Dziki w puszczy naturalnie

Kamień mi spadł z serca. Dziki w trampkach. Uff. Bałem się, że Dziki zamieni się w kolejnego bosego biegacza. Będzie stawał na starcie w tłumie jako bosa alternatywa. Ulżyło mi, kiedy przeczytałem, że ostatnie bieganie po puszczy zrobił jednak w trampkach (a kluczyki znalazłeś?).

Może pamiętacie, jak pisałem o spotkaniu ze słynnym doktorem Śmigielskim w radiu? Kiedy w trakcie dyskusji stwierdziłem, że w takim razie mam najlepsze buty biegowe na nogach i pokazałem mu swoje trampki – doktor przytaknął z aprobatą.

Czuję, że w bieganiu naturalnym coś jest na rzeczy. Ale nie chciałbym wspierać ortodoksji, która może moim zdaniem tylko zaszkodzić. Nie jesteśmy słoniami ze zrogowaciałą skórą na stopach. Ani żółwiami z Galapagos, które żyją na piaszczystej plaży. Mamy osiedlowe chodniki z umajone kapslami od piwa, itp., ścieżki w puszczy inkrustowane korzeniami i przetykane kamykami/patykami/szyszkami. Cywilizacja założyła nam buty i nie widzę powodu, żeby – poza plażą – ich się pozbywać.

Właśnie wyjeżdżamy z Moją Sportową Żoną, jej siostrą Sabiną-biegaczką i jej rodziną nad morze. Jutro będę robił trening siłowy na plaży, boso.

Nie jestem w stanie przyjąć zaleceń nowego kroku biegowego, tego całego biegania na palcach, z minimalnym odbiciem. Nie jesteśmy sprinterami. Normalny człowiek musi wylądować teoretycznie na śródstopiu, a w praktyce bliżej pięty i przetoczyć się do palców, a na koniec się z nich odbić.

Ale przy tych wszystkich zastrzeżeniach uważam, że buty naturalne to dobry kierunek. Nie przesadzać z amortyzacją, ze wzmacnianiem. Bo odbieramy wtedy sprawność naszym mięśniom, stawom.

Eureka! Człowiek traci tyle na sprawności, na ile wyręczają go buty.

Jakieś trzy miesiące temu napisałem do Kuby z Nike, czy mogę dostać do testowania Nike Free. Piszę bez ściemy, żeby zwolennicy innego kandydata na prezydenta i teorii spiskowych nie zastanawiali się, ile Staszewskiemu zapłacili za ten odcinek. Nic, dali mi buty, ładne Nike Free 5.0, a ja powiedziałem, że jak w nich pobiegam, to napiszę.

Kuba przestrzegał, żeby zaczynać od jednego treningu w Nike Free tygodniowo. Teraz robię w nich większość treningów. Tylko do szybszych treningów używam treningowo-startowych New Balance’ów albo Brooksów. Z szybkim bieganiem naturalny but słabo mi się kojarzy.

Dobre rady dał mi Marek z Brooksa. Przygotować stopę: wspięcia na palce, podnoszenie flamastra, rolowanie ściereczki. Pisałem o tym wiosną.

Efekt? I tak pobolewają palce. Zacząłem we free-butach używać mięśni odbijających stopy. Wierzę, że to da efekt na startach. Startować będę w butach wyścigowych.

A może te trampki, to naprawdę rozwiązanie? Piszcie, co myślicie i co czujecie w nogach, jeśli ktoś eksperymentuje. Trampki – najbardziej dzikie obuwie biegowe.

Treningowa mantra bez zmian. We wtorek godzina, tym razem z pulsometrem, okazuje się, że mój pierwszy zakres to teraz 4:45-4:50, więc bomba, nie wiem, czy się trochę nie leniłem w upały. W środę zrobiłem skipy, cztery podbiegi i cztery szybkie dwu-i-pół minutówki. Dziś miało być wolne, ale rano na trening szła Sabina-biegaczka. Zrobiliśmy razem podbiegi na słoniku – cztery łagodniejsze po 200 m i cztery w ostrzejszej części po 150.

Sabina-biegaczka była bardzo zdziwiona, że można biegać w deszczu (przed wyjściem nawet trochę protestowała). Po treningu chyba miała satysfakcję z odkrycia, że bieganie w deszczu niczym nie różni się od biegania w niedeszczu. To też jest coś na temat naturalności biegania.

Updated: 29 lipca 2010 — 18:55

  1. quentino-tarantino

    2010/07/29 11:38:09

    Pory roku sie zmieniaja a Kolczu ciagle we mnie bije – tym razem kapslami po piwie. Nieladnie. Bez polskich liter po czesku pisze.
    Ja po Cracovii i kontuzji kolana stwierdzilem ze nie czas na experymenty z butami – spekalem normalnie. Zima – to bedzie u mnie czas na…trampki. Napisze Ci jak bylo 😉


    czepiak.czarny

    2010/07/29 13:25:04

    Wojtku, u mnie efektem tych ćwiczeń stopy i w ogóle zwracania uwagi na krok, odbicie jest wrażenie, jakbym obecnie biegała w butach na obcasach, przeszkadza mi pianka z tyłu, z przodu są już dobrze ubite, czyli wygodniejsze. Nie wiem, co na to ktoś mądrzejszy, dowiem się we wkrótce. Akurat palce pobolewają niezależnie od biegania, co nie znaczy, że tak ma być. Dalej nie wiem, jak ma się bieganie np. po plaży do wady stóp, takie połączenie, bez wkładek/butów wydaje mi się niezbyt mądre.
    Bieganie to może i nie zakon, ale te bardzo wysokie szpile poszły out, za to doceniłam dobre sandały, z lekką amortyzacją, są świetne do hasania z psem, do biegania pewnie złe by nie były.
    Trzymam kciuki za Sabinę i jej następne odkrycia 🙂
    Wczorajsza mżawka po 22.30 była genialna! Raz że chłodziła, a dwa odbijanie się kropel w punktowym świetle latarni przy ciemnościach dookoła cieszy oczęta.


    czepiak.czarny

    2010/07/29 13:26:52

    A propos tętna: odsatawienie fajek spowodowało jego spadek o jakieś 10-15 uderzeń, ale w ogóle lepiej biega się bez nich, płuca nie kłują.


    biegofanka

    2010/07/29 14:30:42

    Wojtku – miłego urlopu nad morzem i pogody takiej, jakiej chcecie Wam życzę:))
    My wybieramy się dopiero za 2 tygodnie i też nad nasze piękne morze.


    biegofanka

    2010/07/29 14:38:22

    Wczoraj wieczór chciałam coś napisać, ale tak się na startujących lekkoatletów zapatrzyłam… potem książkę Murakami (tę o jego bieganiu) dorwałam i już nie zajrzałam do kompa…
    … a chciałam wpisać, że Quentino nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo motywujesz tutaj wpisami dot. Twoich progresywnych treningów. Założę się, że większość tutaj mocniej „śrubuje” swoje teraźniejsze plany treningowe;))


    biegofanka

    2010/07/29 14:46:20

    Co do butów… tydzień temu dokonałam zakupu nowych (przez internet, bo w pobliżu nie ma takich, jakie chciałam) i właśnie wypróbowuję je co drugi trening… inna marka, niż dotychczasowe i czuję, że też ok, no ale są z amortyzacją;) Co do palców u stóp, biegam na pewno mniej, niż Wy, dlatego nie bolały mnie i nie bolą… a na obcasach też dalej biegam;)


    slaszldr

    2010/07/29 16:51:06

    … z biegania boso mam takie doświadczenia, że jak było gorąco 2 tygodnie temu to 2 razy zdażyło mi się pobiec plażą 1h tam a z powrotem jakoś musiało być bliżej bo wyszło 50 minut. Za drugim razem nawet 47 minut. Fajne bieganie tylko w spodenkach i czapeczce, bez pulsometra, bez gps, bez footpoda, etc. a zegarek zwykły ze wskazówkami zamiast polara. Czułem się świetnie, nic nie bolało ani zaraz po ani później. Nie wiem czy to trenigowo coś dało. Wiem, że dało mi dużo frajdy.


    piotrek.krawczyk

    2010/07/29 17:40:09

    Nie znalazłem kluczyka. Nie pojechałem na poszukiwania na rowerze, bo żona mi powiedziała, że lepiej coś wypatrzę jak będę szedł. Ale nie miałem czasu na chodzenie, to pobiegłem. Razem 17 km, bo niełatwo było odtworzyć wczorajszą trasę po Puszczy. No i pobiegłem w butach „biegowych”, bo trampki nie wyschły. I co? Jak całowanie się przez ręcznik. Czułem się nienaturalnie, jakiś obcasik, nie wiem czy już się odbijam, czy dopiero ląduję. Wygodnie ale dziwnie. I nawet nie zauważyłem, a od początku tygodnia już przebieg ponad 70 km. Za to baaardzo wolno.
    Dziki


    ocobiegatu

    2010/07/29 19:13:29

    stare , zajechane buty wykorzystuje do chodu sportowego. Są bardzo dobre pod względem – tu się zgina dziób pingwina, cyzli odbicie z palców..:).
    W tych samych butach czasem biegam tempo na 5km, choć rzadko . Nie widzę żadnej róznicy vs. najtansze adidasy z amortyzacją. Mimo wszystko jednak na razie nadwaga biegacka nie upoważnia mnie do robienia eksperymentów z butami.


    quentino-tarantino

    2010/07/29 19:29:26

    biegofanko – Ty mi nie pisz takich rzeczy bo od tego włosy na klatce mi się od razu prostują. Jestem tylko facetem…

    Dziś rano były tysiączki. Pierwszy raz 7 zamiast 6. Ze względu na to, że dramatycznie się starzeję, postanowiłem zrobić je trochę wolniej niż poprzednio – zamiast 3:55 – ok. 4:00.
    Pierwsze 2 wyszły w tempie 4:05 i poczułem, że to nie jest mój dzień. Więc od razu z rozkoszą chwyciłem się pomysłu – a jednak zrobię 6 zamiast 7…ale ta pieprzona ambicja wróciła wraz z siłą już na 3 tysiączku…Aby nie przynudzać:
    – wyszło 7 tysiaczków,
    – średnie tempo first 6 – 3:57,
    – siódmy ze względu na małe „szczytowanie” w końcówce – 3:47.
    Jak ktoś mówi, że to tylko cyferki to…zawsze po takim treningu jestem więcej niż happy a chyba o to w bieganiu chodzi. Między innymi.


    slaszldr

    2010/07/29 22:24:17

    quentino a co robisz pomiędzy tysiączkami i ile Ci to coś zajmuje???


    quentino-tarantino

    2010/07/29 22:49:00

    slash – normalnie – pomiędzy tysiączkami strzelam po dwa browary aż do momentu gdy się tętno nie wyreguluje.

    A tak serio to w poprzednich tygodniach robiłem przerwy 4′ bycząc się czyli coś pomiędzy truchtem a szybkim marszem, do wyregulowania oddechu.
    Teraz jest to 3:30. Przy ubiegłotygodniowym Yasso było to 3:15.


    slaszldr

    2010/07/30 09:55:02

    Dziki, szkoda, że nie masz blisko do Straszyna, II Straszyn Cup to dzika impreza terenowa z elementami biegu i orientacji, byłbyś zachwycony. 50% trasy to sarnie ścieżki.

    A może ktoś będzie w okolicach trójmiasta? Zapraszam
    II Straszyn Cup


    quentino-tarantino

    2010/07/30 11:29:17

    oco – no i mamy srebro! Chcialbym tak szybko chodzic jak Grzesiu biega 😉 Esencja chodu 😉


    biegofanka

    2010/07/30 12:06:36

    Wkurzające jest, że dziennikarze znowu przekreślili zawodników przed startem… nie dawali szans naszym chodziarzom. Świetnie spisał się nasz Grzesiu:))


    biegofanka

    2010/07/30 12:11:09

    Quentino – dobrze, że jesteś „tylko” facetem, bo ja już coraz poważniej stawiałam tezę na Robocopa;)


    ocobiegatu

    2010/07/30 13:37:07

    ale sie ucieszylem..
    Quentino – to od Ciebie sie dowiedziałem – masz u mnie piwo..:)
    Przeczytałem teraz relacje , och żeby tylko pokazywali długo relacje z tego chodu , lecz znając tv będzie 20 sekund..:)


    quentino-tarantino

    2010/07/30 21:03:08

    I’m so głupid sometimes.
    Dziś zmiana w stosunku do poprzednich tygodni – podbiegi miałem w soboty ale postanowiłem przenieść je na piątkowy wieczór aby mieć więcej na regenerację przed niedzielnym ukrzyżowaniem. Wszystko ładnie pięknie tyle tylko, że gdy biegam z rana to i naczczo i na trzeźwo…wieczorem jest to nieosiągalne. W ciągu dnia niewinne dwa piwa – bezboleśnie, dla zdrowia. Ale popołudniu spotkałem się z kumplem w P.H. na pizzy i makaronie bo trochę do pogadania było. Posłaniec doniósł trzy piwa. Dla mnie. Też dla zdrowia ale chyba na cały weekend…Z beaglem na spacer do lasu i paputki na stópki…
    Po 5 piwach człowiek ma więcej talentu w nogach niż w głowie – zaufajcie mi…
    Się musiałem hamować miejscami. 6km zdecydowanie szybciej niż powinno być przed deserem – podbiegami. W podbiegach zrobiłem nastepną głupotę…BNP czyli każdy podbieg szybciej. W imię hasła – co cię nie zabije to ci…gwoździa do trumny nie wbije… czy jakoś tak…sobie w biegu wymyśliłem…
    Ostatni podbieg szybciej niż rekordowy podbieg w stanie nie wskazującym…
    Gdy wracam do domu po mocnym treningu to padają ożywcze – Qrva! Fuck! Ja pierd…ole! Uzgodniłem z MVP (Moją Vspaniałą Panią) że dopóki nie znajdę dla tych słów lepszych ekwiwalentów to będę za obopólną zgodą korzystał z tych trzech.
    Powtórzę jeszcze raz – po alkoholu człowiek ma więcej talentu w nogach niż w głowie.
    I’m so głupid sometimes…


    ocobiegatu

    2010/07/30 21:42:54

    stupid głupid – no no quentino – liczę też na wierszyki polsko – angielskie..:).
    A to o czym piszesz to pewnie „nauczanie poprzez stan” – tak to zjawisko nazywają naukowcy..Medycyna behawioralna. Organizm naucza się jak uczeń w szkole w pewnym stanie , który sobie przyswaja. Jak np. student przyswaja wiedzę do egzaminu pod wpływem alkoholu to…będąc w tym stanie się ucząc ..jest coraz lepszy w tym ,że się dobrze uczy przy piwie , na przykład.
    Jednak pozbawiony „stanu nauczania” , czyli bez piwa , juz radzi sobie źle. Organizm sie przyzwyczaił , że ma być piwo – wtedy jest coraz lepsze nauczanie.
    Podobnie jak ktos biega tylko raz na tydzień 5km na maksa , to jest w stanie totalnego nauczania i w pełnym stanie, organizm wszelkie siły koncentruje na tym aby był w tym dobry. Każdy wolny bieg to jest wyrwanie się ze stanu nauczania …:).


    ocobiegatu

    2010/07/30 21:46:02

    No i chyba widzieliście jak się mija linię mety w chodzie na 50km , z jakim uśmiechem i jak wdzięcznie wymachując rękami..:)


    ocobiegatu

    2010/07/30 22:07:25

    Casado czyli Żonaty właśnie wygrał na 1500m…
    No w Polsce takie nazwisko nie byłoby możliwe…:).
    A w Hiszpani takie nazwiska są możliwe a nawet jeszcze lepsze..:)


    ocobiegatu

    2010/07/30 22:11:43

    casa to dom – a facet żonaty to casado – znaczy się udomowiony facet…:)


    quentino-tarantino

    2010/07/30 22:12:33

    oco – czyli Casado to Pantoflarz ?


    ocobiegatu

    2010/07/30 22:30:34

    nie quentino – to udomowiony kotek..:)
    po hiszpańsku -kotek-el gato – czyli facet w gaciach..:)


    piotrek.krawczyk

    2010/07/30 22:56:22

    Biegam w trampkach, bo boję się zastrzyków. Powinienem się zaszczepić na tężec żeby latać wśród gwoździ z II Wojny Światowej i współczesnych końskich odchodów. Te odchody są pożywką dla bakterii tężca. Ale zdejmuję buty kiedy się tylko da. A dziś szybki przemarsz (!) trasą Biegu po Kluczyk. Z rozwieszaniem ogłoszeń o zgubie. Kluczyk jako pretekst do pochodzenia sobie (boso) po Puszczy, ale też po to, żeby zrobić wszystko w tej sprawie. Odtworzenie 500 PLN, piechotą nie chodzi. Nie znalazłem kluczyka, ale znalazłem twierdzenie o niezbędnych proporcjach między bieganiem i chodzeniem. Albo siedzę, albo biegam, ewentualnie rower. Prawie nie chodzę, może kilometr dziennie, większość po supermarketach. Coś tu jest nie tak. Symboliczne zagubienie kluczyka? Zostaw samochód – powiedziała symbolika. Po moim marszu 15 km bolały dziwne miejsca, teraz całkowity luz w węzłach, tych co sztywnieją po bieganiu. Ocobiegatu – mój Mistrzu…
    Dziki


    ocobiegatu

    2010/07/31 10:04:15

    Dziki – racja , i niech ten symboliczny uśmiech Sudoła na mecie będzie wskazówką – więcej chodzić..


    tomikgrewinski

    2010/07/31 12:20:34

    dla tych co juz po porannym bieganiu na eurosporcie maraton kobiet z ME w Barceloniekarolina jarzynska do 20K byla w prowadzacej czternastce ale szybko sie grupa porozciagala i na razie jej nie pokazuja wlasnie minely 35K piekna ta trasa az marzy mi sie taki start w normalnym maratonie w Barcelonie


    tomikgrewinski

    2010/07/31 12:21:48

    dla tych co juz po porannym bieganiu na eurosporcie maraton kobiet z ME w Barcelonie
    karolina jarzynska do 20K byla w prowadzacej czternastce ale szybko sie grupa porozciagala i na razie jej nie pokazuja
    wlasnie minely 35K piekna ta trasa az marzy mi sie taki start w normalnym maratonie w Barcelonie


    tomikgrewinski

    2010/07/31 12:39:05

    karolina jarzynska niestety sie wycofala…wygrala niespodziewanie litwinka Balciunaite
    a jutro maraton mezczyzn
    transmisja o 10 w eurosporcie
    mamy mocny sklad Szost ,Draczynski i Girzynski jest duza szansa ze zdobeda punkty druzynowo 🙂


    quentino-tarantino

    2010/07/31 12:44:36

    tomik – ja robię małą przyczajkę na marcowy maraton w Barcelonie…Może się jakaś ekipa zbierze do wspólnego wyjazdu/wylotu…się okaże…


    sfx

    2010/07/31 16:51:48

    SFX w Dźwirzynie
    10K bez atestu, zmierzone 10K
    41:27 (22/94open, 6/22 w kat.)
    4K plaża, 2K lasek, 4K asfalt


    quentino-tarantino

    2010/07/31 19:55:55

    Brawo nasi 800 metrowcy! Zajebisty bieg! Chłopaki to świetnie rozegrali!
    Normalnie się wzruszyłem tym finiszem.


    biegofanka

    2010/07/31 21:21:03

    … też się wzruszyłam, ale wiedziałam, że dziś medale do naszych chłopaków należeć będą… super pobiegli.


    quentino-tarantino

    2010/08/01 14:40:45

    Dziś pobiegłem jak nasi maratończycy w Barcelonie, rura mi zmiękła…
    Miała być kolejna progresywna droga krzyżowa – 17km wolno + 8 km w tempie 4:40 + 1km tup tup. Ale zacząłem kombinować…postanowiłem wybrać się dziś na Maltę – dla niezorientowanych – mieszkam na Piątkowie czyli do Kołobrzegu mam bliżej niż na poznańską Maltę…
    Pobiegłem z buteleczką wody…zlekceważyłem słoneczko…90% biegu zaliczyłem w pełnym słońcu a gdy wróciłem do domu okazało się, że jest 28C…
    Na Malcie tłok, zamiast przyjemnego biegania było średnio przyjemnie. Na moje „nieszczęście” umówiłem się z MVP, że podjedzie po mnie. Biegnę sobie easy i przychodzi czas na 8km przyspieszenia. No i przyspieszyłem ale pałerek zostawiłem w domu. No nic, walkę podjąłem, tempo 4:40 trzymam ale słabnę tzn. nie wiem co bardziej – fizycznie czy sajko mi siada…Załatwiła mnie świadomość, że „za rogiem” czeka na mnie MVP i Bruno w aucie…no i odpuściłem 2km przed końcem…czyli nie robocop i nie cyborg tylko wymiękła rura tudej…
    Najlepszy numer szykuję na najbliższy tydzień – ma to być tydzień…regeneracyjny…same tuptania, bez mocnych akcentów za wyjątkiem przyszłej niedzieli i…odkupienia dzisiejszych grzechów czyli praca nad utwardzeniem wymiękłej rury…


    ocobiegatu

    2010/08/01 15:29:02

    No proszę , ledwo co wracam z treningu z quentino napsał co mnie znów motywuje aby i napisać co tym razem robiłem głupiego..:).
    Wyszedłem tuż po 10 atestować trasę swojego półmaratonu. To wolny chód z liczeniem kroków , fajnie jest tylko jak biły dzwony kościoła albo grali muzyke poważną na Wrocławskiej Fontannie to z lekka byłem rozproszony i nie wiem czy 100 krokow nie bylo na 150 ..:). Później miałem wpaść od razu do kolegi napić sie piw..:).
    Nie chciało mi sie pić – bo po co te odchudzjące marsze skoro z piw kalororie lecą.
    Na szczęście kolega był uwiazany na miejscu , poprosił abym mu coś załatwił , poszedłem z marszu te 2,5km tam i z powrotem…Wracam , gadam z nim chwilkę , śpieszy mi się do domu, te 5km..bez skrótów . Wracam , patrzę a tu 4 godziny bez 5 minut czystego chodu ! Czasem przyśpieszałem w parku na chód sportowy w każdym razie 4 godziny chodu to w życiu chyba nie miałem. No a stanie na wadze po tym to dzika przyjemność..:) .Jakoś wierzę w wymiar treningu też pod względem czasowym – aby przyzwyczaić się do długiego treningu aeorobowego – przecież to też psychika a na nóżki mamy tyle cykli ile niemal w maratonie , mitochondria niedożywione bo mało krwi dopływa uwijają sie jak w ukropie , krok krótki ale obciążeń w tonach też sporo – no super trening podprogowy…Jakoś nie wierzyłem w spacery a teraz wierzę – byle trwały te 4 godziny…:). Przede mna to o czym od zeszłego roku marzyłem – trening 5 godzinny..


    ocobiegatu

    2010/08/01 15:34:16

    no taki trening w zeszłym roku miałem bo zrobiłem maraton w 5.45 coś – wypada sie poprawić – trening 6 godzinny..:) ale najpierw 5 godzinny – byle bardzo wolno , spacerkiem….
    I kto to pisze ?..:)


    sfx

    2010/08/01 18:54:29

    Dziś byłem na grillu nad jeziorkiem. Pobiegłem sobie. Wymyśliłem nieznaną mi pętelkę… wyszło 5 x 2,600… BNP

    Czasy kolejnych okrążonek:
    12:54 – 12:35 – 12:21 – 12:01 – 11:26


    slaszldr

    2010/08/01 23:22:57

    Dzisiaj nie biegałem, dzisiaj jeździłem rowerem mtb, choć osobiścię wolę nazwę wszędobylski.

    Cały dzień byłem na rowerze z czego czas netto żywej jazdy to 7h 45m.

    Nie planowałem tyle, poniosło mnie. Całość w terenie, (moreny polodowcowe). Trochę się organizm nauczył korzystać z tłuszczów. Przyda mu się. Jutro jadę w Karkonosze na Maraton Karkonoski. Zabieram rower, sorry Rower, bo biorę szosówkę 😉 Pośmigam sobie po dawnych odcinkach TdP w Karpaczu. A jak się najeżdżę i napiję piw niepasteryzowanych (que nastąpiła wielka zmowa na zabieranie regionalnych piw niepaseryzowanych na wymianę, jak biorę Piwo Żywe z Browaru Amber z Bielkówka. To mały kaszubski browar, piwo pyszne, można kupić u Ciebie?) to sobie przebiegnę MK. Plan jest taki aby się dobrze bawić i zakręcić się w okolicach 5h.


    quentino-tarantino

    2010/08/02 09:26:15

    slash – ja to tam na piwach się nie znam…;-) ale skoro pytasz – u nas najpopularniejsze z niepasteryzowanych jest piwo Czarnkowskie z Czarnkowa niedaleko Piły. Ale dziś rozejrzę się za Twoim Żywym z Bielkówka. I pamiętaj – ilość alkoholu należy dopasować do BMI a w Twoim przypadku do MTB 😉 I ostatnia rada, specjalnie dla Ciebie. Gdy zamawiasz piwo w lokalu zawsze dopytaj:
    – Dolewacie do niego Bourbona?


    quentino-tarantino

    2010/08/02 10:49:25

    Moze male uzupelnienie – my mowimy na to piwo Czarnkowskie ale formalnie nazywa sie Noteckie. Jest kilka wariantow w tym niskopasteryzowane.


    johnson.wp

    2010/08/02 11:26:07

    Jeżeli Johnson milczy to znaczy, że pracuje nad sobą:) Sajkologicznie jakiś taki miętki jestem. A tu w zeszły piątek cze-cza dzwoni, że szykuje się do debiutu. W sobotę pobiegła 12k w czasie 1:08:09, zajmując 2 miejsce w kategorii wiekowej i 14 na 23 niewiasty ogółem. Po biegu dużo i szybko mówiła, trochę mi umknęło:), ale podobało jej się to wyprzedzanie:)


    quentino-tarantino

    2010/08/02 11:36:55

    Czarna – gratulacje! Oby tak dalej to moze faktycznie odwaze sie zostac Twoim giermkiem w Poznaniu 😉


    johnson.wp

    2010/08/02 11:46:12

    Praca własna w zeszłym tygodniu to 42k biegowo i 95k rowerowo w sobotę, czyli razem 74k, bo rower dzielę przez 3. Założyłem pulsometr, żeby zobaczyć róznicę do biegania i wyszło na to, że serce zupełnie nie zauważyło, że siedzę na siodełku. Bardziej się męczę idąc do kuchni. Fakt, że jechalismy spokojnie i z przerwami, ale rower to chyba nie jest ściezka do walki z zawałem serca, przynajmniej w tempie rekreacyjnym, którym jeżdżą różni ozdrowieńcy i emeryci. Lekarze musieliby chyba zalecać jazdę pod górkę …

    W tygodniu jedna siła biegowa, 7x150m (60 skip A + 60 W) i dwie wkładki tempowe. Jedna 10k w tempie nawet-nie-maratońskim na masakrycznym 86% pulsie, ale nie odpuściłem gniademu, bo wstyd. O minutówkach z litości nie wspomnę. W piątek Yasso, 7×800, żeby nie przeginać. Nieco lepiej jak poprzednio, ale tylko nieco. Czasy odcinków od 3:24 do 3:30.


    johnson.wp

    2010/08/02 11:48:02

    Dziki – wielka radość czytać jak szukasz kluczyka do swojej wielkiej radości. Serce rośnie i nadzieja też, że może wkrótce, razem…


    biegofanka

    2010/08/02 12:12:54

    Czepiak – co ja czytam… czemu się sama nie pochwalisz… gratuluję udanego debiutu!:))


    biegofanka

    2010/08/02 12:19:55

    Johnson – też pracuję nad sobą, a dokładniej nad zwiększeniem wydolności organizmu obecnie… łatwo nie jest… znowu powtórzę: zachciało mi się debiutu maratońskiego… z popijania winka wczoraj zrezygnowałam, żeby dzisiaj rano na trening wyjść. Próbuję teraz mieszać z treningami, wieczorne przeplatam porannymi, żeby organizm do różnej pory dnia przyzwyczaić. Zresztą, na urlopie będę tylko rano biegać:)


    biegofanka

    2010/08/02 12:30:07

    Slaszldr – to ja się tutaj MW boję, a Ty sobie MK chcesz śmignąć… Powodzenia i udanego MK:))


    piotrek.krawczyk

    2010/08/02 20:55:01

    Tu Dziki
    Dzisiaj szukałem kluczyka tam, gdzie go nie zgubiłem, ale też w Puszczy. Bocian czarny mógł znaleźć kluczyk i lecieć z nim do swojej pani, żeby go wreszcie wpuściła do gniazda. I upuścił kluczyk, gdyż zobaczył tłustego chrząszcza, co lepiej umacnia pozycję bociana niż mój kluczyk. Kluczyk upadł w bagno i to byłby koniec, ale po drodze zahaczył się o wypustkę na rogu łosia. Łoś wyszedł z wody żeby się poczochrać o sosnę u podnóża wydmy koło dzikiej ścieżki w okolicach Sadowej. Tam podczas czochrania kluczyk upadł na ścieżkę. Nie znalazłem go, bo za mało uważałem, ale łoś pięknie wyczochrany wrócił na bagno do swojej pani niby poogryzać dla niej młode gałązki olchowe. 12 km, tempo 5’44, tętno 161. Żałośnie. A nawet dupa. Ale bieganie jest konieczne. Dziki


    piotrek.krawczyk

    2010/08/02 22:10:15

    A Dziki wrócił do swojej Pani, przyniósł zapoconą koszulkę i swoje rozżalenie na los. Pani powiedziała Dzikiemu, że jest zawodnikiem jakiego świat nie widział i Dziki uwierzył i czeka na Panią, bo teraz ona poszła na trening. Ta zawodniczka, jakiej świat nie widział.

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.