaniach opisze mój biegowy weekend – wiec , w sobotę przebiegłem 212 m.pod ziemią 39,95km (w17 odcinkach) zajęło mi to 03h06’08” co daje średnie tempo 04:39 (od max 4:15 do min 5:00 min/km).Jestem zadowolony co prawda do maratonu zabrakło niecałego okrążenia(2,4km) ale czas się skończył a na zegarach wybiła 22. W sumie we 4 w 12 h.przebiegliśmy 141 km zajmując 48 miejsce na 60 sztafet awansując z przedostatniej pozycji (w wynikach po 2h). Czuje się mocniejszy niż 2 lata – temu przebiegłem w lepszym czasie o cały kilometr więcej. Mimo zajechania się pod koniec zeszło rocznego sezonu powoli wracam. Takie imprezy jak ta pozwalają wydźwignąć się z zimowej niemocy biegowej -„Jeszce będzie przepięknie jeszcze będzie wspaniale” 🙂
–
biegofanka
2010/03/08 15:37:32
Mksmdk – gratuluję udanego startu… no i jakie zadowolenie i optymizm…:))